Następnego poranka, Hermiona bezsilnie wstała z łóżka. To był jej przedostatni dzień w Hogwarcie. Jutro miał być jej ostatni pobyt w szkole, która była dla niej drugim domem przez ostatnie siedem lat. Myśl opuszczenia zamku zasmuciła dziewczynę. Przygotowała się ona na ten moment wieki temu, jednak im bliżej końca, tym coraz bardziej nie do powstrzymania były jej emocje. Miała opuścić Hogwart jako Valedictorianka... ale ze złamanym sercem.
Co za zakończenie roku....
Westchnęła ciężko, ścieląc łóżko, po czym wzięła prysznic, ubrała się i z trudem udała się do Wielkiej Sali na śniadanie. Harry, Ron i Ginny już siedzieli przy stole Gryffindoru. Podeszła do nich, siadając obok rudowłosej.
— Hej, Miona, nie zamierzasz dziś brać jedzenia i lewitować go do swojego pokoju? — zapytał Harry, przeżuwając jajecznicę.
Dziewczyna spojrzała na niego i wymusiła lekki uśmiech na swojej twarzy.
— Nie, Harry. Nie mam już po co... — powiedziała cicho.
Rzeczywiście, nie miała już po co przynosić tac pełnych jedzenia do Kwatery Prefektów. Malfoy skończył replikę i nie byli przecież w najlepszych stosunkach.
Westchnęła, przypominając sobie ich wczorajszą kłótnię. Przywołała do siebie te wszystkie momenty, w których mówił jej, że również ją nienawidzi. To było tak przygnębiające. Mimo, iż zaliczyli już niezliczoną ilość kłótni, ta wczorajsza była najbardziej bolesna z nich wszystkich. Hermiona przypomniała sobie swoje łzy. Widział je. Wiedziała, że musiała wyglądać strasznie głupio... ale była zraniona. I na dodatek pokłócili się właśnie wtedy, kiedy wszystko w końcu zaczęło się między nimi układać. Mogli być przecież przyjaciółmi! Mimo ich codziennych sprzeczek czy potyczek słownych wiedzieli, że to nic poważnego.
Bolała ją myśl, że to przecież niemal koniec, a oni musieli się pokłócić... i to jeszcze w takiej skali.
Była już praktycznie na ostatniej prostej, ale przegrała tę grę... i musiała zacząć od nowa, od samego początku.
— Hermiono, gdzie poszłaś wczoraj? — zapytała Ginny, wyrywając ją z zamyślenia.
— Zostałam w Pokoju Wspólnym... — powiedziała, spoglądając na przyjaciółkę.
Ginny sięgnęła do torby, po czym wyciągnęła z niej książkę i pokazała ją Hermionie.
— Upuściłaś ją wczoraj. Na szczęście zauważyłam ją, zanim Milicenta Bulstrode zdążyła postawić na niej swoją wielką, paskudną stopę.
Hermiona kompletnie zapomniała o książce. Nie pamiętała nawet, że ją upuściła. Nie pamiętała właściwie nic, oprócz Malfoya i Parkinson.
— Przepraszam, nie zauważyłam…
Ginny uśmiechnęła się szeroko i jedynie machnęła ręką.
— Oj tam, tak przy okazji to chciałam się ciebie zapytać, czy widziałaś wczoraj Malfoya i Parkinson? — wyszeptała z ekscytacją.
— Taaa... Widziałam... — powiedziała niechętnie Hermiona.
Ginny roześmiała się.
— To była najbardziej żenująca scena Pansy w całym jej życiu! — zaśmiała się Ruda. — Na szczęście, Colin Creevey miał ze sobą aparat i uwiecznił ten moment. Kocham tego dzieciaka i ten jego wspaniały aparat!
— Czemu? — zapytała zaskoczona Hermiona.
— Czemu co? — Ginny spojrzała na nią zdziwiona.
— Czemu mówisz, że to była najbardziej żenująca scena z życia Pansy? Przecież ona marzyła o Malfoyu od wieków.
— Tak, ale... Czy ty właściwie widziałaś całe to show?
Hermiona potrząsnęła przecząco głową. Na Merlina, nie była w stanie wytrzymać wtedy ani sekundy dłużej!
— Nie... Miałam masę innych rzeczy na głowie, niż oglądanie Suki i Dupka ze Slytherinu odstawiających sceny na środku korytarza.
