O wpół do ósmej Draco już wyraźnie czuł, jak bardzo napięte były jego nerwy. Nie znalazł czasu, żeby wrócić do biblioteki i przeczytać tę przeklętą różową książkę o kobiecym ciele. Nie miał też absolutnie żadnego pojęcia, co Granger zaplanowała na dzisiejszy wieczór. Czy przyszykowała dla niego kolejne zadanie, czy też sprawy miały potoczyć się w podobnym tonie, jak podczas jego ostatniej wizyty w jej pokoju?
Serce dudniło mu żywo w piersi, aż był zaskoczony, że Blaise i Teo kompletnie tego nie słyszeli. Ale jego przyjaciele byli, jak zwykle, głęboko pogrążeni w swojej szachowej rozgrywce. Draco przycisnął wilgotne ręce do materiału swoich dżinsów; przebrał się w nie zaraz po powrocie do dormitorium. Nie widział Granger od czasu kolacji, którą to w całości spędziła skupiona na rozmowie ze swoimi przyjaciółmi.
Draco ukradkiem spojrzał na zegarek i gwałtownie zerwał się z miejsca, robiąc tym nie lada przedstawienie, jakby chciał pokazać całemu światu, że zapomniał czegoś ze swojego pokoju. Udał się w pośpiechu w stronę sypialni, z której – wbrew pozorom – nie miał już zamiaru wracać.
Wypuścił długi oddech, poprawiając włosy w lustrze. Do mugolskich dżinsów dobrał prostą koszulkę, a jako dodatek w ostatniej chwili spryskał się wodą kolońską. Jednym haustem wychylił małą porcję Ognistej Whisky.
Już niemal ułożył dłoń na klamce, ale zdecydował się wrócić po butelkę i dwie szklanki. Następnie ruszył korytarzem prosto pod pokój Granger, ukradkiem zerkając w każdą stronę, zanim delikatnie zapukał w drzwi.
— Proszę! — Jej głos był stłumiony, Draco posłusznie wszedł do środka.
Zmarszczył brwi, widząc Granger odkładającą książki na półki. Odwróciła się, by posłać mu lekki uśmiech.
— Wszystko w porządku? — zapytał, stawiając whisky na komodzie.
— Tak. — Jej oczy błyszczały, gdy odwróciła się do niego. Wypuściła z ust lekki chichot. — Pomyślałam, że możesz chcieć zagrać w grę.
Draco spojrzał na nią, marszcząc brwi.
— Grę?
— Tak. — Przez chwilę wpatrywała się w niego. — Mam ochotę zagrać w szachy.
Podrapał się po karku. Granger miała na sobie coś, co musiało składać się z czterech lub pięciu swetrów, ułożonych warstwowo jeden na drugim. Na głowę wcisnęła kilka kapeluszy, a pod spodniami miała z pewnością jeszcze jedną ich parę. Jej stopy były naprawdę masywnie od liczby nałożonych na nie skarpet.
Draco nie był pewien, co mu umknęło.
— I pomyślałam — ciągnęła, machając ręką — że skoro Nott i Zabini zawsze w nie grają, ty też musisz umieć grać.
— Wiem, jak grać — odpowiedział Draco, przeciągając sylaby. Przygryzł wewnętrzną stronę swojego policzka. — Granger, czy to ma być jakiś żart?
Jej usta wygięły się w sugestywnym uśmiechu.
— Oczywiście, że nie. Zagramy w szachy rozbierane.
Serce podeszło mu do gardła.
— Szachy rozbierane. — Spojrzał na swój skromny strój i potrząsnął głową, czując, że rozbawienie wykrzywia mu usta. — To niesprawiedliwe, Granger. Nie zostałem o tym uprzednio poinformowany.
Wzruszając ramionami, podeszła do komody, napełniła dwie szklanki jego whisky, a potem pociągnęła łyk z jednej z nich.
— Będziesz musiał tylko wygrać. I uczciwie ostrzegam – jestem kiepska w szachach.
