Po opuszczeniu Szpitala Świętego Munga Hermiona wróciła do biura, aby pozamykać różne sprawy i zabrać rzeczy, które tam zostawiła, w tym swoją torbę z rzeczami do tańca.
Miała dziś ostatnią lekcję z panną Truesdale. Potem w sobotę miała odbyć się jej ostatnia lekcja z Monseiur DuBois, a w niedzielę rano ostatnie zajęcia z Madame Bernard. We wtorek ostatnie spotkanie z Madame Michele, a dziesiąta część spadku miała zostać przekazana o dwudziestej pierwszej.
Spędziła trochę czasu przy swoim biurku, odpowiadając na listy i nadrabiając zaległości, a także czytając wieczorne wydanie Proroka, w którym szczegółowo opisano stan Lucjusza Malfoya, oczywiście na tyle, ile zdołała dowiedzieć się Skeeter. Hermiona wyszła z biura na pięć minut przed lekcją i aportowała się kilka przecznic od małego studia tańca. Była zadowolona, że tego dnia wreszcie kończyła te zajęcia, a już tym bardziej po swojej dzisiejszej rozmowie z Lucjuszem Malfoyem.
Prędzej czy później i tak poszłabyś na te zajęcia.
Potrząsnęła głową, chcąc oczyścić umysł, gdy wbiegła do środka budynku, szybko zrzucając z siebie szalik, płaszcz oraz rękawiczki i wieszając je na wieszaku w maleńkim holu tuż przed drzwiami studia.
Zrzuciła ze stóp kalosze, założyła małe baletki i chwyciła w dłoń dwucalowe szpilki, w których panna Truesdale kazała jej ćwiczyć. Tak się cieszyła, że Pansy ubrała ją dzisiaj w sukienkę, bo inaczej kobieta zmusiłaby ją do przebrania się w jedną z awaryjnych sukienek do ćwiczeń.
Odwróciła się, by pobiec do studia, mając może kilka sekund do rozpoczęcia zajęć, kiedy ujrzała Draco. Siedział w maleńkiej poczekalni w holu, bacznie ją obserwując.
Westchnęła w szoku, po czym zarumieniła się zawstydzona własnym melodramatem.
— Co ty tutaj robisz? — zapytała, kładąc dłoń na sercu. — Czy wszystko... czy z twoim ojcem wszystko dobrze?
Skinął głową i wstał, wkładając ręce do kieszeni. Nadal bacznie ją obserwując.
— Więc dlaczego ty… — Wstrzymała oddech. Czy był tu, żeby ją zawstydzić z powodu chodzenia na zajęcia? Zabronić jej więcej mu pomagać? — Chodzę na te zajęcia, Draco — spróbowała stanowczo. — Został mi tylko tydzień i zamierzam je skończyć. Spadek zostanie przeniesiony i to będzie wszystko. Zawarłam umowę.
Skinął głową na podłogę. Obserwowała go, czekając. Chłopak posłał jej mały uśmieszek i otworzył drzwi, przytrzymując je dla niej.
— Panie przodem.
Patrzyła na niego, nic nie rozumiejąc. Poczuła, że jej stopy samoistnie się poruszają i weszła do jasnego studia, czując, jak Draco za nią podąża.
Panna Truesdale stała przy gramofonie, odwrócona do nich plecami.
— Panno Granger, spóźniła się pani dwie minuty. — Surowy głos kobiety niósł się po drewnianej podłodze.
Hermiona otworzyła usta, by przeprosić, ale Draco jej przerwał.
— Obawiam się, że to moja wina, panno Truesdale.
Była baletnica obróciła się delikatnie, a kiedy jej oczy wylądowały na Draco, rozbłysły.
— Młody panicz Malfoy! Co za cudowna niespodzianka. — Siedemdziesięcioletnia kobieta – która wciąż upierała się, żeby nazywano ją „panną” – pozwoliła swoim oczom wędrować po sylwetce Draco, gdy ten przechodził przez pokój, uśmiechając się do niej i biorąc ją za rękę, by pocałować jej knykcie. — Brakowało nam ciebie.
Draco uśmiechnął się, a Hermiona próbowała nie przewrócić oczami, zastanawiając się, czy ci nauczyciele, którzy wyśpiewywali mu pochwały, rzeczywiście pamiętali jego talenty, czy też byli po prostu aż tak zakochani w nim i jego matce. Czy chłopak naprawdę był tak doskonały we wszystkim?
Panna Truesdale zapytała Draco o Narcyzę, złożyła kondolencje z powodu słabego zdrowia jego ojca i machnęła różdżką na gramofon, przeganiając Hermionę jak muchę w kierunku drążka baletowego. Hermiona zmarszczyła brwi na tę starą nietoperzycę i zaczęła się rozgrzewać. Próbowała zignorować ich gadaninę, skupiając się na tym, dlaczego Draco był tutaj i właśnie siadał na krześle z przodu sali.
Dobiegł ją głos panny Truesdale.
— Jeśli jest pan tutaj, aby sprawdzić jej postępy, panie Malfoy, z przykrością informuję, że potrzebuje znacznie więcej czasu i pracy, aby naprawdę mogła porównywać się z dziewczynami w jej wieku.
Hermiona zacisnęła usta, żeby powstrzymać się od prychnięcia, gdy wychodziła ze swojej ostatniej pozycji przy drążku. Usłyszała chichot Draco. Panna Truesdale machnęła różdżką i na podłodze studia pojawiły się odciski stóp, przedstawiające układ, którego będzie się uczyć.
— Panno Granger — powiedziała. — Dzisiaj nauczymy się kroków do walca wiedeńskiego. Zmień buty.
Hermiona szybko zamieniła baletki na buty do ćwiczeń i dołączyła do panny Truesdale na środku pokoju. Starsza kobieta ruszyła, pokazując kroki i licząc do rytmu jeden-dwa-trzy. Hermiona obserwowała, jak stopy kobiety idealnie pasują do każdego odcisku migoczącego na podłodze, kiedy ta kręciła się w kółko, lekko dezorientując spojrzenie Hermiony.
Kiedy Hermiona podeszła, by spróbować, uparcie starała się unikać spojrzenia Draco. To było jak nowa lekcja latania w Hogwarcie, wszyscy obserwowali, jak wszystkowiedząca Hermiona robi coś, czego nigdy wcześniej nie znała.
Kilka razy potknęła się o swoje stopy i usłyszała cmokanie gdzieś od strony gramofonu.
— Widzisz, panie Malfoy? Jest nieskoncentrowana i nieskoordynowana.
— Hm. — Draco zachichotał, a ona zignorowała jego spojrzenie wciąż skierowane na nią. — Może zbyt długo działa bez partnera.
Hermiona spojrzała na Draco, powłócząc nogami w miejscu, podczas gdy on do niej podszedł. Patrzyła na niego z przerażeniem, gdy sięgnął do jej ręki i talii.
— Eee, nie znam jeszcze do końca kroków…
— Chodź, Granger. Pozwól, że poprowadzę.
Patrzyła, jak blondyn wsuwa jedną rękę na jej żebra, podczas gdy drugą chwyta ją za dłoń. Usłyszała, jak włącza się muzyka i spojrzała na swoje stopy, gdy panna Truesdale zaczęła liczyć.
— Popatrz na mnie — szepnął, a ona spojrzała mu w oczy w chwili, gdy zrobił krok do przodu. Ona zrobiła krok w tył. Wytrzymała jego spojrzenie, gdy odwrócił ich twarzą do kąta pokoju i gdy jego dłoń na jej żebrach poprowadziła ją, by zrobiła krok w określony sposób. Nawet nie mrugnęła, kiedy panna Truesdale zawołała, coś o trzymaniu się na palcach.
