Jak się okazało, jedynym mężczyzną o imieniu David, którego udało się Hermionie namówić na towarzyszenie jej podczas przyjęcia, był gadatliwy i hałaśliwy pracownik Departamentu Magicznych Wypadków i Katastrof. Charakteryzował się on mocno przerzedzonymi włosami i zamiłowaniem do darmowej whisky co zaproponowała mu w zamian za dotrzymanie jej towarzystwa tego wieczoru.

Hermiona nie wiedziała, dlaczego w ogóle zawracała sobie tym głowę pomijając fakt, że już i tak popełniła wielki błąd, okłamując swojego najlepszego przyjaciela, mówiąc, że kogoś przyprowadzi. Nie chciała go jednak zniechęcać, mając nadzieję, że Draco rzeczywiście poznał kogoś, kim był zainteresowany.

Oczywiście spodziewała się, że pewnego dnia może to nastąpić. Mimo przyzwyczajenia, że zawsze byli we dwoje, myśl, że Draco naprawdę zaangażuje się z kimś w poważniejszą relację, wydawała się czysto hipotetyczna.

Nie potrafiła zrozumieć tego dziwnego uczucia kotłującego się w jej żołądku, kiedy podniosła wzrok i zobaczyła Dracona rozmawiającego ze swoją partnerką. Trzymał on dłoń na plecach dziewczyny, której blond włosy opadały delikatnymi na ramiona, i która zdaniem Hermiony pokazywała trochę więcej nóg, niż było to konieczne. Jednak na twarzy Dracona malował się szczery uśmiech spędzając z nim tyle czasu, potrafiła rozróżniać rodzaje jego uśmiechów lepiej niż ktokolwiek inny i sama Hermiona cieszyła się jego szczęściem.

Dopóki David nie podszedł do niej, wylewając pełną szklankę whisky na ich buty.

Z opóźnieniem oderwała oczy od Draco i jego randki Belindy, Betsy czy czegoś w tym stylu właśnie wtedy, gdy on sam podniósł wzrok, dostrzegając, że go obserwowała. Czując rumieńce rozgrzewające jej policzki, Hermiona zmusiła się do uśmiechu, nawet gdy chłodny alkohol spływał po palcach jej stóp.

***

Kiedy jakiś czas później, Draco i jego nowa dziewczyna stanęli obok Hermiony i Davida który właśnie dość głośno okazał swoje zainteresowanie mijającą ich kelnerką Hermiona z uśmiechem na ustach wyciągnęła rękę do towarzyszki blondyna.

— Jestem Hermiona — powiedziała, ujmując dłoń kobiety. — Draco dużo mi o tobie opowiadał.

Oczywiście nie było to prawdą, bo nie znała nawet jej imienia, ale teraz było już za późno, by o nie zapytać.

— Mi o tobie również! — wykrzyknęła dziewczyna, błyszcząc szerokim uśmiechem. — Opowiadał mi, jakim jest szczęściarzem, mając cię za przyjaciółkę.

Uśmiech rozciągał usta Dracona, kiedy spojrzała w jego stronę.

Hermiona zamyśliła się.

— Cóż, z pewnością działa to w obie…

— David. — Jej partner machnął ręką w kierunku Draco, wydając z siebie głośne beknięcie. Blondyn dość wyraźnie okazał wyraz swojego obrzydzenia, natychmiast wsuwając dłoń do kieszeni. David miał czelność mrugnąć zawadiacko do partnerki Draco, na co wyraz twarzy blondyna ostro się zmienił.

— A więc... David — wycedził Draco, unosząc swoje blade brwi. Ton jego głosu uruchomił ostrzegawcze dzwonki w umyśle Hermiony, nim na krótko przymknęła oczy z zażenowania. — Jak długo znasz Hermionę?

Zanim David zdążył odpowiedzieć, Draco ciągnął dalej.

— Wybacz moje słowa… — Nie wyglądał na ani trochę skruszonego. — Ale nie wyglądasz mi na kogoś w typie Hermiony, a jako jej przyjaciel oczywiście muszę mieć pewność, że nie będziesz jej źle traktował.

Drapiąc się w tył głowy, David wpatrywał się w Dracona przez kilka chwil, po czym odwrócił się do Hermiony, przewracając oczami.

— To ten laluś, prawda?

Twarz Draco pozostała niewzruszona, z wyjątkiem ledwo dostrzegalnego drgnięcia szczęki. Hermiona skrzywiła się.