Poczuł nagłą suchość w ustach i pociągnął łyk z własnej szklanki, gdy wszystkie elementy układanki ułożyły się na swoich miejscach. Machnął dłonią, wskazując na jej absurdalny strój.
— Więc… co? Pozbędziesz się części ubioru za każdym razem, gdy stracisz jakąś figurę?
— Tak. — Granger uśmiechnęła się, podchodząc bliżej. — I działa to też w drugą stronę.
Draco zaczął szybką kalkulację, spuszczając wzrok na swoje ubrania.
— Mam na sobie… siedem części garderoby. Jeśli skarpetki i buty policzymy osobno.
Głos Granger był miękki.
— W takim razie będziesz musiał wygrać.
Uśmiechnął się, przygryzając lekko język, gdy patrzył na nią. Zniżył ton, gdy powiedział:
— Przyjmuję twoje wyzwanie, Granger. — Próbował ukoić nerwy głębokim łykiem whisky, więc nalał sobie kolejną porcję, podczas gdy ona transmutowała stolik w szachownicę. Draco podwoił zaklęciem krzesło przy jej biurku i przyciągnął je bliżej, kiedy ona sama zajęła już swoje miejsce.
Było coś ujmującego w ujrzeniu jej w tak niezręcznym odzieniu. Żaden z elementów jej garderoby do siebie nie pasował i Draco nie mógł się doczekać, kiedy zobaczy, jak pozbędzie się ona każdej z tych rzeczy.
Machnął dłonią, gdy pionki zapełniły planszę.
— Pozwolę ci nawet zagrać białymi.
— Dzięki — odpowiedziała, po czym upiła łyk whisky i posłała mu tajemniczy uśmiech. Przesunęła pionka do przodu o dwa pola.
Serce Draco podskoczyło i przyspieszyło swój rytm, gdy wysunął do przodu własnego gońca. Nie grywał w szachy tak często jak Teo i Blaise, ale wystarczająco dobrze znał strategię i teorię, by utrzymać rozgrywkę. Mógł mieć tylko nadzieję, że Granger rzeczywiście była słaba.
Kilka minut później zbił pierwszego pionka, a Granger zdjęła mugolską bejsbolówkę z czubka swojej głowy, ukazując kryjącą się pod spodem zimową, wełnianą czapę. Odrzuciła ją w róg pokoju z przesadnym sapnięciem i upiła kolejny łyk z kubka.
Draco zachichotał. Było to nieskończenie lepsze niż sortowanie jej książek.
— Granger — mruknął, potrząsając głową — to był zdecydowanie najlepszy ze wszystkich twoich pomysłów.
***
Dwadzieścia minut później Draco zdążył zdjąć tylko buty, które ostrożnie postawił obok drzwi. Granger zrzuciła z siebie parę kapeluszy, kilka skarpetek i dwa swetry. Ale była w naprawdę dobrym nastroju, mimo że przegrywała.
Uśmiechnął się, zbijając jednego z jej gońców wieżą i obserwując walkę toczącą się na szachownicy.
— Granger, wyglądasz, jakby było ci za ciepło — oznajmił, posyłając jej uśmiech.
Zdjęła ostatni kapelusz, poprawiając rozczochraną burze loków kryjącą się pod spodem. Draco czuł szum alkoholu w swoim organizmie, ale nie sądził, by tylko wyobrażał sobie błysk kryjący się w jej oczach. Z pewnością nie chciał, żeby się upili, bo był wystarczająco niepewny co do ich działań, nawet kiedy był trzeźwy.
Odstawił na bok pustą szklankę.
— Ciekawe… Co się stanie, jeśli doprowadzę do mata?
Hermiona zwęziła oczy na tę myśl.
— Dwie części garderoby.
— Trzy — targował się.
Zawahała się przez chwilę.
— Dwie. Bo wtedy możemy zagrać jeszcze raz. Moja gra w szachy wymaga dopracowania, jak zapewne widzisz.
Patrzył na nią, nie mrugając.
— Dwie — przyznał — i pocałunek.