Wrócili na środek, a jego oczy uśmiechały się do niej. Panna Truesdale dawała im wskazówki, swoimi smukłymi palcami przechylając głowę Hermiony i szturchając ją w kręgosłup. Dziewczyna próbowała skoncentrować się na uczuciu bycia w jego ramionach.
Zbyt długo działa bez partnera.
Kiedy spróbowali ponownie, dodając do układu nieco więcej złożoności, skupiła się na uczuciu, jak noga Draco muska jej udo, gdy prowadził ich po pokoju. Czuła się niesamowicie lekka, a kiedy podniósł ich ręce i pchnął jej żebra, by się obróciła, jej stopy były posłuszne i wpadła z powrotem w jego ramiona. Otworzyła usta i wybuchnęła śmiechem, a blondyn uniósł na nią brew.
Panna Truesdale była bardzo zadowolona ze swojej lekcji, ale przypomniała Hermionie, że taniec towarzyski to nie żarty. Była baletnica kazała Draco poprowadzić ją przez kilka innych układów tanecznych, nad którymi Hermiona pracowała przez ostatnie tygodnie. I Draco miał rację. Z partnerem było jej nieskończenie łatwiej.
Gramofon zaczął grać pierwsze nuty walca francuskiego. Spojrzała na Draco, a kącik jego ust uniósł się do góry. Ukłonił się jej, a ona odpowiedziała dygnięciem. Sięgnął po nią, a ona weszła w jego ramiona, rozpoczynając taniec, który tak dobrze znała. Po raz pierwszy jako jego partnerka.
Po okręceniu się po pokoju z Draco nie mogła powstrzymać się od myśli o tym, jak lekkie było uczucie jego ręki na jej żebrach w porównaniu z mocnym uściskiem Wiktora. Jak bardzo Wiktor musiał wpatrywać się w swoje stopy w trzeciej formacji, a Draco ani razu nie spuścił z niej oczu.
Odsunęła się od niego i zatańczyła z wyimaginowanym mężczyzną dwie pary dalej. W miejscu, w którym do tej pory zawsze stał Draco.
Stanęła przed lustrem umieszczonym na bocznej ścianie studia tanecznego i zobaczyła, że jej włosy wymykają się z kucyka, policzki błyszczały rumieńcem, a na twarzy malował się głupkowaty uśmiech. Ponad ramieniem swojego odbicia obserwowała, jak Draco się kłania. Wstał wyprostowany jak zawsze, a w lustrze zobaczyła jego twarz, gdy spojrzał jej w oczy. Poczuła, jak jej głupawy uśmiech rozszerza się, gdy dygnęła.
Blondyn uniósł prawą rękę, dłonią skierowaną w swoje odbicie i wyimaginowaną partnerkę. Hermiona podniosła swoją, tak jak dwa razy wcześniej, kiedy chłopak stał przed nią. Jego oczy zabłysły na jej odbicie w lustrze, a kiedy zrobił krok do przodu, by się obrócić, obserwowała tysiące różnych Draco i Hermion tańczących wokół siebie w odbijających się od siebie odbiciach.
Pomyślała o tym, jak przerażona była, kiedy odwróciła się do niego na Balu Bożonarodzeniowym. Jak czekała, aż chłopak splunie na nią jadem, a on tylko się skłonił, uważnie ją obserwując. Zabrakło jej tchu, kiedy przyłożyła rękę do jego dłoni, nie dopuszczając do zetknięcia ich skóry, obawiając się, że mógłby na nią prychnąć, cofnąć się i wytrzeć rękę o nogawkę spodni.
Odwróciła się, spojrzała mu w oczy i roześmiała się.
— Panno Granger. Skup się na swoim nowym partnerze.
To określenie jeszcze bardziej ją rozśmieszyło. Draco uśmiechnął się do niej, przygryzając policzek.
— Musisz poświęcać całą swoją uwagę nowemu partnerowi, którego spotykasz — zawołała panna Truesdale. Hermiona zakończyła krąg i ponownie spojrzała w lustro, obserwując odbicie Draco. — Nowy partner w walcu francuskim oznacza koniec naszych młodzieńczych eskapad. — Hermiona ugryzła się w język, żeby nie skomentować znaczenia tego tańca towarzyskiego. Odwróciła się i wróciła do Draco, ponownie spotykając się z nim na środku pokoju. Panna Truesdale kontynuowała, opowiadając o ich ruchach.
— A kiedy wracasz do swojego pierwotnego partnera — Hermiona ponownie stanęła twarzą w twarz z Draco — oznacza to, że porzuciłaś wszystkich innych — Hermiona obserwowała, jak Draco ponownie uniósł rękę do poziomu klatki piersiowej, czekając — i wybrałaś swojego partnera na całe życie.
Zamrugała na niego. Przełknął. Uniosła swoją dłoń na wysokość jego własnej i tuż przed tym, jak zaczęli się kręcić wokół siebie, przycisnęła swoją skórę do jego.
Obeszli się dookoła. Jego dłoń była ciepła i przylegała do jej. Przygryzła wargę, obserwując jego twarz, kiedy kończyli.
Skłonił się. Dygnęła. Jego oczy były głębokie i prawie niebieskie.
— Zadowalająco, panno Granger.
Głos panny Truesdale wyrwał Hermionę z transu. Potrząsnęła głową, wzięła głęboki oddech i słuchała, jak kobieta wygłasza swoje uwagi.
Hermiona podziękowała kobiecie. Stała ze stoickim spokojem, podczas gdy panna Truesdale zasugerowała kilka lekcji dla początkujących, których udziela latem uczniom, kiedy nie są wtedy w szkole. Zaproponowała, żeby Hermiona dołączyła do grupy czystokrwistych dwunastolatek, ponieważ ich poziom jest właśnie tym, na którym obecnie się znajduje. Hermiona uniosła brew i odpowiedziała:
— Rozważę to.
Pomachała na pożegnanie instruktorce. Draco przytrzymał dla niej otwarte drzwi do korytarza, powstrzymując uśmiech.
Gdy drzwi się zamknęły, powiedział:
— Co jak co, ale myślę, że jesteś na poziomie czternastolatek. Co najmniej.
Posłała mu miażdżące spojrzenie, gdy zmieniała buty i się przebierała.
— Czy ty i Monsieur DuBois zawsze spotykacie się w tej samej kawiarni?
Spojrzała na niego.
— Eee… tak, przeważnie. Dlaczego?
— A z Madame Bernard pijacie herbatę w tej francuskiej restauracji?
Zmrużyła oczy.
— Tak, dlaczego pytasz?
— Tak jak powiedziałem. — Sięgnął do góry i owinął ją szalikiem. - Zbyt długo działasz bez partnera.
Uniósł brew i wyszedł na rześkie wieczorne powietrze.
***
Następnego dnia w biurze Hermiona została zalana przygotowaniami do pierwszego dnia procesu sprawy wilkołaków, który miał odbyć się w poniedziałek. Ledwo zdołała dostrzec Draco, ale kiedy weszła do swojego gabinetu, na biurku już czekał na nią kubek kawy.
W sobotę przybyła do kawiarni i zastała tam Draco siedzącego i rozmawiającego z Monsieur DuBois, śmiejącego się z czegoś, co powiedział nauczyciel. Przyciągnęła dla siebie krzesło, a Monsieur DuBois przez pierwsze dziesięć minut ją ignorował, by w końcu zaczął wypytywać o architekturę nowoczesną.
W niedzielę rano zastała Draco z Madame Bernard, a starsza kobieta uznała, że to dla Hermiony idealna okazja, by ta mogła sprawdzić swoje umiejętności i spróbować zaplanować z Draco wyimaginowaną imprezę w jego posiadłości. Draco nalegał, żeby wszystko było zielone i srebrne, tak o, żeby ją wkurzyć.
W obu przypadkach pożegnał się zaraz po lekcji. Nie zaproponował, że odprowadzi ją z powrotem do Cornerstone i nie okazywał jej żadnych wylewności. Nie, żeby mógł. W końcu nie byli sami. W poniedziałek rano czuła się poważnie zdezorientowana obecnym statusem ich związku.