Ron, Harry i Ginny zaśmiali się.
— Co racja to racja, Miona. Oni są stratą czasu. Ale mogłaś zostać... Zobaczyłabyś najśmieszniejszy moment — powiedział Ron, po czym wrócił do pałaszowania swojej porcji nuggetsów.
— Najśmieszniejszy moment? — powtórzyła.
— No tak, okazało się, że wariatka zaczarowała tę biedną gadzinę, żeby powiedział jej to wszystko.
— Co? — Hermiona była w szoku.
— Pansy zaczarowała swojego ukochanego Malfoya, żeby publicznie poprosił ją o zostanie jego dziewczyną. Oczywiście zaklęcie było zbyt silne, żeby mógł od tak mu się oprzeć. Ale, okazało się, że znał przeciwzaklęcie i w porę rzucił je na siebie niewerbalnie. W końcu jest cholernym Salutatorianinem, na litość boską. Jak ona mogła sądzić, że uda jej się go oszukać. Wstał, prychnął na nią, wyzwał od suk. Pansy była zdruzgotana. Prawie się popłakała, kiedy Draco uwolnił się od zaklęcia, którego tak pilnie poszukiwała w bibliotece. Nie doczytała chyba, że to słaby czar i nie jest trudny do odwrócenia. Potem zmusił ją do wyznania prawdy. Ze strachu aż dostała czkawki, paskudna mopsica — Ginny przerwała, żeby dać upust swojemu rozbawieniu. — Wyglądała tak żałośnie. Zaczarować Malfoya, żeby zapytał się o zostanie jego dziewczyną. Co za desperacja, nawet jak na Parkinson!
Hermiona nie mogła uwierzyć własnym uszom.
Więc to wszystko jednak było żartem, tak? On mówił jej wczoraj prawdę? Nie był zakochany w Parkinson? Nie poprosił ją o zostanie jego dziewczyną? O Merlinie... a ona wczoraj tak na niego nawrzeszczała…
— Nie żartujesz sobie, Ginny? — zapytała.
— Oczywiście, że nie! Wszyscy wiedzą, że Malfoy nie znosi Parkinson. Może to tylko obślizgły gad, ale w życiu nie wybrałby Pansy jako swojej dziewczyny.
— Kurwa... — mruknęła cicho pod nosem.
— Mówiłaś coś? — zapytała zdumiona Ginny.
Hermiona natychmiast potrząsnęła głową, zaprzeczając.
— Nic, Ginny... kompletnie nic…
Uniosła wzrok i skierowała go w stronę stołu Slytherinu. Draco siedział na swoim stałym miejscu, zaraz obok Zabiniego. Zauważyła jednak, że Parkinson nie było w pobliżu.
Pewnie nadal przeżywa swoją porażkę — pomyślała. Spojrzała na blondyna i zauważyła dziwny grymas na jego twarzy. Wydawał się być zły... Nagle on również uniósł wzrok, a ich spojrzenia się spotkały.
Hermiona wzdrygnęła się. Jego silne, szare oczy przeszywały jej własne. Patrzył na nią ze złością. Mimo, że jego oczy wyrażały nienawiść, zauważyła w nich coś jeszcze. Jakby chciał tym spojrzeniem coś jej powiedzieć, coś przekazać. Jakby chciał porozumieć się bez użycia słów. Chciał, żeby go zrozumiała…
Wtedy zauważyła w nich też cień smutku. Wiedziała, że był to smutek... Znała go zbyt dobrze, żeby tego nie rozpoznać.
Wtem, chłopak zerwał kontakt wzrokowy i ponownie wpatrzył się w swój własny talerz, niemal nietknięty. Budyń i kiełbaski ledwie nadgryzione. Chyba nie był w nastroju, skoro odrzucał skonsumowanie śniadania swojego życia. Może nadal przeżywał ich wczorajszą kłótnię? Może bolało go, że wrócili praktycznie do punktu wyjścia?
Może nie chciał, żeby wrócili do punktu wyjścia…
Może…
Nagle dyrektor zdecydował się przemówić, przerywając wszystkie uczniowskie rozmowy.
— Dzień dobry wszystkim! — powiedział radośnie staruszek.