Draco patrzył, jak Hermiona przygryzła dolną wargę.
— Zgoda.
Rozkojarzony, dopóki nie stracił skoczka, nie zwrócił specjalnej uwagi na jej kolejny ruch. Posłał jej znaczący uśmieszek, gdy zdjął skarpetkę i rzucił ją w stronę butów leżących przy drzwiach. Potem się jej odwdzięczył, zbijając jednego z jej własnych skoczków. Odrzuciła swoje dresy na dość spory już stos ubrań, zostając w jakimś rozciągliwym odzieniu, które opinało jej nogi na zbyt wiele zaskakujących sposobów. Draco nie mógł oderwać wzroku od jej tyłka, dopóki nie odchrząknęła i nie usiadła.
Trzy tury później Draco został w samej koszulce, szortach i dżinsach. Ale uśmiechał się złośliwie, poruszając swoją królową.
— Szach mat, Granger.
Zmarszczyła nos, gdy spojrzała na szachownicę, po czym prychnęła.
— W porządku. Przypuszczam, że masz rację.
Zachichotał, kiedy odrzuciła parę skarpetek na stos, mrużąc oczy.
— Nie kłamałaś – naprawdę nie jesteś zbyt dobra w szachach.
— Bo nie jestem. — Przewróciła oczami. — Ale szczerze mówiąc, nigdy nawet nie byłam nimi zainteresowana. Harry i Ron zawsze grali beze mnie. Teraz uznałam, że jednak chciałabym się doszkolić.
Draco zawahał się, wstrząśnięty wspomnieniem jej dwóch przyjaciół. Czasami łatwo było zapomnieć o rażących różnicach między nim a Granger. O przeciwnych stronach, po których stali podczas wojny, oraz fakcie, że dla większości czarodziejskiego świata Granger była uważana za bohaterkę.
Teraz, kiedy spędzali razem czas, łatwiej było mu zobaczyć jej prawdziwe ja.
Na czole dziewczyny pojawiła się zmarszczka, gdy na niego patrzyła; być może sama również dostrzegała dzielącą ich przepaść. Ale nadal był to tylko seks, bez względu na wszystko, oboje zgodzili się na taki układ.
Jeśli jej to przeszkadzało, mogła bez problemu się wycofać.
Ale przypomniał sobie rozmowę, którą odbyli kilka dni wcześniej w Pokoju Wspólnym, a jej słowa niemal zadźwięczały mu w głowie. Odrzucił więc niepokojące myśli i spojrzał na nią; Granger wciąż wpatrywała się w niego, jakby trochę niepewna.
— Racja — wydusił, zdając sobie sprawę, że nadal jej nie odpowiedział. — Ma to sens.
Westchnęła, nachylając się nad szachownicą.
— Posłuchaj mnie, Malfoy, jeśli nie chcesz tego kontynuować…
— Chcę — powiedział, kręcąc głową. — Tylko lekko się rozkojarzyłem.
Milczała przez dłuższą chwilę, przygryzając dolną wargę.
— Starałam się, aby sprawy między nami przebiegały przyjemnie i łatwo, bo właśnie po to tu jesteśmy, prawda? Ale zdaję sobie sprawę, że istnieją pewne różnice, którymi się nie zajęliśmy…
Draco uśmiechnął się blado, poruszając się na swoim miejscu.
— Musisz mieć na myśli tę ogromną, dzielącą nas przepaść.
Granger mruknęła, ponownie odchylając się do tyłu i krzyżując ręce na piersi. Odwróciła wzrok, by spojrzeć na figury szachowe ustawione z boku planszy.
— Oto jak to widzę, Malfoy. Zwróciłeś się do mnie w sprawie seksu, opierając się na pewnych pogłoskach, które jak mogę sobie tylko wyobrazić, słyszałeś z drugiej lub trzeciej ręki. Zgodziłam się, bo skusiła mnie myśl o miłym spędzeniu tego roku w Hogwarcie, skoro moje życie nie jest już dłużej zagrożone.
