Kiedy Hermiona weszła do Wielkiej Sali po swojej małej pogawędce z Justinem Finch-Fletcheyem, Draco już na nią czekał. Rozmawiał właśnie z profesor McGonagall. Nauczycielka uśmiechała się promiennie do chłopaka, co nie należało do codzienności. Wydawała się być bardzo zadowolona tym, co zrobił Draco. Hermiona przemknęła cichutko bokiem sali, widząc, jak McGonagall poklepała Draco po jego lekko potarganych blond włosach i pogłaskała go jakby był pieskiem lub innym przyjaznym zwierzęciem.

Próbował wyglądać normalnie pod wpływem tej zaskakującej wylewności ze strony pani profesor, uśmiechając się i wymuszając lekki chichot. Chciał okazać, że podoba mu się bycie pupilkiem nauczycielki... dosłowne bycie jej pupilkiem. Hermiona widziała, że nie czuł się komfortowo. Po mieszkaniu z nim przez niemal rok, znała go aż za dobrze. Wiedziała, że był tym Nawet-kurwa-nie-próbuj-i-nawet-nie-myśl-o-tknięciu-mnie-choćby-palcem-po-moich-och-wspaniałych-och-tak-pięknych-och-tak-cudnych-och-tak-niesamowitych-och-perfekcyjnych-blond-pieprzonych-włosach typem chłopaka. Wiedziała, że obecnie jego emocje niemal wrzały, a myśli wykrzykiwały TY CHOLERNA STARA WIEDŹMO, TRZYMAJ TE RĘCE Z DALA OD MOJEJ PIEPRZONEJ GŁOWY I TO JUŻ, JEŚLI CHCESZ PRZEŻYĆ TO ZAKOŃCZENIE ROKU W JEDNYM KAWAŁKU!

Hermiona zaśmiała się pod nosem. 

Och, Malfoy. Jesteś jedyny w swoim rodzaju... — pomyślała, nadal wpatrując się w scenę, w której Ślizgon próbował swoich umiejętności aktorskich.

— Och, panno Granger, już pani jest. — Uwaga Hermiony zwróciła się w kierunku McGonagall, która przestała głaskać Malfoya i z uśmiechem zwróciła się ku dziewczynie. Hermiona zastanawiała się, co tak uszczęśliwiło nauczycielkę. Czy to dlatego, że w końcu opuszczali szkołę? A może chodziło o to, że ich rocznik jako pierwszy miał opuścić Hogwart w pełnym spokoju?

Hermiona podeszła bliżej.

— Właśnie mówiłam panu Malfoyowi, jak wspaniała jest wasza praca — powiedziała McGonagall. spoglądając na dotychczasowe dekoracje. — Wyglądają niesamowicie! Ta ściana! — Wskazała. — Aż zapiera dech w piersi! Pomysł z ukazującymi się na niej zdjęciami jest bardzo dobry. I jeszcze ten sufit! — Uniosła głowę. — Te bańki mydlane i żyrandole, nadzwyczajne. Wyjątkowe, w rzeczy samej. I jeszcze te stoły! — Z ekscytacją wskazała na stojące dookoła stoły. — Jak wspaniałomyślnie rozwiązane! Jestem pewna, że pan Malfoy przeszedł swoje wszelkie możliwości w tej kwestii. Wszystko jest wręcz nieskazitelne!

Hermiona i Draco spojrzeli na siebie nawzajem. On wzruszył ramionami, a ona uśmiechnęła się sympatycznie.

— Wiedziałam, że wybranie waszej dwójki do tego zadania będzie świetnym pomysłem. Odwaliliście kawał dobrej roboty i zdecydowanie przewyższyliście moje wszelkie oczekiwania! — powiedziała radośnie, wyszczerzając zęby w uśmiechu.

— Tak właściwie, to jeszcze nie skończyliśmy, pani profesor — stwierdził rzeczowo Draco.

— W tym rzecz, panie Malfoy — powiedziała. — Nawet nie skończyliście, a już przewyższacie moje wszelkie oczekiwania. Kiedy skończycie to obawiam się, że mogę tutaj paść na atak serca z zachwytu!

Coś tu jest nie w porządku — pomyślała Hermiona. Profesor McGonagall nie zachowywała się jak zwykle. Było to dość dziwne doświadczenie.

— Pani profesor, czy wszystko w porządku? — zapytała Gryfonka.

