To lato jest dla Draco i Hermiony wypełnione wieloma pierwszymi, ale i ostatnimi rzeczami.

Kiedy pierwszy raz jedzą uroczystą kolację z Lucjuszem i Narcyzą, wszystko jest jedną wielką katastrofą. Pomimo faktu że państwo Malfoy zjedli z Hermioną już kilka niezobowiązujących posiłków, nie potrafią przy stole nawet minimalnie zrezygnować ze swoich czystokrwistych formalności. Siedzą wyprostowani i sztywni w mniejszej jadalni, prowadząc bolesne pogawędki, dopóki Lucjusz nie napomknie o zajęciach z resocjalizacji prowadzonych przez Ministerstwo. Przy każdym posiłku Lucjusz dzieli się z nimi tym, czego dowiedział się o mugolach. Co – jak sądzi Hermiona – byłoby cudowne, gdyby nie fakt, że czuje on nader męczącą potrzebę przepraszania jej praktycznie co dwie minuty.

— Łyżki do butów? — prycha. — Łyżki do butów? Przeczytałem cały rozdział o konserwacji mugolskiego obuwia i dowiedziałem się, że większość z nich i tak nosi teraz trampki. Nawet szefowie przemysłu. Przepraszam, panno Granger, wiem, że ma pani słabość do wygodnego obuwia. Ale szczerze mówiąc, zakrywanie palców u stóp gumą i plastikową siateczką? To barbarzyństwo.

Narcyza ze swojej strony próbuje pokierować rozmowę ku przyjemniejszym tematom. Takim jak historia goblinów. Albo węgorze. Albo kanibalizm. Ale Lucjusz, Merlinie pobłogosław go, nie może się powstrzymać.

— I samoloty — jęczy. — Cóż to za prymitywna koncepcja. Przepraszam, panno Granger. Ale spalanie paliw kopalnych w jakiejś maleńkiej, metalowej rurce, trzynaście kilometrów nad ziemią? To szaleństwo, nie wspominając już o tak okrutnym marnotrawstwie. Myślałem, że mugole chcą oszczędzać zasoby, a nie puszczać je z dymem gdzieś na niebie.

Wreszcie Hermiona nie może już tego dłużej znieść.

— Maevy? — woła nagle, przerywając kolejną tyradę Lucjusza. Skrzat domowy pojawia się znikąd, tuż obok łokcia Hermiony.

— Czy wszystko panience smakowało? — pyta Maevy, rzucając zmartwione spojrzenie na niedojedzone resztki bażanta na talerzu Hermiony.

— Jak zawsze, Maevy. Ale czy moglibyśmy zjeść deser w… wygodniejszym miejscu?

Skrzatka mruga porozumiewawczo do Hermiony i pstryka palcami tak, że wszystkie ich nakrycia znikają. Draco marszczy brwi, ale ujmuje Hermionę i swoją matkę pod ramię. Lucjusz, który już nigdy nie będzie mógł aportować się samodzielnie, chwyta swoją żonę i cała ich czwórka przenosi się do kuchni Dworu.

Tam czekają już na nich cztery hokery, a także duże, misternie zdobione ciasto, które Draco upiekł wcześniej tego dnia. Piękny wypiek przypomina Hermionie tarty, które przywiozła do Dworu trzy miesiące temu – zazębiające się serie misternie ułożonych, jabłkowych różyczek otulonych złotą skórką.

Lucjusz wygląda na lekko zmieszanego zmianą otoczenia, ale ich deser mija znacznie przyjemniej niż kolacja. Pod koniec wieczoru Hermiona otrzymuje od Lucjusza drugi, niezręczny uścisk. Narcyza tylko posyła młodszej czarownicy chytry uśmiech, a Hermiona stwierdza, że całe spotkanie wcale nie było aż takie złe.