Wszystkie pary oczu skierowały się w stronę czarodzieja. Uczniowie zamilkli, a w sali nastała wyczekująca cisza. Każdy wyczekiwał tego, co chciał przekazać im dyrektor.
Dumbledore uśmiechnął się szeroko.
— Dziś dzień końca semestru dla was wszystkich, oczywiście z wyjątkiem uczniów siódmej klasy — zaczął. — Jutro odbędzie się zakończenie roku szkolnego, a zarazem zakończenie szkoły dla siódmoklasistów. Chciałbym wam wszystkim serdecznie pogratulować ukończenia roku i mam głęboką nadzieję zobaczyć was ponownie po wakacjach. Nie mogę doczekać się nowych uczniów i nowych twarzy waszych przyszłych pierwszorocznych kolegów! — Popatrzył na tłum zebranych. — Jednak będę niesamowicie za wami tęsknić, siódmoklasiści.
Tłum uczniów wydał z siebie rozczulone Oooch. Parvati i Lavender miały w oczach łzy wzruszenia.
— Będę tęsknił za grupą tak inteligentnych i wspaniałych młodych ludzi. Wasz pobyt w tej szkole zaowocował wspaniałymi latami dla nas wszystkich. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś spotkamy się tu wszyscy ponownie — powiedział. — Teraz jednak chciałbym poprosić profesor McGonagall o zaznajomienie was z ogłoszeniami.
Profesor McGonagall skinęła głową w kierunku Dumbledora i zajęła jego miejsce na środku sali.
— Bardzo proszę o zebranie się siódmoklasistów w Wielkiej Sali po pożegnaniu się z kolegami z młodszych roczników. Czeka nas ważne spotkanie odnośnie zakończenia roku. To wszystko, dziękuję.
Po skończonym śniadaniu przyjaciele odprowadzili razem Ginny do bramy zamku. Wracała do domu, ponieważ właśnie zakończyła swój szósty rok nauki w Hogwarcie. Obiecała im jednak, że pojawi się na jutrzejszej ceremonii razem z resztą rodziny. Po szybkim pożegnaniu z Ginny, Ron, Harry i Hermiona udali się w drogę powrotną do Wielkiej Sali.
Byli zaskoczeni widokiem pustej sali, bez długich stołów, które zwykle się w niej znajdowały. Zamiast tego pojawiły się tam dziesiątki krzeseł. Profesor McGonagall i profesor Flitwick siedzieli na środku, oczekując na przybycie wszystkich uczniów siódmych klas. Harry, Ron i Hermiona zajęli miejsca obok siebie, dołączając do grupki Gryfonów, którzy już byli w sali.
Jeden po drugim, uczniowie powoli wypełniali puste miejsca. Hermiona zauważyła Lavender siadającą na krześle obok swojego chłopaka, Rona (sama Hermiona siedziała po drugiej stronie, zaraz obok Harry’ego). Parvati zajęła miejsce obok Lavender, a zaraz obok usiadła jej siostra bliźniaczka, Padma. Neville usiadł przed Deanem i Seamusem, którzy zajęli miejsca obok Harry’ego. Zauważyła też Crabbe’a i Goyle’a zajmujących miejsca z tyłu sali obok Zabiniego i Milicenty. Pojawiła się również Pansy razem z Dafne Greengrass i kilkoma innymi Ślizgonkami, która rzucały Hermionie podejrzliwe spojrzenia. Draco również pojawił się w sali, zajmując miejsce... obok Pansy.
Draco nachylił się w stronę Pansy i szepnął jej coś do ucha, na co dziewczyna zareagowała jedynie przytaknięciem głową.
Napotkał spojrzenie Hermiony. Popatrzył na nią przenikliwie, po czym odwrócił wzrok.
Cholera... on jest poważnie wkurzony.
Czemu go nie posłuchała? Czemu pozwoliła zawładnąć emocjom ponad jej umysłem? Teraz miała za swoje.
— Moi drodzy, proszę o uwagę — zaczęła profesor McGonagall, a uwaga wszystkich uczniów skupiła się na niej. — Dziś przeprowadzimy próbę przed jutrzejszą ceremonią zakończenia roku szkolnego.
Wśród uczniów rozległy się ciche szepty.