— Słucham? Właśnie pochwaliłam całą waszą pracę, bo nie spodziewałam się takich spektakularnych efektów. Z pewnością wszystko inne jest również w pełnym porządku — odpowiedziała nauczycielka bez cienia wątpliwości.

— Ale, pani profesor, zachowuje się pani kompletnie inaczej niż zazwyczaj — drążyła temat Hermiona. — Zawsze może nam pani powiedzieć, jeśli coś się dzieje. Możemy pani pomóc — powiedziała zmartwiona.

Hermiona zauważyła wyraz twarzy stojącego obok niej Draco, gdy mówiła o pomocy nauczycielce. Wiedziała, że miała wtedy na myśli ich oboje, więc chłopakrzucił jej spojrzenie mówiące wyraźnie nie-ma-mowy. Hermiona to jednak zignorowała.

Twarz McGonagall wyblakła, a na jej usta wstąpił smutny uśmiech.

— Naprawdę, nic się nie dzieje, panno Granger. Dotarło do mnie tylko... że wszyscy opuszczacie szkołę już dziś — powiedziała cicho.

Prefekci byli zaskoczeni tymi słowami. Świat stanął na głowie, bo czemu McGonagall zachowywała się tak niecodziennie? To było lekko przerażające. Poważnie, Draco dostał aż gęsiej skórki.

— Czy pani chce nam przekazać, że będzie za nami naprawdę tęsknić?

— Och, panno Granger, nie ma pani pojęcia jak bardzo chaotyczny jest wasz rocznik — powiedziała ze szczerością. Hermiona poczuła się zdziwiona, jednak Draco wydawał się być zaciekawiony, co nastąpi dalej. — Ale pomimo tych wszystkich bólów głowy o które mnie umieliście przyprawić, mimo bycia najcięższym do opanowania rocznikiem, tak naprawdę byliście najlepszym ze wszystkich jakie miałam zaszczyt uczyć. Jesteście jedynym, który zostawił w mojej pamięci prawdziwy odcisk.

— Odcisk? — powtórzył zaskoczony Draco.

— Tak, odcisk. Na przykład bardzo dobrze zapamiętam, że poznałam pewnego Draco Malfoya w moim życiu. Jedynego czarodzieja posiadającego ojca, który chciał nim manipulować i kształtować jego wierzenia, jednak okazał się on też być ojcem, który chciał ochronić swoje dziecko od piekielnego życia jakie sam miał. Jedynego czarodzieja, który był kompletnie nieznośny podczas swoich pierwszych sześciu lat nauki, dręcząc młodszych kolegów, flirtując z tłumem podążających za nim dziewcząt, wymykając się co noc do kuchni po kilka kiełbasek, które później przemycał do dormitorium. — Malfoy spłonął rumieńcem z zażenowania na ten komentarz. — Przesypiał zajęcia, nie robił notatek, nie czytał, nie uczył się, a jednak dostawał najlepsze lub niemal najlepsze oceny ze wszystkich przedmiotów/ — Uśmiechnął się na te słowa, — Wpakowywał się w tony kłopotów, zbierał szlaban za szlabanem. Ktoś niemal tak denerwujący, irytujący, frustrujący…

— Ała... — szepnął pod nosem Malfoy.

— ... i tak znienawidzony jak sam profesor Snape, a jednak ukończył szkołę jako prefekt Naczelny i Salutatorianin. Czyż nie ciężko w to wszystko uwierzyć?

Draco nie wiedział co powiedzieć. Ona właśnie obraziła innego nauczyciela!

— Tak czy inaczej, panie Malfoy, pana atrybutem zawsze będzie dla mnie ten łobuzerski uśmieszek — dodała. — Mimo, że pana blond czupryna jest najperfekcyjniejszą, jaką miałam okazję w życiu oglądać, to jednak ten uśmieszek jest najbardziej fascynującą częścią pana osoby. On mówi czasami więcej niż jakiekolwiek słowa.

Hermiona i Draco byli zaskoczeni. Nauczycielka wiedziała o jego firmowym uśmieszku?

— Za to pani, panno Granger — powiedziała, odwracając się w kierunku dziewczyny. — Pani atrybutem będą zdecydowanie włosy. — Uśmiechnęła się szczerze. Nie był to jednak drwiący uśmiech, ale taki pełen uznania. — To włosy prawdziwej bohaterki, odważnej kobiety gotowej na zaryzykowanie wszystkiego dla dobra swoich bliskich. Włosy najmądrzejszej czarownicy swojego pokolenia.