Towarzyszka blondyna wydała z siebie nerwowy chichot, a wymuszony uśmiech zastygł na jej twarzy.

— Hermiono, mogę prosić cię na słówko? — zapytał Draco. Nie czekając na odpowiedź, odszedł od ich małego kręgu, zostawiając swoją partnerkę z Davidem. Hermiona wzięła głęboki oddech i podążyła za przyjacielem . Gdy tylko znaleźli się poza zasięgiem słuchu reszty gości, obrócił się do niej, sycząc: — Co to ma do cholery być, Hermiono?

Chociaż ze wstydu aż piekły ją policzki, uniosła wysoko podbródek.

— Może nie jest najbardziej elokwentny…

— Niech zgadnę, w ogóle nie miałaś partnera?! — niemal wrzasnął. — Dlaczego mnie okłamałaś? — Pogardliwie uniósł wargę i kontynuował już ciszej: — Nie mogę uwierzyć, że zaprosiłaś takiego mężczyznę na swoje własne przyjęcie urodzinowe.

Hermiona założyła ręce na piersi, czując ukłucie łez w oczach, gdy przygryzła dolną wargę. Wyraz twarzy Draco natychmiast złagodniał.

— Jeśli nie chciałaś, żebym kogoś ze sobą przyprowadzał… — szepnął. — To powinnaś była po prostu mi powiedzieć.

Ona odszepnęła mu jedynie:

— Skoro ona sprawia, że czujesz się szczęśliwy, to chciałam, żebyś ją przyprowadził.

Draco zerknął kątem oka na swoich niezręcznie oczekujących partnerów. Po chwili westchnął, wzruszając ramionami.

— Można powiedzieć, że jestem nią zainteresowany. Ale ledwie ją znam, i ona nie jest ważniejsza od ciebie. Dzisiejszy wieczór jest twój.

Wymuszając delikatny uśmiech, Hermiona powiedziała:

— W takim razie cieszę się twoim szczęściem.

Draco zbladł, gdy spojrzał na nią, lekko wykrzywiając usta. Nim jednak zdążył się odezwać, Hermiona położyła dłoń na jego ramieniu.

— Mam nadzieję, że miło spędzisz dzisiejszy wieczór. Ja chyba już odpuszczę. Jutro muszę wcześnie wstać.

— Nie, nie musisz — prychnął, marszcząc brwi. — Dlaczego miałabyś…

— Wyjeżdżam do Paryża — odparła. Draco rozchylił usta w szoku. — Uznałam, że mimo wszystko jest to zbyt dobra okazja, bym od tak mogła ją przegapić.

— Jutro?

W tym momencie nie potrafiła myśleć o niczym innym jak o Draco nachylającym się wcześniej w stronę swojej partnerki i muskającym opuszkami nagą skórę jej pleców, gdy radosny uśmiech rozciągał jest usta.

— Tak — wydyszała. — Jutro. Wiem, że to trochę na ostatnią chwilę, ale…

— Hermiono.

— Co?

Przyglądał się jej przez dłuższą chwilę, nie wyglądając na zbytnio przekonanego.

— Jeśli to robisz, bo… jeśli cię zdenerwowałem… — westchnął, przeczesując ręką włosy. — Wiem, że praktycznie nie rozmawiamy o tej przysiędze, bo w końcu zachowaliśmy się tamtej nocy jak kompletni idioci, a do jej aktywacji wciąż daleko, ale…

Hermiona czuła, że może nie być w stanie znieść tego, co zamierzał jej powiedzieć.

— W porządku — przerwała mu. Kiedy obejrzała się przez ramię, randka Draco z nietęgą miną sterczała pod ścianą. David stał natomiast przy barze i rozmawiał z kelnerką. — To nie ma z tym nic wspólnego... Nasza wczorajsza rozmowa chyba przypomniała mi, że póki tylko mogę, powinnam robić jak najwięcej. Dla samej siebie.

Chociaż Draco nadal wyglądał dość sceptycznie, skinął głową.

— Sześć miesięcy?

— Sześć miesięcy — powtórzyła, czując, jak słowa zabrzęczały głucho w jej piersi. — Kto wie… może zanim wrócę, będziesz już zaręczony z…

— Beth — powiedział cicho. — Ma na imię Beth.

