Muzyczna sugestia:

IAMX - Stalker

Hidden Citizens - Somebody's Watching Me

Playlista Spotify "Music to read Manacled to"

__________

Kiedy pięć dni później Hermiona siedziała na podłodze przy oknie składając coś, co według jej szacunków było jej dwieście trzydziestym szóstym papierowym żurawiem, drzwi jej pokoju się otworzyły i wyjrzał przez nie młody mężczyzna. Jego oczy przemknęły po pomieszczeniu, a kiedy wylądowały na Hermionie, wszedł do środka i szybko zamknął za sobą drzwi.

Wyraz jego twarzy był zmienny i wpatrywał się w nią uważnie, gdy się zbliżał.

Wydawał się spieszyć.

Był solidnie zbudowany, miał ciemne włosy i kanciastą twarz. Ubrany był w formalne, granatowe szaty wyjściowe. Na twarzy miał gruby zarost.

Instynktowna reakcja Hermiony na jego widok była całkowitym przerażeniem.

Zamarła, jakby została spetryfikowana i patrzyła.

Nie miała dokąd uciec. Nie mogła nawet krzyczeć.

Nigdy nie przyszło jej do głowy, że ktoś nieznajomy może pewnego dnia wejść do jej pokoju.

Zatrzymał się lekko, gdy się zbliżył, zauważając wyraz jej twarzy.

- Nie pamiętasz mnie - powiedział ze zdziwieniem. Wydawało jej się, że w jego słowach wyczuła ślad urazy.

Hermiona przyglądała mu się rozpaczliwie, próbując odgadnąć, kim był. Wydawał się być nieco znajomy. Może ze szkoły? Ktoś, kogo nie znała zbyt dobrze.

Nadal szedł przez pokój. Był w połowie drogi, gdy ręce Hermiony zaczęły drżeć, kiedy starała się wymyślić, co robić. Gdyby zaczęła uciekać, musiałaby zablokować słuch, bo w innym przypadku mógłby jej po prostu nakazać, żeby się zatrzymała. Może gdyby zatkała uszy... ale wtedy mógłby ją po prostu ogłuszyć.

Nie mogła…

Był tylko o kilka stóp od niej, a jego wyraz twarzy stawał się coraz bardziej triumfalny.

Nagle rozległ się ostry trzask i zaraz obok niej pojawił się Malfoy. Hermiona drgnęła i przechyliła się w jego stronę, z dala od zbliżającego się nieznajomego.

Intensywny, triumfalny wyraz twarzy młodego mężczyzny gwałtownie przeszedł w obojętność na widok Malfoya. Zmienność jego postawy opadła, gdy wyprostował się i rozejrzał po pokoju Hermiony.

- Zgubiłeś się, Montague? - zapytał chłodno Malfoy, stając lekko przed Hermioną.

Montague wzruszył ramionami.

- Po prostu zwiedzam - powiedział. - Zaciekawiło mnie, kiedy ją zobaczyłem. Masz narzuconych na ten pokój wiele zabezpieczeń, Malfoy.

Oczy Hermiony spoczęły na ścianach. Były tam? Nigdy ich nie zauważyła. Trudno było wykryć niektóre rodzaje zabezpieczeń bez różdżki lub odrobiny magii, która mogłaby przecisnąć się przez kajdany.

- Czarny Pan powierzył mi ją ze szczegółowymi instrukcjami dotyczącymi jej opieki. Zawsze warto wiedzieć, kiedy ktoś tu wejdzie - odparł Malfoy. Jego ton był jak lód.

Montague zaśmiał się. 

- Czyli nie wolno jej odwiedzać?

- Nie - powiedział Malfoy, odsuwając się od Hermiony, po tym jak rzucił jej najbardziej powierzchowne spojrzenie. - A skoro byłeś tylko ciekawy, mogłeś mnie zapytać. Już prawie północ. Może powinniśmy wrócić na przyjęcie. Jestem pewien, że Astoria będzie oczekiwała tam naszej obecności.

Malfoy przeszedł przez pokój i czekał, aż Montague pójdzie za nim. Wydawało się, że Montague celowo kompletnie się nie spieszył.