Tego ranka przywitał ją kawą tuż przy recepcji. Podziękowała mu, a on odprowadził ją dwadzieścia stóp dalej do drzwi gabinetu, omawiając nadchodzący dzień. Draco miał udać się wcześniej do Ministerstwa, żeby zająć się Skeeter tak, aby Hermiona i Waterstone mogły skupić się na sprawie.
Zebranie notatek i przećwiczenie początkowej argumentacji zajęło jej dwadzieścia minut, zanim w końcu zaczęła się pakować. Powinna była pamiętać, żeby zamknąć drzwi.
— Więc twoja codzienna dostawa kawy wróciła zgodnie z planem, jak widzę.
Podniosła wzrok i zobaczyła Blaise'a stojącego w drzwiach i trzymającego w dłoni filiżankę herbaty.
— Cześć, Blaise. Właśnie wychodzę.
Obserwował ją w ciszy, gdy grzebała w teczce z dokumentami. Kiedy nadal nie wyszedł, spojrzała na niego.
— Pogodziliście się? — zapytał, unosząc brwi. Pociągnął łyk herbaty.
Spojrzała mu przez ramię w poszukiwaniu potencjalnych podsłuchujących.
— Eee, tak, w pewnym sensie.
— Nie ma kwestii życia i śmierci, których nie można naprawić, co?
Spojrzała na niego ponownie. W jego głosie pojawiła się cierpka nuta, a on sam miał zaciśnięte usta.
— Czy jest coś, czego ode mnie potrzebujesz, Blaise?
Ponownie przyłożył do ust filiżankę, opróżniając ją. Potem szybkim machnięciem ręki sprawił, że zniknęła i zamknął za sobą drzwi. Hermiona patrzyła, jak chłopak wkłada ręce do kieszeni i odchyla się do tyłu.
— Muszę ci zadać pytanie, Granger. Takie, które narodziło się już dawno temu. — Blaise obserwował ją uważnie, a Hermiona poczuła, jak jej brwi się ściągają. — Czy to jest gra?
Zamrugała, patrząc na niego z niezrozumieniem.
— Gra?
— Taka w kotka i myszkę? Coś, żeby trochę nagiąć zasady? — Wzruszył ramionami i nagle zrobiło jej się bardzo zimno. — A może… to coś na dłuższą metę?
Otworzyła usta, żeby odpowiedzieć i poczuła się tak, jakby ktoś rzucił na nią Confundo.
— Bo jeśli nie zamierzasz się w to całkowicie zaangażować — powiedział, wbijając w nią wzrok — to błagam cię…. Wycofaj się, kurwa.
Poczuła, jakby została spoliczkowana. Nie widziała takiego spojrzenia u Blaise'a od Hogwartu. Od czasów nękania na korytarzach. Nawet wtedy była w nich swego rodzaju radość z gnębienia. Ale teraz była karana. I to zupełnie niepotrzebnie.
Poczuła, jak wzbiera w niej złość. Już zamierzała mu powiedzieć, żeby pilnował swojego nosa i wynosił się z jej biura, kiedy chłopak znów się odezwał, choć tym razem ciszej.
— Proszę — powiedział. Jego oczy zmiękły. — On tego nie przeżyje.
Hermiona poczuła, jak gniew wymyka się jej przez palce. Spojrzała w oczy Blaise'owi i skinęła głową.
— Doceniam twoją troskę o niego — powiedziała. Odchrząknęła i spojrzała na dywan. — Ale ja go kocham. — Poczuła, jak wali jej serce. — I to od dawna.
Czekała. Czekała, aż Blaise zacznie się z niej śmiać, albo cieszyć faktem, że skłonił ją, by się przed nim otworzyła.
— Ale czy zmieniłaś swoje zdanie co do przyszłości z nim?
Spojrzała na niego.
— Zmieniłam zdanie? — zapytała. Na jego twarzy nie dostrzegła zadowolenia. Tylko czystą ciekawość.
— Wciąż nie było żadnej randki— powiedział Blaise. — Nie pokazujesz się z nim publicznie.
Hermiona zaczęła bełkotać.
— Ja… to była jego decyzja tak samo jak i moja…
— Och, daj spokój Granger. — Blaise przewrócił oczami, a ona rozszerzyła swoje. — Jakbyś od samego początku nie ustalała zasad.
— Co?! — Gdyby to nie było dokładne przeciwieństwo tego, co czuła odnośnie tej całej sprawy…
— Jeśli zmieniłaś zdanie, musisz mu powiedzieć — powiedział. — On bierze tyle, ile może dostać.
— Zmieniłam zdanie na temat czego?! — Głos Hermiony podniósł się, ale Blaise pozostał tak niezwykle neutralny, gdy mówił dalej.
— Powiedziałaś, że za niego nie wyjdziesz.
Poczuła ukłucie na swojej skórze, chłód krwi, gdy przeszyła go wzrokiem.
Rzeczywiście. Powiedziała to Narcyzie, kiedy opuszczała Azkaban. Potrzebowała, żeby kobieta przestała naciskać. Musiała wtedy zakończyć wszelkie urojenia Narcyzy.
A Narcyza powiedziała o tym Draco?
I on nadal w to wierzył?
Wpatrywała się w Blaise'a Zabiniego, jedyną osobę na tyle bliską Draco, że blondyn pozwalał mu wejść do swojego umysłu.
Rozległo się pukanie do drzwi.
— Granger? — Głos Draco: — Gotowa?
Niemal podskoczyła.
— Tak tak. Wejdź.
Draco otworzył drzwi, spoglądając na Blaise'a, a Hermiona szybko chwyciła za swoją teczkę z dokumentami i prześlizgnęła obok obu Ślizgonów, po czym ruszyła do windy z mętlikiem w głowie.
***
Draco, Cornelia Waterstone i Hermiona stali w windzie Ministerstwa, wiozącej ich w dół do sal Wizengamotu.
Waterstone przez cały czas trajkotała. Przeprowadziła analizę na temat każdego członka Wizengamotu, zwracając uwagę na ich dotychczasowe poglądy w różnych kwestiach. Była bardzo pewna siebie przystępując do tego procesu.
Stali w długim, kamiennym korytarzu przez jakieś dwadzieścia minut, Waterstone wspominała o członkach Wizengamotu, którzy mogliby docenić większy kontakt wzrokowy z ich strony niż inni, a Hermiona stała nieruchomo, chłonąc to wszystko.
— Cornelio — powiedział Draco. — Wiesz, co byłoby teraz najbardziej pomocne? — Usłyszała, jak jego głos nabiera tej kojącej nuty, której używał, gdy chciał zmanipulować kogoś, by ten pomyślał, że wpadł na świetny pomysł. — Myślę, że wszyscy moglibyśmy się uspokoić, wiedząc, kiedy to wszystko się zacznie.
— Och, absolutnie — powiedziała Waterstone. — Pójdę do góry i zobaczę, czy zdołam poobserwować Wizengamot i dowiedzieć się, kiedy przybędą, dobrze?
— Dziękuję. Świetny pomysł.
Waterstone skinęła głową i ruszyła korytarzem z powrotem do windy. Kiedy zniknęła, Hermiona próbowała się skupić.
— Niespokojna? — zapytał Draco.
Zachichotała. Ze wszystkich rzeczy w jej życiu Wizengamot przysparzał jej najmniej niepokoju.
Spojrzała na niego. Oparł się o ścianę naprzeciw niej, tak jak wiele miesięcy temu przed procesem Dołohowa. Tego dnia, którego zaczął się cały ten bałagan. Przed Umowami Miłosnymi, listami i Ścianami.
Spojrzała w dół na kamienie między nimi, jak na linię bojową, której nie można było przekroczyć.
Draco myślał, że nie chciała go poślubić.
