ROZDZIAŁ 40.

Pansy nigdy wcześniej nie widziała, żeby Draco tak się wściekł. A dokładniej to nigdy wcześniej nie widziała, by wyrażał złość w taki sposób. Zazwyczaj nie podnosił głosu, tylko patrzył na ludzi lodowato i syczał pogardliwe słowa, na które jego oponenci nie mogli znaleźć żadnej odpowiedzi.

Tego wieczoru po opowieści Pansy najpierw był zbity z tropu, a zaraz potem wpadł w furię. Ślizgonka jąkała się, odpowiadając na jego pytania, i wzdrygała się za każdym razem, gdy sztyletował ją wzrokiem. Niełatwo było doprowadzić ją do takiego stanu. Draco ta sztuka udała się w ciągu kilku minut. Kiedy skończył, Pansy stała na baczność koło jego biurka, zaciskając dłonie na brzuchu, bo nie wiedziała, co z nimi począć.

Zapadła cisza. Pansy czuła, że jej nerwy długo tego nie wytrzymają. Po raz pierwszy, od kiedy poznała Draco, naprawdę się go bała.

- Draco, ja wiem, że...

- Zamknij się.

Nienawiść w jego głosie spowodowała, że łzy napłynęły do jej oczu. Draco wstał z łóżka i zaczął chodzić po pokoju, a Pansy zmuszała się, by nie cofnąć się pod ścianę.

- Chyba rozumiem, o co w tym chodzi - mruknął, bardziej do siebie niż do niej. - Moja droga Pansy, odpowiesz mi na kilka pytań, a potem będziesz udawała, że nigdy mnie tu nie było.

Poczekał, aż Pansy spojrzała mu w oczy, po czym kontynuował:

- Zejdź na dół do Wielkiej Sali na obiad. Staruszek wrócił i rozkazał tym kilku uczniom, którzy jeszcze zostali w zamku, żeby usiedli przy jednym stole. - Draco skrzywił się pod nosem. - Jeśli ktoś zapyta o mnie, Goyle'a lub Blaise'a, powiesz tej osobie, że bojkotujemy posiłek ze względu na nowe i niedopuszczalne zasady. Nic więcej nie wiesz. Jeśli wyślą kogoś po nas, to trudno. Po obiedzie zamkniesz się w pokoju i nie wpuścisz tu nikogo poza mną, profesorem Snape'em albo dyrektorem. Rozumiemy się?

- Tak.

- Gdy jutro znajdziesz się w domu, będziesz pod opieką rodziców. Śmiem twierdzić, że jeśli twój ojciec wytrzeźwiałby choć na pięć minut, złapałby się za głowę, widząc, jaką ma głupią córkę.

W każdej innej sytuacji Pansy dałaby mu popalić za to, co właśnie powiedział. Teraz jednak wydusiła z siebie tylko ciche: Tak.

- A teraz żądam odpowiedzi - oznajmił i usiadł z powrotem na łóżku, jak gdyby gniew odebrał mu energię. - Dokąd Blaise zabrał Goyle'a?

Pansy zawahała się.

- Nie wiem dokładnie dokąd, ale wiem, w jaki sposób Blaise się tam dostaje.

Draco popatrzył na nią z zaciekawieniem, lecz zarazem spochmurniał.

- A ty skąd, do cholery, możesz o tym wiedzieć?

Pansy odwróciła wzrok. Nie mogła znieść jego potępiającego spojrzenia.

- Ponieważ zostałam wybrana jako pierwsza.

- Ty? - Draco roześmiał się.

- Tak, ja! - odrzekła Pansy, urażona. - Tak trudno w to uwierzyć?

Draco spojrzał na nią, jakby się nad czymś zastanawiał. Po chwili podniósł z nocnego stolika grubą książkę w twardej okładce i cisnął nią w lustro, zawieszone nad biurkiem. Szkło roztrzaskało się i odłamki poleciały na wszystkie strony, zaścielając biurko i podłogę.

Pansy wrzasnęła i skoczyła w stronę drzwi.

