Sny wróciły tej nocy, ale tym razem były inne. Była w lesie, podążając za kimś, kto nie zatrzymywał się i nie czekał na nią, kiedy się potknęła. Była tym zirytowana, ale nic nie mówiła. Nagle zatrzymali się, a ona spojrzała na coś, co wyglądało jak zniszczony stary dom, który właśnie miał się rozpaść.

Wszystko wokół zmieniło się po kilku chwilach i znalazła się w czymś, co wyglądało jak dwór. W jakiś sposób wiedziała, że ​​to ten sam dom.

Szukała kogoś, mężczyzny. Nie widziała go od kilku dni i martwiła się. Przeszukała całe miejsce, zanim usłyszała, że ​​coś dudni na górze. Pobiegła do miejsca, z którego, jak sądziła, dochodził dźwięk, i znalazła go, mężczyznę, którego szukała, leżącego na podłodze, pokrytego krwią.

Przysunęła się do niego, ale obraz nadal był nieco zamazany. Zrobiła kolejny krok i uklękła u jego boku, zwężając oczy, jakby to miało pomóc jej zobaczyć, pomóc jej go rozpoznać.

- Hermiono - odezwał się głos z oddali. W pokoju zrobiło się ciemniej, a ona chwyciła mężczyznę obiema rękami za ramię. Potrzebowała tylko kolejnej sekundy, jeszcze jednej sekundy i wiedziała, że ​​go sobie przypomni.

- Hermiono - powtórzył głos, bardziej natarczywie, i poczuła, jak mężczyzna rozpływa się w powietrzu. Jęknęła głośno, gdy reszta pokoju pociemniała, a potem jej oczy zatrzepotały.

- Hermiono, obudź się - nalegała Ginny. Słońce wzeszło, ale nie miała pojęcia, która jest godzina. - Lunch jest gotowy.

- Lunch? - zapytała, siadając.

- Tak. Mama chciała, żebyś trochę odpoczęła, ale mówi, że musisz też jeść, żeby odzyskać siły.

- Nie jestem głodna - mruknęła, zdenerwowana, że ​​wybrali właśnie ten moment, żeby ją obudzić.

- Sama ściągnie cię na dół, jeśli tu zostaniesz, wiesz o tym - ostrzegła ją, wychodząc z pokoju.

Szybko się ubrała i poszła do kuchni, ale wróciła w niecałe pół godziny. Ledwo jadła i twierdziła, że ​​nie czuje się za dobrze. Wiedziała, że ​​ta wymówka wkrótce przestanie działać, ale do tego czasu będzie z niej w pełni korzystać.

Resztę dnia spędziła w swojej sypialni, nie wychodząc nawet na kolację, próbując przypomnieć sobie, jak wyglądał mężczyzna, próbując znów go zobaczyć. Kiedy zapadła noc, nie miało to sensu. Musiałaby zrobić coś innego, bardziej drastycznego.

Jeszcze raz odczekała, aż wszyscy pójdą spać, zanim się wymknęła. Tego popołudnia, kiedy wszyscy byli w ogrodzie, wzięła pelerynę niewidkę Harry'ego. Zakryła się nią, kiedy zeszła ze schodów i wyszła z kwatery głównej.

Ten obraz, ponad wszystkie inne, prześladował ją przez cały dzień. Stary dom w lesie. Wiele się tam wydarzyło i chciała wiedzieć, przypomnieć sobie. Miała ten obraz wyryty w umyśle i była skupiona na tym, czego chciała. Wystarczyły jej tylko dwie próby, by się tam teleportować.

Otworzyła oczy i westchnęła z ulgą, kiedy znalazła się przed starym domem. Jej kolana były słabe. Wypełniła ją mieszanina strachu i oczekiwania. Musiała zmusić nogi do ruchu, powoli zbliżając się do budynku, który wyglądał tak znajomo. To było tylko kilka kroków dalej, ale wydawało jej się, że to całe mile.

Jej palce lekko się zatrzęsły, kiedy sięgnęła do klamki, na wpół spodziewając się, że będzie musiała zdjąć jakieś osłony, ale w głębi duszy wiedziała, że ​​będzie w stanie wejść do środka bez problemu, jak to robiła wiele razy wcześniej.

Wewnątrz dom wyglądał dokładnie tak, jak widziała go tamtej nocy, tyle że teraz wydawał się jeszcze większy. Decydując się, że powinna zacząć tak, jak we śnie, powoli ruszyła w górę po schodach, z różdżką w pogotowiu, idąc korytarzem, aż znalazła pokój, którego szukała. Pokój, w którym kiedyś znalazła go na krawędzi śmierci.