Ponownie rozejrzał się po pokoju, a potem z powrotem skierował oczy na Hermionę. Intensywność powróciła do jego spojrzenia, gdy na nią spoglądał.

Było coś. Próbował jej coś przekazać.

Potem odwrócił się i wyszedł za Malfoyem.

Hermiona przez kilka minut wpatrywała się w zamknięte za nimi drzwi.

Montague.

Graham Montague?

Był w Brygadzie Inkwizycyjnej. Był też kapitanem drużyny Slytherinu w Quidditchu. Fred i George wepchnęli go do Szafki Zniknięć na piątym roku.

Hermiona ledwo go znała. On ledwo ją znał.

Kiedy zdążyła poznać go do tego stopnia, że ​​spodziewał się, że go rozpozna?

Podczas gdy o tym myślała, odłożyła kartkę papieru, którą pomarszczyły jej spękane palce.

Malfoyowie urządzali w rezydencji przyjęcie sylwestrowe. Nie miałaby o tym bladego pojęcia, gdyby nie pojawili się tu Montague i Malfoy.

Wstała i podeszła do drzwi, wahając się. Chciała zobaczyć ludzi na własne oczy, ale ta myśl ją lekko przerażała.

Gdyby ktokolwiek ją zobaczył, mogliby zrobić z nią wszystko, co chcieli, chyba że pojawiłby się Malfoy i ich powstrzymał. Jej ostra, instynktowna ulga po jego wcześniejszym przybyciu zaniepokoiła ją na więcej sposobów, niż sądziła.

Lepszy diabeł, którego znasz, niż ten, którego nie znasz.

Stała przy drzwiach przez kilka minut, po czym z wahaniem je otworzyła. Zakradła się korytarzem i wślizgnęła się do jednego z nieużywanych przejść dla służby, kierując się w stronę głównego skrzydła domu.

Stopniowo do jej uszu zaczął dochodzić dźwięk kwartetu smyczkowego, któremu towarzyszył gwar rozmów. Zatrzymała się i nasłuchiwała.

Muzyka.

Od lat nie słyszała muzyki.

Stanęła i oparła się o ścianę, żeby ją chłonąć. Zamknęła oczy i oddychała w tempie pociągnięć strun.

Zapomniała, jakie to uczucie słyszeć muzykę.

Po piętnastu minutach przypomniała sobie o swoim położeniu i ruszyła dalej. Otworzyła drzwi i zajrzała do zacienionego korytarza, żeby sprawdzić, czy jest pusty. Już miała wyjść, kiedy usłyszała szelest materiału i chichot kobiety. Cofnęła się gwałtownie i patrzyła, jak Astoria wyskakuje zza rogu, chwytając czyjś nadgarstek. Męski nadgarstek, najwyraźniej nie należący do Malfoya.

Hermiona nie widziała wyraźnie w ciemności, ale postawa mężczyzny była inna. Był szerszy i niższy. I nie dość blady ani nawet blond.

Astoria oparła się o ścianę, a mężczyzna zbliżył się do niej, aż Hermiona kompletnie nie była w stanie dostrzec kobiety. Oczy Hermiony rozszerzyły się, gdy chichot ustąpił miejsca dyszącemu oddechowi.

Nie... - cóż, niekoniecznie było to zaskakujące - Hermiona po prostu nie spodziewała się, że ją spotka.

Nagle wokół bioder mężczyzny owinęły się dwie, mlecznobiałe nogi, a odgłosy przeszły w westchnienia i jęki.

Hermiona poczuła się dziwnie zafascynowana, dopóki nie przyszła jej do głowy przerażająca myśl…

Malfoy znajdzie to w jej pamięci.

Cofnęła się szybko i cicho wbiegła po schodach. Poszła inną drogą w stronę sali balowej.

Stała się całkiem dobra w poruszaniu się po większości pomieszczeń rezydencji. Dopóki się nie spieszyła i nie używała ścian jako kamienia probierczego, mogła iść prawie wszędzie.

Na trzecim piętrze znajdowały się ciasne, kręte schody prowadzące do alkowy balkonowej nad salą balową. Hermiona założyła, że ​​przyjęcie odbywało się właśnie w ten sali.