Oczywiście natychmiast zdał sobie sprawę, że nie zapamiętała imienia jego partnerki. Hermiona jednak nie do końca miała powód by je zapamiętywać, ponieważ praktycznie nigdy nie spotykała tej samej dziewczyny dwa razy u jego boku.

— I już nigdy nie będziemy musieli martwić się o ewentualne następstwa tamtej nocy. — Hermiona czuła się wyczerpana i gotowa wrócić do domu.

Wsuwając ręce do kieszeni spodni, Draco przyglądał się jej przez dłuższą chwilę.

— Będę tęsknić.

— Wiesz, że ja też — odpowiedziała, a szczery uśmiech wpłynął na jej usta. — Będziesz musiał mnie odwiedzić.

On również się uśmiechnął.

— Oczywiście że cię odwiedzę.

Gula ściskała ją w gardle, więc przyciągnęła go do krótkiego uścisku. Serce łomotało jej w piersi, nim odsunęła się i rzuciła mu przeciągłe spojrzenie.

— Jeśli to ta jedyna, to... Draco, nie spieprz tego, dobrze?

Patrzył na nią przez kolejną długą chwilę, nim przełknął. 

— Dobrze.

Zanim zdołał cokolwiek dodać, Hermiona skinęła głową i odeszła, zostawiając go w pubie.

***

Pomimo niepokojącego przeczucia, że powinna zostać w Londynie, Hermiona spakowała zawartość swojego małego mieszkania i przeniosła się do Paryża. W końcu cały wyjazd miał trwać jedynie sześć miesięcy i była to naprawdę świetna okazja do rozwoju.

Poza tym uznała, że nowa pula potencjalnych randkowiczów jej nie zaszkodzi. Londyn wielokrotnie udowadniał Hermionie, że raczej nie odnajdzie w nim swojej drugiej połówki, a ostatnią rzeczą, jakiej potrzebowała, było to, by Draco zakochał się w kimś, zostawiając ją sam na sam z jej żałosnym życiem miłosnym.

Nikogo nie potrzebowała. 

I naprawdę życzyła mu wszystkiego co najlepsze.

Od dwóch miesięcy te słowa odbijały się w jej umyśle niczym mantra. Konkretniej od dnia przyjęcia z okazji jej dwudziestych dziewiątych urodzin.

Myśli te krążyły w jej mózgu w tę i z powrotem, i nic w jej życiu nie było takie samo jak wcześniej. Tęskniła za błyskiem jego szarych oczu, gdy żartował nawet jeśli w żartach często się z nią drażnił. Ona sama jednak nigdy nie pozostawała mu dłużna, a ich przyjaźń od samego początku polegała na żartobliwym przekomarzaniu.

Tęskniła za ich luźnymi plotkami. Tęskniła za tym, jak bardzo lubił narzekać na oczekiwania swojej rodziny względem jego przyszłości. Tęskniła za momentami w których wspominał, że z łatwością pokonałby ją na OWUTEMie z Eliksirów, gdyby tego dnia nie czuł się nie w sosie.

To była dla niej idealna okazja, żeby trochę się zdystansować. Być może ich przyjaźń powoli zaczynała stawać się zbyt współzależna, a chwilowa separacja mogła wyjść im tylko na lepsze.

Pracując dla francuskiego Ministerstwa Magii Hermiona była tak bardzo zajęta, że mimo najszczerszych starań, nie udało jej się znaleźć nawet chwili na szybką wizytę w Londynie.

Nie rozstali się w najlepszych stosunkach, a napięcie między nimi wciąż rosło, co coraz wyraźniej wyczuwała w jego listach. Niewiele mogła jednak na to poradzić, bo przebywali w dwóch różnych krajach. Podróże międzynarodowymi połączeniami sieci Fiuu i świstoklikami były istną mordęgą, o której nie miała nawet czasu myśleć.

Dlatego niezłym zaskoczeniem był dla niej dzień, w którym usłyszała pukanie do drewnianych drzwi jej tymczasowego mieszkania. A było to pukanie, które rozpoznała.

Wzdłuż jej kręgosłupa przebiegł nerwowy dreszcz, co wydawało się dość niedorzeczne przecież był jej najlepszym przyjacielem. Nie mogła powstrzymać uśmiechu, kiedy otworzyła drzwi, napotykając w progu samego Dracona Malfoya.

Miał trochę dłuższe włosy, a grzywka lekko wpadała mu do oczu. Powolny uśmieszek rozjaśnił jego twarz, kiedy wydyszał:

— Niespodzianka!