- Czy Voldemort jest już do tego stopnia zdesperowany, że werbuje siedemnastoletnie dziewczyny, które nie potrafią trzymać nerwów na wodzy? - zapytał Draco cichym głosem.

Pansy szybko otarła łzę, spływającą jej po policzku.

- Nie sądzę, bym mogła wypowiadać się za Voldemorta, ale wiem, co sądził Blaise. Zobaczył we mnie pewien potencjał.

Draco pokręcił głową.

- Zobaczył kogoś, kto dał się nabrać na jego puste obietnice. Pansy, ty nie masz żadnego potencjału. Potrzebujesz, żeby ktoś cię prowadził. - Draco spojrzał na nią, jakby się nad nią litował. - Wiesz, kim naprawdę jesteś?

Dziewczyna zamknęła oczy.

- Nienawidzę cię.

- To dobrze. Dokąd cię zabrał?

- W Zakazanym Lesie jest jedno szczególne drzewo. Śmierciożercy dali Blaise'owi świstoklik. Nie wiem, co to takiego, ale tak właśnie Blaise podróżuje w obie strony. Zabrał mnie tam wtedy, gdy miałam odwiedzić ich kryjówkę, ale zmieniłam zdanie.

Pansy otworzyła oczy i zobaczyła, że Draco stoi tuż przed nią. Złapał ją za ramiona i potrząsnął lekko. Tym razem się go nie bała, bo w jego oczach widziała tylko troskę o nią.

- Czy ty sobie w ogóle wyobrażasz, co mógł ci zrobić, kiedy nagle postanowiłaś zawrócić?

- Owszem, wyobraziłam sobie! Nie umiem tego wyjaśnić! Po prostu spanikowałam! Nie chciałam przez to przechodzić. Musiałam go jakoś przekonać, że jestem niewłaściwą osobą. Powiedziałam, że się nie nadaję, bo mogę zrobić coś źle. Blaise wiedział, że Goyle coś do mnie czuje. Uwierzył mi, gdy skłamałam, że nie mogę pracować razem z Goylem, bo będziemy się nawzajem rozpraszać. Draco, on mi uwierzył! To moja wina, że Greg do nich dołączył!

Ostatnie słowa wyszlochała.

Draco pomyślał chyba, że dość już się nad nią poznęcał, bo ją przytulił. Pansy wcisnęła twarz w jego pierś.

- Goyle i tak by tam poszedł. Wątpię, że mogłaś jakoś na niego wpłynąć - rzekł zrezygnowanym tonem.

Pansy zdała sobie sprawę, że rozmawiają o wyborach. A w każdym razie o iluzji wolnego wyboru.

Czasami przynależność do Slytherinu była czymś strasznym.

Pansy wypuściła długo wstrzymywany oddech.

- Czy jest coś, co Goyle albo ja mogliśmy zrobić inaczej? Jeśli Blaise zaufał nam na tyle, że zdradził nam, kim jest, to znaczy, że oczekiwał od nas posłuszeństwa. Kto wie, czy od razu by nas nie zabił, gdybyśmy mu wprost odmówili?

- Kiedy wyznał ci, że jest Łowcą Głów? - zapytał Draco.

- Tydzień przed balem na zakończenie szkoły. A Goyle'owi powiedział zaraz po tym, jak Mroczny Znak ukazał się nad Hogsmeade.

- Czy Goyle ci o tym mówił?

- Dowiedziałam się dopiero wtedy, gdy Blaise go zaakceptował. Wiesz, że to miałeś być ty? Od samego początku chodziło przede wszystkim o ciebie. Ja z Goylem byliśmy na końcu listy. Jednak Blaise powiedział, że nie można ci już ufać.

Draco zmarszczył brwi, głaszcząc dziewczynę po plecach.

- Miał rację.

- Co teraz zrobimy? Nie możemy pójść z tym do Dumbledore'a. Zamkną Grega w więzieniu!

- Nie, jeśli sprowadzę go z powrotem.

Pansy odsunęła się od Draco i spojrzała mu w twarz, przerażona.