Miała nadzieję, że przemknie gdzieś, gdzie będzie mogła podsłuchać część rozmów, ale obecność Astorii na korytarzu jej w tym przeszkodziła. Hermiona przypomniała sobie to, czego była świadkiem. Sam akt nie był zaskakujący, ale niedyskrecja wydawała się przesadna. Zdradzała męża na korytarzu pełnym portretów jego rodziny. Nawet jeśli było to małżeństwo otwarte, to ta jawność wydawała się nieuprzejma.

Hermiona wślizgnęła się do wnęki, uklękła i wyjrzała przez balustradę. Sala balowa była wypełniona ludźmi ubranymi w jak najbardziej okazałe szaty. Pomieszczenie było olśniewające w swoich dekoracjach. Błyszczące. Żyrandole były oświetlone baśniowymi światłami, a pośrodku pokoju zbudowano wieżę z szampańskich coupé belle, która miała co najmniej sześć stóp wysokości. Szampan spływał po niej w nieskończonej magicznej fontannie.

To była impreza przeznaczona dla stron towarzyskich. Kilku fotografów robiło zdjęcia do gazety mającej ukazać się następnego poranka.

Hermiona widziała Piusa Thicknesse i kilka innych ważnych postaci z Ministerstwa. Rozpoznała wśród tłumu dziesiątki Śmierciożerców.

Błysk bladego blondu przyciągnął wzrok Hermiony. Dostrzegła Malfoya zaangażowanego w rozmowę z Dolores Umbridge. Strażniczka była ubrana w różowo-fuksjową sukienkę, z głębokim dekoltem i wisiorkiem sugestywnie umieszczonym na jej piersi.

Umbridge dość mocno angażowała się konwersację i dotykała ramienia Malfoya, podczas gdy jego twarz pozostawała kamienna. Jego oczy potajemnie spływały na jej klatkę piersiową w sposób, który wydawał się być mieszanką ciekawości i złego samopoczucia.

Zanim Hermiona mogła dalej zanotować ich interakcję, jej uwagę zwróciła szkarłatna postać. Spojrzała w górę, a potem mrugnęła podwójnie. Na przyjęciu była surogatka.

Oczy Hermiony przebiegły przez pokój i zdała sobie sprawę, że jest ich tam aż dziewięć.

Patrzyła ze zdziwieniem. Nie mogła rozpoznać żadnej z nich. Wszystkie były w czepkach i podążały za czarodziejami, jakby były ich cieniami. Ich głowy były skierowane w dół, a ramiona pokornie wygięte do przodu.

Niektórzy z czarodziejów, którym towarzyszyły, byli śmierciożercami. Hermiona rozpoznała Amycusa Carrowa, Mulcibera i Avery'ego. Inni czarodzieje byli młodsi. Pomyślała, że ​​jednym może być Adrian Pucey, a drugim Marcus Flint.

Hermiona uświadomiła sobie, obserwując to wszystko, że surogatki były używane jako symbole statusu. Paradowano z nimi, by pochwalić się znaczeniem rodu.

Klatka piersiowa Hermiony ścisnęła się, a jej twarz wykrzywiła, gdy obserwowała salę.

Kobiety nie zbliżały się do siebie. Prawdopodobnie nakazano im nie opuszczać boku właściciela. Jednak kiedy dwóch z nich minęło się przypadkiem, Hermiona dostrzegła, jak kobiety muskają się dłońmi przez ułamek sekundy. Możliwe, że aby przekazać sobie wiadomość lub tylko dla pocieszenia, Hermiona nie mogła odróżnić tego z tak dużej odległości.

Spodziewała się, że ​​inne surogatki były trzymane w domach, tak jak ona. Najwyraźniej było to błędne założenie.

To Hermiona była wyjątkowym przypadkiem. Członkiem Zakonu. Z ukrytymi wspomnieniami. Z kajdanami z magią krwi. Oddana Wielkiemu Łowcy. Zabierana do Voldemorta.

Możliwe, że inne dziewczyny mogły wychodzić poza posiadłości same. W rzeczywistości, biorąc pod uwagę, że były one identyfikowalne, niekoniecznie istniał jakikolwiek powód, dla którego nie mogłyby tego robić.