— Draco! — wykrzyknęła, rozchylając usta w szoku, nim znalazła się w jego objęciach. Wtuliła się w jego pierś, z opóźnieniem obejmując go ramionami. Zdyszana odsunęła się po chwili. — Co ty tutaj robisz?

— Przybyłem z wizytą, jak widać — odparł, przewracając oczami. — Mówiłem, że przyjadę, prawda?

Nie czekając na zaproszenie, wszedł do mieszkania, zamykając za sobą drzwi. Po chwili leniwie zaczął przeglądać jej rzeczy, szybko czując się jak u siebie.

Wydawało się, jakby nic się nie zmieniło. Ulga ogarnęła jej ciało, rozchodząc się po kościach, gdy zapytała: 

— Wina?

— Oczywiście, że tak — zaśmiał się. — Czy kiedykolwiek odmówiłem ci wina?

— Był taki przypadek z lodami…

— Poza przypadkiem z lodami.

Klikając językiem, kiedy Hermiona napełniła winem dwa kieliszki, wszedł do kuchni, opierając się o wyspę i rozglądając dookoła. 

— Całkiem przyjemne mieszkanie.

Napotkała jego spojrzenie. 

— Jest znośne.

— Och, dobrze, że to mówisz — powiedział z ciężkim westchnieniem ulgi. — Bo te szafki…

Krzywiąc się, upiła łyk.

— Wiem. Gdybym zamierzała zostać tu na dłużej, pewnie bym je przemalowała.

Opróżnił połowę zawartości swojego kieliszka, jedynie wpatrując się w nią, nim w końcu zapytał:

— Jak tam nowa praca?

— Świetnie! Naprawdę dobrze.

— Tylko tyle? - Uśmiechnął się, opierając o ścianę. — Czyżby ​​Staffordshire wyglądało teraz o wiele bardziej atrakcyjnie?

— Kocham Paryż — wyjaśniła. — Ale sama praca jest… może nie aż tak ekscytująca, jak się tego spodziewałam. Jednak badania idą mi całkiem dobrze i uczę się wielu nowych rzeczy, które będę mogła wykorzystać w Ministerstwie po powrocie…

Napotykając jego spojrzenie, poczuła, że jej usta drgnęły.

Odpychając się od ściany dziwne, że był tak niespokojny podszedł bliżej i stanął obok, nalewając sobie kolejną lampkę wina.

— Powinnaś wrócić do domu.

— Za cztery miesiące. 

Przewrócił oczami, jednak nie powiedział nic więcej. I chociaż Hermiona nie chciała o to pytać, nie mogła powstrzymać opuszczających jej usta słów:

— Co tam u Beth?

— Beth? — Skrzywił się, marszcząc lekko nos. — Och. Beth. Zerwaliśmy.

— O... — Przygryzając wargę, przechyliła głowę na bok. — Wyglądaliście, jakbyście całkiem dobrze się dogadywali.

— No cóż... — mruknął niskim tonem. — Nie wyszło... — urwał i zamilkł. Po długiej, napiętej pauzie dodał cicho: — Wolałbym o tym nie rozmawiać.

Zawsze żartowali razem na temat swoich nieudanych związków. Był to jeden z najważniejszych i najbardziej fundamentalnych elementów ich przyjaźni. Zastanawiała się, czy ten konkretny nie skończył się naprawdę źle czy może coś stało się tuż po tym, jak zaczęło mu na niej zależeć.

Po chwili westchnął, po czym upił kolejny łyk wina.

— Przestań patrzeć na mnie w ten sposób. To było zaraz po twoim przyjęciu urodzinowym.

Każda komórka jej ciała chciała drążyć temat w poszukiwaniu odpowiedzi, jednak on sam rzadko ją o coś wypytywał, więc zdecydowała się jedynie skinąć głową.

— Okej. Cóż, dobrze się składa, że przyjechałeś akurat dzisiaj, bo jutro mam wolne.

Na jego usta wpłynął powolny uśmiech. 

— Wspaniale.

***

Kilka godzin i parę butelek wina później, wpadli do mieszkania Hermiony, najedzeni najwspanialszymi daniami francuskiej kuchni, na które Draco zdecydował się wydać całe garści galeonów. Z oczu Hermiony tryskały łzy rozbawienia.