— Nie wiem czy zauważyliście, ale nie mieliśmy wcześniej żadnych prób — kontynuowała. — Nauczyciele chcieli, aby wasze zakończenie szkoły przebiegło jak najbardziej naturalnie. Liczyliśmy na waszą spontaniczność. Jednak mimo to, ja i profesor Flitwick zdecydowaliśmy się na przeprowadzenie krótkiej próby, aby uniknąć dezorganizacji i chaosu w ten jakże ważny dla was wszystkich dzień. Wydarzenie nie będzie w żaden sposób wyreżyserowane, jedynie lekko zaaranżowane. Nie chcecie przecież pójść nie w tę stronę, prawda?
— Nie — odpowiedzieli chórem uczniowie.
— Wspaniale, tak właśnie sądziłam — odpowiedziała. — Przećwiczymy teraz całą ceremonię. Wasze nazwiska będą wywoływane alfabetycznie, a gdy zostaniecie wywołani, wstajecie i wchodzicie na scenę.
Uczniowie przytaknęli.
— Otrzymacie świadectwa i certyfikaty. Kiedy już je odbierzecie, ukłonicie się i uściśniecie dłonie profesorom stojącym na scenie. Następnie zejdziecie schodami z drugiej strony sceny i wrócicie na swoje miejsca na widowni.
Uczniowie ponownie przytaknęli.
— Nasza tegoroczna Valedictorianka — McGonagall spojrzała wprost na Hermionę — wygłosi po wszystkim swoją przemowę. Następnie Salutatorianin — spojrzała na Draco — wygłosi swoją część, zaraz po Valedictoriance. Ponieważ to panna Granger będzie przemawiać pierwsza, pan Malfoy będzie musiał ją eskortować w drodze do sceny, a po przemowie również w drodze do jej miejsca. Potem sam wygłosi swoją mowę. Po dżentelmeńsku.
Hermiona usłyszała pomruk niezadowolenia ze strony Draco. Westchnęła.
— Oczywiście, pani profesor, tak zrobię — odpowiedział sucho Draco.
— Dobrze — uśmiechnęła się kobieta. — Zatem możemy zacząć naszą próbę, prawda?
— Profesor McGonagall, mam jeszcze pytanie — powiedziała Lavender, unosząc wysoko rękę.
— Tak, panno Brown?
— A co z tańcem na rozpoczęcie balu? Czy jest konieczne posiadanie partnera? — zapytała.
— Och, nie, skądże — McGonagall potrząsnęła głową. — Można tańczyć samemu, jeśli się tylko chce. Można tańczyć również z partnerem. Pełna dowolność z waszej strony. Jedyna ustalona rzecz to panna Granger i pan Malfoy, oni muszą tańczyć jako para rozpoczynająca.
Hermiona spojrzała z zaskoczeniem na McGonagall.
— Ich dwójka automatycznie staje się partnerami do tańca, bo są nie tylko Valedictorianką i Salutatorianinem waszego rocznika, ale również Prefektami Naczelnymi.
Przez tłum przetoczyła się fala szeptów. Serce Hermiony zabiło niebezpiecznie szybko. Nie wiedziała, jak powinna zareagować. Niezależnie czy była szczęśliwa, że mogła zatańczyć z kimś kogo kochała. Bała się jednak tego, że on wcale na to nie czekał. To było tylko jednostronne uczucie, co nie zwiastowało nic dobrego.
Próby trwały cały dzień. Uczniowie mieli jedynie dłuższą przerwę na lunch, po którym kontynuowali ćwiczenia aż do zmroku. Dla większości z nich było to wyczerpujące, jednak dla Hermiony był to jeden z najlepszych momentów jej życia. Wielokrotnie musiała ćwiczyć swoje wejście i zejście ze sceny, a co za tym idzie, za każdym razem była eskortowana przez Malfoya.
Musiała wręcz przylgnąć do ramienia chłopaka i iść bardzo blisko niego. Mogła poczuć jego zapach. Był tak odurzający, że momentami czuła się zmuszona wstrzymać oddech, w przeciwnym razie nie byłaby w stanie zwalczyć swojego pragnienia... i mogłaby mu coś zrobić... Coś, czego nikt by się po niej nie spodziewał, a przede wszystkim Malfoy.
