- Nie obchodzi mnie, co powiesz, Snape. Jesteś zdrajcą i mordercą. A ty - krzyknął, zwracając się do Hermiony. - Nie mogę uwierzyć. To jest powód, przez którego moi rodzice nie żyją, powód przez którego Syriusz nie żyje. On nawet zabił samego Dumbledore'a. Co ty sobie myślałaś?! - Po tych słowach wstał i podszedł do drzwi, spoglądając na wszystkich na swojej drodze. Zanim jeszcze dotarł do drzwi, Ron był już za nim. 

- Harry, zaczekaj - powiedziała, ale chłopak nie chciał słuchać, więc westchnęła i wyszła za nim z pokoju.

- Harry - powtórzyła, kiedy ich dogoniła. - Harry, czekaj, to nie tak myślisz.

- Więc o co chodzi? - zapytał ze złością, w końcu odwracając się twarzą do niej. - Pracowałaś z nim, pomagając mu. Przez cały ten czas nas okłamywałaś.

- Nie o to chodzi - powiedziała, ale zatrzymała się, gdy usłyszała, że ​​drzwi znów się otwierają i reszta Zakonu wyszła z pokoju. - Chodź - szepnęła błagalnie i zaciągnęła Harry'ego do biblioteki, do pustego kąta, poza zasięg słuchu innych.

- Próbowałam ci tylko pomóc, Harry. Nie wiedziałam, że to on - powiedziała. Nie chciała już kłamać, ale nadal cieszyła się, że Snape poprosił ją, by nikomu nie mówiła całej prawdy. To byłoby za wiele dla jej przyjaciół.

- Są inne sposoby, żeby pomóc, Hermiono. Nie było takiej potrzeby. On jest śmierciożercą!

- A jak myślisz, skąd pochodzą te wszystkie informacje? Pomógł nam bardziej niż myślisz, ryzykując dla nas swoje życie.

- Pomógł nam? Co on kiedykolwiek zrobił, żeby nam pomóc? - zapytał, a ona mogła zauważyć, że bardzo się starał, by ściszać głos.

- Jak myślisz, co się stało, gdy Śmierciożercy zaatakowali Grimmauld Place? Jak myślisz, kto ostrzegł nas przed tym, co planują? Nalot na ich kwaterę główną? Ostrzegli nas nawet przed atakami na miasta czarodziejów i mugoli. Ryzykował życie, żeby ci pomóc, pomóc nam wszystkim. Widziałeś wspomnienia, Harry. Widziałeś, co naprawdę się wydarzyło. Był zmuszony zrobić to, co zrobił, i nadal zdecydował się wrócić do nas.

- Czy w ogóle siebie słyszysz? Mówimy o Snape'ie. Człowieku, który przez sześć lat uprzykrzał nam życie. Jak możesz go bronić?

- Nie bronię go. Mówię ci tylko, żebyś to zobaczył - syknęła, ale zatrzymała się, gdy usłyszała, jak drzwi ponownie się otwierają. Wszyscy odwrócili się, by zobaczyć, jak Snape wychodzi i kieruje się do drzwi. Ich oczy spotkały się na chwilę i chciała podejść do niego, zapytać go, co się stało, co powiedział Kingsley, ale wiedziała, że ​​to nie byłoby mądre, więc po prostu patrzyła, jak drwi i wychodzi bez słowa.

- Harry - westchnęła w końcu, kiedy odwróciła się do niego ponownie. - Musisz dać mu szansę.

- Czy to on przekazywał informacje? - zapytał, teraz znacznie spokojniej.

- Nie - szepnęła.

- Z kim się spotykałaś przez cały ten czas?

- Nie mogę ci tego powiedzieć, Harry. Przepraszam.

- Jak myślisz, dlaczego możesz im ufać?

- Harry, on uratował mi życie więcej niż raz. Uratował też wielu innych. Snape uratował ciebie, kiedy Bellatrix miała cię zabić i pomógł mi zabrać Rona do Świętego Munga.