Ich pierwsza wspólna kolacja z Harrym i Ginny idzie nieco lepiej. Obfita ilość wina wypita przez Harry’ego i Ginny oraz luźna rozmowa o Quidditchu zapoczątkowana przez Draco zdają się łagodzić napięcie. Podobnie jak fakt, że Teo i Erik dołączają do nich w mieszkaniu Hermiony na drinki po kolacji. Po drugiej butelce Bordeaux, od którego picia wstrzymują się zarówno Hermiona, jak i Draco, rozmowa zaczyna płynąć o wiele bardziej naturalnie. Do tego stopnia, że ​​ona i Draco w końcu siadają razem na kanapie; jej głowa spoczywa na jego ramieniu, a jego dłoń na jej kolanach. Może Harry dostrzega uwielbienie wymalowane na ich twarzach, a może po prostu wypił za dużo wina, ale nawet się nie krzywi, gdy Draco całuje Hermionę w kącik ust.

To także pierwsza noc, którą Draco przesypia u niej. Nie prosi o nocleg; po prostu pomaga jej wyprowadzić gości, a potem z sugestywnym uśmieszkiem zaciąga ją do sypialni. Jej małe łóżko z trudem może pomieścić ich działania i w pewnym momencie oboje spadają na podłogę. Draco pierwszy uderza o ziemię i klnie ze złością. Ale wydaje się, że pojmuje korzyści płynące z ich sytuacji, gdy Hermiona pokazuje, dlaczego wylądowanie z twarzą między jego nogami może nie być aż takie złe.

Później, gdy leżąc w łóżku splątani kończynami pod magicznie zaczarowanym gwieździstym sklepieniem sufitu, Hermiona pozwala swojemu sercu wypowiedzieć słowo, o którym myślała od miesięcy. Nawet jeśli nie potrafi jeszcze powiedzieć tego na głos.

Kiedy Draco po raz pierwszy spotyka się z jej rodzicami, ona prawie – prawie – w końcu wypowiada to słowo. Oczekuje tej nocy najgorszego, ale Draco ją zaskakuje. W chwili, gdy jej tata otwiera drzwi do skromnego domku jej rodziców w Surrey, Draco wita go malinowym sernikiem i silnym, pełnym szacunku uściskiem dłoni.

— Jak nazywa się w Anglii dentystę, który nie lubi herbaty? — pyta Draco pana Grangera zamiast powitania. Kiedy jej tata posyła mu zdezorientowane spojrzenie, Draco po prostu mówi: — Denis*.

Jej tata – który nawiasem mówiąc, rzeczywiście ma na imię Dennis – śmieje się mocniej niż kiedykolwiek wcześniej od czasu powrotu z Australii. Tak mocno, że Hermiona wie, że polubi on Dracona, nawet gdy oboje jej rodzice przyłapują ich po obiedzie na pocałunkach tuż nad zlewem pełnym brudnych naczyń.

Ich pierwsze sesje wspólnej nauki przebiegają tak samo dobrze jak tamta kolacja. Ku jej radości Draco okazuje się doskonałym uczniem. Jest skupiony, zdeterminowany i niezachwiany w używaniu jej kolorowych opracowań. Jego wniosek o podejście do egzaminu oczywiście napotyka na swojej drodze pewne biurokratyczne przeszkody, ale przy machnięciu różdżki Hermiony i odrobinie wysiłku w Ministerstwie udaje się doprowadzić do tego, że ​​Draco ma zgodę by zasiąść do czerwcowych Owutemów. Całej sprawie nie zaszkodzi też to, że Minerwa, dobra przyjaciółka Hermiony, ufa dziewczynie bezwarunkowo i rezerwuje dla Draco prywatny stolik w Bibliotece Hogwartu, by mógł pisać testy bez wścibskich spojrzeń innych zdających.

Robią tylko kilka przerw w jego nauce, z których jedna przypada na piątego czerwca. Hermiona udaje, że to zwyczajny poniedziałek, wysyłając rano do Dracona zdawkową kartkę z życzeniami z okazji urodzin. Ale kiedy tego wieczoru Draco schodzi na dół, by zjeść samotną kolację w kuchni swojej rezydencji, zastaje pokój wypełniony rodziną, przyjaciółmi i ciastem piernikowym z czekoladową polewą.

W blasku dwudziestu złotych świec Draco dostrzega uśmiech Hermiony. Wtedy on wie. Wie.

