Hermiona zamknęła oczy i przechyliła głowę do przodu, pozwalając, by gorący strumień prysznica uderzył ją w plecy i ramiona. Uważała, że ​​kąpiele są o wiele bardziej relaksujące niż prysznice, ale nie miała na to czasu, więc prysznic musiał wystarczyć.

W miarę zbliżania się dnia ceremonii coraz bardziej się denerwowała. To był pierwszy raz, kiedy miała zobaczyć swoich przyjaciół od miesięcy i po prostu nie mogła przestać się zastanawiać, jak przyjmą zmiany w jej życiu. Przeważnie była zadowolona z obecnego stanu rzeczy, ale wciąż miała nadzieję, że zrozumieją lub przynajmniej zaakceptują jej decyzję.

Jej myśli były tak rozproszone, że nie zdawała sobie sprawy, że ktoś jest w łazience, do momentu aż usłyszała, jak otwierają się drzwi prysznica.

- Zaraz wychodzę - powiedziała, otrząsając się z myśli, gdy odwróciła się i sięgnęła do kranu, ale zatrzymała ją ręka na jej dłoni.

- Nie musisz wychodzić - powiedział głęboki głos, który wciąż mógł tak łatwo zamienić jej nogi w galaretkę. - Jest tu więcej niż wystarczająco miejsca dla dwóch osób.

- Jesteś pewny? - zapytała, opierając się o niego, gdy wszedł pod prysznic.

- Oczywiście - powiedział, pochylając się, by pocałować ją w ramię. - Jesteś zbyt spięta - szepnął jej do ucha.

- Nic na to nie poradzę - wymamrotała, zamykając oczy, by skupić się na uczuciu jego skóry na jej.

- Cóż, może mogę pomóc  - powiedział, odwracając ją i pochylając się, żeby ją pocałować.

To było jak magia, gdy obdarzył ją tylko tym jednym pocałunkiem. Nagle wszystko inne zostało zapomniane, kiedy objęła go ramionami, a jej ciało wtopiło się w jego.

Chętnie odpowiedziała na pocałunek, pozwalając, by jej dłonie wędrowały po jego ciele, jej palce śledziły każdą bliznę na jego skórze, zatrzymując się na najnowszych. Tych, które zostawiła na nim klątwa Voldemorta, kiedy poświęcił się, by ją uratować.

- Przestań myśleć - powiedział, jak robił to wiele razy, sięgając po jej dłonie i odciągając je od siebie. Prowadził ją, aż jej plecy uderzyły o ścianę, a kontrast między zimną płytką a gorącą wodą przyprawił ją o dreszcze.

Poczuła, jak jego ręce przesuwają się w górę jej ud, gdy ją całował. Czuła jak jego palce poruszają się między jej nogami, drażniąc ją w najsmaczniejszy sposób.

- Severusie - jęknęła przy jego ustach, wyginając swoje ciało w łuk, cicho błagając o większy kontakt.

Owinęła jedno z ramion wokół jego szyi, przyciągając go do siebie, podczas gdy jej druga ręka sięgała między niech. Słyszała, jak sapnął, kiedy owinęła palce wokół jego erekcji, a potem jęknęła cicho, gdy zaczęła poruszać ręką w górę i w dół, czując, jak jego palce poruszają się wewnątrz niej w tym samym rytmie.

Słyszała, jak ciężko oddycha przy jej szyi, czuła, jak jego biodra rytmicznie naciskają na jej dłoń, nawet tak nieznacznie, kiedy próbował zachować kontrolę. Przekręcił w niej palce, szukając tego magicznego miejsca w jej ciele, jakby chciał sprawić, by to ona straciła kontrolę. Jakby to była jakaś konkurencja. Nie mogła jednak powiedzieć, że jej to przeszkadzało. Ani trochę.

Ale z drugiej strony zawsze była waleczna i uwielbiała wygrywać.

Przechyliła głowę na bok, szukając jego ust, gdy zacieśniła uścisk na jego erekcji, ściskając tylko na tyle, by wstrzymać oddech, a jego biodra szarpnęły się w jej uścisku.

- Przestań, bo nie wytrzymam - jęknął jej do ucha, a jego słowa pchnęły ją jeszcze bliżej krawędzi. Uwielbiała fakt, że mogła sprawić, że tracił kontrolę. Nie chciała się zatrzymywać, ale objął ją jedną ręką, odciągając ją od siebie, podczas gdy jego druga ręka poruszała się w niej. Jego kciuk ocierał się o jej łechtaczkę w sposób, o którym wiedział, że doprowadzał ją do szaleństwa.

Jej ciało napięło się, gdy narastał jej orgazm, a kiedy ugryzł to wrażliwe miejsce na jej szyi, odpłynęła. Jej wzrok zamglił się, gdy jej ciało trzęsło się z przyjemności. Zacieśnił swój uścisk, gdy jej kolana ustąpiły, trzymał ją, gdy osiągała orgazm, jego usta zacisnęły się na jej ustach, spijając każdy dźwięk, każdy jęk, aż w końcu jej ciało się uspokoiło.

Oparła głowę o kafelkową ścianę, próbując złapać oddech, kochając wyraz pożądania w jego oczach, kiedy ją obserwował, tak surową, tak pierwotną. Z szelmowskim uśmiechem oblizała usta i sięgnęła między nich, mocno obejmując go ręką, tak jak wcześniej.

- Mówiłem ci, żebyś przestała - powiedział, sięgając w dół i odciągając jej rękę.

W mgnieniu oka odepchnął jej dłoń na bok, przesuwając wolną rękę na jej ramię i obracając ją, chwytając ją w talii, zanim straciła równowagę, tak że stała teraz twarzą do ściany, plecami do niego.

- Uważam, że musisz nauczyć się posłuszeństwa - szepnął ochrypłym głosem przy jej uchu, odciągając ją o krok od ściany, mocno przyciskając erekcję do jej pleców. - Ale teraz nie mamy na to czasu.

Przycisnął dłoń do jej pleców, sprawiając, że pochyliła się do przodu i oparła ręce o płytki dla równowagi, po czym wszedł się w nią bez ostrzeżenia.

- Kurwa - wychrypiał, dając jej chwilę na dostosowanie się, po czym odsunął się i ponownie wszedł w nią. Zastanawiała się przez chwilę, jak przyjemnym było mieć go w sobie, jak seks z nim mógł być tak niesamowity, za każdym razem. Potem jego tempo przyspieszyło i cały tok myśli przepadł.