Weszła do środka i uklękła w miejscu, w którym go widziała. Nie było tam żadnej krwi, w rzeczywistości całe miejsce wyglądało na czyste i schludne, ale wiedziała, że ​​to tam go znalazła. Pamiętała jak podbiegła do jego boku, a jej serce prawie wyskoczyło z piersi na samą myśl utraty go. A mimo to nie mogła sobie przypomnieć, kim on był.

Nie była pewna, jak długo tam klęczała, ale domyślała się, że minęło dużo czasu, sądząc po tym, jak bolały ją kolana. Jęknęła, gdy powoli wstała, peleryna spadła jej z ramion, ale nie obchodziło jej to. Wiedziała, że ​​jest tam bezpieczna.

Przeszukała pokój w poszukiwaniu jakiejś wskazówki, czegoś, co pozwoliłoby jej wiedzieć, kto tam mieszka, ale nie było tam nic, ani zdjęcia, ani nawet ubrania. Poszła do następnego pokoju, który znalazła, i zatrzymała się przy drzwiach. Spała tam, była tego pewna. Tam też nic nie było.

Szybko straciła wszelką nadzieję i powoli zeszła na dół po schodach z płaszczem Harry'ego w dłoni. Hol wejściowy, kuchnia, wszystko wydawało się znajome, ale nic nie pomogło jej przypomnieć sobie więcej.

Ostatnim miejscem, do którego weszła, była biblioteka. Zadrżała, gdy jej oczy przeszukiwały pokój. Podobnie jak biblioteka Draco, ta była wypełniona książkami, a półki sięgały aż po sufit. Brakowało tu książek, łatwo mogła to stwierdzić. Chodziła po pokoju, zatrzymując wzrok na każdej okładce na kilka sekund. Było tam wiele rodzajów tekstów, zarówno starych, jak i nowych, obejmujących prawie każdy temat, jaki przychodził jej do głowy, eliksiry, zaklęcia, historię, zielarstwo. Wiele z nich dotyczyło też czarnej magii. Ale wydawało się, że brakuje książek na każdy temat, jakby właściciel zabrał najważniejsze przed wyjściem z domu.

Zmęczona i sfrustrowana zdecydowała, że ​​najlepiej będzie, jeśli wróci do kwatery głównej. Może teraz, kiedy zobaczyła dom, jej sny będę bardziej szczegółowe i pomocne.

Ale kiedy się odwróciła, jej wzrok padł na biurko po drugiej stronie pokoju. Wzięła głęboki oddech, jej serce waliło, gdy z wahaniem podeszła do mebla. Zamknęła oczy, gdy jej palce dotknęły zimnego drewna.

- Ale wyjeżdżam z Ronem i Harrym. Nie będzie mnie nawet w Zakonie.

- To nie ma znaczenia.

- Nie możesz, proszę, nie możesz mi tego zrobić. Musi być inny sposób.

Poczuła, jak łzy napływają jej do oczu, gdy ponownie je otworzyła, czując całą złość, smutek i zmieszanie, które wtedy czuła. A więc tam to się naprawdę wydarzyło. Tam odebrano jej wspomnienia.

Jakaś jej część chciała usiąść przy drzwiach i po prostu czekać, aż właściciel domu wróci. Na pewno wróci, a jej nie obchodziło, ile czasu to zajmie. Jednak wiedziała, że ​​to nie jest opcja. Musiała wrócić. Porozmawia z Draco. Dowie się, czy to on sprawił, że wszystko zapomniała. Jeśli nie, znowu pójdzie do Snape'a. Musiał coś wiedzieć. W końcu to on znalazł ją tamtej nocy, a przynajmniej tak jej powiedzieli.

Ponownie przykryła się peleryną i wyszła z domu. Nic więcej nie mogła tam zrobić, czas już iść.

Od tamtej pory minął dzień i niewiele się wydarzyło. Wciąż unikała wszystkich lub bardzo próbowała. Nie zostawiali jej samej na długo. Zawsze byli wokół niej, chcąc wiedzieć, czy wszystko w porządku, pytając ją, co się dzieje, dlaczego tak się zachowuje. Działali jej na nerwy.

Używając ponownie bólu głowy jako wymówki, zdołała uciec od nich na kilka godzin, ale Kingsley stojący przy jej drzwiach przerwał popołudniowy spokój. Próbowała zmusić go do wyjścia, ale odmówił, dopóki nie wysłuchała , co miał do powiedzenia.