Nie mogła sobie nawet przypomnieć, z czego tak bardzo się śmiali, choć czuła, że nie było to jakoś szczególnie zabawne.

Niesamowicie miło było mieć Draco z powrotem u swego boku. Wszystkie obawy, że po jej urodzinach atmosfera może być między nimi niezręczna zniknęły. Ulga i szczęście rozgrzewały przyjemnie jej umysł, gdy posłała mu spóźniony uśmiech.

Ziewając szeroko, Draco opadł na jej sofę, wyciągając nogi na całej jej długości i opierając stopy o podłokietnik. Hermiona prychnęła na ten widok.

— No co? — zapytał, zakładając ręce za głowę.

Opadając na fotel obok, potrząsnęła tylko głową, uśmiechając się szeroko.

— Cieszę się, że zdecydowałeś się mnie odwiedzić.

Przechylił głowę w jej stronę.

— Ktoś z nas w końcu musiał.

— To niesprawiedliwe — powiedziała Hermiona, mrucząc pod nosem. — Pracowałam praktycznie codziennie.

— A jak myślisz, co ja robiłem? — zapytał z suchą nonszalancją w głosie, machając dłonią w powietrzu. — Siedziałem na tarasie w pieprzonym szlafroku i paliłem cygara?

Chichocząc, Hermiona spojrzała na niego.

Podniósł się i usiadł, mrużąc lekko oczy.

— Musisz wiedzieć, że prowadzę obecnie negocjacje w sprawie pewnego lokalu na Pokątnej.

— Nie żartuj! — zawołała ze szczerym zaskoczeniem. — Na Pokątnej?

Chociaż po Hogwarcie Draco miał problemy ze znalezieniem Mistrza Eliksirów, który zechciałby przyjąć go pod swoje skrzydła, to przez lata tworzył i warzył napary na własną rękę. Otwarcie własnej apteki od zawsze było jego marzeniem.

Złożoność sytuacji niczego mu jednak nie ułatwiała, szczególnie biorąc pod uwagę jego niepewną przyszłość. Hermiona wiedziała, jak wiele znaczyły dla niego eliksiry, ale żadne z nich nigdy nie sądziło, że kiedyś uda mu się znaleźć lokal na samej Pokątnej.

— Tak — powiedział, a Hermiona aż podskoczyła, by przysiąść tuż obok niego na sofie. Wypuścił długi oddech, wykrzywiając usta w niewielkim uśmiechu. — Myślę, że to faktycznie może się udać.

— To wspaniała wiadomość — powiedziała, szturchając go w ramię. Uśmiechnął się powoli, a jego oczy błysnęły srebrnym blaskiem. — Powinniśmy świętować!

— Jak myślisz, z jakiej okazji wypiliśmy ostatnie trzy butelki wina?

Hermiona nie mogła przestać się do niego uśmiechać.

— Wyjdźmy gdzieś.

Nieważne, że był koniec listopada i już dawno minęła północ, a chodnik za oknem pokrywała delikatna warstwa pierwszego śniegu.

Draco parsknął.

— Przecież dopiero wróciliśmy. — Zwęził oczy w zamyśleniu, gdy spojrzał na nią i powiedział cicho: — Chodźmy na Wieżę Eiffla.

Z ust Hermiony wypłynął perlisty śmiech. 

— Jest zamknięta.

— Och, racja, przepraszam — wycedził, przewracając oczami. — W końcu wcale nie możemy się aportować…

Nim Hermiona zdążyła cokolwiek powiedzieć, owinął dłoń wokół jej łokcia i szarpnął ją w górę, stawiając na nogi. Jej żołądek skręcił się od ilości wypitego wina i wirowania aportacji, zanim wreszcie wylądowali.

— Draco! — wykrzyknęła Hermiona. — Nie możesz po prostu…

Światła Paryża rozciągały się u ich stóp. Nerwy zatrzepotały w jej żołądku, kiedy spojrzała lekko w dół, odkrywając, że znajdują się na najwyższym piętrze Wieży Eiffla. Draco swobodnym ruchem rzucił na nich urok rozgrzewający, by zwalczyć chłód otaczającego ich powietrza. Puszyste płatki śniegu opadały na ich włosy.

Hermiona mogła się tylko gapić, podczas gdy Draco nonszalancko zajął miejsce na gzymsie, rozglądając się dookoła.

— Mogłeś nas rozszczepić!