Goyle, Teo i Blaise widzą pewną zmianę na twarzy swojego przyjaciela, podobnie jak Narcyza. Pansy niczego nie zauważa, prawdopodobnie dlatego, że jest zbyt zajęta wsuwaniem ręki do tylnej kieszeni dżinsów Rona Weasleya. Ron nie patrzy na nikogo zapewne dlatego, że w zeszły weekend Hermiona przyłapała go na obmacywaniu Pansy przed toaletą Dziurawego Kotła. Jeśli chodzi o Harry’ego i Ginny, ci po prostu starają się nie dotykać niczego cennego, w tym Ślizgonów. Lucjusz po prostu przyciąga Hermionę do siebie z wdzięcznością, a ona uznaje, że ​​jeśli chodzi o niezręczne uściski, to zawsze mogło być gorzej.

Kolejną przerwę Draco i Hermiona robią sobie po to, by pewnego sobotniego popołudnia przejść Pokątną, trzymając się za ręce. To tam ktoś nieznajomy po raz pierwszy syczy na nich „Śmierciożerca”. Hermiona bierze więc mężczyznę na bok i rozmawia z nim stanowczo przez prawie godzinę. Następnie para opuszcza Pokątną z adresem nieznajomego, aby wieczorem przynieść mu kilka korzennych magdalenek.

Podczas pierwszej nocy gryfońskich rozgrywek planszówkowych Draco pokonuje Harry’ego w kartach – wraz z Hermioną, Ginny, Deanem, Seamusem i prawie wszystkimi innymi obecnymi. Ron sugeruje, że może Ślizgoni są naturalnie lepsi w pokerze, biorąc pod uwagę ich wrodzoną dwulicowość. Draco sugeruje Ronowi, żeby się chrzanił. Neville sugeruje, aby wszyscy przestali się kłócić – łącznie z resztą Gryfonów, którzy nie mogą się powstrzymać od sporów o to, który z nich za miesiąc będzie mógł wziąć Draco do swojej drużyny.

Kiedy Hermiona po raz pierwszy wchodzi do salonu Dworu Malfoyów, Draco trzyma ją za rękę tak mocno, że aż ją to boli. Spędzają w pomieszczeniu około pięciu sekund, zanim ona zaczyna się hiperwentylować i błagać, aby zabrał ją z powrotem na górę, do bezpiecznej biblioteki. Kolejne trzy podejścia kończą się w podobny sposób, ale za każdym razem Hermiona jest w stanie wytrzymać odrobinę dłużej. Przy piątej próbie spędza tam cały kwadrans. Razem ogłaszają to ich wielkim zwycięstwem i ślubują, że już nigdy więcej nie wejdą do tego pokoju.

Aby to uczcić, Draco zabiera ją do Wielkiej Biblioteki Dworu. Hermiona z podziwem wędruje po połączonych ze sobą pokojach przez prawie trzy godziny. W końcu łapie w dłonie dwa ogromne tomy, chcąc poczytać później tego wieczoru. Potem chwyta Draco za ramię, by zaciągnąć go między regały i zrobić z nim tam kilka dość niecenzuralnych rzeczy.

Pierwsza wielka kłótnia Hermiony i Draco jako pary – ponieważ zgodzili się nie liczyć pod tym kątem zerwanego połączenia przez Fiuu – ma miejsce tej nocy, kiedy otrzymuje on wyniki swoich egzaminów.

Jest spięty i krąży przed kominkiem jak pantera, kiedy Hermiona przychodzi po pracy do mniejszej biblioteki. Na początku nie ma ona pojęcia, co go tak wzburzyło. Próbuje go uspokoić miękkimi słowami i rozsądkiem. Ale najwyraźniej rozsądek jest ostatnią rzeczą, o jakiej Draco chciałby słyszeć. Po kilku minutach oboje zaczynają na siebie warczeć, krzyczeć i miotać się po pokoju.

Spędzają tak prawie godzinę, dopóki Hermiona nie zauważy nierozpieczętowanej koperty leżącej na stoliku. Na czystym, białym froncie koperty znajdują się słowa „Draco Lucjusz Malfoy” oraz wyraźny podpis: Owutemy. Hermiona podchodzi do stołu, a Draco prawie rzuca się przez kanapę, żeby ją zatrzymać.

— Ani się waż! — krzyczy.

Hermiona władczo unosi swój podbródek. 

— A dlaczego niby nie?

— Bo to moje wyniki, Granger!

— Ale to jest nasze życie, Draco!