Hermiona uśmiechnęła się. Przynajmniej dla jednej osoby były one czymś więcej, niż tylko burzą nieujarzmionych, brązowych loków.

— Obawiam się, że będę musiała was teraz opuścić panno Granger, panie Malfoy. Muszę przygotować jeszcze kilka rzeczy i dopilnować ukończenie kilku spraw. Wy również musicie przygotować się do uroczystości. Jak najszybciej dopnijcie swoje obowiązki do końca i idźcie się przebrać. W końcu to wasz wyjątkowy dzień. — Uśmiechnęła się ostatni raz i opuściła salę.

Po wyjściu nauczycielki, Hermiona i Draco spojrzeli na siebie.

— Aż ciężko uwierzyć, że ona potrafi aż tyle mówić... — powiedział. — I to mówić o czymś kompletnie innym niż transmutacja — zaśmiał się lekko.

— Oj tak... Nie miałam pojęcia, że może być taka gadatliwa. I jeszcze porównała cię do grymaśnego profesora Snape'a, jak uroczo.

— Ej! Nie jestem grymaśny, spadaj — odpowiedział z oburzeniem.

Hermiona zaśmiała się i kontynuowała przystrajanie sali, a po chwili dołączył do niej również Draco.

Około piętnastej, Prefekci oficjalnie zakończyli dekorowanie Wielkiej Sali. Hermiona i Draco udali się do swoich dormitoriów i zaczęli przygotowywać się do ceremonii zakończenia szkoły, która miała rozpocząć się o osiemnastej.

***

Była 17:30 kiedy Hermiona weszła do Wielkiej Sali. W pomieszczeniu była już całkiem pokaźna liczba ludzi: Profesorowie ubrani w swoje formalne szaty, siódmoklasiści w swoich najlepszych sukienkach i garniturach oraz ich rodziny. Gryfonka zauważyła swoich rodziców siedzących przy stole zaraz obok Weasleyów. Oni również ją zauważyli i pomachali do niej na powitanie. Natychmiast podbiegła i przytuliła się do nich najmocniej jak potrafiła. Tak bardzo za nimi tęskniła i cieszył ją widok tak bliskich jej osób w ten ważny dzień.

— Mamo, tato, tak tęskniłam! — powiedziała, przytulając się do mamy.

— Oj kochanie, my tęskniliśmy za tobą jeszcze bardziej — powiedziała z uśmiechem pani Granger, poklepując plecy córki.

— Jesteśmy bardzo podekscytowani i chcielibyśmy ci pogratulować ukończenia szkoły jako Valedictorianka. Jesteśmy z ciebie tak dumni, Hermiono — odpowiedział pan Granger z szerokim uśmiechem, zamykając swoją żonę i córkę w niedźwiedzim uścisku.

Hermiona w końcu wyrwała się z uścisku obojga rodziców.

— Dziękuję, tato! — powiedziała ze łzami w oczach.

-— Oj, nie płacz skarbie. Zniszczysz sobie makijaż... — powiedział pan Granger, wyciągając chusteczkę i ocierając policzki córki.

— Prawie nie mam makijażu, tato. Wiesz, że nie przepadam za noszeniem go, więc tu nie ma praktycznie co zniszczyć.

— Nadal jesteś prześliczna, kochanie. Nawet bez makijażu — powiedziała z uśmiechem pani Granger.

— To prawda. Jesteś najbardziej oszałamiającą, szczęko-opadającą, przyciągającą wzrok i zwracającą uwagę dziewczyną w tej sali — powiedział pan Granger.

— Oj weź, tato. Mówisz tak tylko dlatego, że jestem twoją córką — zaśmiała się Hermiona.

— Dokładnie... Ale nie uwierzę, jeśli ktokolwiek powiedziałby mi, że tylko ja zgadzam się z tymi słowami. Mam na myśli, no popatrz na siebie, skarbie. Aż ciężko uwierzyć, że jeszcze niedawno byłaś małym brzdącem, krzątającym sie po moim gabinecie z butelką mleka przy buzi.

— Nie słodź mi już tak, tato — powiedziała, rumieniąc się soczyście.

— Tata ci nie słodzi Hermionko, on mówi samą prawdę — dołączyła do nich pani Granger.

— Więc... — zaczął pan Granger, rozglądając się po sali, aby na koniec spojrzeć prosto na Hermionę. — Jakiś chłopiec o dzielnej duszy wpadł ci już w oko?