On bierze tyle, ile może dostać.
Czy to nie było to, co powiedziała Ginny w zeszłym tygodniu?
Dokładnie, co powiedziała Ginny.
Nigdy się nie dowiesz, dopóki o to nie zapytasz.
Spojrzała na niego. Wpatrywał się w ścianę obok jej stóp. Czekając na coś.
Czekając.
— Chcę z tobą być. — Słowa wymknęły się z jej ust i wylądowały na kamieniach między nimi. Patrzyła, jak mrugnął, wpatrzony w ścianę. Przełknęła ślinę, spychając serce w dół z miejsca, w którym uwięzło jej w gardle. — Chcę pójść z tobą na randkę. Publicznie. Nie tylko na lunch w twoim biurze. — Spojrzała na niego, wzrok miał wciąż utkwiony w punkcie, w którym ziemia stykała się ze ścianą, oczy mu błyszczały. — Chcę pokazać się z tobą przed całym M.C.G jako para i dowiedzieć się, co zrobić z Umową Miłosną i zasadami dotyczącymi randek…
Potrząsnęła głową, próbując oczyścić swoje niespokojne myśli.
— Chcę iść z tobą na obiad i zostać sfotografowaną do Proroka. I trzymać się za ręce w drodze do punktu aportacji. — Jej serce waliło i czuła jego rytm w opuszkach palców. — Chcę znowu spędzić z tobą noc... każdą. Chcę jeść cotygodniowe obiady z twoją matką i pozwolić Łzawce zrobić mi zupę dyniową i spędzać godziny w tej bibliotece…
Jej głos się załamał, a kącik ramienia chłopaka, na który cały czas patrzyła, zaczął się zamazywać. Pomyślała o tym, jak bardzo chciała tej biblioteki i jego w niej. I jak łatwo mogła to mieć…
— Chcę być twoją żoną. — Wzięła głęboki oddech, a słowa spłynęły jej z języka. — I widzieć cię codziennie rano, poślubić cię w altanie i… i razem z tobą rządzić tym pieprzonym światem.
Nie mogła na niego spojrzeć. Nawet nie drgnął.
— I nie wiem, kiedy to zdążyło się tak pomieszać, nie wiem, jakim sposobem sprawy się tak pogmatwały. Ale to wszystko, czego kiedykolwiek chciałam. — Otarła łzę z policzka i pociągnęła nosem.
— Kiedy pytasz mnie, dlaczego zrobiłam to, co zrobiłam, chcę móc powiedzieć, że to dlatego, że cię kocham. — Sapnęła, kiedy to do niej dotarło. — Że wszystko było dla ciebie. Nigdy nie chodziło o „słuszny wybór”. — Roześmiała się szaleńczym dźwiękiem, którego nie była w stanie powstrzymać. — To dlatego, że cię kocham.
— I chcę cię poznać. Chcę wiedzieć o tobie wszystko. I rozumiem, że muszę zapytać, ale chcę móc zapytać. Chcę, żebyś mi odpowiedział, kiedy o to poproszę — powiedziała, tupiąc nogą. Czuła, że będzie kontynuowała ten nonsens, dopóki on jej nie powstrzyma. — Ale jeśli jest coś, czego nie możesz mi powiedzieć, nie w tej chwili, to może niech będzie to… sygnał ręką lub coś takiego. Mógłbyś pociągać za ucho…
W końcu Draco odsunął się od ściany. Wciągnęła powietrze, czekając na niego. Odwrócił się do niej, jego policzki były zaróżowione, a oczy przesuwały się po jej twarzy. Podszedł bliżej, przekraczając tę niewidzialną granicę między nimi.
— Zapytaj — szepnął. — Zapytaj mnie teraz.
Patrzyła, jak chłopak się zbliża, gdy wciągała powietrze do płuc. Przez jej głowę przelatywały miliony pytań, ale wciąż jedno wybijało się na pierwszy plan. To, na które wciąż nie usłyszała jego odpowiedzi.
— Dlaczego nie zidentyfikowałeś mnie tamtej nocy. W Dworze Malfoyów.
Zrobił ku niej ostatni krok, a ona odchyliła głowę do tyłu, by zobaczyć jego twarz. Spojrzał jej w oczy, a mały uśmieszek pojawił się w kącikach jego ust.
— To był słuszny wybór.
Zamrugała, chłonąc ten uśmieszek, to ciepło w oczach i poczuła na swoim policzku kolejną zabłąkaną łzę. Cichy śmiech wyrwał się z jej piersi, rozbijając ją na tysiące kawałków. Wciągnęła powietrze i poczuła, jak jej twarz się wykrzywia. Nie mogła zdecydować, czy się śmieje, czy płacze, ale w przypadku tego mężczyzny można było bezpiecznie założyć jedno i drugie.
Zamknęła oczy, czując ciężar pod powiekami, zacisnęła usta i oparła głowę o ścianę.
— Boże, nienawidzę cię. — Znowu się roześmiała, czując, jak gorące powietrze z jej ust uderza w jego twarz.
— Ja też cię kocham, Granger.
I przycisnął swoje usta do jej własnych. Mocno zacisnęła oczy i poczuła wymykające się z kącików łzy. Zarzuciła mu ręce na ramiona, a on oplótł dłońmi jej talię.
Odsunęła się, a świadomość wydarzeń ostatnich pięciu minut praktycznie uderzyła ją w twarz.
— Przepraszam. To było prawdopodobnie trochę za dużo. — Otworzyła oczy, a on wciąż był przed nią. — To… małżeństwo i zostawanie każdej nocy…
— Och, nie wiem. — Wzruszył ramionami. — Myślę, że altana powinna być dostępna w ten weekend. — Uniósł na nią brew, a ona zaśmiała się, uderzając go w pierś.
Do ich uszu dobiegł dźwięk nadjeżdżającej windy. Waterstone wróciła. Draco po raz ostatni przycisnął swoje usta do jej własnych i wyślizgnął się z jej ramion, gdy kraty się otworzyły.
Uśmiechnęła się do niego, gdy Waterstone oznajmiła, że już czas.
Przed nimi otworzyły się dębowe drzwi, zza których wychynął mały, krępy człowieczek. Ten sam co te wszystkie miesiące temu. Dała mu swoją różdżkę i spojrzała na Draco. Uśmiechnął się do niej delikatnie.
Wiedziała, że na jej twarzy panuje chaos, oczy wciąż jej łzawią, a ręce trzęsą się od emocji, ale Draco uśmiechnął się do niej.
I nadszedł czas, by uratować te cholerne wilkołaki.
***
Wizengamot był jeszcze mniej podekscytowany jej widokiem niż zwykle. Rudowłosa kobieta, której nienawidziła, przejęła przewodnictwo w badaniu ich sprawy i wydawała się celowo przez cały czas drażnić Hermionę. Blondynka, która przypominała jej Molly Weasley, próbowała uśmiechać się zachęcająco, ale z twarzy zebranych na sali rozpraw jasno wynikało, że wszyscy dobrze przygotowali się na ten dzień.
Dzień, w którym Hermiona Granger zmierzy się z Wizengamotem.
Po tym, jak wygłosiła swoje wstępne oświadczenia i Wizengamot miał okazję do zadania jej pytań, sąd został zwolniony po zaledwie dwóch godzinach, aby dać członkom resztę popołudnia na przejrzenie dokumentów i statystyk dostarczonych przez Hermionę.
Co świetnie się składało, bo to oznaczało, że Draco mógł zabrać ją na lunch.
Wylądowali w mugolskiej restauracji i po czterdziestu pięciu minutach Hermiony gadającej o tym, jak cudownie sobie poradziła na sali sądowej, i czterdziestu pięciu minutach obserwowania ją przez Draco z towarzyszącym temu małym uśmiechem, w końcu zatrzymała się i zapytała:
— Jak tam twoja kanapka?