- Przepraszam za to, co się stało, za myślenie, że mogłabyś nas zdradzić - powiedział, wchodząc do sypialni i zamykając za sobą drzwi. - Ale musisz zrozumieć, jakiego rodzaju informacje dostarczałaś.

- Wiem - przerwała. - A miałeś pełne prawo tak myśleć. Przesadziłam, po prostu… - urwała.

- Co?

- Te wspomnienia wracają, ale są zagmatwane. Po prostu przychodzą i odchodzą i nigdy nie jestem pewna, co widzę. W rzeczywistości są bardziej jak uczucia. Głównie uczucia.

- Zaczęło się to dziać po zaklęciu, prawda? - zapytał, a ona skinęła głową. - Jakiego zaklęcia użyłaś?

- Nie pamiętam - skłamała. Ostatnią rzeczą, której potrzebowała, były kłopoty z powodu używania Czarnej Magii. - To była stara książka, którą znalazłam niedawno, ale myślę, że musiałam ją zgubić, kiedy Harry i Ron przynieśli mnie tutaj tamtej nocy.

- Może gdybyś mogła sobie przypomnieć, jaka to była książka, moglibyśmy znaleźć sposób na zatrzymanie tych  przebłysków.

Powstrzymać je? Dlaczego miałaby chcieć je powstrzymać? Chciała, żeby wszystkie jej wspomnienia powróciły raz na zawsze.

- Jasne - powiedziała z uśmiechem. - Spróbuję sobie przypomnieć, która to była. Myślę, że mam gdzieś spisaną listę, może znajdę tam tytuł.

- Po prostu daj mi znać, jeśli przypomnisz sobie coś ważnego.

- Zrobię to, ale mam prośbę o przysługę - powiedziała, a on skinął głową, czekając, aż będzie kontynuować. - Nie mów nikomu o tym, o powracających wspomnieniach. Nie chcę, żeby martwili się bez powodu.

- Okej - odpowiedział po kilku chwilach, a ona odetchnęła z ulgą. - Cóż, muszę teraz zejść na dół, nie chciałbym się spóźnić na spotkanie - powiedział, ponownie otwierając drzwi. - Przyjaciele? - zapytał niepewnie.

- Oczywiście - odpowiedziała z uśmiechem.

- Następnym razem, kiedy zabiorę cię na drinka, mam nadzieję, że nie zagrozisz, że mnie przeklniesz, a potem uciekniesz - powiedział, wychodząc z pokoju, zostawiając za sobą oszołomioną Hermionę.

O dziwo, nie była to jedyna dziwna wizyta, jaka spotkała ją tego dnia. Zaledwie kilka godzin później, po zakończeniu spotkania i odejściu większości członków, zaskoczyło ją głośne pukanie do drzwi sypialni. Leżała w łóżku, próbując zasnąć, gdy hałas ją zaskoczył.

Rozważyła możliwość zignorowania tego, kto był przy drzwiach, ale już po kilku sekundach pukanie stało się bardziej natarczywe. Z jękiem wstała i otworzyła drzwi.

- Co? - spytała zirytowana, myśląc, że to prawdopodobnie Harry lub Ron, ale sapnęła z zaskoczenia, gdy zobaczyła stojącego przed nią Snape'a. - Przepraszam - wymamrotała, lekko zawstydzona. - Myślałam, że to…

- Chociaż bardzo bym chciał zostać na pogawędkę, są inne, bardziej naglące sprawy, które wymagają mojej uwagi - przerwał krótko - więc przejdźmy od razu do rzeczy.

- W porządku, co tutaj robisz? - zapytała energicznie. Nie musiała znosić jego manier.

- Powiedziano mi, że spędziłaś tu większość ostatnich dwóch dni.

- Więc?

- Tak więc powtarzano mi wielokrotnie, że cierpisz na silne bóle głowy, a Molly nie przestanie mnie nękać, dopóki nie upewnię się, że nie padniesz martwa w najmniej oczekiwanym momencie.

- Cóż, nie ma powodu do zmartwień, wszystko w porządku.

- Czy aby na pewno tak jest?

- Tak - powiedziała, starając się zabrzmieć przekonująco.

- To dlaczego spędziłaś tu tyle czasu?

- Po prostu nie miałam nastroju na towarzystwo - powiedziała lekceważąco.

- Dlaczego nie pozwolisz się upewnić, żebyśmy mogli mieć to już za sobą - powiedział, po czym przeszedł obok niej i wszedł do środka, nie czekając na odpowiedź.