— Tato! — krzyknęła zawstydzona Hermiona, rumieniąc się jeszcze bardziej.

— Co? — wzruszył niewinnie ramionami. — Już nie udawaj, że żaden nastolatek nie zagnieździł się w twoim serduszku, Hermionko. Masz prawie osiemnaście lat, ktoś musiał już przynajmniej wpaść ci w oko.

— Albo to ty wpadłaś komuś w oko — dodała pPani Granger.

Hermiona popatrzyła na swoich rodziców. Nie mogła uwierzyć, że rzeczywiście o tym rozmawiają. Nie wyobrażała sobie nigdy rozmowy z nimi o jej własnym życiu miłosnym.

— Mamo, tato, przestańcie już.

Pani Granger zaczęła rozglądać się uważnie po sali.

— Tyle tutaj przystojnych chłopców... — przyznała. - O! Ten jest uroczy — powiedziała, wskazując na kogoś gdzieś za plecami Hermiony.

Hermiona odwróciła się, a jej wzrok wylądował na Blaise’ie Zabinim, który rozmawiał ze swoimi rodzicami. Spojrzała ponownie na swoją mamę.

— On? Blaise?

— Czarnoskóry, wysoki i taki piękny! Jesteście może blisko?

— Nie! Zdecydowanie nie! Nawet ze sobą nie rozmawiamy.

— A ten? — Jej ojciec wskazał na Deana.

— Nie, tato. To Dean, mój przyjaciel.

— A ten, który stoi obok? — Jej mama spojrzała na Seamusa.

— Mamo, Seamus to też mój przyjaciel.

— A ten…

— Przestańcie! Czy wy chcecie mnie tu z kimś zeswatać?

— Nie, nie do końca. Zastanawialiśmy się tylko, kto jest twoim oczkiem w głowie — przyznali oboje zgodnie.

— Co? — zapytała z niedowierzaniem

— Chcemy wiedzieć kim jest twój crush, Hermionko. Dzisiaj kończysz szkołę, możemy nie mieć więcej okazji, aby zobaczyć go na żywo — odpowiedziała Pani Granger.

Hermiona już miała rzucić jakąś ciętą ripostą, gdy drzwi Wielkiej Sali otworzyły się ponownie. Wszystkie głowy i pary oczu zwróciły się w kierunku wchodzącej do pomieszczenia Narcyzy Malfoy. Kobieta uśmiechała się szeroko. U jej boku natomiast kroczył nikt inny jak sam Lucjusz Malfoy. Jego twarz nie wyrażała zazwyczaj panującej na niej pogardy i dumy, a zamiast tego mężczyzna uśmiechał się lekko.

Tłum uczniów i ich rodziców zamilkł. Nikt nie spodziewał się zobaczyć Lucjusza Malfoya. Wszyscy wiedzieli, że zniknął bez śladu po próbie ochrony swojej rodziny oraz udostępnieniu tajnych informacji z kręgów Czarnego Pana i nigdy nie wrócił. Ale jednak teraz stał na środku Wielkiej Sali i nikt nie wiedział, jak na to zareagować. Wszyscy oprócz Hermiony. Ona wiedziała, że Lucjusz stojący u boku swojej żony to nikt inny jak replika, stworzona przez samego Dracona.

— Dobry wieczór, Lucjuszu. — Gryfonka była zaskoczona, gdy Dumbledore podszedł do repliki i wyciągnął dłoń w geście powitania.

Lucjusz ujął dłoń Dumbledore’a i odwzajemnił uścisk, wprawiając w osłupienie wszystkich obserwujących.

— Dobry wieczór, profesorze Dumbledore — odpowiedziała replika prawdziwym męskim głosem.

— Kiedy wróciłeś? — zapytał Dumbledore.

— Nigdy nie wyjechałem, jeśli chciałbyś wiedzieć. Cały czas byłem ze swoją rodziną — odpowiedziała replika.

Hermiona spodziewała się ze strony dyrektora większej ilości pytań, ale mężczyzna jedynie przytaknął i uśmiechnął się.

— Cóż, odkąd Ministerstwo zakończyło twoje poszukiwania i wiedzieli o twojej zdradzie względem Lorda, sądzę, że nie jesteś już poszukiwanym obywatelem na ich celowniku.

— Nie, nie jestem — powiedział Lucjusz potrząsając głową.

— Zatem witaj w Hogwarcie, Lucjuszu.

— Dziękuję, Albusie — odpowiedział. — Wspaniałe miejsce... — skomentował, oglądając się dookoła.