— Nic nam nie jest — powiedział, nie patrząc na nią, gdy targana oburzeniem podeszła do niego. — Powiedziałaś, że powinniśmy świętować.

Oddech uwiązł jej w gardle na widok tego, co rozciągało się u ich stóp. Między nimi zapadła subtelna cisza, podczas której oboje rozkoszowali się magią iskrzących w dole świateł miasta.

Draco swobodnie zarzucił rękę na jej ramiona, przez chwilę muskając opuszkami jej włosy. Odruchowo wtuliła się w jego bok, trzepocząc powiekami.

— Powiedz mi coś... — wyszeptał, wciąż muskając jej włosy, zanim oparł brodę o czubek jej głowy. — Dlaczego uciekłaś z Londynu?

— Nie uciekłam — prychnęła, czując lekki rumieniec rozgrzewający jej policzki, który nie miał nic wspólnego z chłodem otaczającego ich powietrza.

Draco mruknął pod nosem w zamyśleniu, mocniej zaciskając palce na jej ramieniu.

— Powiedziałaś mi, że zostajesz w Londynie, a niecałe dwadzieścia cztery godziny później zdecydowałaś się jednak pojechać do Paryża. Czy to przeze mnie? Czy coś zrobiłem?

Przełykając, szepnęła:

— Oczywiście, że nie.

Milczał przez długą chwilę. Hermiona czuła delikatne unoszenie się i opadanie jego klatki piersiowej.

— Nie powinienem był przyprowadzać nikogo na twoje urodziny. Nigdy nie wiem, jak poruszać temat tej przeklętej przysięgi, bo wiem, że tego żałujesz. Hermiono, jesteś jedną z niewielu osób, którym naprawdę mogę zaufać, i nie chcę, żeby kiedykolwiek coś stanęło między nami.

Serce Hermiony ożyło na te słowa, a emocje szarpnęły jej ciałem. Poczuła lekkie ukłucie w kącikach oczu.

— Nigdy nie powiedziałam, że tego żałuję.

Chociaż nie widziała jego twarzy, mogła sobie wyobrazić uśmieszek rozciągający jego usta.

— Ale tak jest.

Nie wiedziała, jak mu na to odpowiedzieć. Nie bez utrudniania sytuacji.

Bo w końcu uciekła zaraz po przyjęciu urodzinowym. Nie wiedziała, jak radzić sobie z tym, co czuła, widząc go razem z Beth. Czy podświadomie próbowała go przed czymś chronić? A może była tak zaborcza wobec ich przyjaźni, że nie chciała, aby ktokolwiek stanął na jej drodze?

Albo może chodziło o coś kompletnie innego, czego nie była jeszcze w stanie w pełni określić?

Oczywiście Draco chodził na wiele randek, podobnie jak ona sama. Jednak w jakiś sposób zawsze okazywało się, że nic z tego nie było na poważnie.

Zatem rozważanie, że pewnego dnia może on rzeczywiście spotkać kogoś, z kim chciałby spędzić resztę życia, było irytujące i niepokojące na wiele przeróżnych sposobów.

Jednak tutaj, w Paryżu, bez jego nieustannej bliskości, łatwiej było jej zepchnąć uczucia na bok.

W końcu szepnęła: 

— Nie wiem.

Jego uścisk na jej ramieniu osłabł, by po chwili ponownie się zacieśnić.

— W porządku. Szczerze mówiąc, jestem zaskoczony, że jakiś Francuz jeszcze nie zwalił cię z nóg. Nie sądzę, żeby ta przysięga kiedykolwiek miała do czegoś doprowadzić.

Hermiona oparła twarz o jego ramię, czując pulsowanie jego serca przy swoim policzku.

Żadne z nich nigdy wcześniej nie wyraziło tej wątpliwości.

— A gdyby jednak? — szepnęła.

— Gdyby jednak… — Oderwał swoją brodę od czubka jej głowy, spoglądając na panoramę Paryża. — Zaoszczędzilibyśmy sobie sporo zachodu, skoro przynajmniej wiemy, że dobrze się dogadujemy. — Oboje milczeli przez długą chwilę, zanim dodał cicho: — Nie chcę, żebyś ze mną utknęła. Zasługujesz na kogoś lepszego.

— Draco — mruknęła ostrzegawczo, po czym kontynuowała leniwie: — Nie wolno ci tak o sobie mówić, pamiętasz?