Być może nawet Hermiona mogła robić coś takiego. Chociaż jakoś w to wątpiła. Jeśli nie pozwalano jej na gości, wydawało się wątpliwe, że Malfoy pozwoliłby jej opuścić posiadłość.

- Minuta do północy! - czarownica z dźwięcznym głosem zawołała wesoło, przerywając myśli Hermiony. - Przygotujcie się na swoje noworoczne pocałunki!

Astoria wróciła do sali. Jej szaty były wyprostowane, a wyraz jej twarzy niewinny, ale w jej osobie było słabe poczucie rozczarowania, które wydawało się Hermionie dość oczywiste. Jej szminka była lekko rozmazana i nie spoczywała całkowicie w liniach jej ust. Nie była to wyraźna plama, ale wystarczająca smuga, żeby kształt jej ust został niedbale zmiękczony. Wyraz jej twarzy opływał w zadowoleniu.

Hermiona patrzyła, jak Astoria zbliża się do Malfoya. Wyraz twarzy kobiety przeszedł w wyuczoną manierę, gdy podeszła bliżej, ale w jej oczach pojawił się błysk czegoś innego.

Malfoy przyjrzał się jej uważnie, ale jego twarz nawet nie drgnęła. Hermiona nie widziała twarzy Astorii ze swojego położenia zbyt dobrze.

- Dziesięć! Dziewięć! Osiem! Siedem! - W pokoju zaczęło się odliczanie do północy.

Gdy liczby zbliżały się do zera, Malfoy wyciągnął rękę, z wciąż obojętną miną, i przesunął kciukiem po ustach Astorii.

Przy zerze pochylił się do przodu i przycisnął usta do ust żony. Błysnął aparat. Pokój eksplodował magicznymi fajerwerkami, wiwatami i brzęczącym szkłem, gdy ludzie toastowali.

Usta Malfoya pozostały przyciśnięte do ust Astorii, ale kiedy całował swoją żonę, podniósł wzrok, spoglądając nad głowę kobiety. Jego chłodne, szare oczy natychmiast spoczęły na twarzy Hermiony.

Hermiona zapomniała jak oddychać.

Odwzajemniła spojrzenie. Zmrożona.

Jej żołądek gwałtownie podskoczył, a serce zaczęło walić, aż usłyszała je w uszach. Zadrżała. Czuła, że ​​powinna się cofnąć, ale znalazła się w pułapce, jakby była unieruchomiona przez zimne srebro.

Nadal wpatrywał się w nią, aż Astoria przerwała pocałunek i odwróciła się. Potem jego oczy opadły i fałszywy, arystokratyczny uśmiech wykrzywił jego usta, gdy rozejrzał się po pokoju, klaszcząc bez entuzjazmu przez kilka sekund, po czym chwycił kieliszek szampana z pływającej tacy.

Wychylił go, jakby był to płyn do płukania ust.

Hermiona usiadła, przycisnęła dłonie do piersi i zmusiła swoje serce, aby przestało dudnić.

Impreza trwała godzinami. Hermiona uważnie obserwowała interakcje społeczne. Poszukiwałą wszelkich oznak napięcia i sojuszy. Próbowała zidentyfikować istniejący porządek społeczny, aby zrozumieć, co zostało pominięte przez Proroka Codziennego.

Zauważyła w tłumie Grahama Montague’a i obserwowała go przez jakiś czas, próbując ustalić, czy jest w nim coś znajomego. Wydawał się jej jednak zupełnie obcy.

Malfoy się nie przemieszczał. Stał i pozwalał innym ludziom podchodzić do niego. Dla Hermiony stawało się coraz bardziej oczywiste, którzy ludzie znali go jako Wielkiego Łowcę, a którzy nie zdawali sobie z tego sprawy. W sposobie, w jaki podchodzili do niego młodzi Śmierciożercy, był pewien rodzaj czci i delikatności. Starsi śmierciożercy, tacy jak Mulciber i Nott Senior i Yaxley, traktowali go z mieszaniną szacunku i urazy.

Podczas gdy inni mogli nie wiedzieć, dlaczego Śmierciożercy traktowali Malfoya tak ostrożnie, szacunek był zaraźliwy. Pokój skupiał się wokół Malfoya w sposób, który był dość denerwujący.