- Chyba nie zamierzasz pójść tam w pojedynkę?

Draco miał już informację, dzięki której mógłby zakończyć swój układ z Ministerstwem. Wystarczyło, by skorzystał z kominka i porozmawiał z Arturem Weasleyem. Gdyby to zrobił, byłby wolny. Odzyskałby dom, spadek i swoje życie. Miałby szansę, żeby ułożyć sobie przyszłość z Hermioną.

Jednak nie mógł skontaktować się z Ministrem. Jeszcze nie teraz. Najpierw musiał sprowadzić Goyle'a z powrotem. Wyjawienie prawdy o Zabinim oznaczało wplątanie we wszystko Pansy i najprawdopodobniej wyrok więzienia dla Goyle'a. Draco nie mógł na to pozwolić. Jego ojciec zrobił bardzo dużo, by skomplikować mu życie. Draco zamierzał to naprawić, ale nie był pewien, czy w trakcie tego procesu nie będzie musiał całkowicie odciąć się od swojej przeszłości. Miał jednak nadzieję, że będzie mu dane ocalić z niej choć relacje z przyjaciółmi.

- Poradzę sobie z Blaisem.

Pansy popatrzyła na niego sceptycznie.

- Zapominasz, że to już nie jest Blaise, którego znałeś. Nie wyobrażasz sobie, do czego jest zdolny. Nawet nie wiesz, jaką zawiść odczuwa wobec ciebie. A poza tym co zrobisz, jeśli Goyle nie będzie chciał z tobą wrócić? Nie widziałeś go, kiedy odchodził. Był bardzo zdeterminowany.

Draco warknął pod nosem.

- Niech tylko spróbuje mi odmówić. Jeśli będę musiał oszołomić tego idiotę i lewitować go do domu, to bądź pewna, że nie zawaham się ani trochę. Co do Zabiniego, to nie musisz się martwić. Nie będzie w stanie zrobić mi krzywdy.

Pansy próbowała odgadnąć, co Draco miał na myśli, ale nie była w stanie.

- O czym ty mówisz? Jakoś sobie nie wyobrażam, żeby pozwolił ci tak po prostu odejść z Goylem!

Draco poruszył lewym ramieniem. Stara kontuzja była dla jego doskonałej kondycji fizycznej niczym łyżka dziegciu w beczce miodu. Jednak w tym momencie Draco był wdzięczny, że mu się przydarzyła.

- Powiedzmy, że jest mi coś winien.

***

Ginny Weasley przeszła przez dziurę w portrecie, próbując spiąć sobie włosy, i prawie zderzyła się z Harrym, który stał po drugiej stronie. Metalowa spinka potoczyła się po podłodze.

- Harry? Myślałam, że poszedłeś już na obiad.

Harry popatrzył na nią przez chwilę i schylił się po spinkę.

- Chciałem pogadać z Hermioną. Jest nadal w swoim pokoju, tak?

- Dzięki - rzekła Ginny, biorąc od niego spinkę. - Pakuje się. Poczekasz tu na nią?

- Tak. Trwa to już dość długo.

Ginny znała Harry'ego tak dobrze, jak siebie samą. Teraz jednak miała problem z odczytaniem jego nastroju. Poczuła się niepewnie.

- Czy wszystko w porządku? - zapytała, wiedząc, że Harry zamykał się w sobie wtedy, gdy był czymś przejęty.

- Mam tyle na głowie - oznajmił, uśmiechając się przelotnie, jakby chciał ją uspokoić.

- Pewnie, że tak.

Ginny pomyślała, że wyglądał na rozczarowanego. Zanim mogła się opanować, zrobiła krok do przodu i cmoknęła go w usta.

- A to za co? - zapytał.

- Dzięki za dzisiejsze przedpołudnie. Za to, że tak dobrze poradziłeś sobie z nowinami od Hermiony. Wiesz, Ron nadal jeszcze coś do niej czuje. Cieszę się, że przynajmniej jeden z was jest na tyle mądry, by nie kierować się tylko własnymi emocjami. W tym roku za mało czasu poświęcałam Hermionie. Czuję się winna, że nie domyśliłam się wcześniej...