Tak po prostu cała ich złość i gniew znikają. Po raz pierwszy oficjalnie odniosła się w ten sposób do ich przyszłości – z zaborczym „naszym” – i oboje o tym wiedzą. Usta Draco pozostają twarde, ale ona widzi w jego oczach nagłe pytanie.

Czując się dziwnie nieśmiała, Hermiona podnosi kopertę i przesuwa palcem po jej krawędzi.

— Wiesz, że to niczego nie zmieni, prawda? — pyta cicho.

Draco prycha. 

— Te wyniki zmienią wszystko, Granger.

Hermiona kręci głową. 

— Nie między nami. Nawet gdybyś dostał same Nędzne – co swoją drogą na pewno nie będzie miało miejsca – nie zmieni to mojego zdania o tobie. Na Merlina, nawet gdybyś dostał same Trolle, ja wciąż… wciąż…

— Wciąż co?

Jej oczy przesuwają się z koperty z powrotem ku jego twarzy. 

— Jako pierwsza powiedziałam w sumie wszystko inne — szepcze. — Czy to również powinnam powiedzieć jako pierwsza?

Draco zamiera, ale tylko na ułamek sekundy.

— Nie — warczy. Potem brutalnie przyciąga ją do siebie i przyciska swoje usta do jej własnych. — Kocham cię — mówi między ich pocałunkami. — Wiedziałem to już w moje urodziny. Wiedziałem, że cię kocham.

Hermiona śmieje się radośnie. 

— Cóż, ja byłam tego świadoma już w Paryżu.

— Jasne, jasne — droczy się Draco, wsuwając palce w jej loki, by przyciągnąć ją jeszcze bliżej.

— Głupek — szepcze przy jego ustach.

— Zołza.

— Fretka.

— Panna Wiem-To-Wszystko.

— Mój.

Po tych słowach już niewiele mówią. Poza słowem  „kocham” szeptanym w kółko przy nagiej skórze.

Później, kiedy nie ma to już znaczenia, otwierają pierwszy list, który uważają za „ich wspólny”. I oboje zgadzają się, że zasługują na przynajmniej jeszcze jedną rundę bliskości w świeżo transmutowanych prześcieradłach za te wszystkie śliczne Wybitne na jego karcie wyników.

***

Pewnego pięknego wieczoru pod koniec sierpnia – w weekend po tym, jak Ginny poprowadziła Anglię do wygranej w Pucharze Świata w Quidditchu – Draco i Hermiona dzielą się swoją pierwszą rzeczą z gatunku tych „ostatnich”.

Ostatnie ciasto, które Hermiona oficjalnie piecze w ramach Tour De PTSD, jest zdecydowanie jej najlepszym cukierniczym wytworem. Wszyscy się z tym zgadzają. Wie o tym, ponieważ prawie każda czarownica i czarodziej, których kiedykolwiek spotkała na swojej drodze, może go spróbować.

Ku rozczarowaniu Molly Weasley w ślubie Harry’ego i Ginny uczestniczy prawie całe angielske społeczeństwo czarodziejów. Nawet na przyjęciu goście wciąż słyszą, jak Molly mamrocze pod nosem: 

— Jeśli Ministerstwo nakazało udział w tym ślubie, to Ministerstwo powinno było za niego cholernie dobrze zapłacić.

Hermiona potajemnie się zgadza, dlatego przygotowany przez nią tort jest darmowy i ekstrawagancki.

Wspomniane ciasto stoi teraz na środku głównego stołu, otoczone morzem hortensji i zaczarowanych papierowych ptaszków. Zewnętrzna część tortu jest pokryta białą, kremową polewą z kilkoma lamówkami pasującymi swoim wzorem do haftu na sukience Ginny. W torcie nie ma nic wyjątkowego ani niezwykłego; nie, dopóki nie zwróci się uwagi na jego zaskakującą wysokość.

Góruje on półtora metra nad stołem, z dziesięcioma oddzielnie aromatyzowanymi warstwami, które zaczarowano tak, aby trzymały się idealnie nieruchomo i jednolicie, bez względu na to, ile porcji zostanie od niego odjętych – nawet z niższych poziomów. Jest warstwa dyniowa dla Harry’ego, wiśniowa dla Ginny, o smaku solonego karmelu dla Molly i Artura, czekoladowo-ganaszowa dla Rona, cytrynowa dla Percy’ego, piankowa dla Charliego, kardamonowa dla Billa, ze słodzonym kozim serem dla George’a i pomarańczowo-rozmarynowa na cześć Freda. Jeden smak dla każdego z rodzeństwa Weasleyów, jeden dla rodziców panny młodej i jeden dla pana młodego, daje w sumie dziewięć warstw.