Malfoy odgrywał swoją rolę jak dobrotliwy król. Chłód i poczucie zagrożenia względem jego osoby były niezaprzeczalne, ale przedłożył nad to arystokratyczną uprzejmość. Nie przybierał tego twardego, nieustępliwego wyrazu twarzy, którym zawsze ją otaczał. Wyglądał na pobłażliwego. Uśmiechał się złośliwie i angażował w coś, co wydawało się być niekończącymi się strumieniami drobnych rozmów z każdym, kto się zbliżył. Ale dla Hermiony, która nie była w stanie zrozumieć jego słów i po prostu go obserwowała, zawsze wydawał się zimny i znudzony.

Była prawie czwarta rano, zanim wyszli ostatni goście.

Hermiona ostrożnie wróciła do swojego pokoju. Nie chciała znowu napotkać Astorii ani żadnych zabłąkanych osób. Kiedy dotarła do korytarza prowadzącego do jej pokoju, wyjrzała za róg i zobaczyła stojącego tam Malfoya.

Natychmiast ją zauważył.

- Dobrze się bawiłaś? - zapytał.

Zawahała się przez kilka sekund, zanim wyszła zza rogu i podeszła do niego, wzruszając ramionami.

- To było bardziej interesujące niż tylko czytanie o tym - odpowiedziała.

Prychnął.

- Słowa, których nigdy bym się od ciebie nie spodziewał - powiedział. Potem spojrzał na nią, mrużąc oczy.

- Dlaczego Montague jest tobą zainteresowany? - zapytał, unosząc brew.

Hermiona spojrzała na niego. Oczywiście, to dlatego tu przyszedł.

Zdziwiła się, że o to pytał. Uświadomiła sobie, że miał harmonogram sprawdzania jej wspomnień. Mniej więcej co dziesięć dni. Pominął ostatnią sesję i zostawił ją Voldemortowi, ale spodziewała się, że pojawi się w którymś momencie następnego dnia. Gdyby chciał, mógłby po prostu poczekać.

- Nie wiem - powiedziała. - W szkole ledwo go znałam.

W oczach Malfoya zakwitła ciekawość.

- Naprawdę? Intrygujące - powiedział zamyślonym tonem. - Jesteś pełna niespodzianek.

Hermiona przewróciła oczami.

- Czy mówisz to do każdej dziewczyny? - zapytała sarkastycznie słodkim tonem.

Spojrzał na nią ostro, a potem zachichotał.

- Idź do łóżka, Szlamo.

Mimo sformułowania nie wydawało się być to rozkazem. Hermiona wpatrywała się w niego jeszcze przez chwilę, zanim i tak weszła do swojego pokoju.

Wciąż stał w korytarzu, kiedy zamknęła drzwi.

Okładka porannej gazety przedstawiała zdjęcie Malfoya i Astorii. Uchwycili moment, w którym Malfoy wyciągnął rękę i przesunął kciukiem po ustach Astorii, zanim pochylił się, by ją pocałować. Za nimi eksplodowały fajerwerki i serpentyny.

Wyglądali słodko, romantycznie i intymnie.

Na następnej stronie było zdjęcie przedstawiające Wielkiego Łowcę zabijającego kilka osób we Francji. Jedna dziewczyna wyglądała znajomo. Hermiona pomyślała, że ​​mogła odwiedzić Hogwart podczas Turnieju Trójmagicznego.

Hermiona nie zdawała sobie sprawy, że Malfoy opuścił w tym tygodniu kraj.

Złożyła zdjęcie Malfoya i Astorii w jodełkę i bawiła się nim, sprawiając, że Malfoy i Astoria odbijali się od siebie, a następnie zderzali ze sobą.

Podarła zdjęcie Wielkiego Łowcy na małe paski i uplotła z nich podkładkę. W innym życiu, pomyślałaby, być może spodobałoby jej się tworzenie skomplikowanych ciast z kratką u góry.

Potem wstała i rozpoczęła swoje rutynowe ćwiczenia.