Draco uśmiechnął się.
— Wiesz Granger, nie jestem pewien, czy podoba mi się ta koncepcja randkowania. Po co cię tu zabierać i płacić za posiłek, skoro w biurze też mogę słuchać, jak godzinami gadasz o sobie.
Zmrużyła na niego oczy.
— Może to ja płacę.
— Możesz spróbować — ostrzegł.
***
Proces ciągnął się przez resztę tygodnia. Harry przyszedł we wtorek, aby zeznawać w imieniu Remusa Lupina i jego spuścizny. Każdego wieczoru Draco zabierał Hermionę na kolację. Musieli jeszcze wymyślić, co zrobić z Umową Miłosną i ogólną dynamiką biura, więc trzymali się mugolskich restauracji, gdzie była mniejsza szansa, że zostaną rozpoznani.
Pod koniec każdej nocy Draco odprowadzał Hermionę do najbliższego punktu aportacyjnego, trzymał ją za rękę i całował na pożegnanie. Nie urządzali sobie już schadzek w porze lunchu, a Hermiona nie wiedziała, czy to z powodu jej procesu z Wizengamotem, czy też rzeczywiście z niczym się nie spieszył.
We wtorek wieczorem przyszedł z nią na lekcję do Madame Michele i siedział z nimi przy herbacie. W środę wieczorem zapytała go, czy chciałby wrócić z nią do domu.
Jego oczy błysnęły i przygryzł wargę.
— Nawet nie wiesz, jak bardzo — powiedział — ale nie mogę. Jest coś, przez co muszę jeszcze dziś wieczorem wrócić do biura. — Wyglądał na lekko zdenerwowanego.
— Czy potrzebujesz pomocy? — zapytała.
Zamrugał i zatrzymał się, zanim odpowiedział:
— Jeszcze nie. Ale prawdopodobnie niedługo będę potrzebował.
***
W piątek odbyło się głosowanie Wizengamotu. Czterdziestu siedmiu z pięćdziesięciu członków głosowało za wdrożeniem nowych praw dla wilkołaków, zezwalając na równe prawa i dostosowując do nich istniejące już ustawodawstwo.
Była przekonana, że ta ruda kobieta była jednym z trzech głosów przeciw i upewniła się, żeby zapisać jej imię i tytuł, aby w przyszłym tygodniu móc wysłać jej kosz zgniłych owoców.
Ona i Draco wrócili do biura, a on trzymał ją za rękę, gdy weszli do windy, która miała zabrać ich z powrotem do Malfoy Consulting.
— Mam dla ciebie niespodziankę.
Spojrzała na niego, a on wpatrywał się w swoje stopy.
— Dobrą niespodziankę? — zaśmiała się.
— Mmmm. — Pokiwał głową. Drzwi windy się zamknęły. — Byłem w szoku, słysząc dzisiaj, że jest już gotowa. — Spojrzał na nią. — Więc chciałem, żebyś otrzymała ją teraz, na cześć twojego dzisiejszego triumfu w Wizengamocie. — Uśmiechnął się do niej. Nerwowo.
Zamrugała z niezrozumieniem. Prezent? Nie książkę, sweter, pergamin czy pióra. Coś, co trzeba było zrobić? Lub coś co wymagało pracy? Nie mogła wymyślić niczego, czego pragnęła, a co wymagałoby takich działań. Może kupił jej pergaminy i pióra z wygrawerowanymi inicjałami.
— Dziękuję. Nie wiem… nie wiem co powiedzieć. — Jej ciekawość natychmiast zaczęła działać. — To coś, co sam zrobiłeś?
— Nie — powiedział, patrząc na drzwi windy. — Raczej naprawiłem.
Zmarszczyła brwi.
— Naprawiłeś? Czy coś zepsułam? — Zaśmiała się, a on uśmiechnął się lekko.
— Za trzydzieści sekund dowiesz się, co to jest, kobieto. Nie możesz poczekać?
Wpatrywała się w drzwi windy. Niespodzianka dla niej. Od niego.
Winda zwolniła, a on ścisnął jej rękę, zanim ją puścił, a jego palce odsunęły się od niej.
— Dziś po południu widzę się w sali konferencyjnej z kadrą kierowniczą i asystentami w ramach marcowego spotkania pracowników. Powiem im wszystkim o twoim dzisiejszym sukcesie. — Drzwi się otworzyły. — Masz wolne na resztę popołudnia, Granger.
Zaczął wychodzić. Ona podskoczyła.
— Co? Czemu? Co? — Wyszła z windy. — Czy to jest właśnie moja niespodzianka? Chyba mnie nie znasz, Malfoy, jeśli uważasz, że lubię dni wolne…
— Idź! — Odwrócił się zirytowany. — Idź do swojego biura i ciesz się niespodzianką. Do zobaczenia jutro.
Odszedł od niej. Spięty. Zdenerwowany. Rozejrzała się po piętrze, dostrzegając kilka osób zmierzających do sali konferencyjnej. Nie została zaproszona na spotkanie?
Hermiona pokręciła głową i poszła do swojego gabinetu. Powoli otworzyła drzwi, spodziewając się, że z sufitu spadną balony, wystrzelą fajerwerki lub wyskoczy na nią coś niebezpiecznego.
Za jej biurkiem siedział mężczyzna, a na krześle dla gości kobieta. Mężczyzna wstał.
— Panno Granger. — Uśmiechnął się. Był to mężczyzna, z którym widziała Draco na Balu Walentynkowym. Ten sam, z którym chłopak spotkał się w biurze kilka tygodni temu.
Hermiona zamrugała, chcąc zapytać, kim są, kiedy kobieta odwróciła się do niej, a dziewczyna zrozumiała, że wpatrywała się w twarz swojej matki.
Poczuła, jak jej płuca zaciskają się, zapadając. Poczuła, jak jej skóra mrowi. Wpatrywała się w twarz swojej matki…
Nie. W twarz Moniki Wilkins. Ta kobieta jej nie znała. Hermiona widziała to w jej twarzy, gdy zmarszczyła brwi.
Usta Hermiony były otwarte, więc szybko je zamknęła.
— Dzień dobry, jak mogę wam pomóc? — zaskrzeczała.
— Hermiono? — Do jej uszy dobiegł głos od strony regału z książkami. Stał tam jej ojciec. Nie zauważyła go. I nazwał ją Hermioną…
— Tak, to ja. — Czuła jak jej serce dudni. Nie mogła mieć pewności. Nie mogła mieć nadziei…
Kobieta wstała, a oczy Hermiony wróciły do niej. Tęskniła za sposobem, w jaki ta się poruszała.
— Twoje włosy są inne.
Hermiona wyciągnęła rękę i dotknęła swoich włosów, ułożonych w duże loki na dzisiejsze posiedzenie w sądzie. Ona pamiętała.
Monica Wilkins pamiętała jak wyglądały wcześniej.
— Mama? — Wizja Hermiony zamazała się. Dziewczyna poczuła, jak drżą jej usta i zacisnęła je razem.
Jej ojciec podszedł bliżej, gdy matka skinęła głową. Hermiona skrzyżowała ramiona na piersi. Pojedyncza łza spłynęła po jej twarzy, gdy ojciec dotknął jej ramienia.
Na twarzy jej matki wciąż widniał dość dziwny wyraz, ale ojciec przytulił ją i poczuła, jak jej klatka piersiowa rozpada się na kawałki. Kiedy ją puścił, zwróciła się do mężczyzny stojącego za biurkiem.
— Kim jesteś? Co się stało? Czy oni są wyleczeni?
Mężczyzna uśmiechnął się do niej delikatnie.
— Nazywam się doktor Flanders. Jestem ekspertem od uroków pamięci. Poza tym w mugolskim świecie jestem również psychologiem. Twoi rodzice są na prostej drodze do pełnego wyzdrowienia. Następny krok tego procesu dotyczy również ciebie. Spotkania z tobą. Spędzenia z tobą czasu.