- Co? - zapytał Ron. Do tej pory słuchał ich w milczeniu, ale był zbyt zaskoczony, by nie zapytać. - Co masz na myśli, mówiąc, że pomógł mi tam dotrzeć?

Westchnęła głęboko, zanim odpowiedziała. 

- Tej nocy zostałeś trafiony klątwą i byłeś nieprzytomny. Nie byłam nawet pewna, czy nadal żyjesz. Próbowałam zabrać cię z pola bitwy, ale nie mogłam, a nie było nikogo, kto by mi pomógł . Potem pojawił się on i stworzył świstoklik, wysyłając cię do Świętego Munga.

- Powiedziałaś, że zrobił to auror - powiedział Harry i mogła stwierdzić, że nadal jest zdenerwowany.

- Wiem, nie mogłam im powiedzieć prawdy.

- Nie mogę uwierzyć, że okłamywałaś nas przez cały ten czas.

- Zrobiłam, co uważałem za najlepsze. Miałeś już dość na głowie. Nie chciałam, żebyś się martwił.

- Czego ode mnie oczekujesz? - zapytał. - Snape i ja nienawidziliśmy się od lat. Nie mogę po prostu, o tym zapomnieć.

- Nie proszę, żebyś go lubił, Harry - powiedziała, biorąc go za rękę. - Mam tylko nadzieję, że dasz mu szansę. Mógłby nam pomóc pokonać Voldemorta. Potrzebujemy go.

- Gotowi do powrotu? - Przerwał im głos Kingsleya. Rozejrzała się i zauważyła, że ​​pozostali członkowie Zakonu już odeszli.

- Tak, mama będzie się martwić - odpowiedział Ron i wszyscy podeszli do drzwi.

Kiedy wyszli z domu, poczuła dłoń Kingsleya na swoim ramieniu, powstrzymującą ją.

- Śmiało - powiedział Harry'emu i Ronowi. - Za chwilę do ciebie dołączymy.

- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - zapytał, gdy tylko chłopcy wyszli, odwracając się do niej.

- Słucham?

- Że Snape nam pomagał - powiedział i zauważyła, że ​​jego palce wciąż są owinięte wokół jej nadgarstka.

- Nie wiedziałam, że to on.

- W takim razie z kim pracowałaś?

- Już to przerabialiśmy - westchnęła. - Nie powiem ci.

- Dlaczego nie?

- On nie chce, żebyś wiedział.

- Od teraz Snape będzie przekazywał informacje bezpośrednio do mnie.

- Co? - zapytała zaskoczona.

- Nie chcą, żebyś się angażowała. I muszę przyznać, że cieszy mnie to. To była niebezpieczna gra.

- Nie jestem dzieckiem, Kingsley - powiedziała zła i wyrwała się z jego uścisku. - Walczę w tej wojnie, odkąd trafiłam do Hogwartu. Byłam przy Harrym na każdym kroku. Zawsze jest niebezpiecznie i nie obchodzi mnie to. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby mu pomóc.

- Gdyby ktoś się dowiedział, że współpracowałaś ze Śmierciożercami, zostałabyś uznana za zdrajcę. Wysłaliby cię do Azkabanu.

- Powiedziałbyś Ministerstwu? - zapytała zszokowana.

- Oczywiście, że nie, ale nie tylko ja to wiem. Musisz być ostrożna i trzymać się od nich z daleka.

- Dlaczego tak bardzo ci zależy? - zapytała, przypominając sobie, co Snape powiedział jej wcześniej, zastanawiając się, czy to może być prawda.

- Zależy mi na tym, ponieważ jesteś częścią Zakonu - odpowiedział zaskoczony pytaniem. - Musimy o siebie dbać, jeśli chcemy wygrać.

- Doceniam to, naprawdę, ale sama potrafię o siebie zadbać.

- Tylko bądź ostrożna - mruknął i teleportował się.

