Proces Blaise’a Zabiniego rozpoczął się 26 lipca w deszczowy i parny poniedziałek. Hermiona spędziła godzinę w wannie, praktykując Oklumencję, zanim ubrała się i aportowała do Edynburga.

Tłum reporterów stał już wokół wejścia do Sali Parlamentu, krążąc niczym wygłodniałe wilki. Ciszę jej umysłu przecięło ostre kliknięcie, a potem została zalana światłem migawek aparatów i ostrymi krzykami dziennikarzy.

— Panno Granger!

— Panno Granger, tutaj!

— Czy chciałabyś złożyć oświadczenie dla…

Hermiona przepchnęła się, ignorując błyski lamp aparatów i napór ciał próbujących do niej dotrzeć. Dźwięk ucichł z sykiem, gdy przekroczyła bariery ochronne nałożone na budynek. Oddała strażnikom swoją różdżkę i przeszła przez otwarte lobby, kierując się do biblioteki.

Stare drzwi otworzyły się z piskiem, ukazując Alana Shrapleya ubranego w drogie amerykańskie szaty, opartego o stół i przeglądającego jakąś mugolską książkę. Był przystojnym mężczyzną po pięćdziesiątce z kwadratową szczęką i srebrzystymi włosami, które kręciły się lekko na końcach.

Kiedy Hermiona spotkała go po raz pierwszy dwa tygodnie temu, odniosła wrażenie, że ​​mówił on zbyt spokojnie i poruszał się zbyt wolno, ale szybko zdała sobie sprawę, jak bardzo się myliła, gdy po chwili pokazał jej długą umowę, którą w jakiś sposób zdążył podpisać już Blaise Zabini. Mężczyzna zajął się opracowaniem dokumentacji, aby zainicjować zapieczętowany transfer dość wygórowanej sumy do skarbca Blaise’a, zażądał natychmiastowego wpuszczenia swoich dwóch asystentów prawnych do rezydencji Malfoyów i polecił jej, by odwołała wszelkie plany na resztę dnia.

Był niczym rekin na płytkich wodach, który zamierzał bawić się z delfinem, który podpłynął za blisko brzegu.

— Niemagowie zawsze mnie fascynowali, panno Granger. — Głos Shrapleya odbił się echem od wypolerowanych podłóg, przywracając dziewczynę do teraźniejszości. — Pozawracałbym tym pani głowę, gdybyśmy tylko mieli czas.

Hermiona milczała, gdy on przewracał kolejną stronę książki.

Nigdy nie spotkała kogoś, kogo mózg pracowałby tak szybko jak jej własny, ale zupełnie wbrew jej intuicji. Podczas gdy ona grupowała fakty, aby je przeanalizować, Shrapley układał je w szeregu. Odkryła, że ​​lubił gry nawet bardziej niż sam Lucjusz Malfoy, a jego ulubioną była niewątpliwie niecierpliwość. Czekał, aż jego przeciwnik stanie się niespokojny, a potem rozpoczynał rozgrywkę.

Ale nie dziś.

Szybkim ruchem zamknął wielowiekowy mugolski tom. 

— Wnioski zostały odrzucone.

Mięśnie jej twarzy drgnęły. 

— Które?

— Wszystkie. Sąd nie zezwoli na weryfikację wspomnień Blaise’a poza tymi z jego pobytu we Włoszech i Edynburgu, a także żadnych twoich wspomnień dotyczących jego charakteru. Prokuratura będzie mogła włączyć zeznania świadków, którzy nie będą mogli osobiście pojawić się na przesłuchaniu.

Serce niemal stanęło jej w piersi.

— Wszystko w porządku, panno Granger — powiedział z błyskiem w oczach. — Od początku wiedzieliśmy, że to byłoby za proste. Ale musieliśmy spróbować.

— Zgadza się. — Hermiona przełknęła. — Czy jest... coś, czego ode mnie potrzebujesz?

— Utrzymaj spokój. — Zerknął na swój złoty zegarek, spoglądając na nią znad jego tarczy. — Do zobaczenia w środku.

Zniknął w kilku długich krokach. Hermiona odetchnęła głęboko, ściskając woreczek uwieszony na szyi. Kiedy wody jej umysłu zastygły, ruszyła długim korytarzem do mugolskiej sali sądowej.

Dwóch strażników obejrzało przy wejściu jej odznakę. Kiedy przeszła przez ich magiczne zabezpieczenia, została wprowadzona na jedno z miejsc dla wyjątkowych gości znajdujących się za stolikami prokuratorów. Hestia skinęła jej głową ze stołu Sekretariatu, podobnie jak Fleur i Robards. Reszta Rady i prokuratura zignorowała ją.

W pomieszczeniu rozbrzmiał niski pomruk, gdy reporterzy zaczęli wchodzić na tyły sali sądowej. Minutę później z bocznego wejścia wyłonił się Luca Bianchi, który został skierowany do zajęcia krzesła po prawej stronie Hermiony. Zakładając nogę na kolano, mężczyzna patrzył prosto przed siebie.

Oczywiście widział ją na liście świadków obrony. Tak samo, jak ona widziała go na liście oskarżycielskiej.

Jeden z włoskich prokuratorów zerknął na nią, a Hermiona próbowała skupić się na czymkolwiek poza własnymi nerwami. Powędrowała wzrokiem ku Shrapleyowi, leniwie rozkładającego swoje notatki.

— Najgorszy koszmar obrońcy — powiedział jej dwa tygodnie temu, leżąc na sofie w salonie rezydencji. — Zablokowany dostęp do archiwów Prawdziwego Zakonu, skomplikowana procedura przyjmowania materiałów do obrony, dopuszczanie pogłosek, ułamek czasu na proces przygotowawczy i klęska w wydzieleniu świadków.

Kiedy Hermiona otworzyła usta, uśmiechnął się i dodał: 

— Ale ja nie jestem obrońcą.

Ruch przy drzwiach wyrwał ją z zamyślenia i zamrugała, by ujrzeć, jak odziany w azkabańskie szaty Blaise jest wprowadzany do sali sądowej. Twarz chłopaka była pusta, a szczęka zaciśnięta, gdy szemranie tłumu narastało. Zaprowadzono go na krzesło tuż przed Shrapleyem, który przechylił głowę, jakby witał się ze wspólnikiem podczas lunchu.

Drzwi otworzyły się ponownie chwilę później, a zebrani podnieśli się z miejsc, witając tym samym właśnie przybyłego Przewodniczącego – Tyberiusza Ogdena. Spośród pięciu sędziów to właśnie on został wybrany na to stanowisko. Jego zastępca miał podejmować decyzje i oddawać głosy w imieniu Wielkiej Brytanii.

To był kolejny powód, dla którego Hermiona czuła niepokój. Poza Ogdenem nie miała zbyt wielkiego wyczucia wobec jakichkolwiek poglądów politycznych sędziów.

Sąd otworzył posiedzenie złożeniem przysięgi przez skład sędziowski. Rada orzekła, że ​​wszystkie przysięgi i świadectwa będą składane bez użycia magii. „Aby chronić świadków i oskarżonych przed taktykami przymusu – napisała Rada – i zapobiec nieoczekiwanym przeszkodom w obradach sędziów.”

Po tym na podeście stanął włoski prokurator.

Nakreślił zbrodnie Blaise’a Zabiniego przeciwko pokojowi i ludzkości jako świadczone „z premedytacją”, twierdząc, że jego pomoc Wielkiemu Zakonowi doprowadziła do zajęcia rządu włoskiego, zabójstwa dziesiątek urzędników i śmierci tysięcy istnień ludzkich. Mówił o udziale chłopaka w handlu ludźmi i niewolnictwie. Hermiona obserwowała reakcje Blaise’a, ale ten był nieruchomy jak kamień.

Shrapley wstał jako następny; jego oczy były bystre, a mowa powolna. Zanim skończył przedstawiać swoje kluczowe dowody na to, że działania Blaise’a opierały się na bezpośrednim zagrożeniu dla niego i jego matki, Hermiona nie słyszała nic poza reporterskimi piórami drapiącymi o pergamin.

Prokuratura sprowadzała swoich świadków przez następne dwa dni. Kilkoro pojawiło się osobiście, reszta złożyła oświadczenia. Osobiste oświadczenia wydawały się najbardziej irytować Shrapleya, sądząc po sposobie, w jaki poruszał ramionami. Ale Blaise przez cały ten czas zachowywał stoicki spokój, a jego twarz była beznamiętna, gdy prokuratura odczytywała zeznania po wystąpieniach świadków twierdzących, że pomagał i podżegał Śmierciożerców do tortur, gwałtów i morderstw włoskich obywateli.

Drugiego dnia Luca Bianchi zeznał o wizycie Blaise’a we Włoszech zeszłego lata, kiedy to asystował on podczas przekazania władzy w ręce Constantine Romano. Shrapley zadał tylko dwa pytania: "Jak rozumiał pan powiązanie między rodziną Bravieri i Zabini przed 10 lipca 1998?" i "Czy wiedziałeś o egzekucjach rodzin Mancini i Lombardi z 11 lipca za brak poparcia dla Romano?" – przy których do tej pory opanowany ton Bianchiego wydawał się zadrżeć.

Tego popołudnia pośród świadków pojawiła się Giuliana Bravieri. Prokuratura wezwała ją do Sądu półtora tygodnia temu, kiedy wniosek Shrapleya wciąż leżał w gabinecie Sekretariatu. Prośba Shrapleya o przesłuchanie jej została odrzucona w ciągu kilku godzin. Odmowę podpisał Matteo Bravieri, kuzyn Giuliany i jej nowy opiekun prawny.

Kiedy Giuliana weszła do sali sądowej, wyglądała szczupło i blado w swoich drogich szatach. Rozpłakała się, gdy tylko zobaczyła Blaise’a w kajdanach i więziennych szatach. Przewodniczący Ogden zastukał młotkiem, aby uciszyć salę, podczas gdy dziennikarze brzęczeli jak świerszcze w ławach prasowych.

Hermiona gryzła się w język, patrząc, jak Giuliana gra prosto w ręce prokuratora. Pociągając nosem i potrząsając ramionami, Giuliana odpowiadała niepewnymi „tak” lub „nie”, gdy prokurator wypytywał ją o to, czy Blaise zwrócił się o nią do Czarnego Pana, czy dzielili przed tym jakąś osobistą relację i czy przetrzymywał ją w prywatnej rezydencji Dracona Malfoya, instruując ją, by z niej nie wychodziła.

Kiedy prokurator skończył swoje pytania, sędziowie poruszyli się na swoich miejscach. Henri Falco, francuski sędzia, zaczął okręcać palce wokół swoich śnieżnobiałych wąsów, patrząc na Blaise’a.

W sali zapadła cisza, gdy Shrapley wstał, podszedł do krzesła Giuliany i przedstawił się po włosku. Usta dziewczyny zadrżały, ale odwzajemniła powitanie.

— Mam dla ciebie kilka trudnych pytań, panno Bravieri, więc proszę nie spiesz się z odpowiedzią — powiedział Shrapley. Giuliana skinęła głową, jej oczy były szkliste. — Czy kiedykolwiek zaangażowałaś się w związek seksualny z Blaise’em Zabinim?

— Nie. — Samotna łza spłynęła jej po policzku. — Nie, nie zrobiliśmy tego.

— Czy kiedykolwiek skrzywdził cię fizycznie? — Giuliana pokręciła głową. — Proszę „tak” lub „nie”, panno Bravieri.

— Nie. Nigdy by tego nie zrobił.

Bianchi zakaszlał.

Shrapley skinął głową i rozłożył dłonie, gdy zapytał: 

— W ilu przyjęciach na zamku w Edynburgu brała pani udział, panno Bravieri?

Giuliana bawiła się chusteczką na swoich kolanach. 

— Dwóch.

— A ile z tych wizyt miało miejsce, gdy była pani pod opieką Blaise’a Zabiniego?

— Żadna — szepnęła Giuliana.

W sali rozbrzmiało kilka szmerów. Luca Bianchi rozprostował nogi.

— Panno Bravieri, Sąd słyszał od wielu naocznych świadków, że często brała pani udział w przyjęciach w Edynburgu wraz z panem Zabinim — powiedział Shrapley. — Jak to możliwe?

Ona chodziła tam jako ja. — Giuliana czknęła z zalaną łzami twarzą. — Pansy.

Sąd zagrzmiał.

— Próbowałam im powiedzieć, że on nigdy nie kazał mi tam iść. Ale nikt mnie nie słuchał. Mówili, że byłam zdezorientowana… — Przerwała, szlochając.

Hermiona widziała, jak włoski prokurator przedziera się przez swoje akta, wpatrując z rosnącym przerażeniem na imię pierwszego świadka obrony – Pansy Parkinson.

— Coś podobnego. — Shrapley zanucił Hermionie tydzień temu, omawiając swoją strategię. — Prokuratura będzie miała ograniczone informacje o dowodach, które możemy wykorzystać w sądzie. To jedyna przewaga, jaką mamy, panno Granger, i zamierzam ją w pełni wykorzystać.

Kiedy Giuliana została wyprowadzona, włoski prokurator gapił się ostro na Shrapleya; Bianchi ze złością gestykulował coś po jej prawej stronie. I po raz pierwszy Hermiona spojrzała Blaise’owi w oczy. Usta chłopaka drgnęły.

Ostatecznie prokuratura zakończyła przesłuchania tego dnia. W środę Pansy Parkinson zajęła stanowisko świadka, omawiając kilka wspomnień, z okresu gdy udawała Giulianę w Edynburgu. Sekretarka sądu przedstawiła streszczenie zebranym tuż przed tym, jak podczas przerwy wspomnienia zostały obejrzane przez sędziów, prokuraturę i obronę.

Kolejna przerwa została ogłoszona, gdy tylko prokuratura zakończyła przesłuchanie Pansy. Hermiona próbowała do niej podejść, ale dziewczyna była zbyt szybka. Skinęła krótko głową w kierunku Hermiony, po czym wymknęła się bocznym wejściem i zanim Hermiona wpadła na zatłoczony korytarz, już jej tam nie było. Tego popołudnia zeznawały również matka Blaise’a i Dafne Greengrass. I po raz pierwszy Blaise wyglądał na wstrząśniętego, zaciskając szczękę i wpatrując się w łańcuchy wokół swoich nadgarstków.