Draco nie miał przygotowanej żadnej przemowy. Hermiona obserwowała więc, jak wygłasza zmyśloną mowę przed wszystkimi zgromadzonymi uczniami. Gryfoni przewracali oczami, Krukoni unosili brwi ze zdziwienia, Puchoni wyglądali na wystraszonych, a Ślizgoni chichotali, gdy mówił o szkole i o tym, jak go nudziła. McGonagall nawet zapytała go, czy to ostateczna wersja, w obawie, że właśnie tak mogłoby być. Zaprzeczył jednak i potwierdził, że jutro wygłosi coś bardziej na miejscu, na co McGonagall odetchnęła z ulgą.
Po wszystkim uczniowie ustawili się w kolejce do nagrań słów, jakie chcieliby przekazać swoim kolegom za pomocą magicznych pyłów i proszków, które kilka dni wcześniej kupili Prefekci. Draco był niesamowicie dumny, bo w końcu nagrania były jego pomysłem.
Po męczącym i intensywnym dniu, wszyscy z ekscytacją wyczekiwali aż profesor McGonagall na potrzeby kolacji zmieni salę ponownie w jadalnię. Wystarczyło kilka zaklęć i machnięć różdżką, a wielkie stoły pojawiły się ponownie. Wszyscy pospieszyli na swoje miejsca i zabrali się za pałaszowanie dań.
Harry, Ron, Hermiona, Dean, Lavender, Parvati i Seamus zajęli miejsca obok siebie. Wszyscy, a przede wszystkim Ron, jedli z wielkim apetytem. Mieli całe jedzenie tylko dla siebie i Ron nie mógł być szczęśliwszy z tego faktu.
Hermiona uniosła wzrok i rzuciła szybkie spojrzenie w stronę stołu Slytherinu. Siedziało przy nim jeszcze kilkoro Ślizgonów, Crabbe, Goyle, Milicenta, Dafne. Pansy, Blaise i Draco.
Westchnęła widząc grymas na twarzy Draco. Ledwie tknął swoje kiełbaski, co oznaczało, że kompletnie nie miał humoru i był zaniepokojony. A ona wiedziała, co go niepokoiło…
Zdecydowała, że go przeprosi.
Po kolacji natychmiast udała się do Pokoju Wspólnego. Usiadła na kanapie naprzeciw kominka i zaczęła ćwiczyć to, co chciała mu powiedzieć. Po pół godzinie, przejście za portretem otworzyło się, a Malfoy wszedł do salonu. Hermiona spojrzała na niego. Zatrzymał się w półkroku i również obdarzył ją spojrzeniem.
Wpatrywali się w siebie nawzajem przez dłuższą chwilę. Obojgu było ciężko odezwać się do drugiej osoby. Po chwili Draco oderwał od niej swoje oczy. Już zamierzał opuścić pokój, kiedy Hermiona zdecydowała się go powstrzymać.
— Malfoy — zawołała, powstrzymując go od odejścia.
Zatrzymał się, jednak nie odwrócił głowy. Nie zamierzał nic mówić. Zdecydowanie nie…
Hermiona przełknęła nerwowo ślinę i zwilżyła swoje suche usta.
— Chciałam tylko powiedzieć... że przepraszam za wczorajszy wieczór — powiedziała, patrząc na niego wyczekująco.
— Przepraszasz? — prychnął. — Za co mnie niby przepraszasz? — Odwrócił się w jej stronę, posyłając jej ostre spojrzenie. — Co się takiego wczoraj zdarzyło? Czyżbyś na mnie nawrzeszczała? Czyżbyś się wkurzyła, bo poprosiłem Pansy, by została moją dziewczyną? Czy nie słuchałaś, jak mówiłem ci, że to wszystko nieprawda? Czy mi nie uwierzyłaś, mimo, że powiedziałem ci prawdę? — zapytał złośliwie.
— Malfoy... — powiedziała cicho, czując swoją winę.
— Czy czasami nie powiedziałaś, że mnie nienawidzisz? — szepnął oskarżycielsko.
Spojrzała mu w oczy i dostrzegła w nich smutek i ból.
— Malfoy, przepraszam... Znam już prawdę... Ginny mi wszystko opowiedziała.
— Uwierzyłaś jej, ale nie potrafiłaś uwierzyć mi, kiedy ci mówiłem... To jest strasznie niesprawiedliwe, wiesz?