— Krok procesu? — Zmarszczyła brwi. — Jak długo z nimi pracujesz? — Nie mogła zignorować spojrzenia matki skierowanego na nią.
— Od około dwóch tygodni — odparł. — Powinniście porozmawiać. Zadawać sobie nawzajem pytania. Pozostanę cichym obserwatorem na wypadek, gdyby sprawy stały się dla nich zbyt obciążające psychicznie.
Hermiona wpatrywała się w niego. Wtedy jej matka podeszła bliżej.
— Niestety… jestem wolniejsza w całym tym procesie — powiedziała jej matka, a Hermiona poczuła kolejną, wymykającą się łzę. — Ale rozpoznaję cię, Hermiono. — Dotknęła jej twarzy. — I wiem, że jesteś moja.
Hermiona skinęła głową, czując, jak przeszyło ją uczucie pustki na myśl, że jej matka potrzebuje przekonania. Musiała działać powoli.
— Powiedzcie mi, jak to działa. Co już wiecie? — zapytała.
— Cóż — zaczął jej ojciec. — Doktor Flanders zaczął od naszych najwcześniejszych wspomnień. Mogę powiedzieć, że pamiętam cię dość żywo jako dziecko.
Jej matka skinęła głową.
— A potem, gdy ten chłopak opowiadał nam o tobie jako nastolatce — powiedział jej ojciec. — To było bardzo pomocne.
— Tak, były luki, ale doktor Flanders wyjaśnił, że byłaś w szkole z internatem.
— Szkole magii. Pamiętasz, kochanie? Słyszeliśmy o magii?
— Tak, to prawda. Magia jest dla mnie czymś nowym — powiedziała matka, zamykając oczy. — Ale zaledwie dwa dni temu ten chłopiec pozwolił nam… co to było? Obejrzeć wspomnienie?
— Tak — powiedział jej ojciec. — Otóż to. Wpłynęliśmy do jakiejś… rzeczy i obejrzeliśmy kilka jego wspomnień o tobie ze szkoły. Harold nie bardzo lubił tego chłopca, prawda?
— Harry, kochanie. Jej przyjaciel ma na imię Harry.
Hermiona zamrugała, czując, jak jej serce drży.
— Jakiego chłopca?
***
Piętro było opustoszałe, gdy na chwilę wyszła ze swojego biura. Dostrzegła tylko kilku stażystów i sekretarek plotkujących w kącie, odskakujących ze zdziwienia na jej widok.
Jej obcasy stukały o posadzkę w drodze do sali konferencyjnej. Drzwi otworzyły się przed nią i wszystkie oczy zebranych zwróciły się ku niej, gdy weszła do środka. Cuthbert Mockridge stał, prezentując raport ze swojego wydziału. Starsi Konsultanci siedzieli na swoich miejscach wokół stołu, a ich Asystenci zostali ustawieni pod ścianami, z wyjątkiem Waltera, który zajmował jej dotychczasowej miejsce przy stole.
— Panno Granger — powiedział Mockridge na powitanie. — Jak właśnie mówiłem…
Hermiona spojrzała na mężczyznę na końcu stołu. „Chłopca”, jak nazywali go rodzice. Jego oczy były nieufne i napięte, gdy patrzył, jak okrążyła stół, kierując się prosto do niego.
Mockridge kontynuował swoje przemówienie. Blaise zszedł jej z drogi. A Draco wyglądał, jakby był w pełni gotowy na przyjęcie ciosu. Jej ręka wystrzeliła i złapała go za kołnierz, przyciągając swoje usta do jego.
Usłyszała gwizdy, prychnięcia i westchnienia, ale pocałowała go. Jego palce wpięły się w jej włosy, a ona uśmiechnęła się przy jego ustach.
Odsunęła się i spojrzała w górę. Mockridge zmrużył oczy, a kilku męskich współpracowników wyglądało na kompletnie zaskoczonych. Ale kobiety chichotały, w tym Asystentka Mockridge'a, która dobrze znała rutynę Draco z poranną kawą. Blaise uśmiechał się jak szalony i nawet Dorothea miała mały uśmieszek na twarzy.
— Cześć, tak. Cześć. — Jęknęła. Wskazała między sobą a Draco. — Draco Malfoy i ja spotykamy się. My... tak. Spotykamy się. Jak chłopak i dziewczyna. — Skinęła głową w stronę stołu. — A więc musimy przyjrzeć się tej… ech, sprawie Umowy Miłosnej. I po prostu… zlikwidujmy ją, takie jest moje zdanie.
Wzruszyła ramionami. Blaise wydał z siebie żywe:
— Tak! Tak!
— Bo… bo go kocham. — Spojrzała na Draco. Zarumienił się i próbował zwalczyć uśmiech wpełzający na jego usta. — I on też mnie kocha, tak myślę…
— Tak, tak. — Uśmiechnął się do stołu konferencyjnego.
— Więc... To by było na tyle! Już wam nie przeszkadzam. — Pomachała ręką do Mockridge'a. Kontynuuj. Pójdę teraz na kolację z rodzicami.
Skinęła im głową, ignorując chichot Blaise'a i wyszła z pokoju.
Usłyszała za sobą oklaski. I uśmiechnęła się.
***
Na kolacji z rodzicami trzymali się bardzo łatwych pytań i historii. Pytała ich o Australię i życie tam. Oni pytali ją o jej obecne życie, a nie przeszłość, której nie pamiętali. Matka nie spuszczała z niej oczu przez cały wieczór.
Byli zakwaterowani w pobliskim hotelu, więc Hermiona odprowadziła ich z powrotem i przytuliła na pożegnanie w holu. Mieli zjeść jutro wspólny lunch w jej przerwie w Cornerstone.
Aportowała się do domu, wspięła się po schodach do mieszkania jej i Ginny, otworzyła drzwi i zobaczyła Draco, Harry'ego i Ginny siedzących przy małym stole w jadalni. Zanim zdążyła przetworzyć obecność Draco w swojej przestrzeni życiowej, Ginny rzuciła się na nią.
— Wygrałaś! WYGRAŁAŚ! — Zacisnęła ramiona wokół żeber Hermiony. Odsunęła się. — I twoi rodzice! Twoi RODZICE!
— Eee, tak. Oboje. — Spojrzała ponad rudymi lokami na Draco. — Draco ci powiedział?
— Tak, Harry i ja będziemy mieli z nimi sesję jutro.
— Sesję?
Draco wystąpił naprzód.
— Doktor Flanders uważa, że to mogłoby pomóc, jeśli twoi rodzice zobaczą wspomnienia swoich interakcji z tobą. Oczami obserwatorów z zewnątrz.
— Jak wtedy na Ulicy Pokątnej, kiedy kupowali książki z panem Weasleyem — powiedział Harry.
Hermiona skinęła głową, wciąż czując się tym wszystkim lekko przytłoczona. Była zdesperowana, by dowiedzieć się, jak to wszystko działało w mózgu doktora Flandersa.
Ginny w ciszy błądziła wzrokiem tam i z powrotem między Hermioną a Draco.
— Eee, Harry i ja po prostu… pojedziemy gdzieś… na chwilę. Może na kilka dni.
Złapała Harry'ego za ramię i przeciągnęła go obok Hermiony. Brunetka uśmiechnęła się do Ginny i tuż przed zamknięciem drzwi usłyszała, jak Harry mówi:
— Ale ja zrobiłem obiad.
Spojrzała na Draco, stojącego z rękami w kieszeniach na środku jej salonu.
— Czyżbym ci nie płacił, Granger? — Rozejrzał się po małym mieszkaniu. — Z pewnością z pensją Weasley w Quidditchu i twoim marnym dochodem mogłybyście pozwolić sobie na coś lepszego.
Spojrzała na niego.