W czwartek rano to Hermiona zajęła stanowisko świadka, mówiąc Sądowi, że Bellatriks Lestrange nie żyje. Nastąpiło zamieszanie, ale Shrapley tylko uniósł brwi, podczas gdy Ogden walnął młotkiem, przywołując salę do porządku. Sąd udał się na przerwę, by przejrzeć jej wspomnienia, a kiedy Hermiona wstała, by uciec przed wszystkimi spojrzeniami i szeptami, nawet Fleur wyglądała tak, jakby widziała ją po raz pierwszy w swoim życiu.

Dwie godziny później Hermiona wróciła na stanowisko świadka, śledzona bacznie przez setkę oczu. Utrzymywała swoją historię przy najprostszej wersji prawdy – „Draco Malfoy i Blaise Zabini zdecydowali się nie brać udziału w pokazie na arenie, a Bellatriks Lestrange skonfrontowała się z nami na Drewnianym Moście Hogwartu” – a kiedy Shrapley dopytał ją, dlaczego Bellatriks chciała ją zabić, odpowiedziała: „Powiedziała, że ​​go omotałam i że jego słabe, chore z miłości serce zniszczy jego rodzinę.”

Przebijając się przez westchnienia tłumu, Shrapley zapytał, jaka była w tym wszystkim rola Blaise’a.

— Draco Malfoy miał pilne zobowiązanie w Rumunii i Blaise zgłosił się na ochotnika, by go kryć. Ukrył ciało Bellatriks w Zakazanym Lesie. Pomagała mu Pansy Parkinson.

Szum tłumu stał się tylko głośniejszy. Shrapley skinął jej lekko głową.

Oczywiście wiedział o horkruksie. Po obejrzeniu wspomnienia ze śmierci Bellatriks w myślodsiewni Lucjusza, niemal zrównał ją z ziemią tak twardym spojrzeniem, że prawda sama wypłynęła jej z ust. Hermiona odetchnęła gwałtownie, by wyjaśnić, dlaczego chciała pominąć to w obronie Blaise’a, i że Blaise się na to zgodził. Shrapley ostrożnie odpowiedział, że zgadza się z jej decyzją, jeśli uniewinnienie Draco rzeczywiście ją interesuje – i po potwierdzeniu, że będzie mógł reprezentować Draco w jego procesie, złożył wniosek o ukrycie tej części jej wspomnień, w których Blaise powiedział jej i Draco, aby odeszli i zabili to, co muszą zabić. Biuro Sekretariatu zgodziło się, że dla procesu Blaise’a dalsza część wspomnień nie miała znaczenia.

Przewodniczący Ogden wezwał wszystkich do porządku, a Shrapley poczekał, aż w sali zapanuje śmiertelna cisza. 

— Według twojej wiedzy, panno Granger, dokąd zmierzała Bellatriks Lestrange?

— Do Węgier, by zamordować węgierskiego Ministra.

— Nie mam żadnych dalszych pytań — powiedział Shrapley i zajął miejsce pośród szeptów.

Włoski prokurator przesłuchał ją z ledwie tłumioną furią. Zadawał pytanie po pytaniu, z których wszystkie spotkały się z szybkim sprzeciwem ze strony Shrapleya. Po sześciu utrzymujących się sprzeciwach prokurator poddał się, wbijając w Hermionę wściekłe spojrzenie, gdy opuszczała stanowisko dla świadków.

Blaise zeznawał we własnej obronie w czwartek po południu. Sąd spędził pół dnia, kłócąc się o jego wspomnienia, a Shrapley twierdził, że przybycie Blaise’a do Włoch nastąpiło bezpośrednio po groźbach względem jego życia, życia jego matki i bliskich. Prokuratura skupiła się na obecności Blaise’a podczas zabójstwa kilku członków gabinetu Bravieriego.

Sąd rozpoczął piątek ogłoszeniem, że ciało Bellatriks Lestrange zostało pomyślnie zlokalizowane w Zakazanym Lesie. Podsumowywanie wniosków zajęło im cały dzień, aż w końcu jeden z pięciu sędziów wstał i odczytał wyrok Blaise’a: szesnaście miesięcy w Azkabanie. Hermiona poczuła, jak pęka jej serce. Shrapley od dawna mówił jej, że rok to najlepszy możliwy wynik. Prokuratorzy naciskali na dwadzieścia lat.

Mimo to nie była w stanie ugasić swojej nadziei aż do chwili, gdy ostry huk młotka zakończył proces.

Blaise mrugnął do niej, gdy go wyprowadzano, kierując z powrotem do Azkabanu.

Hermiona niedługo potem opuściła salę, ignorując wołania Fleur i Hestii, dopóki nie skręciła za róg i nie znalazła pustego pokoju, w którym mogła się zamknąć.

Kiedy wynurzyła się zza drzwi dziesięć minut później, jej oczy były czyste, a makijaż poprawiony. Odebrała różdżkę, rzuciła krótkie pożegnanie członkom Rady przy wyjściu i zatrzymała się przed tłumem krzyczących reporterów czekających na nią przed budynkiem.

— Sprawiedliwości stało się dziś zadość — powiedziała, gdy błysnęły lampy aparatów. Potem minęła stłoczonych dziennikarzy i aportowała się do domu.

***

Na początku lipca Hestia wysłała Hermionie informację o memoriale na cześć poległych, planowanym przez kilku dawnych gubernatorów Hogwartu. Hestia wykazała poparcie dla tej inicjatywy ze strony Rządu Tymczasowego i zapytała Hermionę, czy chciałaby coś zasugerować komitetowi organizacyjnemu. Jedyną rzeczą, jaką wniosła do sprawy Hermiona, była data – 31 lipca.

Rankiem przy śniadaniu Narcyza pozwoliła Hermionie nadać tempo rozmowie, nie zmuszając jej do mówienia o memoriale. Hermiona sączyła kawę i utrzymywała wygodne milczenie.

— Jesteś pewna, że nie chcesz pójść? — zapytała, kiedy skończyły posiłek.

Uśmiech Narcyzy był napięty. 

— Ten dzień jest dla ludzi, których moja obecność tylko by zraniła — powiedziała. — Rozumiem to i pragnę ten fakt uszanować.

Hermiona skinęła głową, czując prawdę w słowach kobiety. Nie bała się uczestniczyć z Narcyzą w memoriale, tak jak nie bała się być widziana z Harrym na czwartym roku, kiedy ponad połowa szkoły była przeciwko niemu. Ale czuła, że powinna uszanować uczucia Narcyzy w tej sprawie.

Kiedy wróciła do sypialni Dracona, Prorok Codzienny czekał już na nią na biurku. Na okładce widniało zdjęcie Blaise’a siedzącego ze stoickim spokojem podczas procesu. Nagłówek głosił: 

Blaise Zabini odsiedzi 16 miesięcy; Bomba wieści o Bellatriks ogłusza prokuratorów.

Zaciskając usta, Hermiona przewróciła stronę tylko po to, by znaleźć zdjęcie, na którym sama stoi przed Salą Parlamentu.

Hermiona Granger. Przyjaciel czy wróg Prawdziwego Zakonu?

Przekartkowała resztę gazety. Proces Blaise’a zajął pierwsze dwie strony. Na trzeciej stronie pod artykułem widniało jej kolejne zdjęcie z podpisem: Rosną pytania dotyczące związku Hermiony Granger ze Śmierciożercą Draconem Malfoyem.

Odrzucając gazetę na biurko, Hermiona odwróciła się na pięcie i wróciła do swojej starej sypialni.

Wybrała prostą czarną sukienkę i resztę poranka spędziła w wannie, praktykując Oklumencję, zakopując szmaragdowe oczy i rozczochrane czarne włosy w wytartym tomie głęboko na tyłach biblioteki własnego umysłu. Na Harry’ego znajdzie jeszcze czas, gdy uda się do Hogwartu. Ale najpierw musiała nabrać odwagi do swojego kolejnego zadania.

Przeniosła się przez Fiuu na Grimmauld Place, wkraczając prosto do salonu, który wyglądał na o wiele bardziej uporządkowany niż wtedy, gdy była w nim ostatnim razem. Usłyszała charakterystyczne odgłosy Przetyczka sprzątającego w kuchni, a jej usta wykrzywiły się w uśmiechu. Podążyła za swoim instynktem, wchodząc po schodach i kierując się do sypialni, z której kilka miesięcy temu widziała wychodzącą Pansy.

Właśnie podniosła dłoń, by zapukać, kiedy głos zawołał z wnętrza: 

— Odejdź, Granger.

Biorąc uspokajający oddech, pchnęła drzwi. Znalazła Pansy zwiniętą na parapecie, wpatrującą się w mugoli, którzy spacerowali chodnikiem, ciesząc się spokojną sobotą.

— Powinnaś była je zamknąć na klucz, skoro nie chciałaś, żebym weszła — powiedziała sztywno Hermiona.

— Nie idę. — Pansy podciągnęła kolana do piersi. — Więc proszę, po prostu znajdź sobie kogoś innego do dręczenia.

Hermiona podeszła do brzegu łóżka i cicho na nim przysiadła. 

— W takim razie ja też nie idę. Szkoda. Utkniesz tu ze mną na cały dzień. — Rozglądając się po pokoju, ujrzała czarną sukienkę wiszącą z tyłu drzwi – wyprasowaną i gotową do założenia.

Oczy Pansy przesunęły się po ulicy. 

— Nikt mnie tam nie chce, Granger.

To było tak podobne do słów Narcyzy. Ale tym razem wydawało się nie do przyjęcia.

— Masz przed sobą całe życie. Nie możesz spędzić go w ukryciu. — Hermiona wygładziła swoją sukienkę, marszcząc brwi. — Powinnaś pozwolić, by ludzie cię czasami zaskakiwali, Pansy. To całkiem miłe.

Zapadła długa cisza.

Pansy odwróciła się, by na nią spojrzeć, opierając głowę o ramę okna. 

— Ten skrzat cały czas płacze. Dałaś mi go celowo?

Usta Hermiony drgnęły. Pansy uniosła brew i poszła się ubrać.

***

Aportowały się u bram Hogsmeade, a Hermiona czekała, aż zaleje ją chłód i beznadziejność, które spowijały Hogwart przez ostatni rok.

Uczucie to nigdy nie nadeszło, ale w jej piersi wciąż była pewna pustka.

Zamek lśnił w popołudniowym słońcu. Jego kształt wyglądał znajomo, mimo znanych już Hermionie zniszczeń z zeszłego maja i okresu oblężenia po śmierci Voldemorta. Zakazany Las zdążył się rozrosnąć przez ten czas, zbliżając do ścieżki, a trawa na błoniach stała się zachwaszczona i zaniedbana. Ale jeśli szybko przemknąć wzrokiem po krajobrazie, wszystko wyglądało niemal tak samo.

Pansy zaczęła wykręcać nerwowo palce i wygładzać włosy, kiedy przekroczyły bariery ochronne. Hermiona musnęła palcami łokieć dziewczyny.

Ruszyły razem długim mostem w kierunku dziedzińca Wieży Zegarowej, gdzie zebrał się już tłum. Gubernatorzy skontaktowali się z Ginny, Neville’em i Hermioną, by poprosić o wygłoszenie przemówień, ale wszyscy odmówili. Mówienie o stracie takich rozmiarów wydawało się niemożliwe. Nawet nie na miejscu.

Komisja zdecydowała, że ​​jeden z gubernatorów powie kilka zdań. Później ludzie mogliby swobodnie pospacerować po terenach zamku i złożyć hołd poległym. Nie zezwolono na obecność prasy.

Znajdowały się już prawie na dziedzińcu, kiedy tłum zaczął się rozpraszać – minęło dopiero pięć minut od rozpoczęcia, a gubernator już skończył mówić. Hermiona skinęła głową Hestii, gdy tłum się przerzedził, ale kiedy zobaczyła stojącego w pobliżu Jacobsa, odwróciła się.

Pansy podeszła do niej i obie w milczeniu przyglądały się znajomym łukom i kamiennym ścianom. Stały nieruchomo, a ludzie przechodzili obok nich, obejmując się, mówiąc coś niskimi szeptami. Hermiona znów się odwróciła, a oddech uwiązł jej w piersi.

Jedna z zewnętrznych ścian została zastąpiona obsydianową płytą rozciągającą się pod łukowymi przejściami. Białymi literami wyryto na niej imiona uczniów, pracowników i absolwentów Hogwartu, którzy zginęli podczas Drugiej Wojny Czarodziejów.

Ruszyły w tym kierunku, ale Hermiona nagle zamarła. Na końcu ściany, przesuwając palcami po wyrytych imionach, stała Ginny. Miała na sobie czarną sukienkę i trampki, a jej włosy były tylko odrobinę dłuższe niż wtedy, kiedy Hermiona widziała ją ostatni raz.

Ginny odwróciła się, rozszerzając oczy, gdy jej spojrzenie wylądowało na przyjaciółce. Hermionę ogarnęła nieważkość, gdy zamknęły dzielącą je przestrzeń, obejmując się mocno ramionami. Czuła się o wiele mniej krucha niż ostatnim razem, zatapiając w ciepłym ciele Ginny i trzymając ją blisko.

— Ginny. — Wielka gula uciskała ją w gardle. — Przepraszam, że spóźniłam się z odpowiedziami…

— Nie bądź niedorzeczna. Wiem, że byłaś zajęta.

Kiedy się od siebie odsunęły, Ginny spojrzała Hermionie przez ramię.

— Cześć, Parkinson.

— Weasley — powiedziała Pansy prawie miłym tonem. Poprawiła swoje szerokie czarne okulary przeciwsłoneczne i skupiła uwagę na nazwiskach na ścianie, oddalając się od dziewczyn.

Ginny ujęła Hermionę pod ramię i poprowadziła ją do kamiennej płyty, którą wcześniej śledziła. Nazwiska jej rodziny również zostały wyryte na biało, zgrupowane wraz z innymi nazwiskami na „W”.

— Połowa z nas zginęła w ciągu roku — powiedziała. — Przez większość dni noszę to w sobie. Ale czasami…

Hermiona ścisnęła jej łokieć, czując ucisk w gardle.

— To coś znaczy. To, że wciąż tu jesteś.

Przez chwilę stały w milczeniu. A potem Ginny powiedziała: 

— Przykro mi słyszeć o Zabinim.

Hermiona wzruszyła ramionami. 

— To było najlepsze, na co mogliśmy liczyć.

— Ale nadal. — Ginny spojrzała na nią. — Powinnaś była zobaczyć twarz George’a, kiedy przeczytał, że Draco Malfoy zabił dla ciebie Bellatriks Lestrange.

