Rozdział 38. Głupia

- Tak Mistrzu? - zapytał, kłaniając się, kiedy aportował się w Kwaterze Głównej, gdzie został wezwany zaledwie kilka chwil wcześniej.

- Mamy dobre wieści, Severusie - powiedział jego Mistrz, wyraźnie zadowolony. - Znaleźliśmy ich.

- Znaleźliście? - zapytał, doskonale wiedząc, do kogo ma na myśli, Pottera, Weasleya i Hermionę. - Ale jak? - zapytał.

- To nie jest ważne - powiedział lekceważąco i rozejrzał się po pokoju, po pozostałych obecnych Śmierciożercach. Wskazał na czterech z nich i skinął, aby podeszli bliżej, po czym powiedział „reszta, wynoście się”, a następnie ponownie zwrócił się do Severusa. - Pójdziecie tam teraz - powiedział. - Chcę Pottera żywego. Zajmę się nim osobiście. I dziewczynę też, znam kilku moich Śmierciożerców, którzy chcieliby dostać ją w swoje ręce. Drugiego chłopca możesz zabić, a potem upewnić się, że jego rodzina go znajdzie. Będzie to miłe przypomnienie, z kim mają do czynienia.

- Gdzie oni są, Mistrzu?

- Bellatriks ci powie - powiedział, a Severus odwrócił się do niej, aby ujrzeć nienawistny wyraz jej twarzy, ten, który miała za każdym razem, gdy na niego patrzyła. Prawdopodobnie była na niego wściekła, bo to on został dowódcą. Nie żeby go to obchodziło, oczywiście.

Pięciu z nich zostało samych, a on zwrócił się do wiedźmy, aby zapytać, dokąd idą.

- Są w tej okolicy - powiedziała, używając mapy, aby pokazać im, gdzie powinni się udać. - Będziemy w stanie ich namierzyć, gdy już tam będziemy - powiedziała w odpowiedzi na uniesioną brew Severusa.

- Więc nie wiesz dokładnie, gdzie są - powiedział, a następnie zapytał, co naprawdę chciał wiedzieć. - Skąd wiesz, gdzie ich znaleźć?

- Chciałbyś wiedzieć - powiedziała z kpiącym uśmiechem.

Próbował ich wytropić, odkąd się dowiedział, że odeszli, ale wydawało się, że używali dość silnych zaklęć ukrywających i ochronnych, które odbijały jego własne. Teraz, kiedy wiedział, że zostali znalezieni, nie mógł przestać się zastanawiać, jak to zrobili, a co ważniejsze, kto to zrobił. Musiał być inny szpieg pracujący dla Zakonu lub blisko jednego z jego członków.

- W porządku, aportujemy się tam, a potem rozdzielimy, żebyśmy mogli szybciej ich znaleźć - poinstruował, mając nadzieję, że sam najpierw ich znajdzie i pomoże im wydostać się, zanim inni tam dotrą. - Jeśli ich znajdziecie, zawołajcie resztę przed atakiem, chcę, żeby cała trójka przeżyła.

- Czarny Pan powiedział, że możemy zabić jednego z nich - powiedział jeden ze Śmierciożerców.

- Wiem, co powiedział - odparł ze złością. - Ale ja zostałem do tego przydzielony, więc zrobisz, co ci powiem. Utrzymaj ich przy życiu, sam zajmę się chłopcem.

Dopiero po kilku minutach zdecydowali, gdzie dokładnie każde z nich ma się teleportować, a potem wyszli.

Kiedy dotarł do swojej pozycji, rozejrzał się po innych postaciach ukrywających się w ciemności, rzucających ciche zaklęcia, aby wykryć magię ochronną. To było stare i bardzo przydatne zaklęcie. Jeśli użyliby magii do ukrycia się, to doprowadziłoby to Śmierciożerców prosto do nich.