— Podoba mi się to mieszkanie. Poza tym i tak ledwo w nim jestem.
Uśmiechnął się do niej i podszedł bliżej.
— Ujawniłaś nas dzisiaj przed całym biurem.
Skrzywiła się.
— Tak. Naprawdę to zrobiłam, prawda? — Zacisnęła usta, gdy ponownie podszedł bliżej, owijając ramiona wokół jej talii. — Czy odbyła się jakaś dyskusja na temat tego, co zrobić z Umową Miłosną, czy będziesz musiał złożyć wypowiedzenie?
Uśmiechnął się, całując ją. Podniosła ręce do jego ramion, trzymając go przy sobie. Odsunęła się po chwili.
— Czy naprawdę pokazałeś moim rodzicom swoje wspomnienia?
Odwrócił wzrok.
— Kilka. I tak teraz już prawie wszyscy zajrzeli do mojego umysłu, więc pomyślałem, co za różnica?
Uśmiechnęła się, gdy zbliżył usta do jej szyi, ssąc swoje ulubione miejsce. Jej puls przyspieszył, a ciało zaczęło mrowić.
— Jakie wspomnienia? — oddychała.
— Nie chciałabyś wiedzieć. — Oddech chłopaka spłynął na jej szyję.
— Dziękuję, Draco. — Przesunęła dłońmi po jego ramionach i wplotła je w te białe włosy. — Dziękuję, że sprowadziłeś ich z powrotem.
— Oczywiście. — Przyciągnął ją bliżej do siebie i szepnął: — To był słuszny wybór.
Pacnęła go w ramię, a on się roześmiał. Dźwięk, który sprawił, że oboje poczuli się jak w domu.
***
HERMIONA GRANGER I DRACO MALFOY ZAKOCHANI!!!
autorstwa Rity Skeeter
Historia miłosna na wieki. Romans wbrew wszelkim przeciwnościom.
Tak, zgadza się, nasi drodzy czytelnicy. Hermiona Granger uzależniła się od Malfoya. A sam Draco Malfoy musi robić coś dobrze.
Oboje byli widziani w zeszłym tygodniu na kolacji z parą, która mogła być tylko rodzicami panny Granger. Po wyjściu, Granger i Malfoya widziano trzymających się za ręce i całujących w drodze do domu.
Zostali też zauważeni kilka innych razy w ciągu minionego tygodnia, nawet na podwójnej randce z Harrym Potterem i Ginny Weasley. Czy czeka nas wyścig do ołtarza?
Poproszony o komentarz na temat ich nowego związku, Draco Malfoy, odpowiedział: „Jest dla mnie bardzo ważną osobą. Bardzo poważnie traktujemy siebie nawzajem.”
Hermiona Granger odmówiła komentarza. Całkiem niegrzecznie.
Oczywiście, moi kochani czytelnicy, dobrze mnie znacie. Mam taką zachłanność wiedzy! Zwróciłam się o komentarz do samej Narcyzy Malfoy.
„Hermiona od dawna jest dla mnie jak córka. Nie mogłabym bardziej wspierać tego związku”.
Cóż, jak jeden przyjaciel do drugiego, muszę wam coś powiedzieć. Myślę, że można śmiało powiedzieć, że Draco Malfoy w końcu zniknął z rynku wolnych kawalerów.
My w Proroku Codziennym życzymy mu powodzenia z jego Złotą Dziewczyną.
***
Dwa lata później
Przeszła przez kominek zgodnie z planem. Strażnik wziął jej różdżkę, przedstawił zasady i zaczął szukać przy niej broni.
Podążała za młodszym strażnikiem przez labirynt korytarzy, aż została doprowadzona do znajomych, kamiennych wrót. Strażnik stanął z boku, a Hermiona pchnęła drzwi.
Siedział przy metalowym stole. Włosy ściągnięte do tyłu, ręce założone na piersi. Wyglądał dokładnie tak samo jak w szpitalu, tylko dwa lata starzej.
— Panno Granger. — Uśmiechnął sił. — Czemu zawdzięczam ten zaszczyt?
— Lucjuszu. — Skinęła głową. — Teraz jest to pani Malfoy.
Podeszła do metalowego krzesła przed nim i usiadła. Skrzyżowała nogi i odchyliła się do tyłu.
— Tak — uśmiechnął się. — Zachwyciły mnie zdjęcia z Proroka. Pierwszy projekt sukni ślubnej spod ręki panny Parkinson, prawda?
— W rzeczy samej. Ma teraz kilka innych ofert. — Hermiona uniosła brew. — To był piękny dzień. Doskonały. I miałeś rację co do ogrodów. Altana była idealnym miejscem na uroczystość. Przyjęcie w sali balowej.
Złożyła dłonie na stole, dopasowując się do jego pozy i udało jej się oślepić go rodzinnym diamentem Malfoyów.
Jego oczy powędrowały w dół. Uśmiechnął się i spojrzał na nią.
— Po co pani tak naprawdę tutaj jest, pani Malfoy?
Uśmiechnęła się szeroko.
— Słyszałam, że w przyszłym roku czeka cię proces, żeby negocjować twój wyrok. Co przy dobrym sprawowaniu i niefortunnym incydencie, w którym dźgnięto cię nożem dwa lata temu, mogę stwierdzić, że oznacza szansę wydostania się stąd za pięć lat.
Obserwował ją uważnie.
— Cóż, dobrze to słyszeć.
Siedziała bardzo spokojnie, tak jak nauczył ją Draco.
— Mogę skusić się do zeznawania na twoją korzyść. Może nawet zmusisz swoją byłą żonę i syna, by zrobili to samo.
Jego oczy zabłyszczały na nią, zanim znów powróciły do postaci martwych szarych kul.
— Czego chcesz w zamian?
Hermiona wyjęła z kieszeni kawałek papieru i przesunęła go przez stół w jego stronę. Patrzyła, jak mężczyzna marszczy brwi.
— Co to?
— Lista — powiedziała. Jego oczy podniosły się na nią. — Lista cech dziadka mojego dziecka.
Położyła dłoń na brzuchu i posłała mu uśmieszek godny Malfoya.
__________
Cześć wam!
Nie umieszczałam po drodze żadnych dodatkowych notek, więc przynajmniej na koniec dodam coś od siebie.
Tłumaczenie tego opowiadania było dla mnie czystą przyjemnością i dziękuję, że aż tyle osób chciało mi w tym towarzyszyć! Dziękuję za tyle komentarzy, gwiazdek, dyskusji, prywatnych wiadomości i dm-ów na Instagramie. Jesteście niesamowici!
Serdecznie chciałam podziękować również moim kochanym betom: hope i Camille - dziewczyny, bez was to ja bym zginęła (i nie miała aż tyle funu)!
A co dalej? Cóż, drugi tom serii (All The Wrong Things), do której należy to opowiadanie, będzie publikowany zaraz po najbliższym weekendzie - bo wtedy wrócę w urlopu. Opowiada on tę samą historię, ale tym razem oczami Draco. Trzeci tom serii to natomiast Aukcja, której tłumaczenie już jest u mnie publikowane. Z nowym rozdziałem również powrócę po weekendzie. W międzyczasie pojawiać się będą również pozostałe części - zbiory miniaturek z tego uniwersum.
Serdecznie zapraszam też na swojego Instagrama (memyselfandveraverto), a także do grupy na Facebooku: Dramione - Grupa Wsparcia. Zawsze wrzucam tam powiadomienia o nowych rozdziałach, fanarty, różne inne twory fanowskie i polecenia, ale jeśli chcecie o czymś porozmawiać albo zapytać - piszcie śmiało!
Jeszcze raz dziękuję za tę przygodę i mam nadzieję, że do zobaczenia (albo napisania)!
Pozdrawiam was cieplutko,
Vera
Ale niespodzianka z rana! Przecudowny rozdział! Jednak koniec jak dla mnie za szybki :( Mam nadzieję, że druga część opowiadania nas rozpieści i ukaże więcej!