Zanim Hermiona zdążyła sformułować jakąkolwiek odpowiedź, Ginny poprowadziła ją na drugą stronę ściany. Zauważyła Fleur i Billa stojących przy starej fontannie, rozmawiających z Seamusem Finniganem. Grupa czarownic odwróciła się, by na nią spojrzeć, gdy przechodziła obok. Hermiona przemknęła dookoła wzrokiem, skupiając się na Penelopie Clearwater. Dziewczyna stała obok Percy’ego Weasleya i Rogera Daviesa, a jej spojrzenie było odległe, gdy rozmawiali.

Mijały rzędy ubranych na czarno żałobników – jedni płakali, inni szeptali. Byli już prawie na drugim końcu ściany, kiedy jakaś dziewczyna odwróciła się do Ginny, chwytając ją za ramię. Była koleżanka z klasy.

Hermiona odeszła na bok, kiedy dziewczyny obejmowały się na powitanie. Przesuwała wzrokiem po nazwiskach na „A”, kiedy ktoś stanął tuż obok niej.

— Granger. — Hermiona odwróciła się, a powietrze nagle opuściło jej płuca. Prawa strona twarzy Seamusa Finnigana była poparzona, a blizna rozciągała się wzdłuż szyi i ramienia. Po chwili szybko wróciła oczami do jego własnych.

— Cześć, Seamusie — powiedziała cicho, ale już wiedziała, że ​​to bez sensu.

Do tej pory napisała do wszystkich ocalałych członków ze swojej dawnej klasy, a lista była wystarczająco krótka, by z łatwością mogła zauważyć tych, którzy nigdy nie odpowiedzieli.

— Słyszałem, że ostatnio sypiasz z wężami.

Wykrzywił usta, gdy spojrzał przez ramię na Pansy, która stała samotnie, powoli rozglądając się dookoła.

— Jeśli masz na myśli moją przyjaźń z Pansy Parkinson…

— Jeśli tak chcesz to nazywać. — Seamus podszedł o krok bliżej i musiała unieść brodę, by spojrzeć mu w oczy. — Twoja „przyjaciółka” nie ma prawa tu być. Chociaż przypuszczam, że nadal jest lepsza od innej osoby, z którą się prowadzasz.

— Jeśli nie dostrzegasz, że Pansy Parkinson straciła tyle samo, co my wszyscy, to nie wiem, co ci powiedzieć, Seamusie — odparła Hermiona śmiertelnie spokojnym tonem. — Rozumiem, jak musisz się czuć, ale teraz nie jest na to właściwa pora.

— A kiedy będzie właściwa pora, by porozmawiać o tym, że jesteś zdrajczynią…

— Wyślij mi sowę, kiedy będziesz gotowy, a chętnie odpowiem na twoje pytania jak staremu przyjacielowi, za którego zawsze cię uważałam. — Wytrzymała jego ostre spojrzenie. — Trzymaj się, Seamusie.

Na twarzy Seamusa pojawił się cień emocji, zanim jego mięśnie zastygły niczym lód. Gdy odszedł, Hermiona wzięła głęboki oddech i spojrzała z powrotem na Pansy. Dziewczyna rozmawiała z kimś przystojnym i wysokim, a Hermiona aż rozchyliła usta, kiedy zdała sobie sprawę, kto to był.

Wolność służyła Neville’owi Longbottomowi. Nadal był szczupły, ale umięśniony, a włosy opadały mu lekko na twarz. Obserwowała, jak wsunął ręce do kieszeni i odchylił się na piętach, podczas gdy Pansy uniosła na niego brew.

Uśmiech pojawił się w kąciku ust Hermiony, po czym wróciła do listy nazwisk.

Przesunęła wzrokiem po nazwisku Lydii Baxter, Katie Bell i Lavender Brown. Kiedy w następnej kolumnie dotarła do Cho Chang, jej oczy wypełniały już rzewne łzy. Przemknęła po pozostałych kolumnach, szukając konkretnych nazwisk i potykając się o inne. Cedrica Diggory’ego. Albusa Dumbledore’a.

Lunę Lovegood.

Sięgnęła palcami do białych liter, a kamień rozgrzał się pod jej dotykiem. Niżej znalazła Remusa Lupina i Nimfadorę Tonks-Lupin, a w następnej kolumnie Minerwę McGonagall.

Cofnęła się, gdy imiona rozmazały się przez zalewające jej oczy łzy. Sięgnęła myślami ku spokojnym wodom wielkiego jeziora. Przypadkiem trąciła ramieniem wysokiego chłopaka stojącego obok, a przeprosiny uwięzły jej w gardle, gdy dostrzegła, że był ​​to Oliver Wood. Patrzył prosto przed siebie, a ramiona miał napięte.

Hermiona podążyła za jego wzrokiem. Serce załomotało jej w piersi, kiedy zdała sobie sprawę, na co patrzył – na kolumnę z nazwiskami na literę „N”.

— Nie ma go tu — powiedział.

Skrzyżowała ramiona na brzuchu, zaciskając dłonie na łokciach.

— Jestem pewna, że to przeoczenie. Mogę skontaktować się z gubernatorami…

— Nie kłopocz się. — Jego głos był napięty. — Crabbe’a i Goyle’a też tutaj nie ma. Tak jak Marcusa Flinta i Adriana Puceya.

Przełknęła, patrząc na swoje buty. 

— Przepraszam, jeśli czułeś się opuszczony wtedy w Świętym Mungu, Oliverze. Nie taki był mój zamiar…

— Nie, nie. Powinienem ci podziękować za umówienie mnie z tymi prawnikami. — Sięgnął, żeby potrzeć dłonią swoje czoło. — Przepraszam. W dzisiejszych czasach po prostu… stałem się zgorzkniały przez to wszystko.

Powoli skinęła głową. Pusty ból w jej piersi rozrósł się niczym wyrwa w ziemi.

— Wciąż mam nadzieję, że uda mi się oczyścić imię Teo. Ale to musi poczekać do procesu Draco.

— Rozumiem.

Hermiona przeniosła ciężar ciała z nogi na nogę. 

— Czy mogę kiedyś przyjechać do Glasgow i cię odwiedzić?

— Tak właściwie, to wyjeżdżam z Angeliną i George’em. Zamierzam zostać z nimi na trochę we Francji.

Odwrócił głowę w bok, a ona podążyła za nim, aż do końca alfabetu.

George i Angelina stali przed imionami Freda, Charliego, Molly i Artura, byli nieruchomi jak litery wyryte przed nimi w marmurze. Prawa ręka Angeliny spoczywała na ramieniu George’a, a druga zwisała luźno u jej boku – proteza. George wpatrywał się bezmyślnie w obsydianowy kamień, a Hermiona widziała jego odbicie w gładkiej powierzchni – bliźniacze, jak dawniej.

— Cieszy mnie to. Mam nadzieję… — Hermiona przygryzła wnętrze policzka. — Mam nadzieję, że zrozumieli, przez co przeszedłeś.

Oliver zanucił. 

— George wciąż myśli, że któregoś dnia się z tego wybudzę, ale Angelina nad nim pracuje. Najwyraźniej twoje zeznania pomogły mu zacząć kwestionować różne rzeczy.

Hermiona odwróciła wzrok, wykręcając nerwowo palce. Przez chwilę milczeli, ale Oliver znów się odezwał.

— To dla nich trudne. Wcześniej nie lubiłem facetów, wcześniej… przed tym wszystkim. Może nadal ich nie lubię. — Jego ton był niemal efemeryczny, niczym sekret szeptany w ciemności. — Ale powiedziałem Angelinie: „Zakochałem się w kimś, kto mnie chronił, kiedy byłem najbardziej bezbronny. Czy nie powiedziałabyś tego samego o sobie i George’u?”

Wyrwa w jej sercu wydawała się pogłębić. Zamrugała szybko, a łzy spłynęły jej po policzkach, gdy ciężar tego wszystkiego stawał się coraz trudniejszy do zniesienia. Oliver falował jej w oczach.

— Mam nadzieję, że do ciebie wróci. — Wyszeptał na pożegnanie i odwrócił się, by dołączyć do George’a i Angeliny.

Hermiona stłumiła szloch wierzchem dłoni. Gdy w końcu udało jej się pozbierać, otarła policzki, przygotowując się na następny zestaw imion.

W kolumnie „P” znalazła Padmę Patil, Parvati Patil i Poppy Pomfrey, zanim w końcu jej palce musnęły jego imię. Harry’ego Pottera.

Ciepło ponownie napotkało jej skórę. Jeśli wystarczająco mocno przycisnęła koniuszki palców, mogła poczuć bicie własnego serca.

— Dziwne, że nie został oddzielony od reszty.

Przymknęła oczy, czując ukłucie w sercu. Odwróciła się przez ramię i ujrzała Rona stojącego za nią, z zakrytym lewym okiem i rękami w kieszeniach.

Spojrzała z powrotem na imię Harry’ego. 

— Myślę, że właśnie tego by chciał. Pozostać tylko jednym z wielu, a nie wybranym.

Ron podszedł bliżej, zatrzymując się przy jej ramieniu. Czuła jego ciepło przy swoim łokciu, choć dzieląca ich przestrzeń wydawała się nieskończona.

— Gubernatorzy szkoły chcieli zlecić budowę jego grobowca obok Dumbledore’a — oznajmiła. — Powiedziałam im, że Harry chciałby, aby skupili się na ponownym otwarciu Hogwartu. Ale potem uznałam, że spodobałby mu się ten pomysł.

Spojrzała na niego, jakaś młodzieńcza część jej serca wciąż łaknęła jego aprobaty. Wpatrywał się w imię Harry’ego i skinął głową.

Stali obok siebie z zawisłym między nimi wspomnieniem. Ptaki śpiewały smutną pieśń, a wiatr niósł ją ponad zgromadzonymi na dziedzińcu żałobnikami.

— Chcesz się ze mną przejść? — zapytał po chwili.

Hermiona spojrzała na jego otwartą minę i skinęła głową.

Podążyła za Ronem, który spokojnie prowadził ją w dół listy nazwisk, a potem schodami na błonia. Milczeli, gdy szli wzdłuż linii drzew – coś, czego dawniej nigdy nie robili, jednak postanowiła zaakceptować tę ciszę, ile tylko będzie trwała.

Dopiero gdy okrążyli duże drzewo, Ron przystanął, a ona zdała sobie sprawę, że są na grządce dyni. To, co pozostało z chaty Hagrida, leżało w zarośniętej chwastami kupie drewna i ziemi. Dostrzegła jednak pozostały fragment ceglanych stopni. Zakazany Las zaczął powoli pochłaniać ruiny, jednak ktoś zdecydował się ponownie zasiać dynie.

Hermiona spojrzała na odległość, którą pokonali. W oddali mogła ujrzeć Czarne Jezioro i biały, marmurowy grób na brzegu.

— Znowu rozmawiam z Ginny.

Hermiona skinęła głową, owijając się ramionami wokół talii. Kiedy podniosła wzrok, zauważyła, że ​​Ron wpatrywał się w nią uważnie.

— To dobrze. — Zdołała się uśmiechnąć.

— Powiedziała, że ​​to źle z ich strony, że wsadzili cię do Świętego Munga. I teraz sam się z nią zgadzam. — Pociągnął nosem i spojrzał na zamek. — Przepraszam, że nie zdałem sobie z tego sprawy wcześniej albo…

Żołądek Hermiony skręcił się boleśnie. Pewnych rzeczy nie dało się obejść. Musieli przez to przebrnąć.

— Ron, rozumiem. Byłeś… — Rozejrzała się, szukając słów. — Działałeś na podstawie informacji, które na tamten czas posiadałeś. Ale przegapiłeś najważniejszy element tego wszystkiego.

— Czyli?

Hermiona zdusiła w sobie towarzyszące jej nerwy. 

— Przed tym wszystkim żywiłam uczucia do Draco. W szkole. Zanim przyjął Mroczny Znak, a nawet zanim wrócił Voldemort… — Pokręciła głową. — Nigdy nie powiedziałam o tym ani tobie, ani Harry’emu. Zatrzymałam to dla siebie. — Poczuła kłucie pod powiekami i przejechała knykciami po rzęsach. — Mógłbyś sobie zapewne wyobrazić moje zdziwienie, kiedy dowiedziałam się, że on też żywił je do mnie…

Ron prychnął i odwrócił się, by oprzeć barkiem o wielkie drzewo. 

— Tak, wiem. — Sięgnął, by poprawić opaskę na swoim oku, a Hermiona spojrzała na niego ze zdziwieniem.

— Co?

— Obserwował cię. On… — machnął ręką. — Powiedzmy, że zauważyłem  jakieś zainteresowanie z jego strony. Chociaż nigdy nie sądziłem, że mogłoby to sięgać aż tak głęboko.

Policzki Hermiony zapłonęły. Przygryzła wargę, starając się zachować ostrożność.

— Chcę, żebyś wiedział, że… to nie dyskredytuje moich uczuć do ciebie. Zależało mi na tobie, Ron. Nadal tak jest.

Zacisnął szczękę, przesuwając spojrzeniem wzdłuż linii horyzontu.

— Ale nie wystarczająco. Nie tak, jakbym tego chciał.

Prawda dryfowała nad nimi, niosąc się z letnim wiatrem. Nie mogła nic zrobić, aby to zmienić. I nie zmieniłaby tego, nawet gdyby mogła.

Ron odepchnął się od drzewa i spojrzał na trawę.

— Myślę… — Przełknął ciężko. — Myślę, że to wszystko, co jestem w stanie na teraz znieść. Nigdy nie poznałem tej wersji Malfoya, w której się zakochałaś. I po prostu nie mogę znieść myśli o tobie z tą wersją jego, która żyje w mojej głowie. — Hermiona zacisnęła usta, a jej oczy wypełniły się wstydem.

Podrapał się w tył głowy, a kiedy znów się odezwał, jego głos był cichy. 

— Myślałem o tobie każdego dnia minionego roku, Hermiono. Każdej minuty.

— Ron, ja też…

— Próbowałem wrócić do ciebie z każdym oddechem, a ty przez cały ten czas byłaś zakochana w Draconie Malfoyu. — Wbił w nią wzrok, a ona z bólu straciła niemal dech. — Po prostu potrzebuję teraz czasu.

Wciągnęła powietrze do płuc, a łzy spłynęły jej po policzkach. Zamykając oczy, skinęła głową.

Pozostali tam, dopóki słońce nie zaczęło zachodzić, a ptaki przestały śpiewać, opóźniając swój nieunikniony moment powrotu do zamku i czarnej ściany pełnej martwych imion.