Szukał mniej niż dziesięć minut, kiedy błysk czerwonego światła zwrócił jego uwagę. Odwrócił się w bok, aby zobaczyć jednego ze Śmierciożerców rzucającego zaklęcia i klątwy w miejscu na skraju pola. Widział, jak zaklęcia się odbijały i wiedział, że ich znaleźli. Klnąc głośno i nie chcąc tracić ani chwili, aportował się obok śmierciożercy, a wkrótce dołączyła do niego reszta drużyny.

- Mówiłem ci, żebyś ich nie atakowała, żebyś dała mi znać, kiedy zostaną znalezieni - wrzasnął ze złością, ale kobieta nadal strzelała zaklęciami w obiekt, który wkrótce pojawił się przed ich oczami. Zdał sobie sprawę, że wygląda to jak jakiś mugolski namiot, gdy zaklęcie kameleona zaczęło pękać.

- Dlaczego miałabym pozwolić ci się bawić? - Bellatriks odpowiedziała kpiącym głosem i nie po raz pierwszy kusiło go, żeby ją przekląć.

Z kolejnym potężnym ciosem, wejście do namiotu eksplodowało i weszli do środka. Wewnątrz wyglądał on jak małe mieszkanie, a mieszkańcy mieli wiele miejsc do ukrycia się.

Uderzyła go klątwa wystrzelona zza stołu, cios złamał mu rękę, przez co upuścił różdżkę. Kiedy uklęknął, żeby ją podnieść, kolejna klątwa minęła go o cal. Drugim, zdrowym ramieniem rzucił wokół siebie ochronny urok, a potem drugi wokół tego, kto był za stołem, odbijając klątwę Cruciatus i dając im czas na oddanie strzału.

Korzystając z zamieszania, ogłuszył dwóch Śmierciożerców, którzy byli z nim, po czym ruszył po pokoju, próbując znaleźć Hermionę. Dopiero po kilku chwilach zdał sobie sprawę, że strzelają do nich tylko dwie osoby. Wiedział, że tym, który chował się za stołem, był chłopiec Weasleyów, ponieważ widział jego włosy, kiedy okrążył stół, a okulary Pottera odbijały część światła zaklęć. Gdzie była Hermiona? Wszyscy Śmierciożercy, którzy z nim przyszli, wciąż tam byli, więc wiedział, że żaden z nich jej nie zabrał.

- Ron! - usłyszał krzyk Pottera i odwrócił się w samą porę, by zobaczyć rudzielca biegnącego przez pokój. Rzucił kolejną tarczę wokół chłopca, niezupełnie zaskoczony, że właśnie zaczął biec, nie rzucając jej samodzielnie, a potem patrzył, jak dociera do przyjaciela, coś świeciło w ich rękach, po czym oboje zniknęli.

Potężna klątwa uderzyła w miejsce, w którym byli zaledwie kilka sekund wcześniej, a on rozejrzał się i zobaczył Bellatriks klnącą głośno i machającą różdżką, sprawiając, że wszystko w jego zasięgu eksplodowało. Tylko oni stali nienaruszeni.

- Zaczniesz się zachowywać?! - wrzasnął na nią, udając, że jest zły na ich ucieczkę, ale tak naprawdę martwił się o Hermionę.

- Nie mogę uwierzyć, że pozwoliłeś im uciec! - odkrzyknęła.

- Nie pozwoliłem im uciec. Otrzymałaś rozkazy i ich nie posłuchałaś. Czarny Pan o tym usłyszy - zagroził, podchodząc do innych Śmierciożerców i budząc ich jeden po drugim.

- Co się stało? - zapytał jeden z nich. - Czy ich złapaliśmy?

- Jak uciekli? - zapytał inny, kiedy Severus potrząsnął głową. - Czy nie postawiłeś osłon przeciw teleportacji?

- Tak! - wrzasnęła defensywnie Bellatrix.

- Użyli świstoklika - odpowiedział Severus i wyszedł z tego, co zostało z namiotu. - Wróćmy do kwatery głównej. Wy dwoje - powiedział, wskazując na dwóch mężczyzn, którzy wciąż próbowali wstać. - Zobaczcie, czy zostawili po sobie coś użytecznego. - I tym samym aportował się.