- Gdzie idziesz? - zapytała, odwracając się i podążając za nim.

- Nie spodziewałaś się, że zrobię to na korytarzu, prawda?

Patrzyła na niego przez chwilę, ignorując dreszcz, który wywołały jego słowa, i próbując zdecydować, co robić. Z westchnieniem w końcu skinęła głową i zapytała: 

- Czego potrzebujesz?

- Chodź tutaj - powiedział, a ona podeszła bliżej miejsca, w którym stał. Bez słowa patrzyła, jak sięga po różdżkę, a potem mamrocze kilka słów, przesuwając ją nad jej głową.

- Wszystko wydaje się być w normie - powiedział po kilku chwilach. - To może być tylko efekt uboczny po rzuconym przez ciebie zaklęciu pamięci. Czy czułaś coś innego poza bólami głowy?

- Nie - odpowiedziała trochę za szybko, a on zmrużył oczy.

- Nie mogę ci pomóc, jeśli mnie okłamujesz - powiedział spokojnie.

- Nie kłamię - odpowiedziała stanowczo.

- Tak, kłamiesz, ale nie obchodzi mnie to. Weź to - powiedział, sięgając do kieszeni i wyjmując trzy małe fiolki. - Powinny pomóc przy bólach głowy.

- Dzięki - powiedziała, biorąc je, ale sapnęła, gdy jej palce dotknęły jego. - Co to było? - mruknęła zmieszana. To nie był pierwszy raz, kiedy poczuła mrowienie, a zdarzało się to tylko z nim.

- Co? - zapytał i przytrzymał ją za rękę, kiedy próbowała puścić.

- To - powiedziała, spoglądając na ich ręce. - Nie poczułeś tego?

- Co czułaś? - zapytał poważniej niż wcześniej.

- Nie wiem, to było jak… jak prąd - powiedziała i poczuła, że ​​się napina.

- Czy to się już zdarzyło? - zapytał i dopiero wtedy uświadomiła sobie, co powiedziała.

- Co? Och, nie, tak naprawdę to nic takiego. Pewnie to sobie tylko wyobraziłam - powiedziała, próbując ponownie uwolnić rękę, ale on trzymał ją mocno.

- Przestań kłamać.

- Co cię to obchodzi? - warknęła i wreszcie zdołała wyrwać rękę z uścisku. Sposób, w jaki na nią patrzył, denerwował ją. Miała wrażenie, jakby ją znał, naprawdę ją znał.

- Masz rację, nie obchodzi mnie to - powiedział po kilku chwilach. - Wypij to, poczujesz się lepiej. Jeśli coś się stanie, daj mi znać. Po prostu powiedz komuś z Zakonu, oni wiedzą, jak się ze mną skontaktować.

- Zaczekaj - powiedziała, gdy miał już wyjść z pokoju, a on powoli odwrócił się w jej stronę. - Proszę, powiedz mi, co wiesz - błagała szeptem. Była zmęczona całym zamieszaniem, frustracją wynikającą z niewiedzy. - Co się wydarzyło w ciągu tych miesięcy? - zapytała, podchodząc bliżej, zaledwie stopę od niego, patrząc mu głeboko w oczy.

- Dlaczego chcesz wiedzieć? - powiedział, jego głos był prawie tak cichy jak jej.

- Ponieważ wiem, że to było coś ważnego - odpowiedziała. Nie była pewna dlaczego, ale nagle poczuła, że ​​może być z nim szczera, że ​​może mu zaufać, powiedzieć mu, co naprawdę czuje. To było zagmatwane uczucie.

- Nie było - odpowiedział, nie odrywając od niej oczu.

- Proszę, powiedz mi - powtórzyła, zbliżając się do niego, nawet tego nie zauważając.

- Zaufaj mi. To nie było nic ważnego, nic wartego ryzyka, które podjęłaś z zaklęciem pamięci.

- Nie, to nieprawda - powiedziała, potrząsając głową. - Wiem, że było coś, coś, o czym nie chciałam zapomnieć.

- Dlaczego nie możesz po prostu iść dalej i żyć życiem, na które zasługujesz? - zapytał tak cicho, że ledwo go słyszała. Zdziwiła się, widząc szczerość w jego oczach, a tym bardziej, kiedy poczuła jego dłoń na jej brodzie, delikatnie przyciągającą jej głowę bliżej. Potem jego usta opadły na jej usta, powoli i z wahaniem.