Wyrzucił z siebie krótki, pozbawiony humoru chichot, ale nie odpowiedział.

Wciągając głęboki oddech w poszukiwaniu odwagi, Hermiona powiedziała:

— Jeśli chodzisz na te wszystkie randki, bo sądzisz, że ja się w tym czasie ustatkuję…

— Chodzę na randki, bo tak należy. Nigdy się nie dowiem, jeśli nie spróbuję. Ale do cholery, nie mówię, że nie byłbym z tobą szczęśliwy — ton jego głosu opadł, gdy mruknął w jej włosy: — Ale ty w końcu się ustatkujesz.

— Z całym szacunkiem, ale się z tobą nie zgadzam.

Draco zachichotał, przyciskając usta do jej czoła, nim się odsunął.

— Jestem takim szczęściarzem, że cię mam… i nie pozwolę nikomu stanąć na drodze naszej przyjaźni. Jesteś ważniejsza niż jakakolwiek kobieta, którą mógłbym spotkać, a jeśli ktoś kiedykolwiek stanie między nami, to ty zawsze będziesz na pierwszym miejscu.

Jej serce ścisnęło się na jego słowa, nawet gdy słodko-gorzki uśmiech wpłynął na jej usta.

— Jeśli w końcu się w kimś zakochasz, wszystko się zmieni.

Patrzył na nią przez długą chwilę, a cisza zawisła między nimi. Hermiona w końcu uniosła głowę, by na niego spojrzeć. Twarz Dracona była stoicka, choć trudno było nie dostrzec niewielkiej zmarszczki zamyślenia między jego brwiami. Rumieńce zabarwiły jej policzki, ale nie mogła odwrócić wzroku.

— Jakoś… — powiedział w końcu. — Jakoś w to wątpię.

Coś drgnęło w jej piersi i nie potrafiła określić, czy to przez sposób w jaki wciąż przytulał ją do siebie, zamglone światła miasta poniżej, lub też coś w barwie jego słów.

Jednak nie miała serca, żeby próbować powiedzieć coś więcej na ten temat.

Na razie chciała tylko móc rozkoszować się myślą, że znów są razem.

— Tęskniłam za tobą — szepnęła.

— Och, cholera — powiedział, a część miękkości zniknęła z jego głosu. — Nawet nie masz pojęcia. Za każdym razem, gdy próbuję porozmawiać z Teo o rzeczach, o których ty i ja zwykle rozmawiamy, to on chyba specjalnie sprawia, żeby było dziwnie.

Teo jest dziwny.

— Wiem — mruknął. — Ale on traktuje wszystko na poważnie, nawet jeśli ktoś się tylko z czegoś śmieje.

Uśmiech wykrzywił jej usta na wzmiankę o ich wspólnych przyjaciołach.

— Jak miewa się Harry? — zapytała.

— O ile dobrze wiem, u niego wszystko w porządku — powiedział Draco, marszcząc grzbiet nosa. — Och! Właśnie sobie przypomniałem! Mieliśmy rację co do ich dwojga.

— Wiedziałam — powiedziała, przewracając oczami. — Obaj byli tak zaciekli w swoim zaprzeczaniu. Myślę, że po prostu potrzebowali czasu.

— Tak — zgodził się. — W końcu wyraźnie do siebie pasują, mówimy to od lat. — Hermiona spojrzała w jego stronę, zastanawiając się, czy myślał to samo, kiedy parsknął. — Oczywiście, oni mówią to samo o tobie i o mnie.

Nie chcąc wracać do tej rozmowy, pomyślała jedynie: No jasne.

Jakby czując tę samą niezręczność co ona, w końcu ją puścił, a Hermiona poczuła przeszywający jej ciało chłód.

— Będziesz chyba musiała niedługo przyjechać i sama się z nimi zobaczyć. I na litość Merlina, nie każ mi znosić kolejnych dwóch miesięcy bez ciebie.

— No już dobrze, nie zrobię tego.

Hermiona nie wiedziała, czy nawet byłaby w stanie.

Na jego usta wpłynął szeroki uśmiech.

—  Dobrze. Ale teraz już wracajmy. Zimno tu jak w psiarni.