- Co się stało, Severusie? - zapytał Voldemort, gdy tylko zostali sami i zobaczył błysk czerwieni w jego oczach.

- Mieli mocne osłony, mój panie. Zanim się przez nie przebiliśmy, byli gotowi. - Właśnie skończył mówić, kiedy uderzyła go cicha klątwa. Upadł na podłogę, a jego ciało trzęsło się w niekontrolowany sposób.

- Zawsze jest wymówka, prawda? - powiedział, kiedy Severus przestał się wić.

- Przepraszam, Mistrzu - powiedział, próbując wstać. - Plan był taki, żebyśmy wszyscy zaatakowali w tym samym czasie, żebyśmy szybciej zniszczyli bariery, ale Bellatrix odmówiła czekania. To dało im wystarczająco dużo czasu.

- To dzieci, Severusie. Zdrajcy krwi, półkrwi, a nawet szlamy. Dorośli czarodzieje powinni z łatwością ich pokonać. Nawet czarodzieje tak niekompetentni jak niektórzy moi Śmierciożercy.

- Tak, Mistrzu - powiedział i zanim zdążył dodać cokolwiek więcej, uderzył w niego kolejny Cruciatus.

- Moja cierpliwość się kończy, Severusie. Już przez to przechodziliśmy - usłyszał w głowie głos swego pana, nawet głośniejszy niż jego własne krzyki. - Poprosiłem cię, żebyś zabił dziewczynę, ale nie udało ci się. Powiedziałeś, że wymazałeś jej wspomnienia, co spowodowałoby poważne uszkodzenie jej mózgu, ale tak się nie stało. Potter i jego przyjaciele opuścili schronienie Zakonu, a ja musiałem dowiedzieć się przez kogoś innego, chociaż mam wśród nich szpiega, takiego, który powinien wiedzieć wszystko, co się tam dzieje. A teraz, kiedy udaje mi się ich znaleźć, wysyłam pięciu Śmierciożerców, by odzyskać troje dzieci, i znowu zawodzisz?

Z trudem łapał oddech, kiedy klątwa została zdjęta. Po kilku sekundach się odezwał. 

- W Zakonie nadal nie ufają mi całkowicie, Mistrzu, dlatego zataili przede mną te informacje. A dziś wieczorem - powiedział, biorąc głęboki oddech, gdy próbował wstać - byłem odpowiedzialny za misję i biorę pełną odpowiedzialność za to, co się stało, ale proszę cię, mój Panie, nie wysyłaj ze mną ponownie Bellatriks. Odmawia wykonywania moich rozkazów i zagraża misjom, tak jak zrobiła to dzisiejszego wieczoru.

- Nie pozwolę na więcej błędów, Severusie - powiedział, podchodząc do drzwi i otwierając je. - A teraz wyjdź - powiedział, po czym machnął ręką w powietrzu, sprawiając, że Severus wyleciał z pokoju i mocno uderzył w ścianę po drugiej stronie korytarza. Usłyszał obok siebie chichot Bellatriks i spojrzał na nią, powoli wstając. Z uśmiechem weszła do środka i zamknęła drzwi.

Powoli szedł korytarzem, kiedy usłyszał jej krzyki i zimny śmiech swojego pana. Wiedział, że tak łatwo nie ucieknie. Ze złowrogim uśmiechem na twarzy otworzył drzwi, wyszedł i teleportował się na Spinner's End.

Po nocy, gdy jego Mistrzowi powiedziano, że Hermiona i jej przyjaciele opuścili Zakon, Severus upewnił się, że ma pod ręką wiele leczniczych eliksirów. Wciąż nie wiedział, w jaki sposób Voldemort dowiedział się, że odeszli, ale nie był torturowany tak długo od nocy, kiedy kazano mu zabić Hermionę.

Minęła prawie godzina, zanim wszystkie eliksiry zadziałały, aż w końcu westchnął i usiadł z powrotem na sofie, ból zniknął, a jego myśli wróciły do ​​tego, co widział tamtej nocy. Gdzie ona była? Dlaczego nie znalazł jej w namiocie z przyjaciółmi?