— To wszystko zasługa panny Granger i twojego syna, Dracona — stwierdził dyrektor. — Ta piękna uroczystość to zasługa ich ciężkiej pracy.

— Panna Granger nigdy nie przestanie mnie zadziwiać. To bardzo inteligentna mugolaczka. Zasłużyła w pełni na swoje honory. Z mojego syna również jestem bardzo dumny.

— I powinieneś... — przytaknął Dumbledore, a Hermiona ujrzała pewien błysk w jego oczach.

Wszyscy zgromadzeni wstrzymali oddech obserwując niniejszą scenę. Nawet po wszystkim w sali panowała cisza. Lucjusz i Narcyza podeszli w kierunku swoich miejsc i spokojnie je zajęli. Dumbledore posłał zebranym spokojny uśmiech, zapewniający o tym, że nie ma się o co martwić. Po chwili tłum wrócił do swoich poprzednich zajęć, jakby nic się nie wydarzyło. Niektórzy nadal spoglądali na Malfoyów, jednak w pełni ufali Dumbledore’owi. Jeśli on powitał byłego Śmierciożercę, to nic złego nie miało prawa się stać.

Tak, czy inaczej, Lucjusz przybył w pokoju. Chciał tylko być obecny na ceremonii ukończenia szkoły przez swojego jedynego syna. Hermiona wiedziała, że Dumbledore był nadal lekko oszołomiony. Wiedziała również, że Draco nie trzymałby długo profesora z dala od swojego sekretu i w razie konieczności, poinformowałby go o istnieniu repliki.

— Czy to nie był Śmieciożerca? -— zapytała pani Granger, nachylając się ku Hermionie.

Był nim, mamo, ale już nie jest — odpowiedziała. — I mówi się Śmierciożerca, a nie Śmieciożerca — zaśmiała się pod nosem, poprawiając swoją rodzicielkę.

— Oj, już mniejsza z tym. Nieważne... — mruknęła pani Granger. — Ale, nie zrobi nam krzywdy, prawda?

— Nie — odpowiedziała pewnie Hermiona.

— Skąd możesz wiedzieć?

— Po prostu wiem. 

I ufam Draco... — dodała w myślach.

— Okej... — przytaknęli jej rodzice.

Po chwili Dumbledore ogłosił oficjalne otwarcie ceremonii. Kilku profesorów przemówiło zaraz po nim: profesor McGonagall powitała zgromadzonych gości, profesor Flitwick opowiadał o swojej ekscytacji, profesor Snape opowiadał o swoim doświadczeniu w nauczaniu siódmoklasistów (zaskakująco, opowiadał tylko o miłych doświadczeniach, co zaskoczyło wszystkich), a profesor Sprout mówiła o swoich doświadczeniach ze zgromadzonymi uczniami i tak dalej.

Po przemówieniach wszystkich nauczycieli, McGonagall zaczęła wywoływać po kolei uczniów kończących naukę w Hogwarcie. Jeden po drugim, wchodzili oni na scenę, aby otrzymać świadectwa i gratulacje. Po wszystkim przyszła kolej na przemówienie Hermiony. Zanim ta jednak udała się na scenę, jej mama uszczypnęła ją w ramię.

— Tak, mamo? — szepnęła Hermiona.

— Adonis nadchodzi... — odszepnęła jej pani Granger.

Gryfonka spojrzała na swoją mamę ze zdziwieniem.

— Co?

Zanim jednak otrzymała odpowiedź, Hermiona poczuła, jak ktoś staje obok niej. Spojrzała na mężczyznę obok i nie potrafiła ukryć rumieńców wpływających na jej policzki. Malfoy zdecydowanie był swego rodzaju adonisem. Niemal zapomniała o tym, że musi wygłosić swoją przemowę, gdy zobaczyła go obok. Oferował jej swoją dłoń. Ujęła ją, a po jej plecach przebiegły ciarki pełne emocji. Merlinie, wyglądał dziś tak przystojnie. Zawsze był przystojny, ale dziś jego przystojność wybiegała poza wszelką skalę, aż ciężko było jej się skupić.

Nie pora na fantazje, Hermiono. Skup się na swoim przemówieniu! — skarciła się w myślach.