- To był ciężki rok - rzekł Harry, przyglądając się jej z zaciekawieniem.

Ginny spojrzała na niego z nostalgią.

- Wiesz, przyszły rok będzie bardzo dziwny. Bez ciebie, bez Rona, bez Hermiony. Umówiliśmy się, że zejdziemy się w bliżej nieustalonym terminie. Ale Harry... Kiedy zobaczyłam dzisiaj Malfoya i Hermionę, pomyślałam sobie: Kurczę! Jeśli oni próbują, to dlaczego nie my?

Harry zrobił triumfującą minę i Ginny była zaskoczona. Jednak nie trwało to długo i znowu wyglądał jak przedtem.

- To skomplikowane - rzekł Harry beznamiętnie.

Ginny zaśmiała się ponuro.

- To niedomówienie roku. Sprawy z Alice Crowley nie są aż tak skomplikowane, co?

Harry wzruszył ramionami.

- Tak samo jak sprawy z Finniganem.

Oboje zamilkli. Napięcie między nimi było niemal wyczuwalne.

- Touché - wyszeptała w końcu Ginny. - Chyba powinniśmy porozmawiać o tym kiedy indziej, nie sądzisz?

- Dokładnie tak.

Ginny przytrzymała portret.

- To idziesz do Hermiony czy nie? - zapytała kwaśno, widząc, że nie zamierzał się ruszyć.

Harry uśmiechnął się. Ginny nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek widziała na jego twarzy taki uśmiech. Wyglądał jak kot nad miseczką śmietanki.

- Pewnie, że idę.

***

Hermiona zastanawiała się, jak to możliwe, że w ciągu siedmiu lat nagromadziła w swoim dormitorium tyle rzeczy. Spędziła całe przedpołudnie, dzieląc je na grupy: książki, ubrania, rzeczy osobiste i różności.

Jak dotąd sterta książek urosła najbardziej. Groziła wręcz upadkiem. Natomiast rzeczy osobiste mieściły się w pudełku do butów. Znalazła się tam walentynkowa kartka od Wiktora Kruma, notatnik, pocztówki, listy i rysunki Rona. Miał on zwyczaj bazgrać na lekcjach i raz nawet stworzył podczas zajęć z eliksirów portret Snape'a, przez który wszyscy troje o mało co nie dostali szlabanu.

Hermiona złożyła płaszcz przeciwdeszczowy i ułożyła go na stercie ubrań, kiedy ktoś zapukał do drzwi.

- Wejść! - zawołała. Nie miała pojęcia, kto to był. Ginny dopiero co wyszła i w Gryffindorze nie przebywał już ani jeden uczeń.

Hermiona zapomniała języka w ustach, gdy drzwi się otworzyły i ujrzała, kto stoi po drugiej stronie. Nie był to nikt inny jak jej mąż.

- Draco! Jak się tu dostałeś?

- Dzięki Potterowi - odparł z rozbawieniem.

Draco w Gryffindorze wyglądał jak niedźwiedź polarny w tropikalnej dżungli. Hermiona zamrugała, próbując w pełni przyswoić sobie ten fakt. Zauważyła, że ubrał się na czarno i niedawno brał prysznic. Szczęściarz. Ona nie miała na to czasu.

- Myślałam, że Harry zszedł już na dół. Mamy siedzieć na obiedzie przy jednym stole.

- Tak też słyszałem - odparł, ze zniecierpliwieniem stukając palcami w udo. - Zaprosisz mnie do środka czy będziemy rozmawiać przez próg? - zapytał żartobliwym tonem.

Hermiona zarumieniła się.

- Ależ oczywiście. Wejdź, proszę.

Czuła się tak dziwnie, rozmawiając z nim w ten sposób. Przez lata zdążyła się przyzwyczaić do tego, że zawsze się kłócili. Odsunęła swoje rzeczy na bok, żeby Draco mógł usiąść na łóżku. On jednak nie skorzystał z tego.

