Następnego poranka, Hermiona obudziła się z galopującym sercem. Dlaczego? Właśnie śniła o pewnym chłopcu o miękkich, platynowych włosach, przez które od dawna chciała przeciągnąć swoje palce. Śniła o szarych, nie, srebrnych, oczach, które od zawsze ją hipnotyzowały. Śniła o tym pięknym, bladym ciele, w którego objęciach chciałaby być zamknięta, o długich palcach, o których dotyku tak bardzo marzyła. Śniła o tej samotnej, zimnej i zagubionej duszy, w której za każdym razem się zakochiwała. O chłopcu, którym się zawsze brzydziła, dzieciaku, który niemal zatracił się w ciemności, kolesiu, który pojawił się w świetle jej uwagi i o mężczyźnie, którego teraz kochała.
Pokrótce, śniła o Draco Malfoyu. O czym dokładniej? Oj, nic takiego, tylko o wspólnych pocałunkach... Zarumieniła się obficie na samą myśl o tym, jak rzeczywisty był jej sen. Niemal jak prawdziwy. Czuła, jakby naprawdę to przeżyła. Pamiętała nawet woń jego mlecznobiałej skóry. Mogła czuć jego dłonie na swojej talii i jego słodkie, miękkie, różane usta stykające się z jej własnymi w pełnym pasji tańcu uczuć. Jednak mimo wszystko, to nadal był tylko i wyłącznie sen.
Merlinie, chciałaby rzeczywiście mieć szansę kiedyś go pocałować. Bardzo pragnęła wiedzieć jak to jest.
Ścieląc łóżko zauważyła zielony skrawek materiału leżący między poduszkami. Sięgnęła po niego i lekko przesunęła po nim koniuszkami palców. Pamiętała, jak jeszcze kilka dni temu zniszczyła tę chusteczkę w szale emocji, po czym niemal natychmiast przywróciła ją do poprzedniego stanu. Nie mogła patrzeć na jej poszarpane skrawki. Wiązała z nią tyle wspomnień, pięknych, bezcennych i wartościowych, że nie mogła patrzeć na to, jak ją zrujnowała. I to na własne życzenie. Nie chciała rozrywać własnych wspomnień... żałowała, że w ogólne próbowała to zrobić i jeszcze w tak dziecinny sposób.
Pomyślała o ich wczorajszej, wieczornej rozmowie w Pokoju Wspólnym. Niemal się mu zwierzyła, jednak do pełni prawdy brakowało tylko tych dwóch magicznych słów, które tak długo tłumiła w sobie. Zatrzymał ją. Czy to rzeczywiście się wydarzyło? Zatrzymał ją, kiedy właśnie miała wyrzucić z siebie to, co tak długo ciążyło jej w sercu. Czy nie chciał ich usłyszeć? Ale powiedział, żeby oznajmiła mu jutro – czyli dziś – to, co chciała mu przekazać.
Zastanawiała się, dlaczego chciał, aby powiedziała mu to właśnie ostatniego dnia. Dnia, po którym prawdopodobnie nigdy więcej się już nie zobaczą. Możliwe, że nie czuł tego samego. Może gdyby mu to powiedziała, to by ją odrzucił. Wprawdzie wspomniał, że też chciał jej coś powiedzieć.
Merlinie, to tego się tak bardzo obawiała! Odrzucenia... i to przez jedyną osobę, w której prawdziwie się zakochała. Wyobraziła sobie ten moment i natychmiast poczuła ból. Cholera, czy właśnie tak miało się to skończyć? Miała nadzieję, że nie... Była pewna, że po czymś takim nie zdoła się podnieść.
Wzięła ciepłą kąpiel zmartwiona, ubrała się zmartwiona i podeszła do drzwi, również pełna zmartwień... Po opuszczeniu tego pokoju chyba już wszystko mogło się wydarzyć.