— Powodzenia, Valedictorianko — szepnął jej cicho do ucha Malfoy, zanim puścił jej dłoń, gdy podeszli do sceny. Odchodząc uśmiechnął się lekko, po czym zajął swoje miejsce wśród publiczności,

Hermiona stała na scenie zestresowana. Spojrzała na wszystkich zebranych i zauważyła ich oczekujące miny. Była przecież Valedictorianką, dlatego każdy czekał na to, co chciała im przekazać. Zauważyła Weasleyów, przyjaźnie uśmiechających się do niej i swoich rodziców, spoglądających z dumą. Zauważyła nawet Justina, który z wyciągniętą szyją starał się o jak najlepszy widok na scenę i swoją idolkę. Spojrzała również na Narcyzę i Lucjusza, którzy spoglądali na nią z lekkim uśmiechem. Nie potrafiła nie docenić tego miłego gestu, jakim był uśmiech z ich strony. Kiedyś jej nienawidzili, bo była mugolaczką, teraz jednak wydawało się być całkowicie inaczej.

Wiedziała, że Lucjusz jest jedynie repliką, ale Draco zdradził jej, że nie próbował zmienić w swoim ojcu charakteru. Odtworzył go dokładnie takim, jakim go pamiętał. Był tylko kopią, lecz nadal bliską oryginałowi. Gdyby Lucjusz Malfoy zachowywał się inaczej, to nie byłaby to sprawka Draco. Byłaby to tylko własna wola repliki. Byłaby to wola Lucjusza. Mimo, że był tylko kopią, to nadal był żyjącą istotą. Draco użył do tego specjalnych, pradawnych zaklęć, mających na celu samodzielność repliki, jednak Draco, jako jej twórca, miał nad nią władzę i w pewnym stopniu mógł nad nią panować. Zawsze mógł ją unicestwić... Ale Hermiona wiedziała, że nie zrobiłby tego. Chciał jedynie rodziny i teraz ją miał. Czemu miałby to niszczyć?

W końcu spojrzała na młodszego Malfoya. On również czekał na jej przemówienie. Z szerokim uśmiechem Hermiona odchrząknęła i wzięła głęboki oddech.

— Dobry wieczór wszystkim — zaczęła. — Witajcie na ceremonii zakończenia nauki w Hogwarcie. To zaszczyt stać tu przed wami jako tegoroczna Valedictorianka. Zawsze chciałam nią być. Ciężko pracowałam na ten tytuł przez ostatnie siedem lat i jak widać, moje wysiłki się opłaciły. Chciałam podziękować moim rodzicom, bo gdyby nie oni, nigdy by mnie tutaj nie było. — Uśmiechnęła się w stronę Grangerów, na co oni również odpowiedzieli jej szczerymi uśmiechami. — Myślę, że każdy z nas powinien podziękować swoim rodzicom, bo jest pewna, że gdyby nie oni, to nikogo z nas by tutaj nie było. Śmiało, nie krępujcie się — zachęciła swoich rówieśników.

Widziała jak Ron podchodzi uściskać pana i panią Weasley, Padma i Parvati podbiegają do swoich rodziców, Lavender ściska swojego ojca, Neville przytula się do swojej płaczącej babci. Nawet Ślizgoni zaczęli ściskać swoich rodziców. Była zadowolona, że wszyscy tak chętnie w tym uczestniczyli. Zaskoczyło ją jednak, gdy zobaczyła, jak Lucjusz mocno przytula się do swojego syna, a on nie miał nic przeciwko. Wiedziała, że to było jego największe marzenie, sprawienie by ojciec był z niego dumny. Wiedziała, że był zadowolony z tego ojcowskiego uścisku. Czuł, że Lucjusz go docenia. Nawet jeśli był jedynie repliką.

— Jest to nasz ostatni wieczór w szkole, która dla wielu z nas była przez ostatnie siedem lat wręcz drugim domem. To był niezapomniany pobyt, prawda? — zapytała. Jej koledzy odpowiedzieli chóralnym Tak!, nawet Ślizgoni…

— Oj tak, zdecydowanie tak. Nadal pamiętam nasz pierwszy dzień w tych murach. Przydział do domów przez Tiarę i moment, kiedy zaczęliśmy postrzegać się wzajemnie jako rywale, ale nadal pozostaliśmy dobrymi przyjaciółmi, prawda?

Ślizgoni popatrzyli po sobie.