Zaskoczyła go głowa Molly w kominku. Nie dała mu nawet czasu na reakcję. Po prostu poprosiła go, aby teleportował się w trybie pilnym do kwatery głównej i zniknęła bez dalszych wyjaśnień.

Cokolwiek to było, czego potrzebowali, z pewnością nie mogło być gorsze niż wszystko, co wydarzyło się do tej pory tamtej nocy.

Gdy tylko wyszła, wstał, włożył z powrotem swoje szaty i aportował się do siedziby Zakonu.

Otworzył drzwi i wszedł do środka, zaskoczony, że wszyscy w bibliotece zgromadzili się wokół kanapy.

- Co się dzieje? - zapytał, a potem zobaczył ją leżącą tam, z bladą twarzą. Nie mógł nawet stwierdzić, czy oddycha. - Co się z nią stało? - zapytał jej przyjaciół, gdy podszedł bliżej i wyciągnął różdżkę.

Słyszeli wybuch? To były wszystkie informacje, jakie mogli mu przekazać? Już miał odpowiedzieć, kiedy przemówił Lupin. Powiedział Severusowi, że zwykłe zaklęcia nie zadziałały. Oczywiście, że nie, dlaczego inaczej by go wezwali?

Potrzebował eliksirów i większego pokoju, w którym mógłby przynajmniej się poruszać. Nawet nie myśląc, ukląkł i podniósł ją. Tak dobrze było znów mieć jej ciało w ramionach.

Udał się do małej izby chorych i ostrożnie położył ją na szpitalnym łóżku. Sprawdził jej puls, ktory nie był silny. Odwrócił się, gdy usłyszał za sobą otwierające się drzwi.

- Co wy tutaj robicie? - Warknął, próbując kilku zaklęć, aby ją obudzić.

- Chcieliśmy tylko wiedzieć, czy możemy pomóc - odpowiedział nieśmiało jeden z nich. Nie obchodziło go, kto to był.

- Wynoście się! - rozkazał, starając się wyglądać na spokojnego i opanowanego. Usłyszał, jak mamroczą, a potem w końcu drzwi znów się otworzyły.

- Potter, Weasley, wy dwaj zostajecie - powiedział i czekał, aż pozostali opuszczą pokój, po czym rzucił Zaklęcie Wyciszające i odwrócili się do nich. - Co się z nią stało? - zapytał, wciąż poruszając różdżką wokół niej.

- Już ci mówiliśmy, usłyszeliśmy wybuch i znaleźliśmy ją taką.

- Nie mogę jej pomóc, jeśli nie wiem, co się stało - powiedział, widząc strach o dziewczyną na ich twarzach.

Przez kilka chwil siedzieli w milczeniu, więc postanowił ich jeszcze trochę popchnąć. 

- Jej oddech i puls są za słabe, nie ma dużo czasu. Muszę wiedzieć, co się stało.

Patrzyli na siebie przez chwilę, a potem Harry sięgnął do środka swoich szat i wyjął małą książkę.

- Trzymała to, kiedy ją znaleźliśmy - powiedział, spoglądając w dół, gdy podał mu książkę.

- Wyjdźcie - powiedział tylko, zanim odwrócił się do niej.

Zaczekał, aż wyjdą, żeby spojrzeć na książkę, i głośno zaklął, kiedy przeczytał tytuł. 

- Głupia dziewczyna - mruknął. Wymamrotał zaklęcie, które pokazało mu ostatnią przeczytaną stronę, po czym zaklął jeszcze głośniej.

- Co ty sobie myślałaś? - powiedział, otwierając drzwi do szafki, w której trzymali eliksiry. - Jak mogłaś być taki głupia? - Przeszukał butelki, próbując znaleźć te, których potrzebował, nie zauważając nawet, że wiele z nich spada i rozbija się o podłogę, gdy pośpiesznie je odepchnął.