Wzięła głęboki oddech i otworzyła drzwi. Zeszła powoli po schodach prowadzących do Pokoju Wspólnego i zamarła, gdy zobaczyła blondyna na kanapie przed kominkiem. Był tam, siedział ze skrzyżowanymi na piersi ramionami. Poczuła, że jej nogi robią się jak z waty, gdy obrócił się w jej kierunku, ukazując swoją grzesznie piękną twarz. Niemal upadła z zachwytu, gdy lekki uśmiech pojawił się na jego ustach.
Ten zabójczy uśmiech... Kiedyś mnie zabije... — pomyślała.
— Dzień dobry, Granger — powiedział radośnie.
Skinęła niezręcznie głową w jego kierunku.
— Dz-dzień d-dobry... M-malfoy — zająknęła się, powoli czerwieniąc niczym dojrzała czereśnia.
Uniósł brwi w zdziwieniu, po czym wstał i podszedł do niej.
— Wszystko w porządku? — zapytał, szczerze zmartwiony.
Jej umysł wirował. Co się dzieje? Pokiwała głową roztargniona, spoglądając w jego zamglone, srebrne spojrzenie.
— Och — powiedział z uśmiechem.
— C-co ty tutaj robisz? — zapytała niezręcznie. Sceny z poprzedniego wieczora wciąż przewijały się przez jej umysł.
— Czekam na ciebie — odpowiedział bez ogródek. — I przyniosłem śniadanie! Chcesz zjeść ze mną, Granger?
Serce niemal wyskoczyło jej z piersi na dźwięk tych słów. Przyniósł śniadanie? I na dodatek zapraszał ją do wspólnego posiłku. Czy jeszcze wczoraj nie unikali siebie jak ognia?
— Granger?
Zorientowała się, że nadal się w niego wpatrywała. Potrząsnęła gwałtownie głową.
— Nie? — zinterpretował jej gest z rozczarowaniem. — Okej... — powiedział cicho, po czym uśmiechnął się lekko i odwrócił od dziewczyny.
— Co... Nie, nie, nie, to nie to, Malfoy! — powiedziała gwałtownie. — Nie odmawiam. W sensie, czy naprawdę sądzisz, że mogłabym?
Spojrzał na nią ponownie.
— Ale zaprzeczyłaś głową…
— Bo chciałam pozbyć się z niej natrętnych myśli — wyjaśniła. — Bardzo chętnie zjem z tobą śniadanie... ten ostatni raz — powiedziała z zauważalnym smutkiem w głosie towarzyszącym ostatnim słowom.
Draco uśmiechnął się szeroko.
— Oj, to dobrze. Chodź, przyniosłem tony jedzenia — powiedział radośnie, po czym usiadł na kanapie naprzeciw stolika zapełnionego po brzegi półmiskami z jedzeniem. Hermiona uśmiechnęła się do niego i usiadła na kanapie naprzeciwko chłopaka. Popatrzyła na jedzenie i zaśmiała się szczerze.
— Mówiąc tony jedzenia, miałeś na myśli tony kiełbasek?
— Cóż, to moje ulubione danie... Zatem nie widzę innej opcji jak zrobienie z niego gwiazdy naszego stołu, prawda? — powiedział z uśmiechem
— Cóż, skoro tak to ująłeś. — Spojrzała na niego, odwzajemniając uśmiech.
Posiłek zaczęli jeść już w ciszy. Hermiona była nie tylko szczęśliwa, ale trochę przytłoczona tym, że siedział zaraz obok. Na dodatek zdecydował się spożyć swoje ostatnie Hogwarckie śniadanie razem z nią.
— Ciężko uwierzyć w to, że tam idziemy... — odparł. Hermiona podniosła wzrok słysząc jego słowa.
— Tak... siedem lat minęło tak szybko. Czyż to nie jest niesamowite?
— Przez cały ten czas ten zamek był dla mnie domem. Ciężko mi uwierzyć, że już go opuszczam.
— Myślałam, że nie możesz się doczekać, aż wreszcie się stąd wyrwiesz.
Draco zaśmiał się lekko.