***

W niedzielę Hermiona przejrzała swoją pocztę. Po tym jak ujawniła w Sądzie losy Bellatriks Lestrange, Rada zaplanowała na poniedziałek nadzwyczajne spotkanie z całym Sekretariatem. Hermiona napisała szybką odpowiedź, odmawiając udziału i prosząc o podesłanie pełnego podsumowania. Późnym wieczorem przybyła odpowiedź od Hestii, a we wtorek rano Hermiona wraz z całą resztą świata przeczytała, że ​​proces Bellatriks został odwołany, a na jego miejsce zaplanowano proces jej męża.

Mieliby mniej niż tydzień. Trybunał upierał się, że Rudolf i jego obrońca wyrazili na to zgodę, ponieważ ich procedury przygotowawcze były już prawie na ukończeniu, ale to nie powstrzymało Gertie Gumley przed ostrą krytyką ich działań na łamach Ducha.

— Fakt, że przeskoczyli do Rudolfa zamiast Malfoya, oznacza, że ​​się martwią — powiedział jej tego popołudnia Shrapley przez Fiuu. — Wiedzą o antidotum, a teraz również o Bellatriks. Jestem pewien, że prokuratura krąży teraz po Europie, próbując zebrać jak najwięcej świadków.

Dłonie Hermiony w ułamku sekundy stały się wilgotne. 

— To nie brzmi zbyt zachęcająco.

— A ja uważam, że wręcz przeciwnie. — Uśmieszek na ustach Shrapleya mógł dorównać najlepszemu uśmiechowi Lucjusza Malfoya. — Ich sprawa leży na cienkim lodzie i oni dobrze o tym wiedzą.

Hermiona starała się o tym pamiętać, spędzając kolejne trzy dni pogrążona w przygotowaniach z Shrapleyem i jego dwoma asystentami. Spędzili w salonie długie godziny, wałkując możliwe pytania i ignorując jedzenie dostarczane przez skrzaty. Do piątku Hermiona straciła jakiekolwiek poczucie prywatności, przekazując Shrapleyowi nawet swoje najbardziej intymne wspomnienia, by mógł je obejrzeć w myślodsiewni Lucjusza. Nie było czasu na wstyd, gdy życie Dracona pozostawało zagrożone.

Weekend minął jak przez mgłę, potem nadszedł poniedziałek, a ona aportowała się do Edynburga na pierwszy dzień procesu Rudolfa Lestrange’a.

Kilka tygodni wcześniej napisała do prokuratury, oferując dowody przeciwko Rudolfowi, Traversowi, Crabbe’owi Seniorowi i Greybackowi. Prokuratura odmówiła jej, zapewniając, że mają mnóstwo dowodów, ale skontaktują się z nią, jeśli sytuacja się zmieni. Od tamtej pory nie otrzymała od nich żadnej wiadomości.

Mimo że nie zeznawała w procesie Rudolfa, ważne było, aby wzięła udział w jego otwarciu i zamknięciu. Niezależnie od tego, co pisały gazety, chodziło jej o coś więcej niż tylko o ochronę niesłusznie oskarżonych. Nie żartowała, kiedy mówiła Draco, że upewni się, że winni zapłacą.

Strażnik wprowadził ją do znajomej sali sądowej, a ona poprosiła o miejsce pod ścianą. Kiedy wprowadzono kolejnego ważnego gościa – kanadyjskiego członka Rady – nalegał, by zostawić między nimi odstęp. Hermiona zignorowała to, skupiając się na machaniu do Fleur i kiwaniu głową w stronę Hestii.

Lestrange był wychudzony, miał zmierzwione włosy i spory zarost. Jego łańcuchy brzęczały ciężko, gdy podszedł do krzesła przed Radą, a wyraz jego twarzy był pełen rezygnacji, gdy odczytano wytaczane przeciwko niemu zarzuty.

Po lunchu prokuratura wezwała na stanowisko trzeciego świadka, a spokojne wody umysłu Hermiony lekko zadrżały, gdy strażnik wprowadził do sali młodą dziewczynę na drżących nogach.

Cara. Dziewczyna, która ostatniej nocy w zamku w Edynburgu zaprowadziła ją do Dołohowa.

Wspomnienia wystrzeliły na powierzchnię jej umysłu – gorący oddech na jej twarzy, obnażone krzywe zęby, czarne oczy bacznie obserwujące ją podczas prysznica. Hermiona odepchnęła te obrazy, zamykając je w księdze i umieszczając między dwiema większymi, gubiąc ją w głębi archiwów.

W sali rozbrzmiały szmery, gdy kanadyjski prokurator poinformował Sąd, że Cara jest mugolką. Ogden wezwał sędziów do porządku, zbeształ publiczność i poinstruował prokuratora, by kontynuował przesłuchanie.

Hermiona z narastającymi mdłościami słuchała, jak Cara opowiadała o tym, co wydarzyło się tamtej nocy, kiedy Prawdziwy Zakon po raz drugi zaatakował zamek w Edynburgu.

Podczas gdy Ginny zabijała Voldemorta, a siły Prawdziwego Zakonu ratowały Partie rozsiane po całym kraju, armia dowodzona przez generała Roberta Pierre’a otoczyła zamek w Edynburgu. Dziewczyny Carrowów zostały wrzucone do lochów wkrótce po rozpoczęciu ataku, ale kilka godzin później pojawił się Śmierciożerca. Podał on magicznym Dziewczynom Carrowów antidotum na eliksir tłumiący magię, wręczył im różdżki i zmusił je Imperiusem do przyłączenia się do walki przeciwko Prawdziwemu Zakonowi.

Atak trwał trzy dni i zakończył się dopiero wtedy, gdy bomby Amerykanów obróciły zamek w pył. Tak właśnie zginęła Charlotte – z pustymi oczami i różdżką wciśniętą w dłoń.

Policzki zapiekły Hermionę od łez, gdy Cara wskazała na Rudolfa jako mężczyznę, który pojawił się w lochach, potwierdzając słowo, którego użył: Imperio. Z dziesiątek niewolników przetrzymywanych w zamku w Edynburgu tylko szóstka przeżyła atak – wszystkie mugolskie Dziewczyny Carrowów pozostawiono w lochach na pewną śmierć.

Hermiona aż do tej chwili nie wiedziała, że to wszystko się wydarzyło.

Musiała opuścić budynek Sądu podczas następnej przerwy. Mijając w holu Dworu zaskoczoną Narcyzę, pobiegła na górę i oddała się Oklumencji, aż zapomniała, gdzie właściwie jest.

We wtorek Hermiona zagłębiła się w przygotowaniach do procesu Dracona. Środa minęła jej praktycznie tak samo, z dodatkową przerwą na zapakowanie i wysłanie prezentu dla Ginny z okazji jej urodzin. Hermiona napisała do przyjaciółki wcześniej z zapytaniem, czy ta chce towarzystwa, ale Ginny odpowiedziała, że ​​tego dnia odwiedzi George’a i Angelinę we Francji. Dodała jednak, że Hermiona również będzie tam mile widziana, jednak ona odmówiła, tłumacząc się nawałem przygotowań do procesu Draco, co Ginny przyjęła z pełnym zrozumieniem.

W środę wieczorem Shrapley otrzymał sowę i poinformował Hermionę i swoich asystentów, że sprawa Rudolfa została zakończona po jednym dniu. Tak więc w czwartkowe popołudnie Hermiona aportowała się do Edynburga, a kiedy Przewodniczący Ogden odczytał wyrok – śmierć – nie poczuła ani krzty współczucia.

Gdy sala sądowa opustoszała, Hestia skinęła głową ku Hermionie, by ta wyszła za nią z pomieszczenia. 

— Miałam nadzieję, że cię tu zobaczę.

Hermiona skinęła głową, składając ręce.

Coś dręczyło Hermionę, gdy pozwoliła Hestii poprowadzić się korytarzem, a następnie poza budynek, przeciskając obok tłumu rozwścieczonych reporterów. Dopiero gdy wkroczyła na spokojną, brukowaną uliczkę, Hermiona spojrzała na panoramę i zorientowała się, gdzie były.

— Co się stało z pozostałymi pięcioma mugolkami z Edynburga? — zapytała.

Hestia przystanęła.

— Cała szóstka jest obecnie przetrzymywana w bezpiecznym miejscu. Zapewniam cię, że są pod doskonałą opieką.

— A co się potem z nimi stanie?

Hestia zacisnęła usta. 

— Wciąż nad tym debatujemy.

Hermiona znieruchomiała, zmuszając Hestię do stawienia jej czoła. 

My? Masz na myśli ciebie i resztę Rządu Tymczasowego?

— Właściwie to chciałam o tym z tobą porozmawiać — powiedziała Hestia. — Pewnego dnia Rząd Tymczasowy będzie musiał stać się mniej tymczasowy. Niedługo zostaną ogłoszone wybory, a generał Jacobs dał mi już do zrozumienia, że ​​zamierza w nich kandydować.

Po kręgosłupie Hermiony przebiegł chłodny dreszcz. 

— Nie. On nie może…

— Zgadzam się z tym — powiedziała Hestia, zerkając przez ramię. — Dlatego też sama zamierzam kandydować.

Hermiona wpatrywała się w nią, w milczeniu przetwarzając informacje.

— I chcesz mojego wsparcia?

Hestia wzruszyła ramieniem. 

— W pewnym sensie. Chcę, żebyś zajęła stanowisko w mojej administracji.

Hermiona rozchyliła usta, po czym szybko je zamknęła.

— Zajęła stanowisko?

— Gdzie się widzisz po zakończeniu tych procesów, Hermiono?

Zamrugała, wpatrując się w kamienną ścianę za Hestią. Pomyślała o majątku Malfoyów i o tym, że nie musiałaby nic robić, jeśli by nie chciała. Jej umysł wirował, gdy próbowała przypomnieć sobie marzenia sprzed tego wszystkiego – zanim musiała spakować torbę i wymazać wspomnienia z umysłów rodziców – ale pomysły prześlizgiwały się przez jej palce niczym piasek.

Teraz wszystko było inne.

— Zastanów się nad tym — powiedziała w końcu Hestia. — Lubię z tobą pracować. Myślę, że stworzyłybyśmy efektywny zespół. A ty miałabyś szansę wiele zmienić.

Hermiona spojrzała na nią.

— Nasz kraj potrzebuje ludzi, którzy chcą, aby ten nowy świat był lepszy od poprzedniego.

Hestia skinęła głową i odwróciła się, ruszając do punktu aportacyjnego. Hermiona patrzyła, jak kobieta znika, czując, jakby w żołądku ciążyła jej sztabka żelaza, gdy próbowała wyobrazić sobie przyszłość, która mogła nie zawierać Dracona.

***

Dni poprzedzające datę procesu Dracona były wypełnione spotkaniami i sowimi listami. Hix przez cały czas chodził poirytowany ilością ptasich odchodów, a Remka wpatrywała się w brudny marmur w holu z kominkami, gdzie przez Fiuu przybywali i opuszczali Dwór coraz to ciekawsi goście – Pansy, Oliver, a nawet Boggleben.

Po konsultacji z Narcyzą Hermiona zdecydowała się zatrudnić Shrapleya jako swojego osobistego prawnika. Kiedy powiedziała mu o odziedziczeniu posiadłości, po raz pierwszy miała przyjemność zobaczyć go w pełnym oszołomieniu. Ocknięcie się z szoku zajęło mu całą minutę, zanim zaczął działać, prosząc ją o napisanie do Gringotta i ustalenie z nimi spotkania przy najbliższej możliwej okazji.

Boggleben otrzepał garnitur i spojrzał na nich, stojąc w holu Dworu o ósmej w poniedziałek. Shrapley maglował go przez niemal godzinę, a kiedy był już w pełni przekonany, że akta Gringotta zostaną należycie zapieczętowane, poprosił o przesłanie kopii umowy Draco z Dołohowem jako dowód. Boggleben wyszedł za dwie dziewiąta, krzywiąc się, gdy patrzył na swój kieszonkowy zegarek. Shrapley uśmiechał się złośliwie do swoich notatek, mówiąc Hermionie, że z przyjemnością pomoże jej uporać się z papierkową robotą dotyczącą jej „rodzinnych więzów”, gdy Draco zostanie już oczyszczony.

We wtorek Hermiona wkroczyła odważnie do kominka, by udać się na spotkanie z Uzdrowicielem Umysłu.

To był pomysł Shrapleya, aby przed złożeniem zeznań ekspert potwierdził integralność jej wspomnień. Prokuratura przedstawiła już listę świadków – z których jeden był Uzdrowicielem Umysłu – i Shrapley był pewien, że ​​Pierre powróci do pytania, czy jej wspomnienia zostały w jakiś sposób naruszone.

Pierre miał być prokuratorem w sprawie Dracona. Jakaś część Hermiony się tego spodziewała, bo już wcześniej wiedziała, że ​​podczas służby w wojsku ukończył szkołę prawniczą. Ale kiedy dwa tygodnie wcześniej Shrapley przekazał jej tę wieść, z emocji musiała zamknąć się w pokoju Dracona na całą godzinę.

Hermiona oczyściła swój umysł, kiedy przemierzała jasną, ale pustą recepcję. Jej obcasy delikatnie stukały na wyłożonej płytkami posadzce, aż znalazła właściwe drzwi:

Doktor Henry Flanders: Magiczne uzdrawianie umysłu, mugolska psychiatria

Wzięła głęboki oddech i chwyciła za klamkę.

Doktor Flanders był przyjaznym człowiekiem o łagodnym głosie. Pierwsze pięć minut ich spotkania poszło wystarczająco dobrze, ale każdy cal ciała Hermiony zamarł w chwili, gdy mężczyzna zapytał ją, jak się czuje. Jej dłonie drgnęły, a pod powiekami zobaczyła przebłysk miętowozielonych, szpitalnych szat.

Twarz doktora Flandersa była miła, gdy delikatnie wyjaśnił, że nie będzie przeprowadzał oceny psychiatrycznej. Dzisiejszy dzień miał skupiać się tylko na jej wspomnieniach, dostosowując tempo rozmowy do jej własnych potrzeb.

Hermiona skinęła głową, ale i tak wzdrygnęła się, kiedy mężczyzna rzucił na nią swój pierwszy urok.

Resztę dnia spędzili na przeprowadzaniu setek testów. Na koniec doktor Flanders wyjaśnił, że mimo nie bycia Legilimenem, mógł stwierdzić, że była dobrze wyćwiczona w Oklumencji.

— Jestem zaskoczony, że u tak silnych Oklumenów jak pani, możnaby kiedykolwiek zakwestionować integralność wspomnień. — Kliknął mugolskim długopisem i napisał coś w swoich notatkach.

— To dlatego, że nikt o tym nie wie. — Hermiona wpatrywała się w dyplomy na jego ścianach. — Jaka jest dokładnie pańska specjalność, doktorze Flandersie?