Stała się absurdalnie wysportowana, co było satysfakcjonującym, choć w większości bezcelowym uczuciem. Naprawdę nie miało znaczenia, ile ciosów mogłaby komuś zadać, skoro nie była w stanie wbić pięści w twarz Malfoya. Wytrzymałość nie miała większego sensu, kiedy prawie dostawała ataku paniki za każdym razem, gdy odciągała rękę od cisowych żywopłotów lub próbowała poruszać się z prędkością inną niż zwykle.

Malfoy pojawił się późnym popołudniem, aby przejrzeć jej wspomnienia. Nie wydawał się znaleźć nic szczególnie interesującego w jej niedawnej przeszłości. Nawet nie zareagował, gdy napotkał wspomnienie, w którym Astoria pieprzyła się z kimś na korytarzu. Portrety prawdopodobnie już go o tym poinformowały. Kiedy skończył przeglądać jej umysł, wyprostował się.

Hermiona zamrugała z bólu głowy i usiadła, patrząc na niego.

- Jutro wyślę ostatnią fiolkę eliksiru - powiedział.

Hermiona skinęła głową. Nie powiedział nic więcej, zanim odwrócił się do wyjścia.

Tej nocy Hermiona opracowała w myślach dokładny plan na następny dzień. Jeśli rzeczywiście była to jej ostatnia dawka eliksiru, to pozostało nadal kilka rzeczy, których chciała spróbować, zanim jego efekty ustąpią.

Następnego ranka nie przeznaczyła nawet minuty na czytanie gazety. Wychyliła duszkiem eliksir, zanim zdążyła się zawahać lub wystraszyć się mentalnego oderwania, którego doświadczyła później. Potem wyszła przez drzwi z chłodną determinacją.

Jej pierwszym celem było południowe skrzydło dworu. Jedyna część domu, która wciąż pozostawała nieodkryta. Zaczęła od najwyższych pięter i schodziła w dół. Były to te, w których była najmniej skłonna spotkać kogokolwiek, przez kogo mogłaby zacząć się szybciej poruszać.

Kiedy dotarła na pierwsze piętro, poczuła, jak powietrze nabiera chłodu, wibracji, które mogła wykryć nawet dzięki amortyzującemu działaniu eliksiru. Włosy na karku stanęły dęba, a jej ciało spłynęło zimnym potem.

Czarna Magia.

Powietrze było tak gęste, że prawie mogła go posmakować.

Zamarła na schodach na kilka minut, kalkulując.

Instynkty Hermiony stanowczo zachęcały ją do odwrócenia się i odejścia. Ale zostały zduszone działaniem eliksiru.

Jej ciekawość nie została jednak zduszona.

Przeszła przez kilka ostatnich stopni i ruszyła w kierunku chłodu. Drzwi były uchylone. Zerknęła do środka. To był duży salon. Całkowicie nagi. Ani jednego mebla. Bez zasłon. Żadnych portretów na ścianach. Wyglądało na to, że nawet tapeta została zerwana.

Na środku pokoju znajdowała się tylko duża klatka.

Czarna Magia wisiała nad pokojem, ale wydawała się być najbardziej skoncentrowana wokół klatki.

Hermiona weszła powoli do środka i podeszła bliżej.

W tym pokoju umierali ludzie. Dużo ludzi. Powoli.

Umysł Hermiony automatycznie zaczął katalogować mroczne rytuały, które tworzyły tak trwałą obecność pokręconej magii.

Prawdopodobnie korumpowało to niektóre przejścia w posiadłości.

Kiedy podeszła bliżej, zauważyła, że ​​klatka była wbudowana w kamienie podłogi. Całkiem dosłownie i nie do usunięcia, chyba że kamienie fundamentowe dworu zostałyby wyrwane, a nawet to mogłoby nie wystarczyć.

Już samo stanie w pobliżu klatki sprawiało, że czuła w ustach posmak podobny do miedzianego posmaku krwi.

Przyjrzała się uważnie.

Była o cal niższa od niej. Prawdopodobnie miała dokładnie pięć stóp wysokości i około trzech stóp szerokości. Wystarczająco wysoka, by więzień mógł się schylić lub wtulić w siebie.

Zastanawiała się, ile osób było w niej przetrzymywanych.