— Tak było... ale od jakiegoś czasu już nie. Nie chcę jeszcze opuszczać tego miejsca. Szkoda, że muszę i nie mam już żadnego wyboru. Kończę szkołę. Cholera, ale jestem już stary — powiedział z grymasem.
— Tak, jesteś już straaaasznie stary — odpowiedziała żartobliwie.
Rzucił jej przyjacielskie spojrzenie.
— Może nie pamiętasz, ale jesteś ode mnie o kilka miesięcy starsza, babuszko.
Sapnęła, słysząc to przezwisko.
— Odwołaj to. Nie możesz mnie nazywać babuszką! — krzyknęła ze śmiechem.
— Szkoda. — Wzruszył ramionami. — Od dziś i tak nazywam cię babuszką. Będę ci dzień w dzień przypominać o tym, że jesteś starsza od większości osób w naszym roczniku. Ha ha, cierp babuszko Granger! — droczył się z nią.
Zamilkła, nie odpowiadając na słowa chłopaka. Spoglądała na swój na wpół-pusty talerz ze smutkiem wypisanym na twarzy. Draco natychmiast to zauważył.
— Granger? Tylko się z tobą droczyłem. Nie obrażaj się o takie pierdoły…
Uniosła wzrok i uśmiechnęła się blado.
— Powiedziałeś, że będziesz mi o tym przypominać dzień w dzień, że jestem od ciebie starsza…
— No tak…
— Nie zapomniałeś może, że ten dzień w dzień właśnie dziś się kończy?
Zamilkł ze smutkiem.
— T-tak... ale ze mnie głupek... — szepnął.
Cisza ponownie wcisnęła się między ich dwoje. Malfoy przerwał ją jednak po chwili.
— Tak przy okazji, Granger, po śniadaniu musimy iść oboje do Wielkiej Sali, żeby dokończyć przygotowania do dzisiejszej ceremonii.
— Jasne — przytaknęła.
— Dobrze.
— Tak.
— No tak.
— Okej.
— No... okej.
— Będę za tobą tęsknić — szepnęła.
— Też będę za tobą tęsknił — odpowiedział, jednak nie do końca świadomie.
— Co ty powiedziałeś?
— Co? Co powiedziałem?
— Nic — mruknęła zawiedziona. — Wydawało mi się, że powiedziałeś, że też będziesz za mną tęsknił.
— Powiedziałem... bo pewnie tak właśnie będzie — przyznał cicho.
Popatrzyła na niego, a on również spojrzał na nią. Trwali w tej pozycji przez kilka krótkich sekund, po których Malfoy odwrócił wzrok.
— Uff, ale się najadłem. Idziemy do Wielkiej Sali? — zapytał, a Hermiona zauważyła lekki rumieniec na jego twarzy, który próbował ukryć.
— Dobrze, chodźmy — powiedziała, uśmiechając się lekko i wstając z kanapy.
***
W Wielkiej Sali na Prefektów czekali już profesor McGonagall i profesor Flitwick. Kiedy dwójka uczniów weszła do środka, wielkie stoły ponownie zniknęły, a na ich miejscu pojawiły się dekoracje, tylko czekające na ich wykorzystanie. McGonagall uśmiechnęła się do uczniów i powiedziała, że mają pełną dowolność w realizacji swojej wizji upiększenia Sali. Ona i Profesor Flitwick byli tam w charakterze pomocy oraz mieli na koniec ocenić ich działania.
— Idę teraz na spotkanie z resztą profesorów, więc będę nieobecna przez moment. Profesor Flitwick dostał pozwolenie na nieuczestniczenie w tym spotkaniu, więc może zostać tutaj z wami. Możecie prosić go o pomoc w razie potrzeby, prawda, Filiusie?
— Jak najbardziej, wszystkim się zajmę Minervo — zapewnił ją Flitwick.
— Wspaniale. Muszę już iść, więc do zobaczenia po południu — powiedziała, po czym opuściła salę.
Profesor Flitwick zwrócił się w stronę dwójki Prefektów.
— Więc, jaki jest wasz plan i w czym mógłbym wam pomóc?