— Neurologia magiczna, naprawa pamięci i funkcji motorycznych — powiedział.

Spojrzała na niego. 

— Jaki rodzaj naprawy pamięci? — Spojrzał na nią, a emocje wezbrały jej w gardle. — Nie pytam o mnie. Moi… — Urwała, przełykając ślinę. — Dwa lata temu rzuciłam Obliviate na moich rodziców. Przed wybuchem wojny. — Poruszyła nerwowo kolanem. — Nie mam teraz zbyt wiele czasu, żeby się tym zająć, ale może po zakończeniu procesu… Może będziemy mogli o tym porozmawiać?

Zamknął notatki i wyciągnął oprawiony w skórę terminarz. 

— Wybierz termin, panno Granger.

***

W środę Hermiona spotkała się z Wiktorem Krumem w mugolskiej kawiarni na obrzeżach Londynu, gdzie wiedziała, że nie zostaną rozpoznani. Jego odpowiedź na jej prośbę o spotkanie była zwięzła, więc ogarnęła ją ulga, kiedy otoczył ją ciepłym uściskiem, gdy tylko przybyła do lokalu.

Pierwsze pół godziny wypełniały momenty niezręcznego milczenia, gdy próbowali nawzajem zrozumieć to, przez co przeszli podczas wojny. Wiktor ujawnił, że on i Katya od samego początku pracowali z Prawdziwym Zakonem, kiedy to zgłosił się na ochotnika do infiltracji Śmierciożerców u boku Ministra Bułgarii. Jedyną informacją, która ją zaskoczyła, był fakt, że Minister Grubov był w to wmieszany. Katya rzuciła na niego Obliviate tuż po tym, jak zaatakowano Edynburg, a Wiktor zbiegł do Francji.

— Rozmawiałem z adwokatem Dracona Malfoya — powiedział po chwili.

Hermiona podniosła na niego wzrok.

— Wiem.

Wiktor popijał herbatę, wyglądając przez okno. 

— Przekazał ci co mu powiedziałem?

— Nie. Ale oznajmił mi, że formalnie nie zgodzisz się zeznawać na rzecz Dracona.

— Bo chcę to usłyszeć od ciebie. — Odstawił filiżankę i spojrzał na nią. — Chcesz, żebym im powiedział, że opuścił swoją różdżkę?

— Tak — powiedziała.

Wiktor uważnie przyjrzał się jej twarzy. 

— Zadajesz sobie sporo trudu jak dla kogoś, kogo nie widziano od miesięcy. Jesteś pewna, że on w ogóle żyje?

Słyszała, jak bicie jej serca odbija się echem w jaskini jej piersi. 

— Żyje.

— Jak możesz być tego pewna…

— Czuję to.

Wiktor wpatrywał się w nią, a jej policzki rozgrzały się na myśl o innych wyjaśnieniach, jakich powinna była mu udzielić odnośnie Gringotta i Grimmauld Place.

W końcu skinął głową. I upił łyk herbaty.

***

Proces Dracona miał się rozpocząć w poniedziałek 23 sierpnia. W czwartek Shrapley przybył do Dworu, by zabrać część rzeczy, które Hermiona trzymała w swojej sakiewce. W piątek ponownie przejrzała wszystkie swoje notatki. A w sobotę zjadła z Narcyzą wspólny obiad, przez większość czasu wpatrując się tępo w stół i popychając ziemniaki widelcem.

Przez ostatnie kilka dni walczyła ze swoją Oklumencją. Racjonalnie wiedziała, że ​​Draco żyje, ale nie powstrzymywało to słów Wiktora przed odbijaniem się echem w jej uszach każdej nocy, dopóki nie sięgnęła po Eliksir Bezsennego Snu.

— Narcyzo — powiedziała nagle. — Jeśli Stworek służy Blackom, to czy przyszedłby, gdybyś go wezwała?

Narcyza podniosła wzrok znad talerza. Hermiona zaczęła szybciej oddychać, gdy jej umysł zaczął wirować.

— Wiem, że byłyśmy ostrożne, ale minęły miesiące. Naprawdę uważam, że wezwanie go jest bezpieczne. Gdybyśmy zdołały się z nim porozumieć, mógłby nam powiedzieć, czy Draco…

— Nie sądzę, Hermiono — powiedziała cicho Narcyza, odkładając widelec.

Hermiona zamrugała. 

— Myślisz, że Stworek nie przyjdzie?

— Nie, ja... — Narcyza urwała, szukając słów. — Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł.

— Och. — Odliczała upływające sekundy. — Ale czy nie sądzisz, że Draco chciałby wiedzieć, że zajęto się jego sprawą? Musi być teraz w bezpiecznym miejscu. Stworek mógł z łatwością dostarczać mu gazety i jestem pewna, że…

— Gdyby chciał się z nami skontaktować, już by to zrobił.

Słowa były dla niej jak cios. Prawda słów kobiety aż ją zabolała.

Mógłby ją odnaleźć, gdyby tylko tego chciał.

Mógł tu być, by ją przytulić, kiedy obudziła się zaplątana w jego prześcieradła, krzycząc i płacząc od nękających ją koszmarów.

— Hermiono, kochanie…

— Tęsknię za nim — powiedziała Hermiona, a potem się rozpłakała, z trudem łapiąc powietrze. — Chcę wiedzieć, że jest bezpieczny. I chcę, żeby wrócił do domu.

— Wiem, kochanie…

— Czy myślisz — jej głos drżał, gdy próbowała się uspokoić — że jeśli uda mi się go uniewinnić, to wróci do domu?

Miękka dłoń kobiety odnalazła jej własną. Hermiona patrzyła, jak wszystko rozmywa się w jej oczach, w napięciu czekając na odpowiedź Narcyzy.

Kiedy w końcu podniosła wzrok, zobaczyła przed sobą ciepłe niebieskie oczy. 

— Myślę, że to zależy. Myślę, że musi uwierzyć, że jest coś, po co warto wracać.

Przestrzeń, w której powinno bić jej serce, rozpadła się w proch. Złamany jęk wyrwał się jej z gardła, kiedy chciała spytać Narcyzę, co dokładnie powinna zrobić, ale szloch opanował ją zbyt szybko, wstrząsając całym ciałem.

Narcyza trzymała Hermionę mocno, aż ta się uspokoiła. Potem kobieta wstała, pochylając się, by musnąć knykciami policzki dziewczyny i założyć jej włosy za ucho. Potem w ciszy opuściła jadalnię.

Hermiona wpatrywała się w obrus, gdy kroki Narcyzy ucichły. Zastanawiała się, w jaki sposób mogłaby przekazać Draco, że jest on jedyną rzeczą, której pragnie, skoro był tak daleko poza jej zasięgiem.

***

W poniedziałek rano przybyła do Sądu w tych samych granatowych szatach co zwykle. Bicie jej serca odbijało się echem w uszach, a w jego rytm dostosowywała swoje kroki.

— Panno Granger! Tutaj!

— Panno Granger, czy jest pani tutaj, aby zeznawać na rzecz Dracona Malfoya?

— Czy wiesz gdzie on jest?

Z napiętym wyrazem twarzy przeszła obok reporterów, ignorując ostre błyski fleszy.

Szwajcarscy prokuratorzy zebrali się w pobliżu strażników i zamilkli, kiedy się zbliżyła. Zignorowała ich, oddając swoją różdżkę i idąc prosto do sali sądowej. Strażnicy szybko ją sprawdzili i zaprowadzili na zwykle zajmowane miejsce tuż za ławą włoskich prokuratorów. Pierre uśmiechnął się do niej, obracając pióro między palcami, gdy usiadła.

Na środku sali nie było dużego krzesła dla oskarżonego. Hermiona odetchnęła głęboko i skupiła się na wygładzeniu fal jeziora w głębi swojego umysłu.

Wprowadzono prasę. Sekretariat wszedł jako następny. Sąd podniósł się na nogi dla Przewodniczącego Ogdena. Znowu usiadła. Sędziowie złożyli przysięgę. I Pierre wstał.

Wydawała się powrócić do swojego ciała w chwili, gdy mężczyzna podszedł do sędziów.

— Jesteśmy tu dzisiaj, aby osądzić Dracona Malfoya za jego zbrodnie — zabrzmiał jego gładki głos. — Jego zbrodnie przeciwko Wielkiej Brytanii, Europie i międzynarodowej społeczności czarodziejów. Jego zbrodnie — Pierre zwrócił się do foteli prasowych — przeciwko samej ludzkości.

Hermiona policzyła do dziesięciu, biorąc głęboki wdech.

— …nie ulega wątpliwości, że zamordował on szwajcarskiego Ministra Vogela i jego sekretarza, a także jako współsprawca przysłużył się do mordu tysięcy ludzkich istnień w Szwajcarii i Francji.

Odliczyła przy wydechu.

— …zaaranżował ostrożną, strategiczną pomoc Prawdziwemu Zakonowi, aby uchronić się na wypadek upadku Wielkiego Zakonu…

Skierowała wzrok w stronę Shrapleya. Mężczyzna na ułamek sekundy spojrzał jej w oczy, po czym odwrócił się i ponownie zajął się swoimi notatkami.

Poprzedniego wieczoru odwiedził Dwór. Hermiona zamarła, gdy wyszedł z kominka, ale szybko zapewnił ją, że przybył tam tylko po to, by udzielić jej porady przedprocesowej.

— Płacisz, i to całkiem sowicie, by mi ufać. Więc mi zaufaj.

Zmarszczyła brwi, ale skinęła głową, wskazując mu, by kontynuował.

— To będzie długi proces. Radziłbym ci trzymać się dystans, gdyby nie fakt, że cała sprawa jest mocno niestandardowa…

— Nie zamierzam siedzieć w domu, kiedy jego życie będzie wisieć na włosku…

— … tak samo jak twoje wyraźne uczucia względem niego, w połączeniu z ogromną ilością uporu.

Zamilkli.

— Jako adwokat Dracona powiem ci jedno: najlepszą rzeczą, jaką możesz zrobić w jego sprawie, jest dbanie o siebie.

Hermiona wpatrywała się w niego, ale nie znalazła żadnego ukrytego znaczenia w jego słowach.

— Jesteś prawdziwą ekspertką pośród Oklumenów. Nic, co usłyszysz na tej sali, nie pomoże ci w złożeniu własnych zeznań, co niezaprzeczalnie musisz zrobić. Draco potrzebuje, abyś je złożyła. Więc postaraj się jak najlepiej wykorzystać swoje umiejętności, tak jak ja zrobię ze swoimi.

Zaschło jej w ustach, gdy je otworzyła.

— W porządku.

Jego niebieskie oczy szukały w półmroku jej własnych.

— Jesteś zbyt młoda by nieść na swoich ramionach tak ogromny ciężar, panno Granger.

Zanim zdążyła odpowiedzieć, odwrócił się w stronę kominka i zniknął w płomieniach.

Hermiona wróciła myślami do teraźniejszości, gdy Pierre zajął swoje miejsce. Oparł się na krześle zupełnie swobodnie.

Obserwowała, jak Przewodniczący Ogden kiwa głową w stronę Shrapleya. Adwokat wstał, obchodząc stół, podczas gdy reporterzy szemrali między sobą.

— Dziękuję, panie Przewodniczący — powiedział. Przesunął po niej wzrokiem, nim zwrócił się do sędziów, a Hermiona odetchnęła głęboko, zanurzając w głębinach swoich spokojnych wód.

Jakiś czas później na stanowisku świadka zasiadł mężczyzna. Inny mężczyzna w czarnych szatach stanął, by go przesłuchać.

Potem wstał mężczyzna o srebrnych włosach. Jego głos był powolny, gdy krążył po sali. Ktoś na trybunie poruszył się.

Gdzieś w tle rozbrzmiało uderzenie młotka. Ludzie wstali. Ktoś się z nią przywitał. Odwzajemniła gest, po czym wyciągnęła notatki.

Sala sądowa znów się zapełniła. Na stanowisku usiadła kobieta ubrana na niebiesko. Mężczyzna w czarnych szatach wstał, by ją przesłuchać, a siwowłosy mężczyzna dwukrotnie mu przerwał.

Siwowłosy zadawał kobiecie pytania. Ściany sali zabrzęczały.

Proces odroczono, a Hermiona zamrugała, wracając świadomością do swojego ciała, gdy Hestia Jones zatrzymała się przed nią.

— W porządku, panno Granger? — zapytała.

Hermiona ponownie zamrugała. 

— Nic mi nie jest. Przepraszam, ale... — Próbowała dogonić Shrapleya, ale nim zdążyła zawołać, mężczyzna zniknął już za frontowymi drzwiami.

Następnego dnia wszystko wyglądało niemal tak samo – prokuratura wciąż przesłuchiwała świadków na temat działań Dracona w Zurychu i Genewie, chociaż prawie pół tuzina było jedynie odczytywanymi oświadczeniami. Fleur wyrwała ją z Oklumencji, zapraszając na lunch, ale Hermiona odmówiła jej ze strachu, że Francuzka będzie chciała omówić jakieś szczegóły.

Kiedy Narcyza spotkała ją tego dnia przy drzwiach wejściowych, pytając, jak poszło, jedynym, co Hermiona zdołała z siebie wydusić, było:

— Ledwo wiem.

W środę rano Hermiona miała problem z utrzymaniem spokoju w swoim umyśle.

Część z podpisanych oświadczeń dotyczyła jej samej. Shrapley przygotował ją na to, ostrzegając wcześniej, że podczas procesu pojawi się wątek jej leczenia w Edynburgu i wydarzeń z uroczystości w Hogwarcie – ale jej jezioro i tak falowało za każdym razem, gdy ktoś wypowiadał jej imię, a kiedy tłum szeptał, słyszała w oddali dudnienie lawiny.

Podczas popołudniowej przerwy wymknęła się tylnymi drzwiami i przeszła przez Edynburg, walcząc z pokusą, by wrócić do sali sądowej i zacząć krzyczeć na ile tylko pozwolą jej płuca.

— Jeszcze cztery godziny — mruknął Shrapley kącikiem ust, kiedy weszli z powrotem do sali sądowej. Hermiona zdołała jedynie skinąć głową.

Rozprawa została wznowiona i kiedy tylko Hermiona wyobraziła sobie znajome, spokojne jezioro, Pierre wezwał swojego ostatniego świadka czekającego na trybunach. Uzdrowiciela Umysłu.

Jej wzrok zamigotał, gdy świadek został wprowadzony na środek sali.