Jej oczy zamigotały, by ponownie napotkać jego. Ponownie się odezwała:
— Jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości, nie musimy niczego kontynuować.
— Chcę kontynuować — wykrztusił Draco. — Ja po prostu… wiesz, jest wielu innych facetów, z którymi bez problemu mogłabyś się zabawić.
Usta Granger wykrzywiły się w rozbawieniu.
— Wiem. Ale twoja propozycja była taka ujmująca. I może… chciałam dać ci kolejną szansę. Abyś mógł udowodnić, że się zmieniłeś. Abyś mógł udowodnić, że może… wojna też cię jakoś dotknęła.
Draco czuł jej słowa aż w swoich kościach.
— Dotknęła mnie. — Zaschło mu w ustach.
Szepnęła:
— Tak właśnie myślałam.
W powietrzu między nimi wibrowało przytłaczające napięcie. Draco był rozdarty między żalem, że w ogóle poruszyli ten temat, a chęcią obnażenia własnej duszy. Nie podążył jednak żadną z tych dróg, wpatrując się uważnie w Granger.
— Podoba mi się to, co robimy.
— Mnie też — powiedziała z cieniem uśmiechu na ustach. — Ciekawe, jak może to wyglądać z zewnątrz. — Odwróciła wzrok, bawiąc się pionkiem. — Ale nie muszą wiedzieć.
— Zgadza się. — Nigdy wcześniej nie zauważył, jak piękny był odcień jej oczu. Zaczął rozważać tę myśl.
— Jestem jednak ciekawa, co naprawdę o mnie usłyszałeś. Co sprawiło, że ze wszystkich dziewcząt w Hogwarcie wybrałeś akurat mnie.
Nie mogąc odczytać wyrazu jej twarzy, Draco oparł kostkę na kolanie i odwrócił się, by spojrzeć na biblioteczkę wypełnioną po brzegi książkami.
— Mówiłem ci. Usłyszałem, że jesteś żądna przygód.
— Ogólnie? — zapytała, unosząc brew. — Czy raczej… seksualnie?
Nagle poczuł się nieswojo.
— Seksualnie. Tak właśnie słyszałem.
— Więc jak to interpretujesz? Czy w twoim postrzeganiu oznacza to liny, kajdanki i… tego typu rzeczy? — Wciąż delikatnie mrużyła oczy, gdy wpatrywała się w niego. — Żądna przygód… Ciekawe, kto to powiedział.
Draco prawie zakrztusił się jej nonszalancką wzmianką o kajdankach i żałował, że nie napełnił wcześniej swojej szklanki. Nic na ten temat nie wiedział – być może Blaise miał rację, że podbicie do takiej dziewczyny jak Granger było czystym szaleństwem.
Potarł kark i wymamrotał:
— Nie potrzebuję niczego takiego.
Ponownie odwracając wzrok, wzruszyła ramionami. Jej ton był o wiele łagodniejszy, kiedy znów się odezwała:
— Niewiele wiem o tych rzeczach, jeśli na to właśnie liczyłeś. Chyba okazuje się, że jestem mniej żądna przygód, niż się spodziewałeś.
Było coś w jej spojrzeniu, w sposobie, w jaki przygryzała wargę, i w napięciu ramion. Otworzył usta, by wyznać prawdę, kiedy znowu się odezwała:
— Właściwie…
— Powinniśmy…
Zmarszczyła brwi, machając ręką na znak, by kontynuował.
Draco odetchnął głęboko, próbując ujarzmić swoje nerwy. Nie wiedział, czy Granger zdecydowałaby się zostawić go na lodzie, gdyby dowiedziała się, że nie znał nawet podstaw.
— Nie oczekuję od ciebie niczego takiego.
Napięta cisza wypełniła pokój, gdy Granger przestawiała figury szachowe.
— W takim razie powinniśmy kontynuować.
— Racja. Druga gra. — Skinął głową z ulgą, że rozmowa zmieniła swój tor. Teraz utknął z dręczącą myślą, że powinien być szczery, jeśli chodzi o doświadczenie, którego może się po nim spodziewać – ale coś powstrzymało jego język. Nie chciał, żeby odeszła.