Draco i Hermiona wytłumaczyli nauczycielowi swój plan. Opowiedzieli mu wszystko, od dekoracji, poprzez jedzenie (lista Malfoya pozostała niezmieniona, Hermiona chciała tym faktem go uszczęśliwić) do muzyki. Dziewczyna pokazała Profesorowi listę wybranych przez nich piosenek i nie mogła powstrzymać swojego śmiechu na kompletny brak znajomości nauczyciela co do podanych utworów.
— To wszystko to są tak właściwie mugolskie piosenki, profesorze — powiedziała, gdy udało jej się powstrzymać rozbawienie.
— Och, tak właśnie mi się wydawało... — mruknął. — Tak czy inaczej, ufam pani, panno Granger. Jeśli waszym zdaniem są to dobre piosenki, to je zagramy.
— Dziękuję, profesorze — powiedziała z uśmiechem.
Rozpoczęli umieszczanie dekoracji na ścianach Sali. Pomysłem Hermiony było przekształcenie jednej ze ścian w wielki 'telewizor'. Zaczarowali powierzchnię na wzór ekranu, na którym miały pojawiać się różnorodne zdjęcia i obrazy uczniów z ostatnich siedmiu lat ich nauki w szkole.
Profesor Flitwick lewitował specjalne rodzaje świateł w stronę sufitu. Lewitował również magicznie zaczarowane proszki i pyły. Na sam koniec pomógł uczniom z umieszczeniem pod sklepieniem magicznych baniek mydlanych, konfetti i balonów.
Draco zajmował się przede wszystkim przygotowaniem i właściwym ustawieniem stołów oraz krzeseł. Każdy ze stołów nakrył białymi obrusami, na których umieścił dekoracje. Po ustawieniu przy nich krzeseł przygotował również scenę, którą następnie sam udekorował. Na koniec ustawił i przystroił stół dla nauczycieli.
Spotkał się również z grupką zdezorientowanych szkolnych skrzatów, które wpadły do Wielkiej Sali wrzeszcząc Czym do cholery ma być ta lista posiłków? (oj tak, szkolne skrzaty były wolnymi skrzatami). Chłopak zaśmiał widząc reakcję Hermiony i profesora na grupkę stworzeń. Zignorował jednak ich pytające miny i poszedł osobiście porozmawiać ze skrzatami w kuchni.
Po spędzeniu ponad połowy dnia na pracy, pozwolili sobie na przerwę na lunch. Ponieważ Wielka Sala była nadal w trakcie przygotowań, mieli spożyć posiłek na boisku do Quidditcha. Profesor Dumbledore osobiście przygotował tam plenerową jadalnię.
Wszyscy siódmoklasiści oraz profesorowie zebrali się na zewnątrz. Ucztowali z radością i cieszyli się ze wspólnego posiłku przy jednym stole. Wszystkie cztery domy Hogwartu po raz pierwszy zajmowały jeden wspólny stół zamiast czterech osobnych i jedynie Ślizgoni nie do końca doceniali ten pomysł. Nie mieli jednak wyboru, więc trzymali się razem, możliwie jak najdalej od reszty uczniów. Cóż, wszyscy oprócz Draco.
Blondyn usiadł pomiędzy Pansy, a Puchonem, Justinem Finch-Fletcheyem. Tak właściwie był bliżej Justina, niż Pansy. Wzajemne towarzystwo nie było dla ich dwójki aż tak trudne, szczególnie po wspólnym byciu w jednej drużynie na specjalnej powtórce z Zaklęć. Hermiona uśmiechnęła się na widok Draco w cywilizowany sposób proszącego Justina o podanie mu półmiska z kiełbaskami. Justin z chęcią podał mu naczynie, za co Ślizgon naprawdę podziękował. Uśmiech dziewczyny stał się jeszcze szerszy, gdy Justin zwrócił się do Draco z prośbą o podanie mu misy tłuczonych ziemniaków, a Ślizgon bez chwili zawahania spełnił prośbę. Justin podziękował mu, na co Draco odpowiedział, że to żaden problem.