— Wiem, że wszyscy cierpieliśmy. Nasz pobyt tutaj nie był tylko kolorowy i sielski, pojawiły też wyzwania, prawda? Wszyscy stanęliśmy przed różnorodnymi z nich i daliśmy im radę. Powinniśmy być z siebie dumni. Po tych wszystkich sprzeczkach, walkach, wyzwiskach, fizycznych i emocjonalnych atakach, przetrwaliśmy. Odrzuciliśmy na bok nasze różnice, wierzenia, zasady i statusy krwi. Lekcje również były trudne, ale daliśmy z siebie wszystko, by zdać każdy test, nawet jeśli trzeba było zrobić to wspólnymi siłami. — Ślizgoni zaśmiali się, prawdą było jednak, że to właśnie ich miała na myśli Hermiona.

— My tylko sobie pomagaliśmy. To nie było ściąganie, to była praca grupowa — powiedziała z uśmiechem.

Cała sala zaśmiała się, nawet profesorowie. Nawet profesor Snape…

— W końcu, czy nie pracowaliśmy w tym roku nad jednością?

Wszyscy siódmoklasiści odpowiedzieli głośnym Tak!.

— Cieszy mnie, że nawet po raz ostatni, udało nam się w czymś zgodzić — powiedziała, spoglądając na Ślizgonów ze szczerością.

— Ciężko powstrzymać mi łzy na myśl, że właśnie teraz jesteśmy wszyscy zebrani w tej samej sali, w której jeszcze jako dzieci, usiedliśmy siedem lat temu — powiedziała, a łzy powoli zaczęły napływać do jej oczu. — Kiedy nadal byliśmy mali... wciąż naiwni... ale pełni niewinności. — Jej głos się załamał. — Czas leci tak szybko, prawda? Nadal pamiętam dzień w którym pierwszy raz was wszystkich ujrzałam. Dzisiejszy wieczór jednak, może być ostatnim.

Jak zwykle, Parvati i Lavender się rozpłakały.

— Mam jednak głęboką nadzieję, że jeszcze spotkamy się na nowych drogach życia. To już wszystko z mojej strony. Będę tęsknić za wami wszystkimi, ale i za każdym z osobna. Za przyjacielem, czy nie przyjacielem, bo wszyscy byliście częścią mojego życia. Życzę wam wspaniałego wieczoru i jeszcze raz, dziękuję za wszystko.

Wśród tłumu rozległy się gromkie oklaski. Draco natychmiast wstał ze swojego miejsca i pospieszył pod scenę, aby pomóc Hermionie. Ta z wdzięcznością ujęła jego ramię i dała się odprowadzić w stronę swojego krzesła.

— To była bardzo dobra mowa... — szepnął do niej.

— Naprawdę? Była improwizowana. To kompletnie nie było to, co wcześniej ćwiczyłam — odpowiedziała

— Poważnie? — zapytał. — Nie, żebym ja miał podobny pomysł na myśli.

— Uważaj, żeby nie powiedzieć za dużo negatywnych rzeczy. McGonagall prawie zeszła wczoraj na atak serca, słuchając na próbie twoich pomysłów — zaśmiała się.

— Zapamiętam…

— Powodzenia, Salutatorianinie.

W tym momencie Draco i Hermiona dotarli do miejsca dziewczyny. Gryfonka zajęła krzesło przy stole ze swoją rodziną, a Draco przytaknął powitalnie w kierunku jej rodziców. Oni za to z uśmiechem odwzajemnili jego gest, zauważając, że jest coś pomiędzy chłopakiem, a ich córką.

Gdy blondyn oddalił się w kierunku sceny, pani Granger przysunęła się bliżej córki.

— Ale z niego niezłe ciacho — powiedziała.

— Mamo! — syknęła szeptem Hermiona, czując pojawiające się na jej twarzy rumieńce.

— Ale to prawda! — naciskała kobieta. — Jest bardzo przystojny. Najprzystojniejszy ze wszystkich chłopców na tej sali. Prawdę mówiąc to jedyny chłopak, który rzeczywiście przykuł moją uwagę. Kochanie, nigdy nie mówiłaś nam, że twój Prefekt Naczelny jest przystojny…

Twarz Hermiony zaczerwieniła się jeszcze bardziej.

— Mamo, weź się w garść! I to nie jest mój Prefekt Naczelny, dobrze?

Chociaż chciałabym, żeby był... — dodała w myślach.

— Daj spokój, Hermiona. Przecież widzę jak na niego patrzysz i jak on patrzy na ciebie. Ja to wszystko widzę, ten wasz błysk w oczach — powiedziała pani Granger.

— Mamooo!