Zanim zdążył się nad tym zastanowić, Granger pochyliła się do przodu, wstając ze swojego miejsca. Dotknęła palcami jego policzka, a kiedy spojrzał jej w oczy, przycisnęła swoje usta do jego własnych.
Draco prawie zapomniał o dodatkowym warunku związanym z wygraną. Zamknął oczy, odwzajemniając pocałunek, niewinny i miękki, a jednocześnie wyrazisty. Wbrew pozorom nie cofnęła się natychmiast, a on przesunął dłonią po jej szczęce, wsuwając palce w jej włosy.
Gdy się odsunęła, wciąż czuł ciepło jej oddechu na swoich ustach. Obserwowała go, gdy zajmowała swoje miejsce, a na jej twarzy pojawiła się nuta rozbawienia.
W jej oku pojawił się rzadko dostrzegalny błysk. Blondynowi przyszło do głowy, jak absurdalna była ta sytuacja. Granger co prawda pozbyła się już niezliczonych warstw ubioru, ale jej strój wciąż był dość chaotyczny: loki rozczochrane, a policzki rumieniły się od ilości spożytej Ognistej Whisky.
Parsknął, patrząc na nią. Czuł uśmiech rozciągający kąciki jego ust, gdy próbował wyobrazić sobie jakąkolwiek inną znaną mu dziewczynę, robiącą coś takiego. Każdy w tej szkole zapewne wyśmiałby całą tę niestosowność i fakt, że Granger postawiła się na szali, mając nadzieję, że będzie chciał zabawić się w jej grę.
Granger nigdy tak naprawdę nie obchodziło, co myślą inni – była to jedna z jej cech charakteru, z których Draco szydził i drwił jako dziecko.
W tym momencie jednak coś się zmieniło. Doceniał to, że Granger nie była taka jak każda inna dziewczyna i że nie bała się być przy nim sobą, mimo że ich znajomość była dość krótka.
— Co? — wyszeptała nagle, zamrugał, zdając sobie sprawę, że wciąż się na nią gapił.
Z miękkim chichotem odwrócił wzrok.
— Nie jesteś jak jakakolwiek inna dziewczyna w Hogwarcie, prawda?
— Nie. — Jej odpowiedź była śmiała i wyzywająca, ale równocześnie łagodna, jakby nie była do końca pewna, jak zareaguje na jej słowa. — Myślałam, że zdążyłeś to już zauważyć.
Jego palce drgnęły przed jednym z białych pionków, którymi tym razem on miał się posługiwać. Przesunął go o dwa pola do przodu, po czym spojrzał na nią.
— Może po prostu teraz to zauważam. — Zawahał się, wlewając małą miarkę whisky do pustej szklanki, i pociągnął łyk, mimo że już wyraźnie czuł alkohol buzujący mu w organizmie. — Może nigdy wcześniej nie przyglądałem się wystarczająco uważnie.
— Merlinie — wydyszała, unosząc palce nad tablicą. — To nie jest jakaś kolejna udawana gra, prawda?
Jej ton sugerował, że pytanie było retoryczne, ale Draco mimo to pokręcił głową.
— Nie. — Poruszył się na swoim miejscu, nagle czując się z lekka nieswojo. — Poza tą, którą sami ustaliliśmy.
— Oczywiście — odpowiedziała, jej wyraz twarzy stał się neutralny. — O seksie.
— Racja. — To słowo źle smakowało mu w ustach.
Granger przesunęła swojego pierwszego pionka, powtarzając:
— Racja.
Podczas gry otaczała ich pełna napięcia cisza; Granger nie zachowywała się już tak filuternie, gdy Draco zbijał jej pionki jeden za drugim. Kiedy dziewczyna znalazła się w samej koszulce i spodenkach od piżamy, dostrzegł zawahanie w jej spojrzeniu i zastanowił się, czy chodziło o coś, co powiedział lub zrobił. On sam po drodze stracił zarówno spodnie, jak i koszulkę, zostając w samych bokserkach.