- Czy coś się stało? - zapytała.

- Owszem - odparł, poważniejąc.

Hermiona zmarszczyła brwi.

- Co takiego?

- Czy ty mnie kochasz?

Hermiona wybałuszyła oczy.

- Draco, o co chodzi? - spytała podejrzliwie. - Czy to ma związek z twoją obietnicą?

- Nic się nie stało, poza tym, że właśnie teraz powinnaś mi odpowiedzieć.

Hermiona była zmieszana. Gdyby nie to, wyczułaby coś dziwnego w jego głosie.

- Zaskoczyłeś mnie. Nie spodziewałam się, że cię tutaj zobaczę. A jeszcze mniej spodziewałabym się, że powiesz... to, co powiedziałeś - rzekła, biorąc głęboki oddech, żeby nie stracić panowania nad sobą. - Tak, kocham cię - wyznała cicho, wpatrując się w swoje stopy. Czuła, że jej policzki płoną.

Draco wyszczerzył zęby w uśmiechu. Wyglądał jak dziecko, które dostało obiecaną zabawkę.

- Nie masz pojęcia, jak dobrze to od ciebie usłyszeć - oznajmił, wyciągając dłoń. - Chciałbym ci coś pokazać. Chodź ze mną.

Hermiona uniosła brwi.

- Teraz? A co z obiadem?

- Chrzanić obiad. To nie potrwa długo - odrzekł. To było do niego podobne i Hermiona uśmiechnęła się szeroko. Nie chciała, żeby zauważył, jak się ucieszyła z jego wizyty, ale serce w niej rosło na myśl, że przyszedł do niej krótko po ich porannej rozmowie.

- Daj mi chwilkę. - Hermiona spróbowała zamknąć kufer, jednak było w nim za dużo rzeczy. Postanowiła więc usiąść na wieku. - A tak w ogóle to rozwiązałam dziś pewną zagadkę.

- Jaką? - zapytał, opierając się o zamknięte drzwi.

- Skąd wziąłeś tę czapkę z reklamą nawozu - odparła z uśmiechem.

Minęła sekunda. Potem dwie. Trzy. Trzy i pół.

- Doprawdy? - zapytał, ale było już za późno. Hermiona wiedziała, że nie miał pojęcia, o czym mówił.

Krew zastygła w jej żyłach. Świadomość tego, że nie rozmawia z Draco, tylko z kimś innym, spowodowała, że krew odpłynęła jej z twarzy, i dziewczyna modliła się, żeby intruz tego nie zauważył. Zerknęła ponad jego ramieniem na swoją szatę, wiszącą na kołku przy drzwiach. Miała nadzieję, że nie spostrzegł w tym nic podejrzanego.

W kieszeni szaty spoczywała jej różdżka. Hermiona widziała jej czubek, wystający spomiędzy fałd materiału.

Harry potrafił rzucić bezróżdżkowe Accio działające na taką odległość. Jaka szkoda, że Hermiona nie była Harrym.

- Pomóc ci z tym? - zapytał wskazując na kufer.

Lavender potrafiła być uroczo naiwna. Pansy Parkinson umiała zachować twarz pokerzysty. Niestety w twarzy Hermiony można było czytać jak w otwartej książce i teraz przeklinała się za to. Próbowała nie patrzeć intruzowi w twarz, obawiając się, że ujrzy w jej oczach prawdę.

- Tak, poproszę - odparła, mając nadzieję, że w ten sposób będzie mogła łatwiej dostać się do swojej różdżki. Czuła, że jej uśmiech wygląda fałszywie, ale przynajmniej dała radę się uśmiechnąć. - Nie miałam pojęcia, że tyle się tego nazbierało.

Intruz zbliżył się i zatrzasnął wieko kufra. Hermiona była zupełnie pewna, że to nie Draco. Nigdy wcześniej nie zdawała sobie sprawy, jak silnie odbierała go szóstym zmysłem, rozwiniętym dzięki wpływowi Fida Mia. Osobnik, który wtargnął do jej dormitorium, w ogóle nie pojawił się na tym radarze. Mimo wszystko miała wrażenie, że nie jest to ktoś obcy. Skądś znała jego zapach i to najbardziej ją przeraziło.