W końcu znalazł te, których szukał, i ponownie do niej podszedł. Z ręką za jej szyją ostrożnie podciągnął ją do góry, usiadł za nią, a następnie położył jej głowę na swoim ramieniu, tak że prawie siedziała. Ostrożnie wlał eliksir do jej gardła i poczuł, jak się trzęsie, gdy kaszlała, ale po kolejnym zaklęciu znów się uspokoiła i przełknęła eliksir.

Dał eliksirowi kilka minut na działanie, zanim przeszedł do następnego.

Znał zaklęcie, którego użyła i na szczęście potrzebowało ono kilka godzin, zanim całkowicie zadziałało, ale nadal musiał szybko je zatrzymać.

Już świtało, kiedy podał jej ostatni eliksir i położył ją z powrotem na szpitalnym łóżku. Siedział tam za nią od wielu godzin i nieludzko bolały go mięśnie. Wstał i wyszedł z pokoju. Powinna wstać za około godzinę, a on potrzebował czegoś do jedzenia.

Ze zdziwieniem stwierdził, że korytarz jest pełen śpiących ludzi. Wyglądało na to, że zasnęli, czekając na wieści o stanie Hermiony. Kusiło go, aby obudzić niektórych z nich starą, paskudną klątwą, ale po chwili namysłu zdecydował się tego nie robić.

Po cichu skierował się do kuchni, wziął kawałek sernika, który zostawili na stole, i wrócił do ambulatorium. Żadne z nich jeszcze się nie obudziło. Spali nawet nie zauważając, że ktoś przechodził obok nich dwa razy. Ponownie rozważył przeklnięcie ich na jawie. Może to nauczyłoby ich spać z jednym okiem otwartym.

Już miał sięgnąć po różdżkę, kiedy Lupin otworzył oczy.

- Severus - mruknął, wstając i budząc pozostałych. Szkoda. - Czy wszystko w porządku? - zapytał, całkowicie już przebudzony, a wszyscy spojrzeli na niego wyczekująco.

- Przeżyje - odpowiedział po prostu, otwierając drzwi i wchodząc z powrotem do pokoju. Kiedy ruszyli za nim, zatrzymał ich. - Nie obudzi się jeszcze przez kilka godzin, a ja nadal muszę jej podać kilka eliksirów. Dam wam znać, kiedy możecie ją zobaczyć - powiedział i zamknął drzwi, zanim zdążyli coś powiedzieć.

Przez ostatnią godzinę siedział przy małym stoliku, czytając książkę, którą dał mu Harry, kiedy usłyszał jej ruch. Odwrócił się do niej i powoli wstał, gdy zobaczył, że ma otwarte oczy.

- Profesorze Snape? - zapytała ochrypłym głosem, próbując wstać.

- Nie rób tego - powiedział stanowczo i podszedł do niej. Nazywała go profesorem. To musi oznaczać, że wciąż nie mogła sobie nic przypomnieć. - Weź to - powiedział, kiedy do niej doszedł. Przez chwilę patrzyła na butelkę, którą oferował, a potem zrobiła, co kazał. - Lepiej? - zapytał, a ona skinęła głową. - Dobrze, może teraz możesz mi to wyjaśnić - powiedział, pokazując jej książkę.

Przez chwilę wyglądała na zdezorientowaną, z oczami przyklejonymi do książki, jakby próbowała sobie przypomnieć, o co chodzi.

- To… o zaklęciach pamięci? - zapytała.

- Skąd to masz?

- Nie pamiętam - odpowiedziała, ale wiedział, że kłamie.

- To rzadka książka, której nie można znaleźć od tak w bibliotece. Skąd ją masz?

- Co to za różnica? - zapytała i próbowała wstać.

- Nie rób tego - powiedział, gotów ją złapać, gdyby upadła, ale nie zrobiła tego. - Próbowałaś użyć tego zaklęcia na sobie? - zapytał, otwierając książkę i podając ją jej. Przygryzła wargę, ale nie odpowiedziała. - Jestem pewien, że umiesz czytać, panno Granger. Musiałaś przeczytać cały rozdział, instrukcje, skutki, ostrzeżenia - powiedział, a ona ponownie skinęła głową. - Jak widzisz, to zaklęcie zostało zaprojektowane do użycia na innych ludziach, a nie na rzucającym. Dlaczego miałabyś kiedykolwiek zrobić coś tak głupiego jak rzucenie go na siebie? - zapytał wtedy, a jego gniew szybko wzrósł. Kiedy nie odpowiedziała, podszedł bliżej i szepnął groźnym głosem - Odpowiedz na moje pytanie.