Gdyby tylko wiedzieli, że są obserwowani przez parę bystrych oczu pewnej Gryfonki.
— Czy to nie dziwne? — szepnęła jej do ucha Parvati.
— Co jest dziwne? — zapytała, spoglądając na koleżankę.
— To. — wskazała na Ślizgona i Puchona. — Zachowują się wobec siebie tak przyjaźnie.
— I co? Czy to niedobrze?
— To dziwne.
— Ale dobre.
— Tak, ale... Malfoy?
— O co chodzi z Malfoyem?
— To Ślizgon który gardzi Puchonami, Gryfonami zresztą też.
— Wyrósł już z tego, Parvati. Już nie przesadzaj.
— Ale…
— Nie przejmuj się tak — powiedziała, przerywając jej wypowiedź. — Moim zdaniem powinnaś docenić to, co robi Malfoy. Patrz, on próbuje tylko oddalić się od swoich dawnych uprzedzeń wobec innych.
Parvati zamilkła w zastanowieniu i westchnęła.
— Dobra, zgadzam się. Ale nadal, to bardzo dziwny widok. — Wzruszyła ramionami. — Przynajmniej stara się być przyjazny i nie utrzymuje tego dziwnego dystansu wobec innych, tak jak robił to zwykle — powiedziała, po czym wróciła do swojego posiłku.
Hermiona jeszcze raz uniosła wzrok, aby spojrzeć na dwójkę chłopców siedzących po przeciwnej stronie stołu. Chłopaka, który wysyłał jej listy i chłopaka, którego kochała.
Po skończonym lunchu, wszyscy siódmoklasiści pospieszyli z powrotem do zamku. Chłopcy poszli odpocząć, podczas gdy dziewczyny powoli zaczynały przygotowania do balu. Hermiona wracała właśnie do Wielkiej Sali, aby dokończyć dekoracje, gdy usłyszała wołanie z głębi korytarza.
— Hermiono! Hermiono!
Odwróciła się i zobaczyła dyszącego Justina Finch-Fletcheya podbiegającego do niej. Był cały spocony, zapewne od długiego biegu i... czy on się rumienił? Stanął prosto i popatrzył na nią nerwowo. Jej oczy skupiły się jednak na skrawku pergaminu trzymanego przez chłopaka.
Jej serce się zatrzymało.
Przypomniała sobie zawartość jedenastego listu, który otrzymała wczorajszej nocy.
Droga Hermiono,
Chcę Ci powiedzieć, co do Ciebie czuję. I zrobię to.
O nie... On zamierza mi to teraz wyznać, czyż nie? — pomyślała nerwowo.
— Hermiono, m-możemy porozmawiać? M-muszę ci coś powiedzieć... — zająknął się i zaczerwienił jeszcze bardziej.
Nagle zaschło jej w ustach. Nie potrafiła mu nic odpowiedzieć.
Proszę, nic mi nie wyznawaj, proszę... — błagała w myślach.
Czekał na jej odpowiedź, jednak jej nie otrzymywał. Skoro jednak nie sprzeciwiła mu się i nie zdecydowała się odejść, wziął jej milczenie za zgodę.
— Hermiono… — Przełknął ślinę i wziął głęboki oddech. — Od dawna chciałem ci to powiedzieć — odetchnął.
Drogi Merlinie…
Popatrzył jej prosto w oczy.
— Podziwiałem cię od pierwszej klasy…
O nie…
— Jesteś taka bystra. Taka odważna, śmiała, utalentowana. Masz waleczną duszę... Nie popadasz łatwo w panikę. Wiesz jak radzić sobie w trudnych sytuacjach. Łatwo zdobywasz przyjaciół. Trzymasz się swoich wierzeń i zasad. Posiadasz wszystko, co podziwiam w kobietach.
O nie, nie, nie...!
— Bardzo cię lubię, Hermiono... — wyrzucił z siebie, patrząc w jej martwe oczy.