Hermiona zaśmiała się, kiedy przeciągał koszulkę przez głowę, cały utrzymując kontakt wzrokowy z dziewczyną.
— Lepiej, żebyś nie stracił już więcej figur — powiedziała cicho, drażniąc się z nim.
— Nie stracę — zapewnił ją Draco, przyglądając się ubraniom, które jeszcze zostały na jej ciele. Ruszył swoją królową. — Szach mat.
Zmrużyła oczy, gdy zrozumiała powód swojej przegranej, po czym wypuściła z ust przesadne westchnienie i wstała. Draco poczuł suchość w ustach, gdy zdjęła z siebie koszulkę i szorty, zostając tylko w staniku i majtkach.
Draco z wdzięcznością zauważył, że napięcie między nimi zniknęło. Przełknął resztkę swojego drinka, wstając i usuwając zaklęciem powielone wcześniej krzesło.
Przy ich ostatnim spotkaniu, wszystko działo się tak szybko, że nie poświęcił nawet chwili na przyjrzenie się jej sylwetce. Zdał sobie sprawę, że się na nią gapił, dopiero gdy zrobiła ku niemu krok; jej powieki były lekko przymknięte, kiedy napotkała jego spojrzenie.
Jego bokserki były nieprzyjemnie ciasne, a on sam poczuł się całkowicie obnażony, , gdy zdał sobie sprawę, że Granger bez trudu dostrzegłaby jego wzwód, gdyby tylko spojrzała w dół.
Założyła ręce na piersi, a jej usta wykrzywił uśmiech.
— Mówiłam ci, że nie jestem zbyt dobra w szachach.
Draco przełknął.
— Chyba będziemy musieli nad tym popracować.
Granger wybuchnęła śmiechem, żywym i szczerym, po czym stłumiła dłonią płytkie ziewnięcie. Na ten widok on również ziewnął, zdając sobie sprawę, jak bardzo było późno i jak whisky rozmywała mu myśli.
Granger zrobiła ku niemu kolejny krok, jedną z dłoni chwytając za jego i splatając ze sobą ich palce.
— Chyba masz rację — wymamrotała.
Serce łomotało mu w piersi z opętańczym nienasyceniem i przypomniał sobie, że nie miał pojęcia, co miało dziać się dalej. Nie miał też najmniejszej szansy, by przyjrzeć się jakimkolwiek szczegółom. Może spodziewała się, że pierwszy wykona jakiś ruch, ale nie wiedział, ile whisky wypiła i nie czuł się dobrze cokolwiek na niej wymuszając…
Ciepłe usta Granger napotkały jego wargi, przerywając ciąg myśli szalejących mu w głowie. Jej język drażnił jego własny, kiedy wolną dłonią odnalazł tył jej szyi, wślizgując palce w jej loki, by móc przyciągnąć ją bliżej. Czuł jedwab jej stanika na swojej skórze i przypomniał sobie, jak mało na sobie mieli, gdy przysunęła się do niego, muskając twardość w jego majtkach.
Draco przygryzł lekko jej dolną wargę i spojrzał jej głęboko w oczy.
— Twój pocałunek zwycięstwa — szepnęła.
Draco zdołał jedynie wykrztusić:
— Racja.
Czuł, jakby jego wahanie było oczywistą wskazówką do jego braku doświadczenia i żałował, że nie stać go było w tej chwili na trochę więcej pewności siebie.
Ale Granger cofnęła się o krok, przesuwając palcami po jego ramionach, gdy pochyliła głowę, by ukryć kolejne ziewnięcie. Podniosła wzrok z uśmiechem.
— Miałeś coś na myśli?
Znowu złapał jej palce w swoje, odkrywając, że naprawdę podobał mu się sposób, w jaki jej mniejsze dłonie wpasowywały się w jego.
— Wydajesz się zmęczona.
— Trochę — przyznała, wzruszając ramionami. — Ale to nieważne. Możemy jutro to odespać, jeśli chcemy.