- Musiałam odzyskać pamięć - powiedziała, patrząc na niego wyzywająco.

- To jest mroczna magia, wymaga mocy i praktyki. Dlaczego myślałaś, że będziesz w stanie to zrobić? - powiedział, wiedząc, że to ją zdenerwuje.

- Mam moc i umiejętności, nie muszę ćwiczyć zaklęcia sto razy, zanim zrobię je dobrze.

- Czy rzeczywiście tak jest? - zapytał szyderczo. - W takim razie dlaczego musiałem tu przyjechać i znowu uratować ci życie? Czy nie powinnaś już się tego nauczyć?

- Uratować mi życie? Nie jestem nawet pewna, czy uratowałeś mnie za pierwszym razem. Myślisz, że nie wiem, że odebrano mi moje wspomnienia? - zapytała. - Teraz, kiedy o tym myślę, skąd mam wiedzieć, że to nie ty? - powiedziała, robiąc kolejny krok bliżej niego. - Co takiego mogłam odkryć, że było tak ważne? Co takiego wiedziałam, że sprawiło, że zabrano mi ponad dwa miesiące mojego życia?

- O czym mówisz?

- Czy to było coś o tobie? Może odkryłam twoje prawdziwe sojusze i pomyślałeś, że to najlepszy sposób, żeby mnie uciszyć.

- To zaklęcie musiało wywołać paranoję - powiedział lekceważąco i odwrócił się od niej.

- Taka jest twoja obrona? - zapytała, a w następnej sekundzie znów stał twarzą do niej.

- Moja obrona? Dlaczego miałbym się bronić, a zwłaszcza przed tobą? Jestem lojalny wobec Zakonu, a twoja głupota prawie cię zabiła. Ostrzegałem, żebyście nie odchodzili, a nie słuchałaś. Jak myślisz, co wydarzyło się, gdy Czarny Pan dowiedział się od kogoś innego, że odeszliście? - powiedział, teraz tak blisko niej, że mógł poczuć ciepło promieniujące z jej ciała. - Jak myślisz, kto był torturowany godzinami za to, że nie dostarczył informacji, o które go proszono? - Widział, jak wzdrygnęła się na jego słowa, ale to go nie powstrzymało. - Każdego dnia ryzykuję życiem, aby chronić ciebie i twoich przyjaciół, a nadal myślisz, że nie muszę się bronić? - zapytał ściszonym głosem z każdym pytaniem. - Gdzie dziś byłaś?

- Co masz na myśli?

- Kiedy dziś wieczorem zaatakowano twoich przyjaciół, nie było cię tam. Gdzie byłaś?

- To nie twoja sprawa - odparła z oburzeniem.

- Mylisz się. To moja sprawa, ponieważ tam byłem, ponieważ byłem odpowiedzialny za atak i nadal musiałem upewnić się, że twoi przyjaciele wyjdą z tego żywi. Ponieważ to ja musiałem wyjaśnić Czarnemu Panu, dlaczego przed nim nie było trzech trupów. Gdzie byłaś? - zapytał ponownie.

- Jeśli jeszcze nie wiesz, to musi być dobry powód, nie sądzisz?

- Co to miało znaczyć?

- Kiedy kilka tygodni temu poprosiłam cię o pomoc, spławiłeś mnie. Chciałam tylko kilku odpowiedzi na temat tego, co mi się przydarzyło, a jedyne, co powiedziałeś, to to, że tak będzie mi lepiej. Teraz znalazłam kogoś chętnego do odpowiedzi na wszystkie te pytania, a ty przychodzisz tutaj, oczekując, że powiem ci to, co chcesz wiedzieć? Cóż, powiem tylko jedną rzecz, tak będzie lepiej - powiedziała i odwróciła się, kierując się do drzwi.