Rozpoznała go. Był niższym, okrąglejszym Uzdrowicielem, który powstrzymał ją przed ucieczką. Shrapley podał jej jego imię, ale była pewna, że ​​podczas pobytu w szpitalu z nim nie pracowała.

Mężczyzna przesunął po niej wzrokiem, gdy usiadł na stanowisku i przedstawił się, a kiedy Pierre zaczął zadawać mu pytania, półki umysły Hermiony zadrżały.

— Uzdrowicielu Thompsonie, czy mógłbyś wyjaśnić, czym jest syndrom sztokholmski?

Oko Hermiony drgnęło. Spojrzała na Shrapleya. Jego pióro znieruchomiało.

— Syndrom sztokholmski to reakcja psychologiczna, w której zakładnik nawiązuje więź ze swoim oprawcą. Chociaż można by spodziewać się, że zakładnik lub ofiara doświadczy strachu lub pogardy, czasem bywa zupełnie odwrotnie. Takie osoby potrafią rozwinąć pozytywne uczucia do swoich oprawców, niejednokrotnie nawet wierząc, że dzielą wspólne cele i zainteresowania.

Hermiona próbowała sięgnąć ku spokojnym wodom, ale odniosła gwałtowne wrażenie, jakby jej jezioro wyschło.

— Często zakładnik traci zaufanie wobec autorytetów i każdej z osób, która może próbować oddzielić go od porywacza.

Krew zaszumiała jej w uszach. Jej głowa wydawała się lekka jak balon, a brzuch ciężki.

— Uzdrowicielu Thompsonie — powiedział Pierre, przechadzając się bezpośrednio przed nią — czy w takich sytuacjach zawsze występuje syndrom sztokholmski?

— Nie.

— Czy oprawca… może zachęcić do rozwoju tych pozytywnych uczuć u swojego zakładnika?

— Oczywiście…

— Sprzeciw! — Shrapleya poderwał głowę w górę. — Spekulowanie.

— Oddalono. — Przewodniczący Ogden skinął głową Uzdrowicielowi Thompsonowi.

— Tak.

Pierre przechylił głowę. 

— Jak?

Uzdrowiciel Thompson odchrząknął. 

— Obdarzając zakładnika zaufaniem i okazując mu życzliwość. Wzmacniając u zakładnika zależności od swojej osoby.

Czuła w ustach metaliczny posmak. Ugryzła się w język.

— A co oprawca może z tego zyskać?

— Sympatię. Uległość. Oddanie. W wielu przypadkach ofiary odmawiają współpracy z odpowiednimi władzami w celu postawienia ich oprawców przed wymiarem sprawiedliwości i zamiast tego starają się ich chronić.

Shrapley był nieruchomy, z wyjątkiem opuszków palców, którymi stukał lekko w swoje usta.

— Uzdrowicielu Thompsonie — kontynuował Pierre — czy leczyłeś niewolników zakupionych na Aukcji Wielkiego Zakonu, u których zdiagnozowano tę przypadłość?

— Tak.

— Sprzeciw! — Shrapley nabazgrał notatkę, zanim dodał: — Bez związku.

— Podtrzymano.

Pierre zwrócił się do przewodniczącego Ogdena. 

— Nie mam dalszych pytań.

Shrapley wstał, a Hermiona spojrzała na niego, zaciskając swoje drżące dłonie w pięści.

— Co odróżnia syndrom sztokholmski od innych relacji charakteryzujących się nierównowagą sił, Uzdrowicielu Thompsonie?

Uzdrowiciel Thompson potarł wąsy i powiedział: 

— Cóż, w jednym przypadku jedna z osób nie może odejść. Jest więźniem drugiej osoby.

Shrapley wpatrywał się w niego przez dłuższą chwilę, po czym skinął głową i odprawił świadka.

Prokuratura ogłosiła przerwę, a sprawę odroczono na resztę dnia.

Tym razem ani Hestia, ani Fleur nie podeszły do niej. Hermiona siedziała cicho na swoim miejscu, układając w umyśle książki i porządkując półki, dopóki sala sądowa nie opustoszała, a strażnik nie zapytał jej, czy potrzebuje jakiejś pomocy.

***

— Nie ma powodu do paniki — powiedział Shrapley przez kominek. — Przeliczyłem się. Byłem pewien, że kiedyś w końcu mnie to spotka.

Hermiona przechadzała się przed kominkiem. 

— Więc mimo wszystko nie będą przeglądać moich wspomnień?

— Nie. Wygląda na to, że postanowili wykorzystać oskarżenie o niejasną, mugolską przypadłość, o której większość w czarodziejskim świecie nigdy nie słyszała. W każdym razie przed dzisiejszym dniem.

— To niedorzeczne. — Hermiona znowu zaczęła chodzić. Shrapley milczał. — Jak mogę… — Zamknęła oczy i odetchnęła głęboko przez nozdrza. — Jak mogę to obalić? Jak mogę pokazać, że działania Dracona wynikały z prawdziwej miłości do mnie, a moje z uczuć do niego?

— Zaufaj dowodom, panno Granger — powiedział. Mięsień w jego szczęce drgnął. — Dowody są oparte na faktach, a nie na opiniach medycznych osoby, która nigdy cię nawet nie diagnozowała.

Kiedy Shrapley zniknął z kominka, Hermiona odmówiła kolacji z Narcyzą i poprosiła skrzaty o przyniesienie jej eliksiru nasennego. Położyła się w łóżku Dracona, myśląc o przerażeniu, jakie czuła, widząc sposób w jaki Giuliana patrzyła na Blaise’a, a Penelopa na Marcusa. I tuż przed tym, jak odpłynęła, przypomniała sobie ostatnią noc, którą z nim spędziła, kiedy zamknął jej usta pocałunkiem, zanim zdążyła mu powiedzieć, że też go kocha.

***

W czwartek wybrała najlepsze szaty ze swojej szafy. Zjadła kilka kęsów tosta, przerzuciła gazetę i wyszła z Dworu, by teleportować się do Edynburga.

Półki jej umysłu były uporządkowane i zabezpieczone, a wody nieruchome.

Reporterzy napierali na nią. Ich krzyki dudniły jej w uszach, a błyski fleszy oślepiały.

Oddała swoją różdżkę. Zaprowadzono ją do korytarza, żeby poczekała, a ona tylko patrzyła na swoje buty. Pomyślała, że ​​są zbyt rozsądne. Pansy byłaby nimi zniesmaczona.

Odpychając książkę z obrazami Pansy na bok, skupiła się na kamiennych ścianach korytarza.

Otwarto drzwi, a strażnik zaprowadził ją na stanowisko świadka. Usiadła twarzą do Sądu. Pierre opierał się na swoim krześle z rękami splecionymi leniwie na brzuchu.

Shrapley wstał, unosząc na nią brew.

Kolejne trzy godziny wypełniały historie za historią, kawałek po kawałku niczym elementy układanki. Zapytał ją, czy Draco Malfoy kiedykolwiek zmusił ją do odbycia stosunku seksualnego podczas jej roku spędzonego w Dworze Malfoy, a ona odpowiedziała przecząco. Bezpośrednio odniósł się do zeznań Susan Bones, że Hermiona publicznie uprawiała seks oralny z Draconem Malfoyem, ale ona odpowiedziała, że ​​była to Pansy Parkinson w jej ciele, która miała uchronić ją przed imprezą skupioną wokół eliksiru pożądania Marcusa Flinta.

Shrapley poprosił ją, aby wyjaśniła, kiedy rozpoczęła się jej relacja seksualna z Draco Malfoyem, a ona odpowiedziała: „Wczesnymi godzinami 20 marca 1999 roku”. Shrapley zapytał, kto zainicjował akt, a ona odpowiedziała: „Ja”. Sala zabrzęczała od pełnych szoku szeptów i odgłosów drapiących o pergamin piór, ale umysł Hermiony był zbyt skupiony, by czyjkolwiek osąd mógł nim zachwiać. Przewodniczący Ogden musiał przywołać zebranych do spokoju.

— Dwudziesty marca — powiedział Shrapley, chodząc z rękami w kieszeniach. — Dlaczego Draco Malfoy nie zaczął uprawiać seksu wcześniej?

— Jego głównym zainteresowaniem był mój komfort i dobre samopoczucie.

— Skąd to wiesz?

— Powiedział mi to wiele razy, ale stało się to jasne po jego działaniach z niedzieli dwudziestego szóstego lipca.

Hermiona szczegółowo opisała rytuał, który wydobył z jej ciała magiczny podpis jej dziewictwa, oraz powody takiego działania. Shrapley poprosił sędziów, aby odnieśli się do szklanego słoika i odpowiadającego mu wspomnienia, które mieli okazję obejrzeć tego ranka.

Shrapley poprosił ją, aby potwierdziła, że dzięki działaniom Dracona i Narcyzy Malfoyów nadal posiada działający jajnik, a następnie odniósł się do badań lekarskich przeprowadzonych w Szpitalu Świętego Munga, gdy została tam przyjęta.

Poprosił o przytoczenie innych sytuacji, w których Draco Malfoy nadał priorytet jej dobrobytowi, a ona opowiedziała o nocy, podczas której Bellatriks Lestrange zraniła jej ramię, zatruwając ją, oraz sposób, w jaki Draco wyssał jad. Shrapley zapytał ją o śmierć Bellatriks Lestrange i odesłał sędziów do obejrzanego przez nich wspomnienia.

— Jak myślisz, dlaczego zabił swoją ciotkę, panno Granger? — zapytał Shrapley.

— Ponieważ zamierzała mnie zabić.

— I to był dla niego wystarczający powód?

— Tak — powiedziała.

Pierre skrzyżował nogi. Dziennikarze szeptali, skupiając się na każdym z jej słów.

Potem przeszli do tematu antidotum na tatuaże. Opisała szczegółowo, w jaki sposób badała tatuaże i do jakich zasobów miała dostęp, w tym wspominając o różdżkach Narcyzy i Dracona. Wspomniała, że ​​Draco zabrał ją do Teodora Notta i postarał się o zdobycie odpowiedniej książki, ryzykując tym swoje życie.

Shrapley zapytał, dlaczego sama nie spożyła antidotum, kiedy zostało już przetestowane. Potwierdziła to, opowiadając Sądowi o dniu, w którym Draco próbował dać jej różdżkę i ją uwolnić. Oczy zakłuły ją na to wspomnienia, ale Shrapley obdarzył ją ostrym spojrzeniem mającym przypomnieć jej, by zepchnęła wszelkie emocje głęboko pod powierzchnię jeziora.

Po popołudniowej przerwie ostatnią rzeczą, o której rozmawiali, był sposób, w jaki Hermiona komunikowała się z Prawdziwym Zakonem. Opisała system przekazywania notatek do Charlotte, wyjaśniając, że Draco pomógł jej skontaktować się z Cho Chang. Kiedy powiedziała im, że to Draco wydobył wspomnienia Charlotte w marcową noc ataku na Edynburg, Pierre westchnął i przechylił głowę. Jej głos był ochrypły od rozmowy, gdy skończyła opowiadać historię o tym, jak Draco podawał Charlotte przepis na antidotum i przywrócił jej wspomnienia. Shrapley poprosił Sąd o odniesienie się do wspomnienia Lucjusza Malfoya, które zostało dostarczone z resztą materiałów dowodowych.

Kiedy przewodniczący Ogden odroczył sprawę na resztę dnia, Hermiona wymknęła się tylnymi drzwiami, aby uniknąć wściekłych reporterów i fotografów, a potem szybko aportowała się do domu. Przywitała się z Narcyzą, po czym udała się na górę i wślizgnęła do wanny, pozwalając sobie myśleć o Draco bez jakiejkolwiek Oklumencji. Jej łzy mieszały się z kąpielą, a kiedy poszła spać, jej umysł znów był opanowany pełną Oklumencją.

W ostatnich tygodniach Shrapley złożył kilka wniosków o usunięcie prasy z sali podczas dyskusji o horkruksach, powołując się na groźbę dla społeczeństwa. Kiedy Hermiona przybyła do Sądu w piątek rano, aby dokończyć zeznania, do udziału w posiedzeniu dopuszczono tylko przewodniczącego Ogdena, pięciu sędziów, prokuraturę, obronę i Sekretariat.

Shrapley poprosił Hermionę, aby wyjaśniła, czym jest horkruks i powiedziała Sądowi, w jaki sposób zdobyła tę wiedzę. Rzucał jej pytanie za pytaniem, aż dla Sądu stało się jasne, że jedynym powodem, dla którego Voldemort zdołał przetrwać, gdy inni czarodzieje nie mogli, były jego horkruksy.

W skroni Pierre’a pulsowała żyła, a Jacobs wyglądał blado i ponuro. Usta francuskiego sędziego otworzyły się na początku jej opowieści i takimi pozostały, podczas gdy jego morsie wąsy tylko lekko drgały.

Jej historia przeniosła się ku kwestii zaangażowania Dracona w całą sprawę, a także wspomnień Lucjusza Malfoya i Rumunii. Wszyscy słuchali z wielką uwagą, jak objaśniała proces zdobycia kła bazyliszka i zabicia kawałka duszy Voldemorta.

Tydzień wcześniej w stanie przymglonego Oklumencją umysłu ściągnęła z Rumunii resztki Tiary Przydziału. Zabezpieczenia rozpoznały ją jako Malfoya i pozwoliły jej przejść. Shrapley przekazał Tiarę ekspertowi od Czarnej Magii, który wystawił dokument potwierdzający, że Tiara została w pewnym momencie obdarzona Czarną Magią, której teraz już tam nie było. Shrapley zwrócił się do Sądu o odniesienie się do Tiary załączonej do sprawy wraz z resztą dowodów.

Po trzech godzinach przesłuchań Shrapley potwierdził, że zakończył bezpośrednie przesłuchanie Hermiony Granger, a Pierre potwierdził, że podczas własnego przesłuchania nie będzie zadawał pytań na temat horkruksa.

Przewodniczący Ogden potarł grzbiet nosa i zarządził przerwę.

Hermiona znalazła mały pokój na tyłach biblioteki, w którym mogła spędzić wolną godzinę. Shrapley przyniósł jej herbatę z miodem i małą kanapkę. W milczeniu praktykowała Oklumencję, powoli popijając i przeżuwając.

Prasa i goście szaleli z ciekawości, kiedy wrócili do sali po obiedzie. Patrzyli na nią, gdy ponownie zajęła stanowisko, głodni dowiedzenia się, co takiego ujawniła, że spowodowało to zamknięcie dla nich Sądu.

Przewodniczący Ogden uderzył młotkiem, przyzywając ich do porządku. Generał Robert Pierre wstał, przygładził włosy i zwrócił na nią swoje aroganckie spojrzenie.