Zamek w kufrze zaskoczył.

- Gotowe - rzekł intruz.

Hermiona wymamrotała coś pod nosem i ruszyła w kierunku swojej różdżki. Niestety, stojący za nią mężczyzna złapał ją wpół i przyciągnął do siebie, po czym wtulił twarz w jej szyję. Dziewczyna przypomniała sobie od razu, o ile Draco był wyższy i silniejszy od niej. Kiedy używał wobec niej całej swojej siły, była kompletnie bezradna. W obecnej sytuacji uświadamiała to sobie z całą wyrazistością, zwłaszcza że to nie on trzymał ją w objęciach.

Udawaj albo zostaniesz odkryta.

Dopóki nie opuścili zamku, Hermiona była bezpieczna. Profesor Lupin powtarzał swoim uczniom setki razy, żeby w razie ataku zrobili wszystko, co w ich mocy, by pozostać w tym samym miejscu.

Myśli jedna za drugą przelatywały przez głowę Hermiony. Gdzie się podział Draco? Czy był bezpieczny? Intruz wyznał, że Harry wpuścił go do wieży Gryffindoru. A zatem czy Harry też był bezpieczny? Tajemniczy oszust, najpewniej używający eliksiru wielosokowego do zmiany postaci, wiedział skądś o jej związku z Malfoyem. To była właściwie jedyna informacja na temat intruza nie pozostawiająca żadnych wątpliwości.

Hermiona zmusiła się, by rozluźnić się w uścisku obcego mężczyzny. Ten sprawiał wrażenie, że tylko go to rozochociło. Ku jej przerażeniu wsunął dłoń pod jej podbródek i uniósł go do góry, zamierzając ją pocałować.

Dziewczyna pragnęła tylko jednego - uciekać, gdzie pieprz rośnie. Nakazała jednak swojemu ciału, by pozostało nieruchome. Pocałunek trwał jakąś minutę, po czym intruz spróbował wsunąć język do jej ust. To nie mogło trwać dalej. Hermiona wiedziała, że nie będzie w stanie całować się z nim tak, jak robiłaby to z Draco. Położyła nieznajomemu dłonie na ramionach. Nie chciała go odpychać, lecz musiała dać mu jakoś do zrozumienia, żeby przestał.

Jak się okazało, wcale nie zamierzał przestawać. Przytrzymał dłonią jej głowę i kontynuował pocałunek. Teraz jednak nie był już delikatny. Miażdżył wargami jej usta, aż Hermiona miała wrażenie, że zostaną na nich ślady. Dziewczyna próbowała się wyrwać, odwracając głowę w bok i odpychając się dłońmi od jego ciała.

- Przestań! - wydyszała. Ulżyło jej, kiedy wreszcie ją puścił.

Zerknąwszy na jego twarz, od razu zorientowała się, że wiedział. Musiał domyślić się już wcześniej, że odgadła jego tożsamość - a raczej jej brak. Patrzył na nią z otwartą wrogością. Draco nigdy nie spojrzał na nią z takim wyrazem twarzy, a mieli przecież za sobą siedem lat wzajemnej nienawiści.

Oszust parsknął pod nosem i powoli oblizał wargi.

- Wiedziałem, że przeciągam strunę.

- Kim jesteś? - zapytała Hermiona wojowniczo. Miała ochotę splunąć mu w twarz, ale wolała nie wzbudzać w nim jeszcze większej złości.

- Mężczyzną, którego kochasz - odparł, kładąc dłoń na sercu. - A może mówisz to każdemu chłopakowi, który wpadnie ci w oko? - dodał opryskliwym tonem.