Chwilę zajęło mu przemyślenie tego, co właśnie powiedziała, a potem podążył za nią.

- Czy myślisz, że to jest jakaś gra" - zapytał, kładąc swoją dłoń na jej ramieniu, zmuszając ją do odwrócenia się w chwili, gdy sięgała do klamki.

- Puść mnie - powiedziała i zobaczył, jak sięga po różdżkę. Zanim zdążyła to zrobić, chwycił ją za nadgarstki i przytrzymał ramiona po obu stronach jej głowy.

Kiedy odepchnął ją do tyłu, uderzyła głową o drzwi, a jej oczy nagle zrobiły się puste. Zobaczył, jak odwraca głowę w obie strony, jakby patrzyła na coś, czego tam nie było. Zbyt zszokowany, by cokolwiek zrobić, patrzył, jak przechyliła głowę, z oczami wbitymi gdzieś ponad jego ramieniem. 

- Co robisz? - zapytała i usłyszał strach w jej głosie, ale zanim zdążył odpowiedzieć, pokręciła głową, a potem jej oczy ponownie skupiły się na nim. Zmarszczyła brwi, patrząc na niego, jakby nie była pewna, co się właśnie stało.

- Puść mnie - powtórzyła po kilku sekundach, próbując go odepchnąć, ale był silniejszy.

- Co się stało? - zapytał, a ona znowu zmarszczyła brwi. - Odpłynęłaś na kilka chwil. Co się stało?

- Nie wiem - odpowiedziała powoli.

- To może być efekt uboczny zaklęcia pamięci, prawdopodobnie niebezpieczny. Muszę wiedzieć, co się stało.

- Po prostu… nie wiem - powtórzyła, ale on wiedział, że kłamie. Czy wróciły jej wspomnienia? Czy właśnie zobaczyła coś, o czym zapomniała? Jeśli tak, co powinien z tym zrobić?

Patrzył, jak jej oczy przesunęły się do miejsca, w którym trzymał jej ręce, a ona znowu próbowała go odepchnąć. Zaskoczony, zatoczył się trochę do tyłu, ale zanim zdążyła uciec, ponownie pchnął ją na drzwi, tym razem jego ciało przylgnęło do niej, utrzymując ją nieruchomo. Nie zrobił tego celowo, to był tylko instynkt, ale teraz zdał sobie sprawę, że był bliżej niej niż przez długi czas, ich usta były zaledwie o cal od siebie.

- Mówiłeś, że ktoś udziela ci odpowiedzi - powiedział ochrypłym głosem, chociaż starał się brzmieć normalnie. - Kto to jest? - zapytał, a ona potrząsnęła głową.

- Ktoś powiedział Czarnemu Panu, że opuściliście kwaterę główną. Przez wiele dni bezskutecznie próbowałem cię znaleźć. Dopiero dzisiaj to zrobiłem. Z kimkolwiek rozmawiałaś, mogli go szpiegować. Muszę wiedzieć, kto to jest.

Była tak blisko, że doprowadzało go to do szału. Tęsknił za nią. Za jej ciałem, jej dotykiem, nawet jej upartością. Teraz znowu tam była, nerwowo przygryzając dolną wargę, sprawiając, że żałował, że to nie on ją skubie. Jego spojrzenie powędrowało z powrotem do jej oczu i zobaczył w nich pożądanie. To samo pragnienie, które widział wcześniej, nie tak dawno temu. Ale w jej oczach było też zmieszanie. Nie mogła zrozumieć, co się dzieje. Jego twarz zbliżyła się i zamknęła oczy, kiedy jego usta niemal  musnęły jej usta. Nie mógł tego zrobić. Zabrał jej wspomnienia, żeby zapomniała, żeby dać jej prawdziwą szansę na dobre życie i nie zrujnuje tego teraz, nie po tak dużym wysiłku.

Z jękiem odsunął się od niej i odmówił spojrzenia jej w oczy.