— Kotku, jestem w stanie poznać zadurzenie, kiedy je zobaczę. — Przewróciła oczami i uśmiechnęła się pod nosem. — Rumienisz się jak dojrzała czereśnia, kochanie, nie ukryjesz tego przede mną.

— Poważnie? — zapytała Hermiona. Spojrzała na swojego ojca, licząc na wsparcie, on jednak przyglądał się im z łobuzerskim uśmiechem. Oboje chcieli się z nią podroczyć.

— Czemu temu zaprzeczasz? To najlepsza rybka w tym stawie. I chyba nie tylko tutaj, jestem skłonna stwierdzić, że w całym Czarodziejskim Świecie.

— Mamo. Przestań już…

— Chcę tylko, żebyś wiedziała, że dobrze byście razem wyglądali…

— Ja też tak uważam — dodał pan Granger.

A ja jestem tego pewna! — wykrzyczała w głowie Hermiona.

Próbując ignorować swoich rodziców, Hermiona zaczęła rozglądać się po sali zauważając, że wpatruje się w nią sam Lucjusz Malfoy. Zamarła, a jej oczy rozszerzyły się.

Lucjusz jednak uśmiechnął się lekko, kiwając głową w geście uznania. Była zaskoczona tym gestem, ale bardzo szybko zebrała się w duchu. Uśmiechnęła się ciepło i w odpowiedzi również kiwnęła do niego z szacunkiem. Po chwili Lucjusz odwrócił wzrok w stronę sceny. W jego oczach widoczne było zadowolenie, któremu towarzyszył uśmiech pełen radości na widok Draco stającego na podeście.

Cóż, najwidoczniej nigdy nie jest na nic za późno, nawet dla Lucjusza Malfoya. Jakby zaczynał drugie życie, nowe życie. Powrócił. Jednak nie jako arogancki, bogaty, arystokrata, ale jako prawdziwy mąż i ojciec, którego Draco potrzebował od tak wielu lat.

Głodówka Dracona najwidoczniej była tego warta.

Teraz jedynym, co Hermiona chciała zrobić, było dokończenie słów, przed których wymówieniem została powstrzymana wczoraj. Teraz nic nie mogło jej już powstrzymać. I nikt.

Musiała mu to powiedzieć. I wiedziała, że to zrobi.


5 komentarzy:

  1. Rozkosznie, cukrowo, troszkę naiwnie :D Lucjusz jako pozytywna postać zawsze rozkłada mnie na łopatki. Jest jakiś taki... no nie wiem, jakby miał kryzys wieku średniego:D

    Niecierpliwie czekam na przemówienie Draco!

    A tak swoją drogą, to zawsze zastanawiało mnie jak wygląda Draco. Niby Rowling twierdzi, że ma szczurzą twarz, ale zaraz dodaje, że spiczasty podbródek... no i już nie wiem! Moja wyobraźnia nie potrafi tego połączyć :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie! A miałam już nadzieję, że Draco wyzna Hermionie swoje uczucia! A tu trzeba jeszcze czekać :/
    Miły Lucjusz to całkowita nowość, jak o nim myślę, to kompletnie mi to do niego nie pasuje, ale cieszę się, że chociaż w tym opowiadania Lucjusz jednak jest pozytywną postacią, a replika nawet przytula Draco, komplementuje Hermionę.
    Czekam na kolejny list!
    Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobra! Czekam na te wyznania i szybko lecę czytać dalej!

    Buzi! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Oh mam tyle do nadrobienia, chciałam napisa komentarz na koncu ale stwierdzilam że pod tym rozdziałem cos napisze 😂 fajny jest ten pomysl z zakończeniem roku szkolnego że jest taki uroczysty aż się łezka w oku kreci w wielu opowiadaniach jest to pomijane i zawsze mi tego brakuje 😞 tylko teteksty takie płytkie haha ale czyta się dobrze, zabietam się zakolejne
    Pozdrawiam. 😉

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo przyjemny rozdział, taki lukrowaty ☺️ miły Lucjusz zawsze mnie porywa, uwielbiam takie przemiany, delikatnie nierealne, ale jednak zachodzą z różnych powodów.
    Bardo zabrakło mi tu opisu Hermiony, uwielbiam jak jest opisany jej strój na takich wydarzeniach w końcu jest to dość istotne 😅 ale może tylko dla mnie ☺️ na szczęście moja wyobraźnia tu zadziałała, chyba że zostanie to opisane w kolejnych rozdziałach :) czekam z utęsknieniem na ich wspólny taniec 😍

    OdpowiedzUsuń