Jedna z jego dłoni przesunęła się w górę jej pleców, sięgając do jej włosów i odciągając ją do tyłu, by złożyć głęboki pocałunek, podczas gdy druga ręka poruszała się wokół niej, obejmując jej pierś i wykręcając jej sutek tylko na tyle, by rozpłakała się z przyjemności.

- Kurwa, tak cholernie dobrze - zaklął w jej ucho, pchając głębiej i szybciej, przyciągając jej ciało z powrotem do siebie, by sprostać każdemu jego pchnięciu.

Zanim się zorientowała, jej ciało znów się napięło. Doznania szybko narastały, a jego biodra poruszały się szybciej, tracąc rytm. Była blisko, tak bardzo blisko i on o tym wiedział.

Ścisnął jej sutek, gdy jego druga ręka przesunęła się między jej nogami, głaszcząc jej łechtaczkę z odpowiednim naciskiem, aby popchnąć ją ponad krawędź orgazmu.

- Dojdź dla mnie - wychrypiał przy jej uchu, wbijając się w nią chaotycznie, gdy jej mięśnie napięły się wokół niego, ciągnąc go za sobą.

Oparła czoło o ścianę, dając ciału czas na uspokojenie. Pierś Severusa wciąż była przyciśnięta do jej pleców i czuła, jak jego ciało unosi się i opada z każdym oddechem.

Nadal czuła zawroty głowy i chwilę zajęło jej uświadomienie sobie, że jego ręce znów wędrują po jej ciele, pieszcząc ją powoli, drażniąco. Znał każde wrażliwe miejsce na jej ciele i wykorzystywał tę wiedzę przy każdej nadarzającej się okazji.

- Severusie - westchnęła, czując, jak odciąga jej włosy na bok. Przechyliła głowę, dając mu swobodny dostęp do swojej szyi.

Jej umysł zaczął się oczyszczać, ale jego działania szybko go spowalniały. Miała tylko kilka chwil, by zdecydować, czy go powstrzyma, czy pozwoli mu kontynuować. Druga opcja była zbyt kusząca i wiedziała o tym, ale musieli przestać, przynajmniej na razie. Później zawsze będzie czas na więcej.

- Jeśli się nie pospieszymy, spóźnimy się na uroczystość - szepnęła, ale jego ręce wciąż drażniły jej ciało, zęby nadal przygryzały jej szyję. Wygięła się w łuk, jej ciało chciało więcej.

- Mamy więcej niż wystarczająco czasu - szepnął w odpowiedzi, odwracając ją i przyciągając jej rumieńce do siebie. Wiedziała, że ​​jego ciało wkrótce będzie gotowe na więcej.

- Nie chcę się spóźnić - powiedziała, całując go jeszcze raz, a potem zmuszając się do odsunięcia się od niego i wyjścia spod prysznica, tęskniąc za jego ciałem, gdy tylko kontakt się zerwał.

- Nie rozumiem, dlaczego tak bardzo chcesz iść - powiedział, idąc za nią do sypialni. Kiedy szedł, woda kapała na podłogę, ale wydawał się tego nie zauważać ani się tym nie przejmować.

- Wiesz, dlaczego chcę iść - powiedziała, otwierając szufladę i wyciągając bieliznę. - Nie widziałam moich przyjaciół od prawie pięciu miesięcy, Severusie.

- To nie było bezpieczne dla żadnego z was. Śmierciożercy wciąż byli na wolności - powiedział, podchodząc do niej.

- Wiem, ale tam będziemy bezpieczni. Wszyscy będą w Ministerstwie, a ja muszę być z nimi.

- Nie, nie musisz - powiedział, muskając jej szyję. - Zamiast tego możesz tu zostać. Będę cię zabawiał - szepnął jej do ucha, a ona nie mogła powstrzymać uśmiechu, który dotarł do jej ust.

Odkąd nadeszły zaproszenia, próbował ją przekonać, żeby nie szła na uroczystość, i nie brakowało mu nieprzyzwoitych taktyk.

- Nie musisz iść , jeśli nie chcesz - powiedziała i poczuła, że ​​lekko zesztywniał.

- Wstydzisz się tego, żeby mnie zobaczono? - zapytał, ale w jego głosie nie było złości. Był zbyt zajęty dotykaniem jej, próbując ją rozproszyć. Szkoda, że ​​była tak samo uparta jak on.

- Wiesz, że nie dlatego to powiedziałam.

- Ale oni nadal o nas nie wiedzą. Jak myślisz, jak przyjmą wiadomości.

- To był twój pomysł, żeby im nie mówić, nie mój, Severusie.

- To prawda, ale jeśli pójdziesz sama, jak to wyjaśnisz? - zapytał, kładąc ręce na jej zaokrąglonym brzuchu.

- Myślę, że to raczej oczywiste - powiedziała z małym uśmiechem. - Nie żebym musiała im cokolwiek wyjaśniać - dodała, kładąc dłonie na jego i splatając ich palce.

Powiedzieć, że ciąża była zaskoczeniem, to za mało. Oboje byli tak głupi, że na to pozwolili. On przypuszczał, że ona używa jakiejś antykoncepcji, ona ​​przypuszczała, że ​​jeśli nie wspomniał nic na ten temat, to prawdopodobnie sam się tym zajął. To był głupi błąd, zwłaszcza dla dwojga ludzi tak sprytnych jak oni. Było to coś, na co żadne z nich nie powinno było pozwolić, ale stało się i teraz nie mogła się zmusić, by tego żałować. Po pierwszym szoku wiedziała, że ​​on też tego nie żałuje.

Tej nocy przypadała sześciomiesięczna rocznica klęski Voldemorta, a ona była w szóstym miesiącu ciąży, co do dnia. Nie wszystko, co wydarzyło się tamtej nocy, było złe.

Ale żaden z jej przyjaciół nie wiedział o ciąży, nawet nie wiedzieli, że była z Severusem, chociaż niektórzy z nich mogli podejrzewać to drugie. Prawdopodobnie tak myślał Remus i być może Harry też, ale nic nie powiedzieli Zakonowi i była za to wdzięczna. Chciała, żeby wszyscy o tym wiedzieli, ale ona i Severus zdecydowali się tego nie robić, głównie dlatego, że Severus obawiał się, że jeśli któryś ze Śmierciożerców wciąż jest wolny, dowie się o nich, spróbują się do niego dostać przez nią, a on nie był skłonny przyjąć tego ryzyka.