Trwało to tylko kilka sekund i nie był to namiętny pocałunek, ani też nie był delikatny. Był pełne emocji, tęsknoty i czuła, jak jej ciało się rozluźnia, kiedy zamyka oczy. Wszystko inne nie miało znaczenia, gdy poczuła, jak jego ciało zbliża się do niej. Jednak gdy tylko rozchyliła usta, zesztywniał, a potem cofnął się, z wyrazem szoku na twarzy, jakby dopiero co zdał sobie sprawę, co zrobił.

Zanim się zorientowała, co się dzieje, zniknął, zostawiając ją samą, drżącymi palcami powoli sunącą po swoich ustach, gdy zastanawiała się, co się wydarzyło i dlaczego czuła się tak dobrze.


3 komentarze:

  1. Snape, jaki z Ciebie jest dzbanuszek... Serio, to że ją pocałowałeś było bardzo na miejscu... Wcale sobie teraz nie przypomni, że mogło jednak chodzić o Ciebie i że "współpraca" z Draco, to jedno wielkie kłamstwo... Ja nie wierzę, jaki ten człowiek jest głupi! Bo jest głupi! Najpierw usuwa jej pamięć, nie chcę jej nic powiedzieć, nie chcę, żeby sobie cokolwiek przypomniała a teraz tak po prostu ją całuję... Jaki on jest słaby😒 Słów mi do niego brak, nie potrafię go zrozumieć. Przecież teraz, to jest więcej nic pewne, że ona dowie się prawdy, już sobie tak wiele przypomniała, jeszcze ta wizyta w chacie, która też przywróciła jej kilka wspomnień. Może jeszcze nie pamięta jego twarzy, ale ten pocałunek mógł wiele zmienić. Poczuła się z tym dobrze, jakby do niego pasowało, jakby to nagle nabrało sensu... Doprawdy jesteś idiotą Severusie. Chcesz ja chronić, ale sam naraziłeś ją w tym momencie na niebezpieczeństwo. Ale może z drugiej strony to dobrze, że sobie przypomni. Będzie stwarzać mniejsze zagrożenie dla siebie i dla wszystkich dookoła próbując odzyskać pamięć. To od początku był idiotyczny pomysł, który wcale nie przyniósł cokolwiek dobrego. I tak jest zagrożona i tak jest zagrożona...
    Pozdrawiam cieplutko ❤️

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko jedyna co za końcówka!!!
    Ale do rzeczy,te wracające wspomnienia, te uczucia, ta niepewność, zwątpienie, tyyyle uczuć! Przepiękny jest ten rozdział :)
    Uwielbiam właśnie takie nafaszerowanie uczuciami, skrajnymi nieraz...
    To, że to uczucie do Seva jest na tyle silne, że pomimo, że nie pamięta to czuje, że coś było. podświadomie wie że straciła coś mega ważnego i powinna to odzyskać.
    Jej ciało bezwiednie na niego reaguje, daje znaki.
    Rozumiem, że Sev chciał jej dać możliwość innego życia. spokojniejszego, bezpieczniejszego. Chyba sam nie wierzył w to, że ona mogła go pokochać.
    I ta jego walka ze sobą pod koniec. Przegrał z własnymi uczuciami. Cudowne.
    " Dlaczego nie możesz po prostu iść dalej i żyć życiem, na które zasługujesz?"
    Z jednej strony wkurza mnie, że chce zdecydować za nią, a z drugiej ależ to jest romantyczne.
    I ten wręcz desperacki pocałunek, ale tak delikatny i wrażliwy
    Kocham ten rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Smutny ten rozdział... Sama nie lubię żyć w niewiedzy i całkowicie rozumiem Hermionę. Ale te wracające uczucia i wspomnienia bez możliwości zrozumienia, chyba dostałabym w głowę...
    Ahh no i końcówka, te słowa zrobiły na mnie wrażenie "Dlaczego nie możesz po prostu iść dalej i żyć życiem, na które zasługujesz?" - jakie to lekko romantyczne? Poświęcenie dla damy jego serca <3 No dobra dobra, ale gdzie potem miejsce dla Draco. Mam mętlik w tym opowiadaniu no kocham Draco i oczywiście Dramione w serduszku, ale jest mi tak okropnie żal Severusa, że sama nie wiem już czego chcę i oczekuję... Ten pocałunek oddający uczucia i tęsknotę... Liczyłam, że podczas pocałunku będzie bum i sobie przypomni... Tylko czy wybaczy Severusowi to, że jej odebrał wspomnienia, już chyba wolałabym sfinglowaną śmierć.

    OdpowiedzUsuń