8 komentarzy:

  1. Moje słodziaczki tak bardzo ukrywają przed sobą nawzajem i w sumie samym sobą swoje uczucia! A o ile by im ułatwiło to, gdyby normalnie się przyznali do tego, że to mogłoby się udać. Draco nigdy nie znajdzie kobiety, która w pełni go usatysfakcjonuje, bo będzie porównywał ją z Hermioną, a ona nie znajdzie faceta, bo żaden nie będzie taki jak Draco. No i serio, czego ona niby tak żałuje? Że pasują do siebie, rozumieją się i i znają się tak dobrze, że są dla siebie niczym otwarta księga, ale nie potrafią dostrzec wzajemnie swoich uczuć… Moje biedne dzbanuszki 😔 Hermionę zabolało, że Draco kogoś przyprowadził, bo jest zazdrosna. Nie chce się nim dzielić, bo należy do niej, a są “tylko” przyjaciółmi, ale nawet ich przyjaciele widzą, że ta dwójka jest dla siebie stworzona. Gdyby tylko Draco uwierzył, że mógłby być dla niej odpowiedni, że zasługuje na nią… Może jego podejście by się zmieniło. Dlaczego też tak bardzo się wkurzył, kiedy ona przyprowadziła kogoś? Owszem, nie twierdzę, że David do niej pasował, bo był okropny, ale czy tylko o to chodziło Draco? A może jednak chodziło o to, że on sam był zazdrosny o to, że widział ją z kimś innym, nawet jeśli ten ktoś do niej nie pasował i ona sama była tego świadoma. Ah, no i ta ucieczka Hermiony do Paryża! Taka nagła i niespodziewana decyzja, którą podjęła w przeciągu kilku minut, kiedy oglądała Draco z Beth… Eh, no pewnie się jeszcze trochę pomęczymy z tymi dzbanuszkami, zanim uświadomią sobie uczucia… Jedyne czego nie mogę zboleć, to fakt, że Theo i Harry są parą xD Theo deserved better! xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Widać że są w sobie zakochani ale nie chcą się jeszcze przyznać przed sobą. Pewnie się boją że mogliby popsuć ta przyjaźń 🥺

    OdpowiedzUsuń
  3. Widać jak na dłoni że czuja do siebie coś więcej, ale widocznie strach przed popsuciem takiej przyjaźni jest większy niż chęć spróbowania czegoś poważniejszego. Czytam z zapartym tchem i co chwile wyczekiwałam pocałunku. A no i Harry i Theo 🙄

    OdpowiedzUsuń
  4. jacy oni są słodcy razem o mamo 🥺

    OdpowiedzUsuń
  5. Harry i Theo, o nie wierze, parsknelam smiechem 😁 Dobre polaczenie 😁 Ale wracajac do poczatku - czulam chyba to samo zazenowanie, co Hermiona, ojeju, co za burak z tego goscia 🤦‍♀️ W dodatku na tle tej calej Beth to calkowita porazka 🙈 Ale na szczescie Draco z nia zerwal, i bardzo slusznie, po co mu jakas blondyna, skoro ma wspaniala Hermione 😁 I jeszcze przywlókł sie za nia az do Paryza ❤ Ta aportacja na wieze Eiffle'a...! Widok musial byc niesamowity 😍

    OdpowiedzUsuń
  6. O kurczę! Oni już się kochają, ale oboje obawiają się zniszczyć przyjaźń...
    Są o siebie zazdrośni, wiedzą, że byłoby im ze sobą dobrze, ale nie potrafią sobie powiedzieć, że tak naprawdę to nie tylko przyjaźń...

    OdpowiedzUsuń
  7. Wieża Eiffla, moje wielkie marzenie do spełnienia♥️ wyobrażam sobie tą scenerie, ta sytuację, ale brakuje mi pocałunku - wiem to za szybko, ale jednak ♥️
    Tęsknią za sobą. Hermiona ewidentnie jest zazdrosna. Draco nie chce się przed sobą przyznać, a może inaczej, twierdzi, że nie zasługuje na Hermione. To źle myśli. Nie znajdzie ślą siebie kobiety, bo zawsze Hermione stawia na pierwszym miejscu, wie jak dobrze mu z nią, jak dobrze się dogadują. Moim zdaniem to on też jest w niej zakochany. Któreś z nich powinno powiedzieć prawdę, Hermiona miała okazję i szkoda, że tego nie wykorzystała... Po co szukać na siłę kogoś innego, skoro są ewidentnie bratnimi duszami♥️
    Mam nadzieję, że Draco uda się z apteka na Pokatnej 😊

    OdpowiedzUsuń