Wzięła głęboki oddech, zmieszana tym, co się stało, a następnie teleportowała się do kwatery głównej.

Następnego dnia obudziła się i zobaczyła, że ​​dom jest prawie pusty.

- Gdzie są wszyscy? - zapytała Molly, gdy znalazła ją nucącą w kuchni.

- Wrócili na Grimmauld Place. Chcieli omówić to, co się wczoraj wydarzyło.

- Dlaczego nikt mnie nie obudził? Dlaczego mi nie powiedzieli?

- Chcieli o tym porozmawiać bez ciebie. Nie denerwuj się - dodała szybko, wyczuwając złość Hermiony. - Po prostu pomyśleli, że byłoby lepiej, gdyby cię tam nie było. Niektórzy z nich są bardzo źli na Snape'a i wiedzą, że mu pomogłaś…

- Cóż, przynajmniej chciałabym mieć możliwość obrony - sapnęła.

- Musisz tylko dać im czas, kochanie.

- Więc sądzisz, że mówił prawdę? Że to, co widzieliśmy w myślodsiewni, było prawdziwe?

- Oczywiście, że tak. Wiem też, że nigdy nie zrobiłabyś niczego, co mogłoby skrzywdzić kogokolwiek z nas, zwłaszcza Harry'ego. Musisz dać im czas na przyzwyczajenie się do tego pomysłu. W końcu zabił Albusa.

- Więc dlaczego nie jesteś z nimi? - zapytała.

- Ktoś musiał tu zostać - powiedziała i wróciła do gotowania.

Cały dzień spędziła tylko z Molly obecną w domu. Leżała już w łóżku, kiedy usłyszała, że ​​wraca reszta, ale postanowiła jeszcze nie iść z nimi rozmawiać. Nie była pewna, czy chciała wiedzieć, co się stało.

Następnego dnia ponownie obudziła się w pustym domu. Tym razem znalazła na kuchennym stole małą notatkę od Molly, w której oznajmiła, że ​​tego dnia postanowiła dołączyć do reszty Zakonu, prosząc ją, by została w domu do ich powrotu.

Pozostała w bibliotece przez większość dnia, przeglądając książki, ale nie zwracając zbytniej uwagi na czytane teksty, zbyt zajęta myśleniem o tym, co mogą zdecydować. Zastanawiała się, czy pozwolą Snape'owi wrócić do Zakonu, czy wydadzą ją, oskarżą ją o zdradę.

Kiedy kładła się spać, słońce wciąż świeciło. W ciągu ostatnich dwóch dni ze zmartwienia przeszła w szaleństwo. Jak mogli się spotkać, żeby porozmawiać o Snapie i nie zabrać jej ze sobą? To ona pracowała z nim. Mogła im opowiedzieć o wszystkich chwilach, w których pomógł, o wszystkich, których uratował. Nie, woleli ją zostawić i nic jej nie mówić. To było niesprawiedliwe.

Trzeciego dnia obudził ją dźwięk drapiącego pióra. Dopiero po kilku sekundach zrozumiała, co to takiego. Od ostatniego razu, kiedy go widziała, próbowała skontaktować się z nim przez pusty kawałek pergaminu, który jej dał, ale nie odpowiedział.

Dlaczego nie byłaś dzisiaj na spotkaniu? - zapytał. Zdziwiła się, widząc, że jest już południe.

Poszedłeś na spotkanie? - zapytała, zszokowana i zraniona, że zaprosili go tam, a jej nie.

Oczywiście.

No cóż, nie zaprosili mnie, czy ci nie powiedzieli?

Czy wiesz, czy coś zdecydowali?

Nie widziałam ich nawet od ponad dwóch dni. Nic nie wiem.

Spróbuj dowiedzieć się wkrótce. - napisał.

Od dwóch dni próbuję się z tobą skontaktować.

Czarny Pan zajmuje mój czas. Muszę teraz iść. Po prostu porozmawiaj z nimi i daj mi znać, co zdecydują.