W rzeczywistości nieuczciwi śmierciożercy byli powodem, dla którego nie mogła zobaczyć żadnego ze swoich przyjaciół od ponad pięciu miesięcy. Kilka tygodni po ostatniej bitwie Śmierciożerca dowiedział się, że Harry planuje opuścić kwaterę główną na kilka godzin, aby się z nią spotkać i postanowił go wytropić i zabić. Ona i Harry mieli szczęście, że udało im się uciec żywym i w jednym kawałku. Od tego czasu otrzymywała tylko kilka listów miesięcznie z wiadomościami.

Harry próbował przekonać ją, by została w kwaterze głównej z kilkoma innymi członkami Zakonu, ale powiedziała mu, że chce spędzić trochę czasu z rodzicami. To nie było do końca kłamstwo, naprawdę spędzała z nimi sporo czasu, ale mieszkała z Severusem.

Nie mogła się doczekać, kiedy znów zobaczy Harry'ego i pozostałych, ale jednocześnie nie mogła powstrzymać strachu przed ich reakcją, gdy dowiedzą się, gdzie była przez ostatnie kilka miesięcy. Nie mogła powstrzymać się od zmartwień, co mogą powiedzą lub zrobią, kiedy dowiedzą się, że żyje z ich znienawidzonym Mistrzem Eliksirów. I na dodatek jest w ciąży. Nie wolno zapominać o ciąży.

Sprawy i tak były dla nich samych wystarczająco trudne. Nigdy wcześniej nie była w prawdziwym związku, a Severus był przyzwyczajony do życia sam, więc była to duża zmiana dla nich dwojga. Na początku przebywali w jego domu głównie ze względów bezpieczeństwa. Był pewien, że będzie tam bezpieczna.

Sytuacja zmieniała się tak stopniowo, że nie była pewna, kiedy dokładnie przestała tam przebywać i zaczęła mieszkać, myśląc o nim jak o domu. Nigdy o tym nie rozmawiali, po prostu tak się stało.

Tak właśnie działo się między nimi, od samego początku. Rzadko było potrzeba słów, a żadne z nich i tak nie potrafiło mówić o swoich uczuciach, więc tak było dla nich porządku. Nigdy nie usiedli, aby porozmawiać o swoim związku, o tym, jak się względem siebie czuli. Jednak po co mieli to robić, kiedy czyny mówiły głośniej niż słowa?

- Wyglądasz na zmartwioną - szepnął Severus do jej ucha, przywracając jej umysł do teraźniejszości.

- Może trochę - powiedziała z lekkim uśmiechem.

- Więc dlaczego nie zostaniesz i się nie zrelaksujesz?

- Nie mogę.

- Mogę cię zmusić, żebyś została - wyszeptał ochrypłym głosem, przyciągając ją z powrotem do swojej piersi i obracając ich oboje tak, aby byli przodem do łóżka. - Mógłbym cię przywiązać do tego łóżka i sprawić, że zapomnisz o wszystkim innym - wyszeptał w jej szyję, jego usta dotykały jej najbardziej wrażliwych miejsc i sprawiły, że jęknęła cicho.

- Mógłbyś, ale tego nie zrobisz - powiedziała, ciesząc się uczuciem jego ciała tak blisko jej. - Dlaczego nie chcesz, żebyśmy poszli?

- Jak myślisz, co się stanie, gdy twoi drodzy przyjaciele zobaczą cię ze mną?

- To nie ich sprawa, z kim jestem.

- Pewnie pomyślą, że rzuciłem na ciebie klątwę Imperius.

- Prawdopodobnie - powiedziała ze śmiechem - ale będą się mylić.

- Nie zaakceptują tego, a jeśli nie będą w stanie zmusić cię do zmiany zdania. Odepchną cię.

- Nie znasz ich tak jak ja - powiedziała, starając się brzmieć bardziej pewnie, niż czuła. Odwróciła się i spojrzała mu w oczy. - Może im zająć trochę czasu, by przezwyciężyć szok, ale zrozumieją. Zobaczą, że jestem szczęśliwa i zaakceptują to.

- A jeśli nie? Ostrzegam cię, wiedźmo, nie pozwolę ci uciec - powiedział, a ona nie mogła powstrzymać uśmiechu na jego słowa. Pochyliła się bliżej i przez chwilę całowała go delikatnie.

- Jeśli tego nie zaakceptują, to ich problem, a nie mój. Jestem tam, gdzie chcę - powiedziała, stojąc w jego ustach. - Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo, Severusie Snape.

Wiedziała, że ​​nie martwi się o siebie. Nie mógł mniej przejmować się tym, co ktoś o nim myśli. Bał się o nią, martwił się, że odrzucą ją za to, że jest z nim, nawet jeśli nie mógł znieść żadnego z jej przyjaciół, a ona go za to kochała.

- Pójdziesz ze mną na uroczystość? - zapytała, a on skinął głową. - W takim razie lepiej się ubierzmy, bo naprawdę się spóźnimy - powiedziała, całując go po raz ostatni, zanim udała się w kierunku szafy.

***

Razem aportowali się do Ministerstwa Magii. Spóźnili się tylko o kilka minut, ale główna sala była już pusta. W sali był tylko jeden czarodziej, siedzący za biurkiem ochrony, więc podeszli do niego.

- W czym mogę wam pomóc? - zapytał czarodziej z ochrony znudzonym głosem.

- Jesteśmy tu na uroczystość. My...

- Zaproszenia - przerwał mu czarodziej tym samym tonem. Podała mu małe kartki, zanim Severus zdążył coś skomentować. Czarodziej z ochrony był niegrzeczny, ale bycie tak samo niegrzecznym nic by im nie dało, więc po prostu odpuściła. Gdy dotrą na uroczystość, prawdopodobnie będzie wystarczająco dużo chamstwa.

Czarodziej ochrony wziął zaproszenia, przyjrzał się im uważnie, a następnie spojrzał na nią i Severusa, przez sekundę zwężając oczy. 

- Spóźniliście się - powiedział w końcu.

- Zaraz będziemy jeszcze bardziej spóźnieni, jeśli będziesz dalej gapić się na te karty jak imbecyl i nie nas nie wpuścisz - powiedział żwawo Severus.

- Czy jest jakiś problem z zaproszeniami? - zapytała szybko, starając się brzmieć przyjaźnie, rzucając Severusowi nieprzyjemne spojrzenie.

Czarodziej przyglądał się im jeszcze przez chwilę, prawdopodobnie zastanawiając się, czy mądrze byłoby odpowiedzieć na zniewagę Severusa. Wydawało się, że nie zgadza się z tym, ponieważ po kilku sekundach w końcu stuknął raz różdżką każde zaproszenie i oddał im je.

Szybko wyciągnęła rękę, by odebrać zaproszenia, ale w chwili, gdy jej palce dotknęły karty, pokój wokół niej zdawał się wirować i nagle znalazła się otoczona przez ludzi. Sekundę później Severus pojawił się obok niej, trzymając swoją własną kartę, ale nie wyglądał na zdziwionego.

Zamrugała kilka razy, próbując przyzwyczaić się do nagłego światła. Wciąż znajdowali się w tej samej sali, ale teraz całe miejsce świeciło jasno, sufit wyglądał jak niebo w słoneczny dzień, a magia była tak dobra, że ​​nawet czuła, jak słońce rozgrzewa jej skórę.

Stało przed nimi kilkaset osób, wszyscy zwróceni w stronę Fontanny Magicznych Braci. Minister Magii stał obok fontanny, odczytując na głos imiona czarownic i czarodziejów, którzy zginęli w bitwie.

Poczuła, jak Severus porusza się, by stanąć tuż obok niej, gdy Minister wyczytywał nazwiska. Dzielili się minutą ciszy na pamiątkę tych, którzy zginęli, a następnie minister machnął różdżką w kierunku fontanny. Posągi, które znajdowały się tam przed chwilą, zniknęły, zastąpione dużą, złotą kolumną sięgającą aż do sufitu. Widziała, że ​​kolumna jest wygrawerowana, ale nie mogła rozpoznać motywu z miejsca, w którym stali.

Kiedy tłum zaczął się rozpraszać, w sali pojawiły się małe, okrągłe stoliki, przy których wszyscy mogli usiąść, a pod ścianą pojawiło się kilka długich stolików z napojami. Teraz przed fontanną stał też zespół grający cichą muzykę, która była ledwo słyszalna.

- Gotowa? - usłyszała pytanie Severusa, gdy tłum zaczął rozdzielać się na mniejsze grupy wokół sali, a głosy szybko stawały się głośniejsze. Odwróciła się do niego i zobaczyła, że ​​patrzy na coś po ich lewej stronie. Podążyła za jego wzrokiem i zobaczyła Harry'ego i Ginny idących w ich kierunku. - Jeśli będą się zachowywać jak kretyni, nie będę miał innego wyjścia, jak ich przekląć - mruknął. Jego twarz była pozbawiona wyrazu, ale ton był niemal drażniący.

Jej spojrzenie powróciło do Harry'ego i Ginny, którzy patrzyli na nią z zaciekawieniem. Przesunęła dłoń na bok, sięgając po rękę Severusa, a on ją chwycił, ale jego wyraz twarzy był zimny, gdy patrzył, jak jej przyjaciele podchodzą do nich bliżej. Zawsze zdumiewało ją, jak bardzo się zmieniał, tracąc czujność, a fakt, że prawdopodobnie była jedyną osobą, która go takiego widziała, sprawiał, że czuła się wyjątkowo. Nie obchodziło jej, co widzą w nim inni. Jakie to miało znaczenie, skoro wiedziała, co naprawdę w nim jest?

Zauważyła, że ​​wyraz twarzy Harry'ego się zmienia. Jego wzrok padł na ich złożone dłonie i zawahał się w połowie kroku, ale Ginny pociągnęła go do przodu, nieświadoma tego, co się dzieje. Hermiona zastanawiała się przez chwilę, czy może powinna była pozwolić Severusowi namówić ją na pozostanie w domu, ale mimo wszystko była Gryfonką. Musiała być odważna. Poza tym prędzej czy później będą musieli się dowiedzieć. Ceremonia wydawała się równie dobra jak każda inna okazja.

Wyraz twarzy Harry'ego zmienił się z szerokiego uśmiechu w grymas, gdy zobaczył, jak trzyma ręce Severusa, ale kiedy jego wzrok padł na jej brzuch, zamarł w miejscu. Jego wyraz twarzy był tak zdezorientowany, że prawie było jej go żal. Szaty, które miała na sobie, opadały dość luźno wokół jej ciała, ale nie na tyle, by ukryć fakt, że była w ciąży.

Poczuła, jak Severus lekko ściska jej dłoń, a ona cofnęła się. Pochylił się bliżej i szepnął jej do ucha: „Jeśli chcesz, nadal możemy wyjść”, ale ona tylko potrząsnęła głową i nie odrywała oczu od Harry'ego, zastanawiając się, co dzieje się w jego głowie.

- Hermiono, cześć - powiedziała Ginny, kiedy do nich podeszła. Wyszła z szoku szybciej niż Harry. - Profesorze Snape - dodała, a on skinął krótko głową. - Dobrze was widzieć po tak długim czasie. - Starała się brzmieć zwyczajnie, ale Hermiona mogła powiedzieć, że była tak samo zaskoczona jak Harry.

- Tak, dobrze was wreszcie widzieć - powiedział Harry, stając obok wiedźmy. - Wygląda na to, że byłaś zajęta - dodał, jego oczy powędrowały od Severusa do jej brzucha, a potem do jej twarzy.

- Harry! - wyszeptała Ginny, brzmiąc na przerażoną, ale Harry wydawał się jej nie słyszeć ani się tym przejmować.

- Dobrze cię widzieć, Harry - powiedziała, starając się zachować spokojny ton.

- Przepraszam - powiedział po chwili, jakby dopiero zdawał sobie sprawę z tego, co powiedział wcześniej. - To tylko trochę nagłe.

- Wiem.

- Jak to… - urwał, jakby nie był pewien, jak wyrazić to, o co chciał zapytać. W końcu zdecydował się: - Czy wszystko w porządku?

- Tak - powiedziała, próbując wyrazić słowem, jak naprawdę się czuła, próbując powiedzieć mu, że nic jej nie jest, że jest szczęśliwa.

Westchnął, jego wzrok powrócił do jej brzucha. 

- To tylko mała niespodzianka. Właściwie to duża niespodzianka.

- Wiem - powiedziała, nie mogąc wymyślić nic innego.

- Chłopiec czy dziewczynka? - zapytał nagle, a ona nie mogła powstrzymać uśmiechu. Wydawało się, że znosi to dużo lepiej, niż się spodziewała.

- Jeszcze nie wiem.

- Kiedy się urodzi?

- Zostało jeszcze trochę ponad trzy miesiące.

Harry wziął głęboki oddech i uśmiechnął się. 

- Myślę, że to oznacza, że ​​mam jeszcze trochę czasu, zanim będę musiał zacząć szukać mioteł-zabawek.

- Och, Harry - powiedziała, niemal w biegu pokonując kilka kroków, które ich dzieliły, i zarzucając ramiona wokół jego talii, przytulając go mocno. Poczuła, że ​​wahał się przez chwilę, ale potem ją przytulił.

- Powinnaś była mi powiedzieć wcześniej - powiedział jej do ucha.

- Chciałam, ale nie mogłam ryzykować, że dowie się o tym żaden Śmierciożerca.

- Nadal, mogłaś powiedzieć.

- Wiem - powiedziała.

- Jesteś pewien, że to Snape'a? - zapytał, a ona odsunęła się, żeby na niego spojrzeć. Jego twarz była bez wyrazu, ale widziała drażniący błysk w jego oczach. - Co? Chcę mieć pewność, może wciąż jest nadzieja, a to nie będzie takie złe, jak może się wydaje.

- Bądź miły - powiedziała, drażniąc się, a on skinął głową.

- Chodź, wszyscy o ciebie pytają, będą chcieli cię zobaczyć - powiedział, odwracając się i idąc z Ginny na drugi koniec sali.

Odwróciła się do Severusa, uśmiechnęła się i wyciągnęła do niego rękę. Jego wyraz twarzy był nadal pusty, ale widziała, że ​​się zrelaksował. Poczekała, aż chwycił ją za rękę, po czym wyszeptała: „Trudna część już się skończyła”, gdy oboje podążyli za Harrym przez pokój.

Zatrzymała się na chwilę, kiedy przechodzili obok fontanny, i nachyliła się bliżej do złotej kolumny, próbując zobaczyć, co jest na niej wyryte. Właśnie tam, w głównej sali Ministerstwa Magii, widniały nazwiska wszystkich, którzy zginęli w bitwie, aby świat czarodziejów mógł je poznać i zapamiętać. Jej oczy przez chwilę przeszukiwały powierzchnię, szukając wszystkich znajomych imion, o których wiedziała, że ​​tam będą, ale potem Severus pociągnął ją do przodu i poszła za nim. Nie musiała widzieć nazwisk, żeby zapamiętać tych, których już nie było. Nie zapomni, nawet gdyby próbowała.

Harry i Ginny zatrzymali się przy stoliku pod ścianą i wszyscy tam zwrócili się do niej i Severusa. Widząc ich miny, Harry już musiał przekazać wiadomość. Wszyscy wstali, gdy ona i Severus podeszli bliżej i powitali ich ciepło, gratulując im dziecka. Niektórzy nadal wyglądali na zszokowanych, ale nie wydawali się źli, co było dużo bardziej zaskakujące, niż się spodziewała.

Rozmawiali przez kilka minut. Głównym tematem jest jej związek z Severusem i ciąża, ale na szczęście ograniczyli swoje pytania do minimum. Powoli zaczęli się rozpraszać, przechodząc dalej, aby rozmawiać z innymi ludźmi, aż pozostał tylko Charlie, który nie mógł tak po prostu odejść.

- Myślę, że jak na jeden dzień, przeszedłem wystarczająco dużo bezsensownych rozmów, pójdę po drinka. Chcesz, żebym ci coś przyniósł?

- Nie, wszystko w porządku - powiedziała. Właściwie była trochę spragniona, ale wystarczy jedna kropla płynu i będzie musiała iść do toalety. Och, cuda ciąży.

- Dobrze cię znowu widzieć - powiedział Charlie, kiedy usiadła obok niego.

Nogi Charliego zostały poważnie zranione, kiedy smok go zmiażdżył, a magia zawarta w smoczej krwi zakłóciła magię uzdrowicieli. Musieli więc pozwolić jego nogom leczyć mugolski sposób, przynajmniej do czasu, gdy magia smoka osłabnie.

- Jak się masz? - zapytała.

- W końcu zabrali wózek inwalidzki i dali mi kule, chociaż nie są tak łatwe w użyciu, na jakie wyglądają. Ledwo mogę się poruszać samodzielnie.

- Przykro mi.

- Dlaczego? Gdyby nie ty, w ogóle bym się nie ruszał - powiedział z uśmiechem, po czym zmienił temat, zanim zdążyła powiedzieć cokolwiek innego. - Więc ty i Snape, co?

- Tak - powiedziała. Nie wiedząc dlaczego, nagle się zarumieniła.

- Więc jak ci idzie? Trudno wyobrazić sobie go w związku, ale jeśli jesteś w tym dobra… - powiedział, wzruszając ramionami.

- Jestem.

- Więc jak to przyjęli twoi rodzice? Sprawa Snape'a i ciąża? I tak przy okazji, gratulacje.

- Dzięki. Właściwie to przyjęli to całkiem nieźle. Na początku byli trochę zszokowani tym dzieckiem, ale dość szybko przyzwyczaili się do tego pomysłu. Teraz są po prostu zachwyceni myślą o byciu dziadkami. A co do Severusa, cóż , nie mogę powiedzieć, że mieli coś przeciwko. Uratował ich i moje życie, a oni wierzą, że dobrze się mną zaopiekuje. W oczach mojej matki, on nie może zrobić mi nic złego - powiedziała z lekkim śmiechem. - Przepraszam - dodała szybko, gdy zobaczyła, jak ból przeszył oczy Charliego.

- Nie ma takiej potrzeby - powiedział.

- Jak się miewa twój tata?

- Tęskni za mamą, wszyscy tęsknimy - powiedział smutno. Wyciągnęła rękę, biorąc jego dłoń w swoją.

- Tak mi przykro.

- W porządku - powiedział. - Teraz, kiedy Bill i ja wyszliśmy ze Świętego Munga, cały swój czas spędza w pokoju Rona.

- Czy są o nim jakieś wieści?

- Uzdrowiciele twierdzą, że radzi sobie znacznie lepiej, ale leczenie jest nadal powolne. Mają nadzieję, że obudzi się za miesiąc lub dwa.

- Chciałabym móc go zobaczyć.

- To jeszcze nie jest bezpieczne, zwłaszcza w twoim stanie, ale wiesz, że powiemy ci, jeśli coś się zmieni - powiedział, ściskając lekko jej dłoń.

- Wiem - powiedziała.

- Myślę, że ktoś chce z tobą porozmawiać - powiedział.

- Co? - zapytała, zdezorientowana nagłą zmianą tematu. Wskazał głową w bok, a kiedy odwróciła się w tym kierunku, zobaczyła Draco stojącego kilka stolików dalej, patrzącego na nią.

- Myślę, że powinnam...

- W porządku, idź - powiedział Charlie. - Od kilku dni próbuje się z tobą skontaktować.

- Dobrze cię widzieć - powiedziała do Charliego, a on uśmiechnął się w odpowiedzi.

- Idź - powiedział z uśmiechem. Skinęła głową i wstała, powoli kierując się do miejsca, w którym stał Draco.

- Cześć - powiedziała, gdy tylko była wystarczająco blisko.

- Dzień dobry.

- Nie spodziewałam się, że cię tu zobaczę. Myślałam, że nadal jesteś w szpitalu.

- Byłem. Jestem - poprawił. - Kazałem mojemu uzdrowicielowi wypuścić mnie na dzisiejszy wieczór. Chciałem cię zobaczyć.

- Draco, jeśli nie czujesz się dobrze, nie powinieneś wychodzić…

- Nic mi nie jest, widzisz? - powiedział, rozkładając ręce na boki.

Wyglądał dobrze, ale wiedziała, że ​​prawdopodobnie nie do końca tak było. Nie było na nim dzisiaj widocznych śladów, ale znała prawdę. Odwiedziła raz w szpitalu, kilka dni po bitwie. Widziała głębokie rany na jego piersi i ramionach, ślady, które zostawił tam jego ojciec, kiedy próbował go zabić. Wiedziała też, że te rany nie były najgorsze. Straszna była magia, której wobec niego użył.

- Wszystko w porządku, przysięgam - nalegał z poważną miną, a ona skinęła głową, decydując się porzucić problem.

- Cieszę się, że radzisz sobie lepiej - powiedziała. Była to jedyna rzecz, jaka przyszła jej do głowy. Myślała, że ​​zmierzenie się z Harrym będzie najgorszym, co będzie musiała zrobić tej nocy, ale nie spodziewała się zobaczyć Draco. Nie miała teraz pojęcia, co powiedzieć.

- Więc widzę, że wszystko się zmieniło, odkąd ostatni raz cię widziałem - powiedział, zerkając na jej brzuch.

- Chyba tak - odpowiedziała. Co miała powiedzieć?

- Jak długo?

- Sześć miesięcy.

- Dokładnie sześć miesięcy? - zapytał i wiedziała, że ​​myśli o tym, co wydarzyło się dokładnie sześć miesięcy wcześniej.

- Tak - odpowiedziała. Co jeszcze mogła powiedzieć? - Nigdy nie miałam okazji podziękować ci za to, co zrobiłeś tamtej nocy.

- Nie ma za co być wdzięcznym.

- Tej nocy uratowałeś wiele istnień, Draco. W tym moje.

- Powinienem był zabić ojca, kiedy miałem szansę, ale tego nie zrobiłem i prawie skazałem na śmierć i ciebie i siebie. Nie masz za co mi dziękować.

Zrobiła krok do przodu i sięgnęła po jego dłoń. 

- Uratowałeś mi życie. Uratowałeś więcej istnień, niż mogę zliczyć. Severus powiedział mi, że zniszczyłeś ostatniego horkruksa. Bez tego nigdy byśmy go nie pokonali.

- A jednak to nie wystarczyło - powiedział cicho. Jego wolna ręka sięgnęła do niej, ale powstrzymał się, zanim dotknął jej brzucha. - Byłoby nam razem tak dobrze - szepnął prawie do siebie.

- Może po prostu nie było nam to przeznaczone - powiedziała, nie wiedząc, jak sprawić, by poczuł się lepiej.

- Może - powiedział. - Ale dlaczego on?

- Myślę, że miłość nie zna powodu - powiedziała z lekkim uśmiechem. Merlin wiedział, że nie spodziewała się, że skończy z Severusem, ale nie mogła wymyślić dla siebie lepszego życia.

- Kochasz go.

- Kocham.

Wziął głęboki oddech, ale nie był zaskoczony jej słowami. Wiedział, co czuła do Severusa. Był prawdopodobnie jedynym poza nimi dwojgiem, który rozumiał.

- Czy jesteś szczęśliwa?

- Jestem.

- Cóż, w końcu to jedyna rzecz, która się liczy.

Mocniej ścisnął jej dłoń, gdy palce jego drugiej ręki przesunęły się na jej policzek.

- Może w następnym życiu - powiedział ze smutnym uśmiechem na ustach. Bez słowa puścił jej rękę, odwrócił się i wyszedł.

Patrzyła, jak odchodzi, nie wiedząc, co robić, próbując zdecydować, czy powinna go ścigać, czy nie. Jednak co mogła powiedzieć, żeby poczuł się lepiej?

- Myślę, że jesteśmy tu już wystarczająco długo, nie zgodzisz się? - Głos Severusa zaskoczył ją i odwróciła się do niego. Patrzył przez jej ramię, obserwując, jak Draco odchodzi.

Widziała już swoich przyjaciół i oni już wiedzieli, co przyszła im powiedzieć. Wiedzieli, że jest z Severusem, wiedzieli, że jest w ciąży. Nic więcej jej tam nie trzymało.

- Myślę, że masz rację - powiedziała, a jego oczy skierowały się na nią. Był wyraźnie zaskoczony jej odpowiedzią. - Myślę, że czas iść.

- Jesteś pewna?

- Przychodzi mi do głowy kilka innych rzeczy, które wolałabym teraz robić - powiedziała sugestywnie i zobaczyła, jak ciepło przemknęło przez jego oczy.

- Czy mogę? - zapytał wtedy, podając jej rękę.

- Proszę.

Zaczęli oddalać się od tłumu, próbując znaleźć bezpieczne miejsce na aportację, gdy ktoś zawołał ją po imieniu. Severus jęknął z frustracji, ale odwróciła się i zobaczyła, że ​​Remus idzie w ich stronę.

- Cześć - powiedział, kiedy do nich doszedł.

- Właśnie wychodziliśmy, Lupin, więc jeśli nie masz nic ważnego do powiedzenia…

- Miałem nadzieję, że będę mógł porozmawiać z tobą dziś wieczorem - powiedział Remus, ignorując komentarz Severusa. - Nie miałem na to szans od czasu bitwy.

- Masz rację. Jak się masz?

- Nic mi nie jest, właściwie...

- Remus - zawołał ktoś z tłumu, przerywając mu.

- Jestem tutaj, Doro - powiedział i po chwili zobaczyli idącą do nich Tonks.

- Myślałem, że wychodzimy - powiedział Severus, ale ona tylko ścisnęła jego dłoń i uśmiechnęła się do wiedźmy.

- Witaj, Hermiono - powiedziała wiedźma, promiennie do niej.

- Hej Tonks, jak się masz… O mój Boże! - sapnęła.

- Co, myślałaś, że jesteś jedyna? - zapytała wiedźma, a jej uśmiech stał się większy, kiedy przesunęła ręce do własnego brzucha, który wydawał się być równie duży jak Hermiony.

- Nie wiedziałam, ja...

- Oczywiście, że nie, nie było cię w pobliżu od jakiegoś czasu - powiedziała wiedźma, biorąc rękę Remusa i przyciągając go do siebie. Tonks zobaczyła zaskoczenie na jej twarzy i zaśmiała się mocno.

- Nawet nie wiedziałam, że jesteście razem.

- Mogłabym powiedzieć to samo.

- Cóż, gratulacje, Nimfadoro, Lupinie. Miejmy nadzieję, że badania, które twierdzą, że likantropia jest chorobą dziedziczną, są niedokładne - powiedział Severus, uśmiechając się, widząc bladego Remusa. - Teraz, jeśli nie macie nic przeciwko, właśnie wychodziliśmy - dodał, przyciągając Hermionę do siebie.

- Oczywiście, cóż, chciałem ci tylko podziękować, Hermiono, ponieważ do tej pory nie miałem okazji.

- Dziękujesz? Za co?

- Gdyby nie ty, Dora umarłaby tej nocy.

- Tak, cóż, mogłabym ci powiedzieć to samo - powiedziała, zerkając na Severusa.

- Myślę, że to czyni nas równymi - odparł Remus z uśmiechem, przyciągając Tonks bliżej i położył dłoń na jej brzuchu. - Dziękuję Ci.

- Dziękuję - powiedziała.

- Skoro chciałeś jej podziękować, Lupinie, mogłeś wysłać kartkę - powiedział Severus zmęczonym tonem, chociaż wiedziała, że ​​on też był wdzięczny. W końcu to jego życie uratował Remus. Po prostu nigdy nie powiedziałby tego głośno. - Jeśli to wszystko…

- Tak, to wszystko. Miło było cię widzieć, Hermiono. Mam nadzieję, że wkrótce będziemy mieli okazję porozmawiać - powiedział swoim zwykłym łagodnym tonem.

- Ja też - odpowiedziała, po czym patrzyła, jak odwracają się i wracają w tłum. - Nie było potrzeby być niegrzecznym.

- Myślałem, że powiedziałaś, że są inne rzeczy, które wolałabyś robić, niż zostać tutaj - powiedział jej, przyciągając ją do siebie. Jego oczy przez chwilę przeszukiwały tłum, jakby chciał się upewnić, że nikt nie patrzy, a potem pochylił się, żeby ją pocałować. Spodziewała się szybkiego pocałunku, prawie czystego, skoro byli publicznie, ale zamiast tego pocałował ją gorąco, przyciągając ją do siebie i natychmiastowo sprawiając, że zapomniała o wszystkim oprócz niego. - Sam mogę wymyślić kilka z tych rzeczy - wyszeptał w jej usta. - Chyba że zmieniłaś zdanie i wolałbyś zostać tutaj jeszcze przez kilka godzin nieustannej i bezcelowej paplaniny.

Będzie czas na rozmowę z nimi wszystkimi, czas na nadrobienie tego, co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilku miesięcy, ale na razie powiedziała im wszystko, czego potrzebowała. Nie potrafiła wymyślić nic lepszego niż powrót do domu i przypomnienie Severusowi o jego wcześniejszej propozycji przywiązania jej do łóżka i sprawienia, by zapomniała o wszystkim innym.

- Chodźmy do domu - szepnęła w jego usta, całując go ponownie, kiedy aportował ich oboje.

Kto by pomyślał, że głupie śledzenie śmierciożerców któregoś popołudnia doprowadzi do czegoś takiego? Kto by pomyślał, że złota dziewczyna Gryffindoru zakocha się w głowie domu Slytherinu, ich przerażającym Mistrzu Eliksirów? Na pewno nie ona.

Może nie tak się zwykle działo. Z pewnością nie przypominało to historii z filmów, ale jakie to miało znaczenie? Kochała Severusa, a on kochał ją. O co jeszcze mogłaby poprosić? Miała to, czego chciała, czego potrzebowała. Wszystko inne było nieistotne.


4 komentarze:

  1. Koniec! W końcu! Nigdy się chyba tak nie cieszyłam na koniec jakiegoś opowiadania jak na to! Od początku było nam bardzo nie po drodze, ale jakoś wyrwałam i jestem z siebie dumna. Pierwsze Sevmione jakie przeczytałam w całości i nigdy więcej nie ruszę już takiego, które będzie miało więcej, niż 20 rozdziałów. Wpakowałaś mnie na naprawdę ogromną minę. Dłużyło się i dłużyło i nie mogło się skończyć ale w końcu się skończyło! Czy mógłbyć lepszy finał? Owszem! Z Draco zamiast Severusa. Dla mnie to jest sad end a nie happy end niestety. Draco zasłużył na coś lepszego niż to, co go spotkało. Z trudem dochodził do zdrowia, a kobieta którą kochał wybrała innego. Wiem, że miał świadomość tego, że ona kocha Snape'a, ale podobnie jak ja, miał nadzieję, że jednak wybierze jego. I tak serio powinno być, a jak nie, to powinna wybrać Charliego. Zdecydowanie dużo lepsza opcja. Przed Hermioną naprawdę duże wyzwanie. A nawet dwa i nie wiem, które większe. Opieka nad dzieckiem czy spędzenie reszty życia ze Snapem. Cóż, myślę, że jak nie wypali Draco będzie na nią czekał. Przygarnąłby ją z otwartmi ramionami. Przyjaciele za to zareagowali dość spokojnie. Pewnie gdyby był tu Ron, to jednak tak spokojnie by już nie było... Cóż, najważniejsze, że już jest koniec i wszyscy (no prawie, Draco kochanie, ja się Tobą zaopiekuje, skoro Hermiona nie potrafiła Cię docenić jak należy), są szczeliwi. A najbardziej ja! 🙈

    OdpowiedzUsuń
  2. Koniec!
    O jejku!
    Vera przede wszystkim DZIĘKUJĘ :*
    Dokończyłaś tłumaczenie opowiadania, które od lat siedziało w mojej głowie z wielkim znakiem zapytania jak się kończy!
    Okazało się, że to zupełnie inna historia niż ta, którą sobie wyobrażałam po pierwszych rozdziałach. Nie było tu tylko seksu i wymuszonego przywiązania, ale partnerstwo, przyjaźń i akceptacja :D Tajemnica i intryga, walka o to co ważne :)
    Sevmione zawsze jest trudne, bo dla niektórych zupełnie nie do pomyślenia, ale to znajdzie się pewnie gdzieś w moim serduchu zaraz obok Drugiego Życia, czy Wyboru i to właśnie dzięki Tobie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aww dziękuje <3 Ale mnie zaskoczyłaś ta falą komentarzy :o Już się bałam, że coś cię wciągnęło i już nie wrócisz, a tutaj tyle akcji się działo :D
      Jeszcze raz niesamowicie dziękuję! Cieszę się, że historia się podobała :D
      Nie ukrywam, tłumaczenie tego było niezłym wyzwaniem - może pierwsze długie Sevmione! (nigdy wcześniej nawet czytając nie sięgałam po tak długie teksty z tego pairingu :D )
      Pozdrawiam cieplutko! :*

      Usuń
  3. Dziękuję, dziękuję, dziękuję za tłumaczenie <3 Po raz kolejny ogromnie dziękuję, bo gdyby nie Ty nie miałabym okazji przeczytać tego opowiadania <3 Jesteś fantastyczną tłumaczką!

    Sevmione - nie jestem fanką tego paringu, znaczy znam te klasyki, ale jakby nie wracam do nich za często, po prostu jakoś Hermiona moim zdaniem pasuje do Draco. Zakochałam się w Dramione i tak już chyba zostanie, oczywiście to opowiadanie jest świetne, długie, nieraz zaskakujące, z pomysłem, jednak Dramione to Dramione<3

    Dramione - kocham i chyba dla mnie to sad end (zależy pewnie od czytelnika, czy lubi Snape'a czy woli Draco) - ja osobiście jestem #teamDraco więc czytając epilog po prostu łzy same mi kapały... Draco ma rację byliby tacy szczęśliwi, tak bardzo ją kochał, tyle dla niej zrobił. Szokiem musiał być dla niego widok ciąży i Hermiony z Severusem... To jak powiedział, że najważniejsze jest to, że jest szczęśliwa awwww <3 Cóż po epilogu można napisać w głowie własne zakończenie. Przy tak paskudnym, apodyktycznym, władczym charakterze Severusa, raczej długo się z nim nie wytrzyma...

    Epilog - niewyjaśnioną częścią dla mnie jest Ron, co mu dokładnie się stało? W sensie jakby co to za zaklęcie, co mu jest poza śpiączką? Brakuje mi też w epilogu takiej informacji kogo straciliśmy, oczywiście kiedy przeczytałam o Molly zrobiło mi się przykro, ale jakby nic więcej, żadnego nawiązania do wojny. Rozmowa z Draco ahhh <3 Snape - bleee :D Co mnie jeszcze zastanowiło, podczas wojny, wszyscy się spotykali, chociaż był Voldemort, Śmierciożercy. Po wygranej wojnie nie spotykali się, bo byli Śmierciożercy, a raczej ich pozostałości? I tak przyjaciele w żaden sposób nie mieli nic przeciwko? Nie szukali? Nie martwili się? No dziwne to mega, przynajmniej takie są moje odczucia...

    Opowiadanie - długie, łatwo się czyta, intrygujące, momentami zaskakujące. Po kilku pierwszych rozdziałach, na prawdę się bałam ! Mówię to opowiadanie będzie opierać się tylko na sexie, ale na szczęście tak się nie stało, przyjaźń, poświęcenie, akceptacja, dramy, Draco, Draco, Draco <3 Ogólnie to na pewno nie jest to kanon, ale jakby to nie przeszkadza, autorka opowiadania, ma swoje spojrzenie :) To fajne, bo pokazuje jakby swoje spojrzenie na wiele tematów <3 Snape to dla mnie EROTOMAN! Nigdy do takiego nie widziałam, nie potrafił się skupić na rozmowie, na szpiegowaniu, na niczym, tylko sexy w głowie. Z resztą Hermiona z wiecznym wybaczaniem, brakiem chęci słuchania wcale nie lepsza :P Żeby nie było, że tylko na Snape'a najeżdżam - ale no moim zdaniem on nie zasługiwał na happy end... Troszkę poszedł drogą Dumbledora - zrobić wszystko, po trupach do celu. Naraził życie Draco w sposób straszny. Zablokował Hermionie wspomnienia. Apodyktyczny, wiedzący najlepiej, decydujący za wszystkich. Sam początek opowiadania, gdyby Hermiona nie została złapana zastanawiam się jaki plan miał Snape...

    Draco ja Cię przyjmę i pocieszę <3 <3 <3

    To na koniec jeszcze raz Vera ukłony, za wykonaną cudowną pracę. Jak zawsze podziwiam, stawiam na piedestał <3

    OdpowiedzUsuń