OdpowiedzUsuńŚwietna robota! Całe opowiadanie było mega przetłumaczone! Brawa za poświęcenie i chęć! Dzięki Tobie mogliśmy przeczytać to piękne opowiadanie!
Annie
Kawał dobrej roboty 👏🏻👏🏻👏🏻 czytało się z zapartym tchem, emocje aż wirowały w powietrzu ✨ A zapowiedź kolejnej części opowiadania 🥰 uwielbiam historie widziane oczami obojga bohaterów , czekam z niecierpliwością
OdpowiedzUsuńKoniec! Nie wiem, jak to się stało, choć już drugi raz przeszłam przez to opowiadanie i dalej nie mogę uwierzyć, że to koniec… No historia była wręcz cudowna. Wszystkie te sploty wydarzeń, to co się stało, chemia między naszą ulubioną dwójką… po prostu kocham to opowiadanie za ten cudowny klimat i gęsią skórkę za każdym razem, kiedy czytałam nowy rozdział. Jak to wszystko podsumować, jak to zebrać do kupy, nawet nie wiem.
OdpowiedzUsuńBlaise w tym rozdziale był kluczową postacią dla związku Draco i Hermiony. Gdyby nie on, pewnie dalej krążyliby dookoła siebie wciąż nieświadomi swoich uczuć i tego, że mają te same pragnienia. Obydwoje brali tyle ile mogli, ale wystarczyło ze sobą tylko porozmawiać, a wszelkie problemy same by się rozwiązały. Bogu dzięki za tak wspaniałych przyjaciół jak Blaise i Ginny, którzy niejako popchnęli Hermionę do działania.
Draco pewnie by sam się nie przyznał, dalej by się skradał dookoła niej na palcach. Może jednak czekał na jakiś ruch z jej strony? Do tej pory to on bardziej się starał, może chciał usłyszeć od niej jasną deklarację co do uczuć. Nie dziwię mu się, bo choć na pewno się w jakiś sposób domyślał jej uczuć do niego, to zawsze lepiej jest usłyszeć o nich wprost. Jestem mega ciekawa jak to wszystko wyglądało z jego perspektywy, jak kłębił w sobie te wszystkie uczucia i jak sobie z nimi radził. Nie mogę się doczekać, aż zaczniesz tłumaczyć jego perspektywę 😍
Wątek z powrotem rodziców Hermiony… Jezu, no niech mi ktoś powie, jak się nie zakochać w Draco? Przecież on tyle dla niej zrobił… Pozwolił jej uwierzyć w swoje możliwości, pomógł uwierzyć, że może zmienić świat na lepsze a do tego sprowadził jej ukochanych rodziców i wrócił im pamięć biorąc w tym dość kluczowy udział… Niech mi ktoś powie, że istnieje lepszy chłopak od niego… Owszem, Draco nie jest tu cholernym ideałem i zdarzyło mu się popełnić kilka błędów, ale kochał i kocha ją całym sercem. No i to prawda, zbyt długo działał bez partnera i cieszę się, że sobie to uświadomił i towarzyszył jej podczas tych ostatnich lekcji które brała.
Dziękuję za kolejną wspaniałą przygodę i już nie mogę się doczekać kolejnych ❤️ Uwierz mi, pomoc przy tym to była czysta przyjemność 😘
Camille, dziękujemy za każde wsparcie dla Very ❤️
UsuńTakie wsparcie to jest czysta przyjemność! Móc czytać takie perełki to coś wspaniałego ❤️
UsuńCo mnie podkusiło, żeby czytać to teraz . Ryczę, normalnie ryczę! Piękny tom z naprawdę idealnym zakończeniem. Miałam ciarki przez cały ten rozdział, przysięgam. A kiedy doszło do momentu jej rodziców... O mój dobry Boże. Musiałam się oderwać od opowiadania, bo zalałabym biurko łzami. Coś pięknego i wzruszajacego, jak on ją kocha, to jest dla mnie niewyobrażalne. A jednocześnie - tak dobrze pasuje do całego niego, że jest to aż niedorzecznie oczywiste, to całe jego zachowanie. Wspaniałe opowiadanie!
OdpowiedzUsuńDzięki, Vero, za cały Twój czas i zapał, jaki wkładasz w tłumaczenia. Pokazujesz nam prawdziwe perełki! Mam nadzieje, że wypoczywasz na urlopie :)
Ściskam mocno!
Mała
Cudowne opowiadanie i żałuję, że już się skończyło. Każdego dnia wyczekiwałam nowego rozdziału i po przeczytaniu go nie mogłam doczekać się kolejnego. Cieszę się, że historia będzie także opisana z perspektywy Draco i szczerze nie mogę się jej doczekać. Oby pojawiło się jak najprędzej. Dziękuję za te wspaniałe tłumaczenia i pozdrawiam 💓
OdpowiedzUsuńCudo!
OdpowiedzUsuńGratulacje - kolejne świetne tłumaczenie! ❤️ Aukcję zostawiam sobie na koniec, więc nie mogę się doczekać perspektywy Draco ��
OdpowiedzUsuńUdanego wypoczynku ��
Kolejne piękne tłumaczenie, nie mogę doczekać się kolejnej części 😍 czytałam ten rozdział i płakałam, bardzo się przywiązałam do tego opowiadania i takiej wersji postaci… mało mi 😢 czuje niedosyt 😢 dziękuje ci ze naprawdę kawał świetnej roboty ❤️💙
OdpowiedzUsuńPochłonęłam to opowiadanie w dwa dni. Genialna robota!
OdpowiedzUsuńBrawka dotarłam do końca i dziękuję ❤️
OdpowiedzUsuńVera dzięki Ci wielkie za Twoje tłumaczenia:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tą historię i nie mogę się jej doczekać oczami Draco:) Cudowne zakończenie cudownej historii:)
Na prawdę odwalasz świetną robotę tłumacząc takie perełki:)
Buźka:*
Ale mi smutno, że to koniec 😭 uwielbiam te rozdziały kiedy jest już sielankowo a nasze Dramione żyje w miłości ♥️ Hermiona w ciąży! Pani Malfoy ♥️ jej wyznanie, że chce być z Draco, jej wyznanie, że go kocha, jego odpowiedź, jej scena ujawnienia podczas spotkania w MCG 🤩 mogłabym czytać i czytać 🤩
OdpowiedzUsuńDraco sprowadził rodziców Hermiony, czyż to nie cudowne? Oczywiście, że cudowne, niesamowite, zachwycające i wyjątkowe (ciekawe ile razy tych słów użyłam podczas tych wszystkich komentarzy - na pewno dużo, za wszelkie powtórzenia przepraszam)
Kolejny raz wielkie podziękowania, bo nie miałabym okazji przeczytać tak cudnego opowiadania ♥️ na pewno będę czekała na kolejne publikacje Aukcji i kiedy będzie się zbliżało do końca również zacznę czytać.
Vera jesteś niesamowita 😘
Życzę Ci dużo weny i czasu 😘
Jaka szkoda że już się skończyło 🥺 tak fajnie się to czytało choć na koniec bardzo szybko wszystko przyspieszyło. Ale Herm to prawdziwa Pani Malfoy 😈
OdpowiedzUsuńByło pięknie!
OdpowiedzUsuńUwielbiam wszystkie Twoje tłumaczenia!
Nie przestawaj, przeczytam wszystko!
❤
Przypomniałam sobie tą historię, żeby zabrać się w końcu za POV Draco i już nie mogę się doczekać jutra aż zacznę! Chociaż czytałam już tę historię to tak jak dziś zaczęłam to musiałam ją po prostu przeczytać do końca, tak jest wciągająca. Cóż wypada mi po raz kolejny podziękować za tak genialne tłumaczenie <3
OdpowiedzUsuń