— Panno Granger, przesiaduje pani na tym stanowisku już od dłuższego czasu. Mam do pani tylko kilka pytań.

Skinęła głową.

Pierre złożył ręce i powiedział: 

— Kiedy Draco Malfoy po raz pierwszy powiedział ci, że cię kocha?

W jej wizji pojawiły się znajome szare oczy. Natychmiast zatrzasnęła tę książkę.

— We wczesnych godzinach dnia czwartego maja. Powiedział mi, że kocha mnie od lat…

— Tak, ale po raz pierwszy powiedział ci to czwartego maja. Zgadza się?

Zamrugała. 

— Tak.

— W noc, kiedy Wielki Zakon zaczął upadać. W noc śmierci Voldemorta i szturmu Prawdziwego Zakonu na Dwór Malfoyów — dodał.

Hermiona nie odpowiedziała. Shrapley jasno dał do zrozumienia, że ​​powinna odpowiadać tylko na pytania, a nie na oświadczenia.

— Można więc powiedzieć, panno Granger — powiedział Pierre, spacerując przed nią — że wyznał ci miłość na chwilę przed tym, jak stracił nad tobą władzę.

— Sprzeciw. — Głos Shrapleya przebił się przez szepty. — Podstępne pytanie.

— Podtrzymane — powiedział Ogden. — Generale Pierre, proszę o rozwagę.

Pierre skinął głową i uśmiechnął się do niej. 

— Czwartego maja, tak?

— Tak. — Splotła razem palce.

— Panno Granger, czy kiedykolwiek zaciekawiło cię, dlaczego twoi przyjaciele byli torturowani, gwałceni i zamykani w klatkach jak zwierzęta… kiedy ty spałaś we własnym łóżku, a z głowy nie spadł ci choćby jeden włos…

— Sprzeciw…

— Prosze o przeformułowanie, generale Pierre…

— Czy wiedziałaś, że twoje traktowanie różniło się od traktowania innych mężczyzn i kobiet sprzedanych na Aukcji?

Spojrzała w chłodne niebieskie oczy Pierre’a i wyobraziła sobie spokojne wody wielkiego jeziora. 

— Wiedziałam.

— Co o tym sądziłaś?

— Na początku byłam zdezorientowana. Ale kiedy zapytałam Dracona Malfoya, dlaczego kupił mnie na Aukcji, powiedział, że to było jedyne słuszne wyjście.

— A ty mu uwierzyłaś?

Oddech zamarł jej w piersi. Nie uwierzyła. Od miesięcy myślała, że wyglądało to dokładnie tak, jak powiedział Pierre – spisek mający na celu ochronę Dracona i jego rodziny. Próbowała starannie dobierać słowa.

— Nie na początku, ale po wielu sytuacjach, o których mówiłam wcześniej, zauważyłam, że…

— Na początku mu nie wierzyłaś? — Pierre przechylił głowę.

— Wkrótce to zrobiłam.

— Czy to było przed czy po rozpoczęciu relacji na tle seksualnym?

— Sprzeciw!

— Podtrzymany.

Hermiona teraz już w pełni wróciła do swojego ciała, bacznie obserwując generała Pierre’a, który okrążał ją niczym pantera zbliżająca się do swojej ofiary.

— Z jakiego powodu mamy ufać pani umysłowi, panno Granger? — Jego oczy były zawzięte, gdy jego ton rósł w siłę i szybkość. — Wykazujesz wiele symptomów syndromu sztokholmskiego, o którym mówił Uzdrowiciel Thompson, a twoje zeznania są przesiąknięte emocjonalnymi powiązaniami z oskarżonym…

— Sprzeciw…

— …to tylko udowadnia, że ​​związałaś się z nim podczas swojej niewoli…

— Sprzeciw…

— Podtrzymany, Pierre!

— …dostosowując twoje cele do jego ostatecznego celu udowodnienia niewinności przed tym Sądem…

— Zatrzymam pana za obrazę Sądu, Pierre.

— Przepraszam, panie Przewodniczący. — Pierre zatrzymał się i szybko zmienił kierunek kroków, gdy serce Hermiony łomotało o jej żebra. — Jaki mamy powód, by sądzić, że nie zostałaś zmanipulowana w czasie swojego pobytu w Dworze Malfoyów, panno Granger?

— Kochałam go przez lata, jeszcze zanim mnie uratował. — Podniosła oczy, patrząc, jak słowa płyną ku niemu. — I wciąż go kocham.

Szepty niedowierzania odbiły się echem w całej sali. Pierre otworzył usta. I zamarł, gdy szmary świadków zaczęły wzrastać.

Hermiona spojrzała na Shrapleya, który wstał. Uniósł na nią brew i lekko wzruszył ramieniem, jakby chciał powiedzieć: Nieźle.

Stukot młotka wydawał się nie kończyć, nim przewodniczący Ogden ponownie nie przejął kontroli nad pomieszczeniem. Pierre poprawił kołnierz i posłał jej ciekawskie spojrzenie.

— Kochałaś go od lat — powtórzył. — A w szkole?

— Tak. Darzyłam go uczuciami już w szkole.

Wpatrywała się w zmrużone niebieskie oczy Pierre’a, a on wytrzymał jej spojrzenie, gdy powiedział przewodniczącemu Ogdenowi, że nie ma więcej pytań. Sąd został wezwany na przerwę, a ona wyszła z budynku zbyt szybko, by usłyszeć, jak ktoś ją woła. Poruszając się tak szybko, jak tylko mogła, wróciła z powrotem do Dworu Malfoyów.

***

Następnego dnia twarz Hermiony widniała na pierwszej stronie Proroka. Zdjęcie uchwyciło ją wczoraj, gdy wychodziła z sali sądowej, przepychając się przez tłum reporterów i aparatów. Nagłówek brzmiał:

HERMIONA GRANGER ZEZNAJE: „WCIĄŻ GO KOCHAM”

Przez cały weekend próbowała uspokoić nerwy, wiedząc, że w poniedziałek czeka ją dalsza część zeznań świadków obrony. Narcyza zaproponowała, by przespacerowały się po ogrodach, aby poskromić jej niepokój, a kiedy Hermiona odmówiła, kobieta zasugerowała, żeby razem poczytały coś w oranżerii.

Nagłówek najnowszego wydania Tygodnika Czarownica, którego egzemplarz Narcyza wręczyła jej w niedzielę, brzmiał: 

HERMIONA GRANGER I DRACO MALFOY: NIEFORTUNNI KOCHANKOWIE.

Jej twarz płonęła. Ledwo mogła oddychać, gdy ciężar tego wyznania i wszystkich innych zeznań opadł na jej ramiona, ale Narcyza po prostu uśmiechała się do swojej filiżanki.

Do Dworu co chwilę przybywały nowe sowy, niosąc zaproszenia na wywiady, listy od fanów, a nawet wyjce. Cały wachlarz przeróżnych reakcji społeczeństwa. Hermiona kazała skrzatom zabrać całą pocztę i przetrzymać ją w bezpiecznym miejscu aż do czasu zakończenia procesu.

W poniedziałek przed Salą Parlamentu czekało na nią dwa razy więcej reporterów. Przebijając się przez nich, trzymała głowę wysoko, pozwalając, by ich pytania zanikały jak dźwięk w próżni.

Tego dnia Shrapley wezwał swojego drugiego świadka – Szwajcara, który zdezerterował z Wielkiego Zakonu wkrótce po starciach w jego kraju. Był strażnikiem niższego szczebla, a jednocześnie świadkiem sytuacji, w której Draco gwałtownie zwymiotował po torturowaniu mugoli i szwajcarskich żołnierzy na rozkaz swojej ciotki. Zeznał również, że przy trzech różnych okazjach Lucjusz Malfoy wkroczył do akcji, aby dokończyć pracę za niego, oszczędzając mu dalszych krzywd.

Katya Viktor zajęła stanowisko zaraz po nim. Powiedziała Sądowi, że widziała Hermionę i Dracona w bibliotece, kiedy przyszła do Dworu z wizytą. Że wyglądali, jakby coś badali. Wspomniała również, że Draco nigdy nie zgłosił Wielkiemu Zakonowi jej zachowania jako podejrzanego, po tym jak upierała się, by przybył do Edynburga w noc, kiedy zamek został zaatakowany. Opuszczając stanowisko posłała Hermionie mały uśmiech.

Po przerwie przyszła kolej na Wiktora, który zeznał, że Draco opuścił swoją różdżkę. Pierre zakpił, zdobywając tym samym upomnienie ze strony przewodniczącego Ogdena.

Oliver i Pansy zeznawali we wtorek rano – Oliver opowiedział o tym, jak Draco przyszedł do Teo po pomoc z dziennikiem Czyściciela i myślodsiewnią, by móc przejrzeć wspomnienia Charlotte, a Pansy o tym, jak Draco uratował ją po tym, jak jej ojciec oddał ją na licytację. Pansy była chłodna i spokojna, gdy rozmowa przeniosła się ku pamiętnemu wieczorowi w Edynburgu, potwierdzając, że to był jej pomysł i że nigdy nie czuła się do niczego zmuszona.

— Przez pewien czas swojego pobytu w szkole umawiałaś się z Draco Malfoyem. Czy kiedykolwiek zauważyłaś jego uczucia do Hermiony Granger?

Hermiona poczuła puls w opuszkach palców.

— Tak — powiedziała Pansy.

— Kiedy?

— Mniej więcej w połowie szóstego roku. Wtedy zrozumiałam.

Kiedy podziękowano Pansy za zeznania, ta posłała Hermionie mrugnięcie. Hermiona uśmiechnęła się i szybko odwróciła wzrok, próbując ukryć łzy napływające jej do oczu.

***

Sędziowie obradowali przez całą środę. Hermiona czekała cierpliwie w jednej z pustych sal sądowych, dopóki nie zmaterializował się obok niej Patronus Shrapleya: Już czas.

Francuski sędzia z białymi wąsami stanął przed sądem i odczytał, że po obradach doszli do wniosku w sprawie wyroku zaocznego Dracona Malfoya.

— Jeśli wciąż żyje, Draco Malfoy zostaje skazany na dwa lata w Azkabanie. Ma oddać się Ministerstwu natychmiast po otrzymaniu wyroku.

Dzwoniło jej w uszach. Chwiała się na nogach.

Shrapley już na samym początku powiedział jej, że pełne uniewinnienie jest niemożliwe. 

— Będzie zmuszony odsiedzieć jakiś czas — oznajmił. — Nie popełnij żadnego błędu. Naszym celem jest, aby ta liczba była jak najniższa.

Bo czym mogły być dwa lata w porównaniu z resztą życia?

Przycisnęła palce do ust i spojrzała na Shrapleya. Mężczyzna skinął jej głową z zadowolonym wyrazem twarzy.

Rozprawa została odroczona, a Hermiona nie rzuciła nikomu nawet najmniejszego spojrzenia, przechodząc przez salę, by podziękować Shrapeyowi.

— Mogę obniżyć wyrok w apelacjach — powiedział Shrapley. — Jestem tego pewien. — Uścisnął jej dłoń i powiedział: — Będziemy w kontakcie, panno Granger. Może przyda się pani jakaś rekomendacja do szkoły prawniczej? — Uniósł na nią brew i wyprowadził ją z sali sądowej.

Wyszła za nim na korytarz. Hestia zatrzymała ją, by umówić się na piątkową wizytę w Ministerstwie i omówić swoją ofertę, a Hermiona dogoniła Shrapleya akurat w porę, aby podziwiać sposób, w jaki odpowiadał na pytania reporterów bez zatrzymywania się.

— Oczywiście, że planujemy się odwołać. Obniżę wyrok do czternastu, maksymalnie szesnastu miesięcy.

Posłał Hermionie uśmiech, gdy razem wyszli z budynku. Po chwili zniknął jednak bez słowa w krzyczącym tłumie.

Hermiona popędziła do Dworu, wpadając do środka i biegnąc do salonu. Pchnęła drzwi i zamarła, wpatrując się w Narcyzę. Kobieta rzuciła jedno spojrzenie na twarz Hermiony i zaczęła płakać.

Znowu świętowały szampanem. Po tym jak Narcyza poszła do łóżka, a alkohol przestał rozgrzewać mięśnie Hermiony, wróciła do sypialni, mijając bibliotekę i marmurowe popiersia. Wpatrywała się w uśmiechniętą twarz Lucjusza i wyszeptała mu dobre wieści, po czym powlokła się na górę.

Czwartkowy Prorok ogłosił wyrok Dracona w szczegółowym artykule podsumowującym każdy etap procesu, z wyjątkiem zastrzeżonej części, podczas której pojawiła się informacja o horkruksie. Dołączono też zdjęcie Shrapleya wychodzącego z sali sądowej zawierające cytat o planowanej apelacji i skróceniu wyroku.

Tym, czego Trybunał nie chciał powiedzieć o roli Dracona Malfoya w wojnie, zajęła się teraz prasa. Hermiona uśmiechała się do artykułu o procesie, kiedy wyłapała pewien fragment w połowie jednego z akapitów.

Rząd Tymczasowy wyczyścił wspomnienia pozostałych mugoli z Edynburga.

Hermiona rzuciła gazetę z powrotem na biurko, jakby papier ją sparzył. Usiadła na łóżku w sypialni Dracona, próbując to zracjonalizować, ale krew nadal wrzała w jej żyłach.

Skończyła czytać artykuł, a podjęcie decyzji zajęło jej mniej niż ułamek sekundy. Narzuciła na siebie ubranie, wyszła z Dworu i aportowała się do Ministerstwa.

Znalazła Hestię w jej małym gabinecie na pierwszym piętrze.

Hestia zamknęła oczy z rezygnacją, gdy drzwi zatrzasnęły się za dziewczyną. 

— Hermiono…

— Wyczyściliście im wspomnienia. — Hermiona machnęła do niej artykułem. — Trzystu osobom.

— Tak ale…

— Niech zgadnę. Nie głosowałaś za tym.

— Nie. — Hestia wstała od biurka i złożyła przed sobą ręce. — Hermiono, struktury prawa są w tej sprawie całkowicie jasne. W Międzynarodowym Statucie Tajności widnieje jasne postanowienie…

— Chcesz mi powiedzieć, że w ciągu ostatnich trzech miesięcy Rząd Tymczasowy nie naginał żadnych praw?

Kolejna chwila głuchej ciszy.

— To bohaterowie — syknęła. — Ocaleli…

— Miałam związane ręce, Hermiono. Jeśli nowy rząd, który mamy nadzieję zbudować, ma mieć jakąkolwiek wiarygodność, musi być zgodny z międzynarodowymi prawami. Nikt się pod nas nie ugnie.