— Wiem, i przepraszam, że ci nie uwierzyłam — powiedziała szczerze. — Wiem, że powinnam była, ale... Tak wiele rzeczy działo się w mojej głowie i sama nie wiedziałam już, co myśleć. To... zabolało. Nie byłam w stanie skoncentrować się na tobie i twojej prawdzie. Wierzyłam tylko w to, co sama zobaczyłam. Gdybym ujrzała całą tę scenę, to może... ale nie byłam w stanie, Malfoy — powiedziała z desperacją. — Nie mogłam na to patrzeć — dodała szeptem.
— Dlaczego? — zapytał równie cicho.
— Bo... Bo... — zająknęła się.
To ten moment. Powiedz mu to Hermiono — zarządziły jej myśli.
— Bo…
Wyduś to z siebie wreszcie! Przestań tak tchórzyć, cholerna Gryfonko! — wtrącił jej umysł.
— Bo…
Weź się w garść, do jasnej cholery! Powiedz to! To tylko trzy słowa, na Merlina! — odezwało się serce.
— Bo, Malfoy…
Do jasnej cholery! Ja mu to powiem, teraz albo nigdy! — zadecydowało serce.
Wzięła głęboki oddech.
— Malfoy, bo ja…
W tym momencie do pokoju wleciała szkolna sowa, która sukcesywnie przerwała wypowiedź Hermiony. Ptak upuścił list wprost przed stopy Gryfonki i zniknął tak szybko, jak się pojawił.
Dziewczyna spojrzała na list i schyliła się, aby go podnieść. Otworzyła kopertę i szybko przeczytała treść.
Droga Hermiono,
Chcę Ci powiedzieć, co do Ciebie czuję. I zrobię to.
Nie wiedziała dlaczego, ale poczuła lekką ekscytację treścią listu. Natychmiast spojrzała w kierunku oddalającego się od niej Malfoya. Zdążył dotrzeć już do połowy schodów.
— Malfoy! — zawołała gorączkowo. — Poczekaj, muszę ci coś powiedzieć!
On nie zatrzymał się jednak i kontynuował wychodzenie po schodach.
— Malfoy, muszę ci to powiedzieć teraz, albo nigdy więcej nie znajdę w sobie na tyle odwagi! — zawołała jeszcze bardziej zdesperowana.
Zatrzymał się, jednak nie zdecydował się odwrócić.
— Daj spokój, Granger — powiedział. — Jeśli rzeczywiście jesteś Gryfonką, to znajdziesz w sobie odwagę, kiedy tylko będziesz chciała, czymkolwiek jest to, co tak bardzo chcesz mi powiedzieć.
— Nie, ja nie mogę... nie rozumiesz. Zmieniam się w jakiegoś cholernego Puchona kiedy jesteś w pobliżu! — krzyknęła.
Był zaskoczony, ale nie okazał tego.
Hermiona jednak krzyczała dalej w desperacji.
— Nie masz bladego pojęcia jakim tchórzem się przez ciebie staję! Zmieniam się w galaretkę, gdy jesteś obok. Serce chce mi wręcz wyskoczyć z piersi, kiedy ze mną rozmawiasz, wali jak oszalałe, a ty tego nawet nie słyszysz! Mój słuch wyostrza się na sam dźwięk twojego imienia. Moje serce wstrzymuje swój rytm, kiedy tylko wchodzisz do tego cholernego pokoju. Ekscytuje mnie sam fakt, że oddychasz tym samym powietrzem co ja, że chodzisz po tej samej podłodze, po której ja stąpam. Wariuję ze zmartwienia, kiedy widzę, że coś ci dolega. Doprowadza mnie do szału widok ciebie i Pansy. Czuję coś niesamowitego, kiedy jesteś ze mną. Zmieniam się w kompletny chaos, kiedy jesteś w zasięgu mnie, Draco Malfoyu!
Nie mógł uwierzyć własnym uszom. Czy on słyszał właściwe słowa? Czy słuchał właściwej osoby? Czy to rzeczywiście Granger wołała zza jego pleców, czy to jednak Pansy pod wpływem Eliksiru Wielosokowego?
— Czy ty nadal nie rozumiesz? Nie widzisz, jaki masz na mnie wpływ? Przy tobie nie jestem Gryfonką, molem książkowym czy nieskończonym mózgiem... Jestem tylko Hermioną Granger, miotaną hormonami z sercem bijącym dla nikogo innego oprócz ciebie — powiedziała, ściszając ton głosu z każdym kolejnym słowem.