- Twoi przyjaciele tam na ciebie czekają - powiedział. - Martwili się. Będą chcieli wiedzieć, że już nie śpisz.

- Dlaczego… - zaczęła pytać cichym głosem, ale potem umilkła.

- Będziesz musiała bardziej uważać, z kim rozmawiasz. Narażasz wielu ludzi na niebezpieczeństwo. A jeśli ty lub twoi przyjaciele pomyślicie o ponownym odejściu - powiedział nieco silniejszym głosem - znajdę was i zabiorę do samego Czarnego Pana.

Nie odpowiedziała, po prostu skinęła głową, a potem odwróciła się i wyszła z pokoju. Wziął małą książeczkę, a potem też odszedł, nawet nie słuchając głosów dziękujących mu za pomoc.

Musiał się dowiedzieć, skąd pochodzi ta książka. Niewiele było miejsc, w których można było znaleźć tak rzadkie publikacja, zwłaszcza te pełne mrocznej magii i zaklęć, które dawno temu zostały wyjęte spod prawa. Musiał, bo wiedział, że robiąc to, znajdzie szpiega.


3 komentarze:

  1. O cholera... Czyli jednak się myliłam i Draco nie pracuje na polecenie Snape'a? Gdyby tak było, wiedziałby o wszystkim co się stało, o jej zniknięciu, o tym, że to Draco zabrał ją do siebie... A jednak tak nie jest. Snape jest nieuważny i nie udaje mu się dostrzec pewnych oczywistości. Może to jednak Voldemort wydaje rozkazy, bo domyślił się, że Severus go okłamuje. Przecież sam powiedział, że wiecznie są jakieś wymówki, gdy coś się nie uda... Ale jaki interes ma w tym wszystkim Draco? Dlaczego jednak przybył i ją zabrał? Dlaczego uratował jej życie i ostrzegł także Harrego i Rona? Może on faktycznie coś do niej czuje i chce ją chronić a jednocześnie musi działać dla Voldemorta, aby ratować własne życie? Raczej dla Severusa nie pracuje, bo wiedziałby również o tym, że Draco przekazuje informacje Voldemortowi... Cholera jakie to zawiłe. Nie wiem już co mam myśleć i co obstawiać. Mam konkretną sieczkę w mózgu... Za to Severusowi naprawdę zaczynam współczuć tego, co zaczyna się dziać. Być tak blisko niej, czuć jej ciepło i zapach jej ciała, pragnąć ją pocałować i nie móc tego zrobić. No i to przerażenie, że ona mogłaby jednak coś sobie przypomnieć... A prawdopodobnie chyba cis się zadziało, kiedy pchnął ją na drzwi... To jak zaczęła mu się przyglądać... Coś się zadziało.
    Pozdrawiam cieplutko 😍❤️

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurna czyli jednak to moje przeczucie że Draco coś knuje okazuje sie prawdziwe 😭 a przynajmniej tak się mi wydaje skoro działa za plecami Seva...
    To zdanie, ta myśl, że wymazaniem pamięci chciał jej dać lepsze życie, prawie się popłakałam 😢
    Tęskni za nią, ale jednak jej dobro stawia na pierwszym miejscu...
    Nie docenił jej chęci dążenia do prawdy, ale drugi raz nie popełni tego błędu 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. O nie, czyżby Draco uratował ich, bo chciał zdobyć większe zaufanie? Cóż tak jak wcześniej pisałam, czułam, że to nie Snape stoi za Draco i wydaje mu polecenia, bo o wszystkim by wiedział. Poza tym on chciał ją trzymać od tego z daleko - po coś te wspomnienia usunął. Ten Galeon musi mieć jakieś zaklęcia namierzające, może tak ich znaleźli...?
    To jak już chciał ją pocałować, to było tak przykre...
    Hermiona jeszcze wygra, odzyska swoje wspomnienia... nie wiem na ten moment stety czy niestety... Okaże się po tym jak Draco w końcu ukaże swoje prawdziwe oblicze xD

    OdpowiedzUsuń