Hermiona wpatrywała się w nią, licząc uderzenia serca. 

— Mam odpowiedź na twoją ofertę.

— Śmiało — powiedziała Hestia, zaciskając usta.

— Nie mogę z czystym sumieniem dołączyć do rządu gotowego do takich poświęceń. Te dziewczyny były częścią tej wojny tak samo, jak reszta z nas… — Jej gardło wypełniła wielka gula, gdy przypomniała sobie dziewczynę o włosach w kolorze truskawkowego blondu, która wrzeszczała w niebo. — Tak wiele im już odebrano. Mają prawo decydować o własnej przyszłości.

Oczy Hestii zamigotały. 

— Całkowicie rozumiem. Chciałabym, żeby było inaczej.

Hermiona podeszła o krok bliżej.

— Więc coś z tym zrób.

Kącik ust Hestii drgnął nieznacznie.

— Świetna robota z Zabinim i Malfoyem, Hermiono. Od jakiegoś czasu chciałam ci o tym powiedzieć.

Minęła Hermionę, zatrzymując dłoń na klamce drzwi. 

— Walcz dalej — powiedziała cicho. — Mam nadzieję, że pewnego dnia odniesiesz sukces tam, gdzie ja zawodzę. Mówię szczerze.

Hestia przeszła przez drzwi i przytrzymała je. Hermiona czuła się odrętwiała, resztkami silnej woli zmuszając nogi do ruchu. Hestia zamknęła za sobą gabinet, szybko odchodząc korytarzem. Hermiona patrzyła jak kobieta się oddala.

Gdy wyszła z budynku na mugolską ulicę, przez chwilę wędrowała w bliżej nieokreślonym kierunku. Pomyślała o swoich rodzicach i Draconie. Ale ze szklanych drzwi pustej kawiarni wpatrywało się w nią tylko jej własne odbicie, gdy próbowała zdecydować, co powinno wydarzyć się dalej.

Chciała tylko, żeby sprawy same się naprawiły. Rząd. Hogwart. Dziewczyny Carrowów. Przepaść między nią a Ronem i wyrwa w jej sercu.

Aportowała się na Pokątną, wędrując między zniszczonymi straganami i zabitymi deskami witrynami sklepów. Esy i Floresy zostały splądrowane; wybito okna, a podarte książki leżały przed wejściem.

Szła wąską uliczką, uśmiechając się do sklepikarzy, którzy ją rozpoznawali, i oferując pomoc jednemu ze staruszków, który próbował posprzątać swój sklep.

Na rogu ulicy Pokątnej i Horyzontalnej znalazła znajomą witrynę sklepową – księgarnię, którą odwiedzała, gdy w Esach i Floresach było zbyt tłoczno. Cornerstone. Lokal miał ciekawe, lekko niesymetryczne drzwi i mały dzwonek ogłaszający przybycie gości.

Przeszła między regałami w poszukiwaniu Morty’ego, uroczego starszego mężczyzny, który był właścicielem sklepu, ale zza półek wyłoniła się tylko jego żona, Maggie. Kobieta ze szklistymi oczami powiedziała Hermionie, że Morty zginął w zeszłym roku w potyczce ze Śmierciożercami na Pokątnej.

— Przykro mi to słyszeć.

Maggie uśmiechnęła się do niej smutno i zapytała, w czym mogłaby jej pomóc.

— Dziękuję — powiedziała Hermiona. — Eee, miałam nadzieję, że uda mi się znaleźć tu trochę książek o magicznym prawie.

W chwili, gdy słowa wypłynęły jej z ust, coś jakby wskoczyło na swoje miejsce.

Maggie skinęła głową i wskazała jej właściwy dział. Pod koniec dnia, kiedy Hermiona położyła na ladzie dwanaście nowych książek, zapytała Maggie, czy nie potrzebuje ona pomocy w sklepie.

— Och — powiedziała Maggie, marszcząc brwi. — To bardzo miłe z twojej strony, panno Granger. Ale jesteś całkiem sławną osobą. Jestem pewna, że masz mnóstwo innych zobowiązań.

— Nie do końca. — Hermiona wzruszyła ramionami. — Właściwie to chcę się trochę pouczyć. A jeśli to nie problem, przypuszczam, że mogłabym robić to też tutaj. Oczywiście, kiedy nie będzie zbyt dużego ruchu.

Oczy Maggie zabłysły, kiedy skinęła głową, bawiąc się swoim szarym warkoczem.

Hermiona wahała się, czy powinna zostawiać Narcyzę samą w posiadłości, ale kobieta była zachwycona tym pomysłem. Więc Hermiona szkoliła się z Maggie przez cały piątek, a następnego dnia pracowała już sama, wypełniając księgi rachunkowe i próbując uporządkować rejestr klientów. Wysłała do Shrapleya sowę, opowiadając mu o swoich planach, w odpowiedzi otrzymując długą listę jego ulubionych podręczników w zakresie prawa. W księgarni znajdowała się duża lada, więc mogła w wolnych chwilach czytać tyle książek, ile tylko chciała, czekając na potencjalnych klientów.

O szóstej w sobotę skończyła pierwszą z poleconych jej przez Shrapleya książek. Maggie tylko raz czy dwa zeszła ze swojego mieszkania na piętrze, żeby sprawdzić, czy Hermiona jest zadowolona ze swojej pracy.

Kiedy zbliżała się pora zamknięcia, Hermiona ruszyła do regału po prawej stronie, aby poodkładać na miejsca książki, które czytała.

Nagle rozbrzmiał dzwonek nad frontowymi drzwiami.

Hermiona oderwała się od półek i szybko wróciła do lady. 

— Przepraszam, właśnie zamykamy…

Draco stanął w progu. Jego włosy były dłuższe, niż pamiętała, ale oczy pozostały równie szare.

Oddech opuścił jej płuca, a kolana prawie się pod nią ugięły. Oparła się o blat.

Mimo ciepłej pogody jego mugolski płaszcz był podciągnięty aż po same uszy. Rozchylił usta, gdy na nią spojrzał.

W swoich snach widziała go tysiące razy, ale nigdy w ten sposób. Zamknęła oczy, błagając, by wizja trwała – żeby jej serce biło jeszcze przez krótki moment, nim jego obraz rozpłynie się we mgle.

Cichym krokiem podszedł bliżej, zmniejszając dzielący ich dystans. Nie był to znajomy stukot butów Śmierciożerców ani trzewików ze smoczej skóry, ale czegoś zupełnie nowego.

Otworzyła oczy, a on wciąż tam był. Kilka jardów między nimi wydawało się niczym więcej niż szerokością włosa.

Próbowała coś powiedzieć. Otworzyła usta, ale jej gardło było ściśnięte.

Kąciki jego ust drgnęły, gdy obserwowała go, w połowie spodziewając się, że gdy tylko mrugnie, on zniknie. Potem przeczesał palcami włosy i powiedział: 

— Czy masz może najnowszą książkę Gainswortha?

Wzięła drżący oddech, gdy po miesiącach pustki dźwięk jego głosu znów tchnął w nią życie.

Podszedł bliżej, śledząc spojrzeniem jej twarz w sposób tak intymny jak najsubtelniczy oddech. 

— Sądzę, że będę potrzebował kilku.

Zrobił jeszcze jeden krok, a ona poczuła szarpnięcie w swoim sercu – tę samą strunę napinającą się między nimi niczym w znajomym tańcu.

Jakby był prawdziwy.

Podszedł do lady. 

— Przyda mi się coś do czytania. Widzisz, wyjeżdżam na jakiś czas. Na jakieś czternaście, może szesnaście miesięcy.

Zapłakała. Zakryła usta dłonią, gdy jej ramiona zadrżały.

Z bolesną powolnością wspiął się po ostatnich kilku stopniach dzielących go od podestu. Łzy przepłynęły jej przez palce, gdy patrzył na nią, jakby była odpowiedzią na pytanie, które zadawał sobie od lat.

— Ale jeszcze nie odchodzę.

Opuściła dłoń, rozchylając usta.

— Nie?

Był jak na wyciągnięcie ręki.

— Jutro brzmi miło, prawda? — Ułożył dłonie na blacie, a ona wpatrywała się w nie z bólem.

— Prawda. — Uśmiechnęła się przez łzy.

Sięgnął do niej, a odłamki jej serca scaliły się, wskakując na swoje miejsca, gdy wsunął palce między jej własne, zamykając puste przestrzenie między nimi.


KONIEC


_____________

Cześć 💚

Nie sądziłam, że ten dzień kiedykolwiek nadejdzie i uda mi się skończyć nie tylko tłumaczenie Aukcji, ale równocześnie całej serii Rights and Wrongs.

Dziękuję każdej osóbce, która brała udział w tym przedsięwzięciu; moim wspaniałym betom: hope, Camille_1909 i Niuniul89.

Dziewczyny, bez Was ten tekst nie byłby nawet w połowie tak dopracowany 💚

Dziękuję też Wam, czytelnikom, bo bez Waszej motywacji, wsparcia i ciepłych słów pewnie nie dociągnęłabym tego projektu do końca. 💚

Cóż, zostaje mi tylko liczyć na to, że jeszcze się gdzieś tutaj spotkamy - może przy innym z moich tłumaczeniowych projektów.

Jeszcze raz z całego serca Wam dziękuję 💚

Vera Verto


5 komentarzy:

  1. Nie masz pojęcia, jaką ulgę czuję, że w końcu to skończyłyśmy. Nie chodzi tu o to, że historia mi się nie podobała, bo była genialna. Jeszcze lepsza niż Słuszne i Niezłuszne wybory. Uwielbiałam te nawiązania do dwóch wcześniejszych części, chociażby doktor Flanders czy Morty lub Cornerstone w tym rozdziale. Wszystko było genialnie napisane. Ulgę czuję dlatego, że bałam się, że nie dam rady tej historii skończyć razem z Tobą. Końcowe rozdziały przypadły na dość gorący okres w moim życiu. Betując ten rozdział byłam na tydzień (niecały) przed obroną, ale powiedziałam sobie, że muszę to skończyć, choćby nie wiem co. Ogromnie się cieszę, że wszystko w miarę dobrze się skończyło. NIe liczyłam na to, że Blaise zostanie uniewinniony, kara szesnastu miesięcy to nie tak źle. Biorąc pod uwagę fakt, co odwalało oskarżenie można się było spodziewać wszystkiego. Cieszę się również, że Neville stanął po stronie Hermiony i przede wszystkim Pansy. Ludziom jest tak łatwo oceniać kogoś, bo nie wiedzą kim tak naprawdę jest ta osoba i nie znają jej historii. Wydają swoje wyroki na podstawie uprzedzeń. Nie każdy Gryfon jest odważny, nie każdy Krukon mądry, nie każdy Puchon milutki, a Ślizgon wredny i nieskłonny do dobra. Ci Śmierciożercy, którzy byli zmuszeni do takiego postepowania też ucierpieli. Nie wszyscy robili to z własnej woli. Niektórzy chronili złymi czynami własne życie i bądźmy szczerzy, większość z nas zdecydowałaby się na to samo. Trzeba jednak przyznać, że Hermiona ogarnęła naprawdę dobrego prawnika. No i trzeba jej pogratulować również tego, że zachowała trzeźwy umysł i nie dała się sprowokować. Gdyby nie to, nie wiadomo jak skończyłby się proces Draco. Chociaż dowody na korzyść były naprawdę mocne. No i to zakończenie. Na początku byłam lekko zła, że skończyło się od tak. Żadnego padnięcia sobie w ramiona, nic, tylko zwykłe wejście do księgarni i poproszenie o książkę. Ale dosłownie chwilę później przeszło mi przez myśl, że to właśnie było taki “ich”. Coś wspólnego, co zawsze ich łączyło i w dodatku było cudownym nawiązaniem do Słusznych i NIesłusznych wyborów. Ogromnie Ci dziękuję za to, że znów zabrałaś nas w tak cudowną podróż, choć nie zawsze wszystko było kolorowo i niejednokrotnie miałam łzy w oczach podczas lektury.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam całą serię Rights and Wrongs, ale Aukcja jest według mnie najlepsza. To, jak ukazane zostały tu uczucia rozwijające się w bohaterach, to mistrzostwo. Zawsze czekałam niecierpliwie na każdy rozdział i z przyjemnością je czytałam. Bardzo się cieszę, że miałam okazję przeczytać wszystkie części!
    Życzę powodzenia w dalszych projektach!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogę uwierzyć, że ta historia doczekała się happy endu. Każdy rozdział zaskakiwał, nawiązania do poprzednich części wprawiały w niedowierzanie, ale najpiękniejsze były emocje oddane w tak prawdziwy sposób. Czytałam wiele opowiadań, ale to zdecydowanie zajmie specjalne miejsce w moim sercu. Dziękuję Ci za to, że dałaś mi możliwość przeczytania tego Dramione! ❤️

    OdpowiedzUsuń
  4. Komentarz dziękczynny ❤️
    Od dluuugiego czasu z Dramione czytałam w kółko tylko nasze polskie, poczciwe klasyki .. ahhh moje ukochane - przerobione po kilka ?kilkanascie? razy -Gdy jesteśmy sami, Lubię gdy jesteś obok, Echo naszych slow 🥹 jakoś nie mogłam się odnaleźć w świeższych tekstach, znalezc czegos na prawdę godnego uwagi .. i oto jesteś. Mimo, ze probowalam czytać kiedyś już ff po angielsku, to jednak było to dla mnie zbyt duże wyzwanie. Za to jak usiadłam do tych tłumaczeń to w przeciągu kilku dni pochłonęłam Izolacje i całą tą serie. Osobiście dla mnie póki co Aukcja wygrywa w rankingu zagranicznych dzieł (Ex eqo z W pełnym słońcu od everythursday). Słuszny wybor i Izolacja tez bardzo mi się podobały, ale moje serce jednak skradła Aukcja. Ledwo żyje, bo zerwałam ostatnie nocki żeby jak najszybciej wiedziec co się wydarzy 😂 mimo, ze liczyłam na jakiś bardziej rozbudowany koniec, to nadal jestem pod wrażeniem. Także WIELKIE DZIĘKI ❤️ za twój czas, serce i energie włożone w to, bym mogła jako jedna z wielu przeczytać te dzieła.
    A tymczasem, zabieram się za inne czekające w kolejce 🙈
    I cicho szepce, ze licze ze kiedyś pojawi się tu również tłumaczenie DM and mortyfing ordeal of being in love - isthisselfcare.
    Pozdrawiam ciepło,
    AJ

    OdpowiedzUsuń