To, że uwzględniła go w tym stwierdzeniu w tak naturalny sposób, sprawiło, że coś szarpnęło go za serce. Przytaknął.
— Też jestem zmęczony. Nie musimy dziś nic robić.
Zmarszczyła brwi, przygryzając dolną wargę.
— Jesteś pewien?
— Tak — odpowiedział Draco, czując się trochę rozdarty. Bardzo chciał uprawiać z nią seks, ale nie chciał jej zawieść i nie wiedział, jak mogła zareagować, jeśli powiedziałby jej teraz prawdę. — Możemy po prostu pójść spać. Może jutro.
— Dobrze. Jutro. — Ścisnęła jego dłoń, po czym odsunęła się i ruszyła do toalety. Po chwili wróciła ubrana w piżamę, a Draco omal nie przeklął samego siebie, póki z nieobecnym uśmiechem nie zaciągnęła go do łóżka.
Usadowił się w jej łóżku, a Granger oparła się o jego pierś. Odgarniając jej włosy na bok, Draco przyciągnął ją bliżej, muskając dłońmi jej boki. Zdjęła stanik, a on chwycił jedną z jej piersi przez cienki materiał koszulki, drażniąc lekko sutek. Jego penis ponownie drgnął, kiedy wydała z siebie cichy jęk.
Mimo że poczuł się senny, podobał mu się sposób, w jaki Granger zatrzepotała rzęsami, kiedy oparła się o niego. Wciąż nie mógł się oprzeć, by nie złożyć delikatnego, przeciągłego pocałunku za jej uchem, zanim chwycił jej skórę między zęby.
Granger zadrżała, rozchylając usta, po czym powoli i metodycznie przycisnęła swój tyłek do niego.
Draco wsunął rękę pod cienki materiał jej koszulki i poczuł chęć eksperymentowania, korzystając z faktu, że chwilowa panika wywołana myślą o seksie nagle ustąpiła. Zsunął materiał ramiączka z jej ramienia, po czym ujął jej pierś w dłoń i uniósł się tak, by mógł sięgnąć jej piersi językiem.
Ciche dźwięki, które z siebie wydawała, były muzyką dla jego uszu. Kiedy mocniej naparła na jego nabrzmiałą męskość, Draco poczuł, że jeszcze chwila, a dojdzie we własne bokserki.
Sięgnęła dłonią do tyłu, by przeczesać jego włosy i odwróciła twarz ku niemu, przyciągając go do pocałunku. Jej język delikatnie drażnił jego, dostosowując się do powolnego rytmu jej pośladków przy jego penisie.
Ugniatając jej pierś jedną ręką, pocałował dziewczynę, serce mu łomotało, a krew szumiała w uszach. Potrzebował każdego skrawka samokontroli, by móc oderwać się od niej z ostrym oddechem. Granger zamrugała, a jej pierś uniosła się gwałtownie, gdy wygładzał jej koszulkę.
Wzwód w jego bokserkach sprawiał, że czuł się niekomfortowo.
Granger była zarumieniona. Jąkając się, skinęła głową i wyszeptała:
— Jutro.
Draco chciał powiedzieć „pieprzyć to” – jego sytuacja nie była idealna, ale być może Granger zrozumie i nadal będzie chciała przez to przejść – poza tym, że jej oczy były tak cudownie szkliste.
— Kiedy nie będziemy pijani — wymamrotał.
Przez jej twarz przemknęło zaskoczenie.
— Racja. To… stosowne.
Kładąc się z powrotem obok niej, przesunął się nieznacznie, aby jej jędrne pośladki nie znajdowały się tak blisko jego erekcji.
— To po prostu słuszne.
Uczucie jej ciała spoczywającego w jego ramionach było naprawdę miłe – i kompletnie się tego nie spodziewał.
Jej głos był miękki i senny.
— Jasne. Dobranoc, Malfoy.
Draco poczuł ciężar swoich powiek.
— Dobranoc, Granger.
Brak komentarzy