Jest też dziesiąta warstwa, która nie jest nikomu przypisana. Jednak Draco rozpoznaje smak. To prosta masa jabłkowo-cynamonowa – zdaniem Hermiony nic specjalnego. Ale on upiera się, że to najlepsza warstwa ze wszystkich. Później, gdy tańczą razem, Hermiona smakuje ją na ustach Dracona.

I musi przyznać: ma on rację.

KONIEC

 

Na sam koniec łapcie mały podarunek od autorki niniejszego opowiadania: ToEatAPeach. Przepis na jabłkowe tartaletki.

Składniki:

2 czerwone jabłka
miska wody
sok z połówki cytryny
1 łyżka dżemu jabłkowego zmieszana z jedną łyżką wody
1 rolka ciasta francuskiego
mąka
olej lub masło
ćwierć łyżeczki cynamonu
lukier (lub cukier puder i cytryna) – jako polewa

Przepis:

Nagrzać piekarnik do 190°C. Rozmrozić ciasto francuskie w lodówce (w ciepły dzień) lub na blacie (w zimny dzień). Wymieszać z wodą sok z połówki cytryny. Jabłka przekroić na pół i wydrążyć, pamiętając o pozostawieniu skórki. Pokroić je w cienkie plasterki. Przekroić plasterki jabłka na pół i włożyć je do miski z wodą cytrynową.

Podgrzać jabłka w mikrofalówce, aż staną się giętkie, ale nie papkowate ani zbyt miękkie. Najlepiej zacząć od trzech minut i powoli dochodzić do nawet pięciu, aby uzyskać punkt, w którym będzie można je zgiąć (bez ich łamania). Odcedzić jabłka i polać je zimną wodą, aby nie były zbyt gorące.

Zwykłych rozmiarów formę do muffinek lub babeczek nasmarować olejem lub masłem (obficie, żeby nic się nie sklejało). Posypać deskę mąką i rozwałkować ciasto francuskie tak, aby zachowało tę samą szerokość, ale było długie. Powinno mieć długość około 30 cm. Pokroić je na 6 długich kawałków o szerokości 5 cm. Posmarować dżemem. (Można zrobić własny dżem – Hermiona by tak postąpiła!)

Ułożyć plasterki jabłka do połowy ciasta tak, aby lekko na siebie nachodziły. Złożyć ciasto tak, aby dolna połowa plastrów jabłek była przykryta. Następnie zwinąć z jednej strony i uformować kwiat. Posypać cynamonem. Piec przez 30–40 minut, aż ciasto na środku się upiecze.

Gdy tartaletki ostygną, wymieszać cukier puder i sok z cytryny do preferowanej konsystencji. Zeszklić tarty, rzucić na nie zaklęcie rozgrzewające i podawać z lodami. Hermiona poleca waniliowe!

_____

* Żart niestety nie jest w pełni przetłumaczalny na język polski, więc dla jasności: tea (/tiː/) to po angielsku herbata, więc dentist bez tea (/tiː/) to Denis. ;)

__________

Cześć 💜

To już koniec głównej części tej historii  - w najbliższych dniach ukażą się jeszcze dwie miniatury dopełniające szarlotkowe uniwersum (będą one podpięte pod niniejsze dzieło).

Z tego miejsca serdecznie pragnę podziękować wszystkim śledzącym tę publikację, a także moim kochanym betom: Camille_1909, Niuniul89 i hope - jak zawsze, bez was bym zginęła 😅.

Wszystkich zainteresowanych lekturą i śledzeniem moich kolejnych tłumaczeń, serdecznie zapraszam do obserwacji mojego profilu również na Wattpadzie, a także profilu na Instagramie (pod nickiem: memyselfandveraverto), czy też dołączenia do Facebookowej grupy Dramione - Grupa Wsparcia, a także grupy DRAMIONE [PL].

Ściskam!

Vera Verto

2 komentarze: