- Cholera - zaklęła, patrząc na puste teraz drzwi. Rzuciwszy ostatnie spojrzenie w kierunku Draco, pospiesznie ruszyła w kierunku wyjścia. Musiała znaleźć Severusa, musiała z nim porozmawiać. Musiała wiedzieć, co się dzieje.

- Hermiono. - Zatrzymał ją głęboki, cichy głos i odwróciła się twarzą do Kingsleya. Zupełnie zapomniała, że ​​tam był.

Patrzyła na niego przez sekundę, a potem z wahaniem ponownie odwróciła się do drzwi. Tym razem, kiedy ponownie wymówił jej imię, owinął palce wokół jej ramienia, delikatnie, ale stanowczo, zatrzymując ją.

- Nie teraz, muszę iść.

- Nie, nie musisz. Po prostu pozwól mu odejść.

- Nie słyszałeś, co powiedział Draco? - zapytała. Jeśli się nie pospieszy, Severus odejdzie.

- Słyszałem.

- Muszę z nim porozmawiać, Kingsley. Muszę wiedzieć, co się stało. Gdyby istniał plan…

- To nie ma znaczenia - powiedział, odciągając ją do tyłu, kiedy próbowała ruszyć w kierunku drzwi. - Bez względu na powód, jaki miał, jakim planem podążał, to nie zmienia tego, co zrobił. Sama to widziałaś, Hermiono.

Patrzyła na niego przez chwilę, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Jak mogła mu to wyjaśnić? Jak mogła sprawić, by zrozumiał, że musi iść do Severusa, że ​​musi z nim porozmawiać? Wiedziała, że ​​Kingsley się o nią martwił, że próbował ją chronić, ale bez względu na to, co by mu powiedziała, nie sądziła, że ​​kiedykolwiek zrozumie.

- Muszę iść - powiedziała, próbując podejść do drzwi, ale on nie puścił jej ramienia.

- Po prostu pozwól mu odejść, Hermiono - powiedział cicho.

Odwróciła się ponownie do Kingsleya, jej oczy utkwiły w jego. Ile on wiedział? Czy w jakiś sposób zorientował się, co się dzieje? Czy dowiedział się o jej związku z Severusem, jeśli można to tak nazwać? A jeśli tak, dlaczego nikomu nie powiedział?

Wydając się odczytywać pytanie w jej głowie, po prostu skinął głową, a ona poczuła, że ​​jej kolana słabną.

- Ty… wiesz? - zapytała słabym głosem. Nie była na to gotowa. Nie była gotowa zmierzyć się z kimś, kto o nich wiedział, aby jej przyjaciele się dowiedzieli. - Jak długo? - mruknęła, bojąc się odpowiedzi, którą otrzyma. W tej chwili była to jedyna rzecz, o której mogła pomyśleć.

- Miałem pewne podejrzenia od jakiegoś czasu - powiedział. - Nie byłem pewien, aż do nocy, kiedy wyszliśmy na drinka.

Sapnęła i wolną ręką zakryła usta, czując, jak krew napływa do jej policzków. Pamiętała, co wydarzyło się tamtej nocy. Kingsley powiedział, że zabiera ją na drinka, a Severus, prawdopodobnie z zdenerwowany tym komentarzem, sprawił, że para majtek, które przypadkowo zostawiła w jego domu, pojawiła się przed nią, w powietrzu, aby wszyscy mogli je zobaczyć. Miała nadzieję, że była wystarczająco szybka, by je złapać i ukryć, że Kingsley ich nie widział, ale teraz wiedziała, że je zobaczył. Z pewnością nie skomentował tego wtedy, ale teraz wiedziała o tym. Nie tylko to widział, ale także dowiedział się o niej i Severusie.

- Dlaczego nic nie powiedziałeś? - zapytała z wahaniem.

- Ponieważ byłaś na niego tak zdenerwowana, że pomyślałem, że sama zdasz sobie sprawę, co się dzieje.

- Co?

- On cię wykorzystuje, Hermiono - powiedział i mogła powiedzieć, że naprawdę wierzył w to, co mówił. Ale to nie była prawda. Wiedziała, że ​​tak nie jest. - Najpierw wykorzystał cię do przekazywania informacji Zakonowi, a następnie do ponownego przyłączenia się do nas i zdobycia naszego zaufania. Teraz wykorzystuje cię do pozostania tutaj, bez względu na wszystko. Jak myślisz, co zrobi, kiedy przestanie cię już potrzebować?

- To nieprawda - powiedziała, wyrywając rękę z uścisku. - Wcale tak nie jest. - Potrząsając głową, odsunęła się od niego.

- Jesteś mądrzejsza, Hermiono - powiedział cicho ze smutkiem w jego oczach. - Czy on cię aż tak zaślepił, że jesteś gotowa wierzyć każdemu jego słowu? Że nie widzisz prawdy?

- Nie wiesz, o czym mówisz. - Dlaczego on mówił takie rzeczy? Severus by jej tego nie zrobił, nie wykorzystałby jej w ten sposób.

- Czyżby? - zapytał, ale jego ton był nadal delikatny, nawet wyrozumiały. Nie był na nią zły, martwił się. Próbował sprawić, by patrzyła na wszystko z jego strony. Żeby ujrzała rzeczy, w które wydawał się szczerze wierzyć. Opiekował się nią, ale to nie zmieniało tego, co zrobiły z nią jego słowa, jak bolały, bo wzbudzał w niej wątpliwości.

- Pracuję z nim od lat, Hermiono - kontynuował po chwili. - Widziałem, do czego jest zdolny. To, co widziałaś dzisiaj... - powiedział, spoglądając przez chwilę na śpiącą postać Draco. - To nic. Severus jest dobry w tym, co robi, być może najlepszym. Nie ma granic i żadnej moralności. Nie boi się skrzywdzić lub zabić każdego, kto stanie mu na drodze, aby dostać to, czego chce. Wykorzystuje cię i nie zawaha się usunąć cię ze swojego życia, gdy przestanie cię potrzebować.

Ponownie pokręciła głową i zrobiła kolejny krok od niego. Jak mógł jej to powiedzieć? Jak mógł w to wierzyć? Najwyraźniej nie znał Severusa tak jak ona. Nigdy by jej tego nie zrobił, nigdy nie potraktowałby jej w ten sposób. Kingsley się mylił, musiał się mylić.

Tak wiele przeszła z Severusem, że wiedziała, że ​​nie powinna już w niego wątpić. Wielokrotnie udowadniał, że jest po ich stronie i ryzykował dla niej życie więcej razy, niż mogła zliczyć.

Jednak głos wątpliwości przemówił w jej głowie, udowadniając, że jest w stanie, a może nawet chciał, usunąć ją z drogi, kiedy wydawała się niepotrzebna. Czy mimo wszystko nie odebrał jej wszystkich wspomnień po tym, jak w końcu udało mu się wrócić do Zakonu?

Powiedział jej, że chciał ją uratować, ponieważ Voldemort zarządził jej śmierć - argumentował głos rozsądku, ale tak jak poprzednio, stawał się coraz słabszy.

Jeśli była ze sobą szczera, nie mogła powstrzymać się od zastanawiania się w głębi duszy, dlaczego Severus miałby się nią przejmować. Była tylko czarownicą. W rzeczywistości była czarownicą, której nienawidził od lat. Była apodyktyczna i uparta i nigdy nie przestawała zadawać pytań. Dlaczego miałby ją chcieć? Przy tych wszystkich innych czarownicach, dlaczego miałby się nią przejmować, jeśli nie z powodów, o których wspomniał Kingsley? Nienawidziła siebie za to, że w niego wątpiła, ale nic nie mogła na to poradzić.

- Zasługujesz na coś lepszego, Hermiono - powiedział Kingsley, podchodząc do niej bliżej. - Zasługujesz na kogoś, kto naprawdę się o ciebie zatroszczy, na kogoś, kto będzie cię kochał za to, kim jesteś.

Zrobił kolejny krok bliżej i ujął ją za rękę.

- Przepraszam, że muszę ci to mówić - powiedział - ale to dla twojego własnego dobra. On tylko cię skrzywdzi, a ty na to nie zasługujesz.

Patrzyła, jak pochyla się bliżej, ale czuła się tak, jakby jej umysł nagle się wyłączył. Nie była zdolna do logicznego myślenia, a tym bardziej do ruchu. Toczyła wewnętrzną bitwę. Część jej była pewna, że ​​mogła zaufać Severusowi, druga argumentowała dokładnie odwrotnie. Nie mogła zareagować na nic innego.

Jakby wysłany przez bogów, gwałtowny atak kaszlu Draco zaskoczył ich oboje i przerwał ten moment. Nagle świadoma tego, co prawie się wydarzyło, skorzystała z okazji i pospieszyła do Draco, niejasno słysząc, jak Kingsley cicho opuszcza pokój i zamyka za sobą drzwi.

Ostrożnie wsunęła rękę pod szyję Draco, gotowa pomóc mu wstać i spróbować powstrzymać kaszel. Była zaskoczona, gdy zauważyła, że kaszel ustał się w momencie, gdy drzwi się zamknęły, a diabelski uśmieszek zastąpił uprzedni zbolały wyraz twarzy.

- Draco Malfoy, co ty wyprawiasz? - zapytała, a lekki uśmiech dotknął jej ust. Teraz zobaczyła, że chłopak czuje się lepiej.

- Nie mogłem pozwolić, żeby ten cholerny stary drań wykorzystał moją dziewczynę - odpowiedział słabym głosem, ale zabarwionym pewnością siebie, która zawsze go otaczała.

- Twoją dziewczynę?

Zamiast odpowiedzieć, przez chwilę popatrzył na nią.

- To raczej mało prawdopodobne, że miałabyś tutaj eliksir na ból, prawda? - zapytał, zmieniając temat w chwili, gdy miała się odezwać.

- Severus powiedział, że na razie nie można dać ci więcej eliksirów. Za dużo już zażyłeś.

- Cholernie cudownie - jęknął. - A coś do picia?

- Oczywiście - powiedziała, nalewając trochę wody do małej szklanki i pomagając mu usiąść, żeby się nią nie zakrztusił.

Znowu jęknął z bólu wywołanego tym ruchem, ale nic nie powiedział, gdy pomogła mu pić i po chwili znów się położył.

- Cholerny dupek nie powiedział, że to będzie tak bolało - jęknął, zamykając na chwilę oczy, gdy jego twarz znowu zbladła.

- Masz na myśli Severusa? - zapytała, żądna informacji.

- Oczywiście - odpowiedział. - Powiedział, że usunie większość bólu. - Jęknął ponownie, przesuwając się, próbując ułożyć się wygodniej. - Ale jeśli to, co czułem, było tylko częścią bólu, który powinienem był poczuć…

- Co się stało, Draco? - zapytała z wahaniem.

- Czy on ci nie powiedział? - zapytał, a ona potrząsnęła głową. - Nie możesz wywnioskować, patrząc na mnie?

- Wiem, że cię torturował.

- Cholera, prawda, tak było. To cud, że nie zabił mnie przy tym.

- Ale powiedziałeś, że był plan - szepnęła. - Kilka minut temu, kiedy się przebudziłeś, zapytałeś mnie, czy plan Severusa zadziałał.

- Cóż, oczywiście że był plan. Inaczej byłbym już dawno martwy.

- Jaki był plan, Draco? Dlaczego cię skrzywdził?

- Nie wiem - odpowiedział. - Powiedział, że byłoby lepiej, bezpieczniej, gdybym nie wiedział. Powiedział, że to jedyny sposób, żeby to zadziałało.

- Ale on mówił do ciebie - nalegała. - Kiedy cię torturował, rozmawiał z tobą. Wyglądało na to, że zadawał ci pytania.

- Skąd to wiesz? - zapytał z dziwnym wyrazem twarzy.

- Widziałam - odpowiedziała z wahaniem po chwili.

- Co? - zapytał, nagle brzmiąc na złego i zaniepokojonego.

- Kiedy Severus cię tu przyniósł, ledwo żyłeś. Musiał cię zostawić, żeby znaleźć potrzebne eliksiry. Powiedział nam tylko, żebyśmy się tobą zaopiekowali, dopóki nie wróci. Musieliśmy wiedzieć, co się z tobą stało, jakie były klątwy, którymi zostałeś trafiony, żebyśmy mogli ci pomóc. Jedynym sposobem, żeby to zrobić, było zajrzenie do twoich wspomnień.

- Co widziałaś? - zapytał, wyraźnie się odprężając, a ona zastanawiała się, jakie były wspomnienia, których tak się bał, że mogli je zobaczyć.

- Obrazy nie były zbyt wyraźne i przez cały czas zdawały się przeskakiwać do przodu. To było bardzo zagmatwane. Widziałam tylko, że Severus cię torturował, a także coś do ciebie mówił.

- Zatem widziałaś wszystko, co było do zobaczenia, przynajmniej z mojej strony.

- Co masz na myśli? - zapytała zdezorientowana.

- To wszystko, co pamiętam.

- Ale o co pytał? Nie słyszałam go.

- To prawdopodobnie dlatego, że nie pamiętam, co mówił. Nie jestem nawet pewien, czy sam go słyszałem, kiedy to się działo.

- Ale…

- Powiedziałem ci wszystko, co wiem - powiedział. - Jeśli chcesz wiedzieć, co się naprawdę wydarzyło, będziesz musiała zapytać Severusa, chociaż wątpię, żeby ci coś powiedział.

- Dlaczego nie?

- Wiesz, jaki on jest. Uwielbia swoje sekrety udając tajemniczego człowieka.

- Dlaczego zgodziłeś się mu pomóc, skoro nawet nie wiedziałeś, co zaplanował?

- Ponieważ ci ufam - powiedział po prostu. - Powiedziałaś mu, gdzie mnie znaleźć, i wiedziałem, że nie zrobiłabyś tego, gdybyś mu nie ufała, gdybyś myślała, że chce mnie skrzywdzić. Nie ufałem mu, po prostu zaufałem twojemu osądowi.

Była zdumiona szczerością jego słów, tym, jak bardzo w nią wierzył, jak bardzo jej ufał.

- Dziękuję - szepnęła i zobaczyła, jak blady uśmiech wpływa na jego usta.

- Mam jednak nadzieję, że to była słuszna decyzja. Musiałem pozwolić mu zabrać moją matkę. Powiedział, że zapewni jej bezpieczeństwo, ale prawda jest taka, że ​​nie mam możliwości dowiedzenia się, gdzie ona jest, ani czy jest z nią dobrze.

- Z twoją matką wszystko w porządku - powiedziała z przekonaniem i zobaczyła, jak jego oczy rozszerzyły się z zaskoczenia na jej oświadczenie.

- Tak? Skąd wiesz?

- Widziałam ją dziś rano.

- Widziałaś ją? Gdzie ona jest, dokąd ją zabrał?

- Jest bezpieczna - zapewniła go. - Może nie do końca szczęśliwa, ale jest bezpieczna.

- Gdzie?

- Nie znam lokalizacji. Jest z moimi rodzicami w bezpiecznym domu.

- Przetrzymuje moją matkę z twoimi rodzicami? - zapytał Draco, jednocześnie zaskoczony i rozbawiony.

- I na dodatek bez różdżki.

- Zwariował - powiedział, a ona się zaśmiała.

- Nie musisz się o nią martwić.

- Dziękuję ci.

- Za co?

- Za wszystko.

- Powinieneś trochę odpocząć, nadal jesteś za słaby - powiedziała, odwracając się i robiąc krok w stronę drzwi.

- Co? Czy nie dostaję nawet buziaka na dobranoc? - zapytał, a figlarny wyraz jego oczu zaprzeczał niewinnemu wyrazowi jego twarzy.

- Nie przeginaj, fretko - powiedziała przez ramię, robiąc kilka kroków, które dzieliły ją od drzwi i wychodząc z pokoju, zostawiając go by odpoczął.

- A więc Malfoy nadal żyje - powiedział Ron, gdy tylko wyszła na korytarz. Wyglądało na to, że on i Harry zostali blisko, prawdopodobnie chcąc wiedzieć, co dzieje się w pokoju.

- Kingsley powiedział nam, że się obudził - dodał Harry.

- To prawda.

- Więc co powiedział?

- Nie może sobie przypomnieć, co się stało.

- Ostatnio zdarza się to dość często - zauważył złośliwie Ron, ale zignorowała go.

- Więc wyzdrowieje?

- Wyzdrowieje.

- Nie jestem pewien, czy powinienem odczuwać ulgę, czy się tym martwić.

- Harry, on pomógł nam wiele razy - powiedziała, zmęczona tym, że musiała bronić go przed wszystkimi. - Podjął dla nas większe ryzyko niż wielu członków Zakonu. Ufam mu i może czas, żebyś mu też zaufał.

- Cóż, może nie wszyscy z nas są tak chętni do ufania śmierciożercom.

- Czy przestaniesz być kretynem, Ronaldzie? - zapytała ze zmęczeniem. - Jesteś mądry i dobry, dlaczego nie zapomnisz o tym, co wydarzyło się w przeszłości i nie dasz im przynajmniej szansy, by się wykazali?

Milczał, najwyraźniej zszokowany jej słowami. Wiedziała, że ​​nie był podły i nie chciał jej skrzywdzić ani być tak tępym, ale nawet jeśli nie powiedział tego głośno, wiedziała, że ​​bardzo się martwi. Podobnie jak większość jego rodziny, wydawał się zawsze martwić o dobre samopoczucie wszystkich, nawet jeśli czasami robił głupie rzeczy, które zagrażały innym, zamiast ich chronić. Przynajmniej na razie wydawał się chętny jej wysłuchać i być może dał Severusowi i Draco szansę wynikającą z  wątpliwości.

Chciała iść do Severusa, nawet po tym wszystkim, co powiedział jej Kingsley. Chciała wiedzieć, co próbował jej powiedzieć, chciała usłyszeć jego wersję wydarzeń, ale opuścił już kwaterę główną, a jedynym miejscem, w którym mogła go szukać, był jego dom. Nie zamierzała się tam po prostu aportować. Musiał wkrótce wrócić. Prawdopodobnie przybędzie sprawdzić, co u Draco, albo przynajmniej udzielić im wskazówek, jak mu pomóc, na przykład jakie eliksiry powinien brać i kiedy. Będzie tam na niego czekać, a kiedy przyjdzie, skonfrontuje się z nim.

Nienawidziła sposobu, w jaki wszyscy w domu na nią patrzyli, chociaż nie mogła być pewna, że ​​to tylko jej percepcja, resztę popołudnia spędziła siedząc przy Draco. Nie obudził się ponownie i było to właściwie jedyne miejsce w domu, w którym wiedziała, że nikt ​​nie będzie jej przeszkadzać.

Postanowiwszy pominąć obiad, rozważała możliwość wymknięcia się do kuchni, żeby coś przekąsić, kiedy zaskoczyło ją głośne dudnienie.

Członkowie Zakonu już wyszli, a niedługo wcześniej wszyscy w domu poszli spać, więc postanowiła sprawdzić, skąd bierze się ten hałas, mając nadzieję, że być może Severus wrócił.

Na wszelki wypadek owinęła palce wokół różdżki, szybko otworzyła drzwi i wyszła z małego szpitala, kierując się korytarzem w stronę drzwi wejściowych.

Światła były zgaszone, ale wyraźnie widziała cztery postacie stojące obok siebie przy drzwiach, rozmawiające ściszonym głosem, pozornie czekające na przybycie kogoś.

- Co się dzieje? - zapytała, kiedy rozpoznała postacie i wszyscy odwrócili się do niej z uniesionymi różdżkami, najwyraźniej zaskoczeni jej obecnością.

- Co robisz? - zapytała Molly, gdy opuścili różdżki, i podeszła do nich bliżej.

- Nie mogę spać. Co się dzieje?

- Nie wiemy - odpowiedział Kingsley, podchodząc do okna i wyglądając na zewnątrz. - Otrzymałem wiadomość, że muszę tu szybko przybyć.

Spojrzała na pozostałych trzech mieszkańców pokoju, Szalonookiego, Molly i Artura, zastanawiając się, dlaczego tam są. Jednak wydawali się być równie rozproszeni jak Kingsley.

- Na kogo czekasz?

- Jest tutaj - powiedział Kingsley, odsuwając się od okna, gdy Molly otworzyła frontowe drzwi.

Na podeście stał mężczyzna, owinięty w gruby, czarny płaszcz, z twarzą ukrytą pod kapturem. Gdy tylko drzwi zostały otwarte, mężczyzna wszedł do środka, potykając się lekko, gdy próbował iść, sięgając po ramię Arthura, by się podeprzeć.

- Wszystko w porządku? - zapytała zaniepokojona Molly, a mężczyzna skinął głową.

- Wszystkie te klątwy trochę mnie osłabiły.

- Remus - sapnęła Hermiona, kiedy rozpoznała głos. Jej pierwszym odruchem było podbiec do niego, ale najwyraźniej był zbyt słaby, by mogła powitać go tak ciepło.

Minęły tygodnie, odkąd go ostatnio widziała. W ciągu ostatnich dwóch lat opuszczał Zakon tygodniami, czasami miesiącami, ale nikt nigdy jej nie powiedział, dokąd się udawał, bez względu na to, ile razy o to pytali. Może to była jej szansa, żeby się przekonać. Wydawało się, że ciekawość z łatwością ją opłaciła.

- Co ci się stało? - zapytała go, kiedy Artur pomógł mu usiąść, a Molly wymamrotała coś o eliksirach leczniczych i odeszła.

- Atak śmierciożerców - jęknął, opierając się o kanapę.

- Dlaczego wysłałby swoich ludzi, żeby cię zaatakowali? Myślałem, że wataha jest po jego stronie - powiedział Kingsley. A więc tam był Remus.

- Byli, przynajmniej większość. Nie mam pojęcia, dlaczego nas zaatakował, ale teraz to wszystko zmienia.

- Dlaczego Severus nie poinformował nas o ataku? - zapytał Kingsley, brzmiąc prawie na wściekłego.

- Skontaktował się ze mną na kilka minut przed przybyciem Śmierciożerców. Powiedział, że to była nagła decyzja i że muszę się stamtąd wydostać. Gdyby mnie nie ostrzegł, wszyscy zostalibyśmy zabici. Dał nam wystarczająco dużo czasu na przygotowanie się.

- Czy nie powiedział nic więcej?

- Powiedział mi, że przybędzie tu tak szybko, jak będzie mógł, że wtedy nam wszystko wyjaśni.

- Ilu wilkołaków zostało zabitych?

- Niewielu. Ośmielę się stwierdzić, że Voldemort stracił dziś wieczorem więcej Śmierciożerców niż zabił wilków.

- Jak to wpłynie na twoją współpracę z watahą? - zapytał Szalonooki z drugiego końca pokoju.

- Jestem przekonany, że obróci się to na naszą korzyść. Jakiekolwiek wsparcie, jakie wataha była gotowa udzielić Voldemortowi, teraz zniknęło. Aż do dzisiejszego wieczoru przekonanie innych, aby pozostali neutralni, było najlepszym, na co mogłem liczyć. Po tym być może nawet będą chcieli by dołączyć do nas w walce. Nie lubią być zdradzani.

- Być może uda nam się wymyślić dla nich plan, propozycję. Moglibyśmy zaoferować im naszą pomoc w zamian za ich. Wsparcie przeciwko ustawodawstwu o wilkołakach mogłoby być dobrym początkiem - zasugerował Arthur.

- Mogłoby - powiedział Remus, ale zanim mógł kontynuować, drzwi ponownie się otworzyły.

Severus stał wyprostowany przy otwartych drzwiach, jego oczy przeszukiwały pokój, przyglądając się każdemu obecnemu i zatrzymując się, gdy ją zobaczył. Po chwili zwrócił się do Remusa.

- Wszystko w porządku?

- Tak - odpowiedział Remus. - Dziękuję ci.

Niewielkie skinienie głową było jedyną odpowiedzią, jaką otrzymał. Severus wszedł do środka, zamknął drzwi i podszedł do nich o krok bliżej.

- Nie mam dużo czasu. Muszę wkrótce wrócić do kwatery. Jak się ma Draco? - zapytał, patrząc na Kingsleya.

- Wydaje się, że jest z nim lepiej.

- Daj mu to - powiedział Severus, wyciągając kilka fiolek ze swoich szat i podając mu je. - Pół fiolki co dwie godziny. Powinien wrócić do normy w ciągu jednego dnia.

Kingsley patrzył na niego przez chwilę, z zaskoczeniem i niedowierzaniem malującym się na jego twarzy, prawdopodobnie zastanawiając się, jak Draco mógł tak szybko wyleczyć się z tak strasznych ran. Jednak nic o tym nie powiedział, podobnie jak Severus.

- Zostałem poinformowany, że po twojej stronie nie było wielu strat - powiedział po chwili do Remusa.

- Jak tylko powiedziałeś mi, że nadchodzą Śmierciożercy, odesłaliśmy większość członków watahy, zostawiając do walki tylko najsilniejszych.

- Zakładam, że to daje ci lepszą pozycję, by przekonać innych do przyłączenia się do światła.

- Prawdopodobnie.

- Dobrze. Będą potrzebni.

- Dlaczego nas zaatakowali? Stado już zgodziło się pomóc Voldemortowi. Nie miał powodu, by nas krzywdzić.

- Wierzył, że wilkołaki go zdradziły, że zamierzają zmienić strony.

- Co sprawiło, że tak pomyślał?

- Ja. Ostrzegłbym cię wcześniej, ale nie miałem szans. Nie sądziłem, że zorganizuje atak w ciągu zaledwie kilku godzin.

- Powiedziałeś mu to? - zapytał Kingsley, ale Severus wydawał się go nie słyszeć, a jeśli tak, to zdecydowanie go zignorował.

- Będziesz musiał wrócić dziś w nocy. Musimy wiedzieć, czy możemy na nich liczyć i ilu z nich zechce walczyć. - Zaczekał, aż Remus skinął głową, po czym kontynuował, wydając rozkazy z łatwością, która ją zaskoczyła. - Arturze, musisz skontaktować się ze wszystkimi w Ministerstwie, którzy chcą do nas dołączyć, a także ze wszystkimi rodzinami czystej krwi, zarówno neutralnymi, jak i faworyzującymi Zakon. - Kiedy Artur również skinął głową, zwrócił się do Szalonookiego. - Każdy, kogo znasz, Alastorze. Jeśli uważasz, że mogą pomóc, przyprowadź ich tutaj. - Patrząc na Kingsleya, kontynuował. - Zorganizuj spotkanie Zakonu jutro, wczesnym rankiem. Wszyscy członkowie Zakonu będą musieli się przygotować, a także wszyscy chętni. Przeprowadźcie na nich najtrudniejszy program szkoleniowy, jaki macie. Musimy pracować nad kwestiami taktycznymi. Czasu jest niewiele.

- Niewiele czasu?

- Mamy mniej niż pięć dni, zanim to się stanie.

- O czym ty mówisz? Na co musimy się przygotować?

- Na wojnę.


3 komentarze:

  1. Ah, czyli jednak coś dobrego z tych tortur wyszło... Wilkołaki będą współpracować z Zakonem, a to dzięki Severusowi. Przekazał Draco zmienione wspomnienia o zdradzie stada i w ten sposób ułatwił pozyskanie ich przez Zakon jako sojuszników. Mimo wszystko nie wybaczę Severusowi tego, co zrobił Draco, nawet jeśli to w jakiś sposób uratowało mu życie. To on go w to wplątał. To była jego wina, że Draco był torturowany do takiego stopnia. Cóż, jak już wspomniałam wcześniej, Hermiona i tak mu to wybaczy. Zrobił co było konieczne i tyle. A teraz jeszcze może nie bezpośrednio, ale pozyskał sojuszników dla Zakonu. Jak nie wybaczyć tak wspaniałemu szpiegowi prawda? No się nie da. No i mówiłam, że Kingsley wie! Nie spodziewałam się jedynie, że zobaczył wtedy jej majtki i pokojarzył fakty. No cóż, można się było jednak tego domyślić. Kingsley jest bardzo uważny, w końcu nie bez powodu jest aurorem. Ale ta próba przekabacenia Hermiony była mega słaba. Nie wierzę, że to mówię, ale Severus nigdy by jej nie skrzywdził. Za bardzo mu na niej zależy, żeby był w stanie ją wykorzystać i skrzywdzić. Ratował ją tak wiele razy, że gdyby mu na niej nie zależało, to już dawno miałby to gdzieś. Dlatego sorry Kingsley, ale wolę Snape'a od Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  2. No i działania Seva zaczynają przybierać jakis logiczny ciąg 😁
    Tylko boję się.że w stosunku do Hermiony uniesie sie on męską dumą ☹
    Dziwnie czytać o Draco wzdychającym do Hermiony bez wzajemności...

    OdpowiedzUsuń
  3. Kingsley powiedział kilka słów prawdy i miał rację. Tak jak pisałam wcześniej nie powinna wybaczyć, ja bym nie wybaczyła... Jednak z drugiej strony skrzywdzenie Hermiony przez Snape'a, nie to nie wchodzi w grę, za dużo dla niej zaryzykował i ja ratował. Co nie zmienia faktu, innych jego przewinień w stosunku do Hermiony. Cooz plan się powiódł, a ich zwycięstwo jest blisko mam nadzieję... Niech ta wojna się kończy 🥰
    Draco jest taki słodki, przesyłam mu buziaka na dobranoc, też zaczynam majaczyć 😅 czas powoli spać 😘

    OdpowiedzUsuń