Czekaj. Co oni Ci powiedzieli? - zapytała, ale nie odpowiedział. Już go nie było.

Wciąż w okropnym nastroju zeszła po schodach do czegoś, co wydawało się znowu pustym domem, tyle że tym razem znalazła kogoś w kuchni.

- Dzień dobry - powiedział Remus, kiedy weszła.

- Cześć - powiedziała i usiadła obok niego przy stole. - Dlaczego nie jesteś z innymi?

- Podjąłem już decyzję i oni o tym wiedzą. Nie ma potrzeby, żebym spędzał więcej czasu na omawianiu tego. Poza tym myślałem, że chciałabyś mieć jakieś towarzystwo - powiedział, uśmiechając się ciepło.

- Miałeś rację. Jestem zmęczona samotnością, nie wiedząc, co się dzieje.

- Wkrótce to się skończy i miejmy nadzieję, że wszystko wróci do normy. Herbaty? - zapytał, a ona zaśmiała się ze zmiany tematu.

- Dzięki - mruknęła i następne kilka minut spędziła w ciszy, popijając ciepłą herbatę.

- Więc jak myślisz, co się stanie? - zapytała w końcu.

- Będą kłócić się jeszcze przez kilka godzin, a potem zdecydują się pozwolić Snape'owi ponownie dołączyć do Zakonu.

- I zgadzasz się z nimi?

- Wiem, jak bardzo pomógł - powiedział po kilku chwilach. - I myślę, że go potrzebujemy.

- A co ze mną? - zapytała z wahaniem.

- Pracowałem wcześniej ze szpiegami. Wiem, jakie to trudne. Niektórzy z nich mogą cię podejrzewać lub traktować inaczej przez jakiś czas, ale w końcu się przekonają. Daj im trochę czasu - powiedział, powtarzając słowa rady Molly.

- Dziękuję Ci.

- Za co?

- Za bycie przy mnie, za pomoc, za wszystko. Wiem, że musiałeś okłamywać Zakon za mnie i chcę, żebyś wiedział, że naprawdę to doceniam.

- Jestem pewien, że zrobiłabyś to samo dla mnie - powiedział, lekko się rumieniąc. - Dlaczego nie wyjdziemy teraz na zewnątrz, zaczerpniemy świeżego powietrza? Jesteś tu już od wielu dni.

- Brzmi świetnie - powiedziała, ciesząc się, że w końcu mogła się wydostać.

Spędzili dzień na Pokątnej, odwiedzając sklepy, oboje szczęśliwie spędzając godziny w księgarni, przeglądając nowe książki. Zawsze lubiła spędzać czas z Remusem. Mieli ze sobą wiele wspólnego. Po godzinach nieobecności i kilku drinkach w Dziurawym Kotle w końcu wrócili do kwatery głównej. Hermiona czuła się znacznie spokojniejsza niż przez ostatnie kilka dni.

Ponownie położyła się do łóżka, zanim pojawili się pozostali, i tuż przed zaśnięciem zdecydowała, że ​​czas stawić im jutro czoła.

Następnego dnia, gdy tylko się obudziła, udała się do sypialni Harry'ego i Rona, chcąc porozmawiać o tym, co się stało, sprawdzić, czy nadal są na nią zdenerwowani.

- Co robicie? - zapytała zszokowana, gdy Ron otworzył drzwi, żeby ją wpuścić.

- Wyjeżdżamy - odpowiedział Harry sprzed szafy. Widziała na łóżku kilka toreb, w których były ubrania.

- Co?

- Chcę pojechać do Doliny Godryka, zobaczyć dom moich rodziców, tak jak planowałem. A potem poszukamy horkruksów.

- Ale Harry.

- Żadnych ale, Hermiono. Podjąłem decyzję.

- Cóż, na co czekasz? - zapytał Ron, a ona spojrzała na niego zmieszana. - Wyjeżdżamy dziś w nocy, przygotuj swoje rzeczy.