Do chuja Merlina. Nie, nie, nie, nie! — wykrzykiwał jej umysł.
Justin uniósł dłoń i wyciągnął ją w stronę Hermiony. Spojrzała na nią i trzymany w niej kawałek pergaminu.
Chciała krzyczeć. Wiedziała, co właśnie miało się stać.
Była pewna, że to właśnie było to…
Dwunasty i ostatni list.
Malfoy czekający ze śniadaniem to coś, czego wszyscy potrzebujemy :D zaczynam się za to martwić o ich cholesterol po takiej diecie...
OdpowiedzUsuńJustin to... nie wiem, które z nich było bardziej zażenowane. A co dopiero za chwilę!
Kawał dobrej roboty z tłumaczeniem! Będę jutro czatować na więcej!
Ps. (Trochę mi głupio ale...) zapraszam też do siebie na wattpadzie! Byłoby mi bardzo miło, gdybyś kiedyś zajrzała ;)
Kiełbaski to ich główny posiłek, tez zaczynam martwić się o ich zdrowie :D
UsuńZajrzałam! Nawet zaobserwowałam i czekam na więcej - Bestia i Szczur było przeurocze! <3
Pozdrawiam ciepluteńko! :*
TYLKO NIE TO! Mam nadzieję, że chce jej powiedzieć coś innego, np. wziąć nr czy coś 😂 😂 😂
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny! ♥️
Blisko blisko :D
UsuńPozdrawiam cieplutko!
No nie! W takim momencie skończyć... Jak dobrze, że codziennie dodajesz rozdziały, bo normalnie bym nie wytrzymała! Współczuję Hermionie tego stresu podczas rozmowy z Justinem... Ale coś mi się wydaje, że może być trochę inaczej niż się tego Hermiona spodziewa. Draco lubi zaskakiwać, pokazał to choćby siedząc obok Puchona, a dokładniej Justina...
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!
Pozdrawiam gorąco!
Próbuję uchronić was przed uciekaniem do oryginału, a skoro mam zapas tłumaczenia to i tempo publikacji zawrotne :D
UsuńPozdrawiam ciepluteńko!
Ekhm... Czy ja naprawdę przeczytałam słowa: "Do chuja Merlina"? :D
OdpowiedzUsuńJuż nigdy nie spojrzę na Merlina normalnie! - to mi zniszczyło całą wizję :D
Co do opowiadania - jest takie leciuteńkie, słodkaśne - już Ci pisałam, że ten klimat trochę przypomina mi DŚ :)
No cóż - dramionki będą tęsknić za sobą, a ja za codziennymi rozdziałami!
Duże pozdrówki!
Venetiia
Chyba nawet tak było w oryginale :D
UsuńCukier sypie się tonami, a to nawet nie koniec :D
Pozdrawiam! <3
Babuszka Granger! :D Mam nadzieję, że to jednak Draco wysyłał listy Hermionie, a Justin narysował jej tulipana na pożegnanie. :D
OdpowiedzUsuńEmocje w zenicie!
Pozdrawiam gorąco! :D
O nie, Justyn, słodziaku... :) ale nie dla psa kiełbasa! Że tak polecę tekstem w temacie przewodnim opowiadania haha ;D
OdpowiedzUsuńBiegnę do następnego rozdziału!
Mała
Cukier cukier cukier w końcu 😍 Malfoy czekający że śniadaniem, miód 😍 kiełbaski tak się tu przewijają, że godzina 22 a ja mam ochotę 🙈😅
OdpowiedzUsuńJustyn hmm mam nadzieję, że to tylko nie wiem jego adres żeby go kiedyś Hermiona odwiedziła 😅 oby tylko Draco nie widział ich rozmowy bo wysunie złe wnioski :)
Bardzo podobają mi się pomysły wystroju wielkiej sali, wyobraziłam to sobie i złapała mnie taka lekka melancholia przy zdjęciach wspominających ich 7 lat nauki, chyba kiedyś zrobię sobie sama taka wycieczkę w przeszłość ☺️