Zaskoczył ją hałas. Odwróciła się i ujrzała Malfoya stojącego przy drzwiach, wpatrującego się w nią z irytacją graniczącą z wściekłością.

- Oczywiście. Nie miałabyś ani krzty rozsądku, żeby tu nie wchodzić - powiedział ostrym tonem, podchodząc do niej.


3 komentarze:

  1. Hermiona po tym eliksirze serio robi się trochę nieodpowiedzialna. Decyduje się na robienie rzeczy, o które by się nie pokusiła gdyby nie była pod jego wpływem. W takich momentach wszystko jej jedno. Czułam, że stanie się coś nie do końca dobrego podczas tej wizyty. Malfoy na pewno nie jest szczęśliwy z tego powodu, że natrafiła na ten pokój. Nie chcę wiedzieć, jakim celom dokładnie służyła ta klatka, ani ile osób straciło w niej życie. Zastanawia mnie Malfoy coraz bardziej. Jego zachowanie. Owszem, zdaje sobie z tego sprawę, że ten pocałunek z Astorią był wymuszony na potrzeby pięknego zdjęcia w Proroku. W końcu wiadomo było, że trafią na pierwszą stronę. Zastanawia mnie jednak dlaczego patrzył na Hermionę podczas tego pocałunku. Co chciał jej w ten sposób przekazać? Na pewno miało to swój cel. No i zdradzająca Astoria. No cóż, skoro małżeństwo było inicjowane, było do przewidzenia, że miłości tam nie ma. Ale z kim Astoria mogła go zdradzać? Aż tak była nieszczęśliwa w tym małżeństwie? Aż tak zabolało ją to, że Malfoy musi się dopuszczać tego przykrego obowiązku, że musiała sobie znaleźć kochanka? A Draco wcale nie jest tym zaskoczony. Cóż, podejrzewam, że i on nie był wierny żonie. Nie mówię tu o Hermionie, bo ona tego jest świadoma, zastanawiam się, czy on też ma kogoś innego na boku. Jeszcze jedno mnie zaintrygowało. Dlaczego Malfoy gapił się a ten medalion na szyi Umbridge? Nie wiem dlaczego, ale pomyślałam, że to horkruks… Takie luźne skojarzenie z filmem. No i Graham Montague… Czego on może chcieć od Hermiony i dlaczego pytał, czy go nie poznaje? Czyżby jednak odgrywał w przeszłości jakąś rolę w jej życiu? Dobrze, że jednak Malfoy wpadł do tego pokoju, bo podejrzewam, że jednak Graham mógł jej coś zrobić albo chociaż próbować. I zaczynam jej jeszcze bardziej współczuć z powodu tego, że jest aż tak wieziona. Niby wszyscy wiedzą gdzie jest, ale nie pozwolili jej zejść na dół. Przecież były tam inne surogatki… Aż tak się boją, co by się mogło stać, gdyby się tam pojawiła?

    OdpowiedzUsuń
  2. Malfoy raczej się nie przejmuje za dużo swoją żoną tylko tyle aby być na zdj i nara. Herm podczas eliksiru bardzo dużo zwiedza i ma więcej pewności lecz ciekawe co zrobi jej teraz Malfoy 🤔

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko kochana, czy ona przejęła od Pottera manierę pakowania się w kłopoty bez zupełnej potrzeby? Mam ochotę palnąć ją w łeb. I co, miała ochotę się zamknąć w tej klatce!? Kobieto, jakbyś jeszcze nie zdążyła zauważyć, w niczym by Ci to nie pomogło, nawet umrzeć. Ugh, Granger... Już bardziej rozumiem ciekawość muzyki, ludzi, przyjęcia - swoją drogą to strasznie smutne, że patrzyła na to tak z boku, bez przyjaciół i rodziny, za to widząc te fałszywe gęby w grzecznościowych rozmówkach. Astoria zdradzająca Draco, a jednocześnie tak... zazdrosna? o Hermionę, ciekawe... I Malfoy, którego najwyraźniej w ogóle to nie wzruszyło. Może faktycznie żona jest mu nieznośnie obojętna. I czego mógł chcieć od niej Graham?! Mózg mi spłonie z ciekawości!!! :D
    Mała.

    OdpowiedzUsuń