Chwycił różdżkę w dłoń, a Hermiona rzuciła się w kierunku drzwi. Napastnik był jednak szybszy i zahaczył ramieniem o jej talię, po czym rzucił ją na łóżko. Hermiona rozglądała się w poszukiwaniu jakiejś broni, ale wszystko, co mogłoby się jej przydać, znajdowało się na jej biurku po drugiej stronie pokoju. Zanim zdążyła się ruszyć, nieznajomy upadł na nią i zatkał dłonią jej usta. Spoglądała prosto w szare oczy Draco, jednak wyraz tych oczu był jej kompletnie obcy.

- Jesteś mi droga, Hermiono, lecz jeszcze droższa jest mi własna skóra. Nie zawaham się, jeśli będę musiał zrobić ci krzywdę. Rozumiemy się? Kiwnij głową.

Hermiona zrobiła, co jej kazał, i lekko napięła prawe kolano. Chciała sprawdzić, czy jest wolne. Okazało się, że napastnik przygniótł swoim ciężarem jej drugą nogę. Przytrzymywał jej ręce, ale tym się na razie nie przejmowała. Póki co ich nie potrzebowała.

Intruz uśmiechnął się.

- Dobrze nam idzie.

Hermiona skurczyła się w sobie, gdy poczuła jego wargi na policzku.

- Nie masz pojęcia, od jak dawna pragnąłem to zrobić - wyszeptał ochryple.

Czy mama cię nie nauczyła, jak używać kolan? - zapytał ją Draco, kiedy pozbyli się natrętnego faceta na Nokturnie, który potem okazał się być ich ekspertem od Fida Mia.

Hermiona przyswoiła sobie dokładnie tę lekcję.

Podniosła kolano i z całej siły uderzyła nim w krocze napastnika. Jego mina pełna wyższości zamieniła się w grymas bólu. Stęknął i zgiął się wpół. Hermiona zepchnęła go z siebie i zerwała się na równe nogi. Rzuciwszy się w kierunku drzwi, ledwo spostrzegła, że wyciągnął rękę, próbując ją złapać. Palce dziewczyny zacisnęły się na różdżce, lecz nie zdążyła jej użyć. Zamarła w bezruchu, usłyszawszy dochodzące z tyłu jedno słowo.

- IMPERIO!

3 komentarze:

  1. Blaise! Kurwa zabije Cię! Szmaciarzu jeden! Nie wiem za co oberwiesz bardziej, czy za Imperiusa, czy za to, żeś się na nią z łapami rzucił. Draco Cię przerobi na papkę jak się dowie, żeś sie dobrał do jego żony. Psychopata w najczystszej postaci. A Draco trochę zajęło, że jeden z jego kumpli jest Łowcą Głów i co się stało z Goylem. Dobrze, że chociaż Pansy się wykręciła z tego. Za to gdzie jest Potter ja się pytam? Jak jest potrzebny, to go nigdy nie ma. Zresztą pewnie ten kretyn już gdzieś leży oszołomiony, a że praktycznie nikogo już nie ma w zamku, to trochę zajmie, zanim go znajdą...
    Lecę czytać dalej! ❤️

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego, DLACZEGO ani Pansy ani Greg nie przyszli do Draco z rewelacją dotyczącą Łowy Głów OD RAZU po tym, jak się o tym dowiedzieli!? Tyle przykrości można było uniknąć :( A teraz pieprzony Zabini zbiera buziaki od Ginny i Hermiony, a na ostatnią rzuca niewybaczalne, pieprzony kawał gnoju!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zabini absolutnie ten nóż w kieszeni, który mi się otworzył jest na Ciebie! Ty Śmierciożerco bez mózgu! On ma nierówno pod sufitem bardziej od Voldzia! Chociaż właściwie mogą ze sobą konkurować. Draco mam nadzieję że przerobi go na salami jak dowie się co zrobił ten imbecyl. Ciekawe co zrobi z HErmioną skoro użył na niej Imperio:( Blaise Ty dupku! Ginny serio? Nie rozpoznałaś Harrego, jego min, zachowania, na prawdę? I gdzie Potter - wybawca. Jak jest ktoś potrzebny to nigdy ich nie ma...

    OdpowiedzUsuń