Draco zamarł. Czy ona...?
— Podobno kiedy czujesz coś takiego, to nie wiesz którego ze swoich organów powinieneś słuchać. Serca, czy może mózgu? — Wpatrywała się w jego plecy, a w jej oczach zaczęły formować się łzy. — Na szczęście ja nie muszę wybierać. Dlaczego? Bo zarówno moje serce jak i mój mózg są zgodne w tym, że cię k…
— Nie... Nie mów tego... Nie chcę tego słyszeć... Jeszcze nie teraz... — przerwał jej Draco.
— Co?
— Nie mów tego... Nie teraz... Jeszcze nie…
— Dlaczego? — zapytała, a łzy potoczyły się po jej twarzy.
Odwrócił się i spojrzał na nią. Jego wzrok nie był już tak twardy jak poprzednio.
— Jesteś Gryfonką. Możesz powiedzieć mi jutro.
Jej brwi uniosły się w zdziwieniu. Miała czekać z tym do jutra?
— Będę na to czekał, Granger... Też muszę ci coś powiedzieć — oznajmił, a kąciki jego ust uniosły się lekko w górę, po czym opuścił pokój zostawiając ją nieruchomą i zmieszaną.
Dopiero pierwszy raz komentuję, ale chyba lepiej późno niż wcale ^^
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się twoje tłumaczenie! Niby opowiadanie jest już całe napisane, ale to właśnie tłumaczenie decyduje o tym czy miło się czyta, a to zdecydowanie cudownie się czyta!
Pomysł na historię jest genialny, dlatego bardzo się cieszę, że postanowiłaś ją przetłumaczyć!
Muszę przyznać, że zaskoczyło mnie wyznanie Hermiony. Coś mi się wydaje, że Hermiona nie będzie mogła spać w nocy. Po takiej odpowiedzi Draco pewnie będzie rozmyślała co takiego wydarzy się następnego dnia.
Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały!
Życzę dużo weny w tłumaczeniu i pozdrawiam serdecznie!
Bardzo dziękuję za komentarz <3 Każdy jeden jest dla mnie wyjątkowy i bardzo dziękuję, ze zdecydowałaś się dodać coś od siebie pod tym tłumaczeniem :D
UsuńTo dramione należy właśnie to takich lekko beztroskich, przyjemnych i uroczych - każdy z nas potrzebuje czasami takiej cukierkowej lektury :D
Hermiona już od dawna ma problemy ze snem, biedulka. Może jak wszystko się w końcu wyjaśni to się dziewczyna wyśpi :D
Dziękuję za miłe słowa! <3
Pozdrawiam cieplutko!
Cukru nigdy zbyt wiele! Trochę to zabawne, jak bohaterowie w mgnieniu oka zaczynają mówić, że kogoś kochają, a jeszcze kilka fni wcześniej nie mogli go znieść:D
OdpowiedzUsuńCudownie, że utrzymujesz tempo!nie mogę doczekać się rozdziału z ucztą z listy Malfoya!
Ściskam!
Kiełbasiany Zachwyt to jest moje marzenie. Dajcie mi te kolorowe kiełbasy! :D
UsuńTempo utrzymane, jutro kończę tłumaczenie :D
Jeszcze raz dziękuję za regularność komentarzy - jesteś niesamowite, dziękuję całym serduszkiem! <3
Pozdrawiam cieplutko!
Ja bym się obraziła, gdyby ktoś mi tak kazał czekać i zabraniać mówić wprost o uczuciach. :P Co ten Draco kombinuje?
OdpowiedzUsuńCzytam dalej, bo nie wyczymie. :D
To, co mi się podoba w tym opowiadaniu to fakt, że Hermiona potrafi przepraszać - zawsze uważałam, że jest honorowa pod tym względem :)
OdpowiedzUsuńTak szybko wyznanie z jej strony! Lecę szybko czytać dalej!
Mała
Przeproszenie z wyznaniem - uwielbiam 🤩 tłumaczenie jest super i aż szkoda ze za chwilę się skończy☺️ Draco powie jej o listach, czuję się spokojna, ale i czekam na ten moment romantyczny, wiedział co chce mu powiedzieć, a mimo to chce poczekać na ten moment ♥️
OdpowiedzUsuń