Choć była zaskoczona, nie mogła powstrzymać uśmiechu. Cieszyła się, że nie zamierzali jej zostawić. Nie żeby została, ale nadal.

- Ale co z Zakonem? Co ze Snape'em?

- Przyjmą go z powrotem - odpowiedział Harry.

- Czy wiedzą, że wyjeżdżasz?

- Jeszcze nie.

- Ale Ron, co powie twoja matka?

- Podjąłem decyzję, Hermiono. Nie musisz do nas dołączać, jeśli nie chcesz, ale ja idę z Harrym.

- Ale gdzie? - zapytała, próbując z nimi porozmawiać. - Nie wiecie, gdzie są horkruksy, ani nawet czym one są.

- Mamy twój eliksir, mogę go użyć, żeby je znaleźć.

- Stąd też możesz to zrobić.

- Posłuchaj, Hermiono. Doceniam twoją troskę, naprawdę, ale jak powiedział Ron, wyjeżdżamy. Teraz możesz albo do nas dołączyć, albo zostać tutaj, to zależy od ciebie - powiedział i wrócił do przeglądania szafy.

- Oczywiście, że pójdę z tobą, ale potrzebuję trochę czasu, żeby się przygotować.

- Nie będę więcej czekać, Hermiono - powiedział surowo Harry.

- Proszę, daj mi tylko jeden dzień. Tylko jeden. Wszyscy możemy jutro wieczorem wyjechać.

- Nie chcę już dłużej czekać.

- To będzie tylko jeden dzień, Harry, proszę. Co to za różnica?

Westchnął, ale w końcu ustąpił. 

- Jeden? - zapytał, a ona skinęła głową. - Tylko jeden, a potem pójdziesz z nami? - Ponownie skinęła głową. - Dobrze. Ale jeśli nie będziesz gotowa jutro wieczorem, pójdziemy bez ciebie.

- Dziękuję, Harry - powiedziała i przytuliła go.

- A teraz przygotuj swoje rzeczy - powiedział Ron. - Wszyscy wiemy, że zajmie ci to wieczność, aby zdecydować, które książki chcesz zabrać ze sobą. - Uśmiechnęła się do niego i też go przytuliła, zanim wróciła do swojej sypialni.

Próbowała ponownie skontaktować się ze Snape'em, ale nie odpowiedział. Aportowała się do jego domu, ale go tam nie było. Po kilku kolejnych próbach z pergaminem w końcu poddała się i zaczęła pakować.

Tego dnia dom znów był pełen ludzi. Zauważyła, że ​​niektórzy z nich ją obserwują, niektórzy nawet rzucają jej mordercze spojrzenia (wszyscy nowi członkowie), ale większość z nich zachowywała się jak zwykle.

Nie spała tej nocy, ciesząc się towarzystwem innych po dniach samotności. Byli tam wszyscy Weasleyowie, a także Harry, Remus, Tonks, Kingsley, Moody i kilku innych, nawet Mundungus, którego nie widziała od miesięcy. Kiedy odejdzie z Harrym i Ronem, naprawdę będzie za nimi tęsknić. Miała tylko nadzieję, że wojna wkrótce się skończy, i będzie mogła ich znowu zobaczyć.

Tej nocy obracała się i rzucała w łóżku. Wydawało jej się to trwać godzinami. Przemyślała przez wszystko, czego będą potrzebować. Ron miał rację. Spędziła godziny na przeszukiwaniu biblioteki w poszukiwaniu wszystkiego, co mogłoby im pomóc w misji. Od książek o eliksirach, zaklęciach, a nawet do kilku pozycji historycznych.

Jęknęła i ponownie przewróciła się na drugą stronę. Bez względu na to, jak bardzo się starała, wciąż nie mogła zasnąć. Uważając, by nie obudzić Ginny, wyszła na palcach ze swojego pokoju i zeszła po schodach.

Myśląc, że może trochę mleka pomoże jej zasnąć, ziewnęła i weszła do kuchni, zatrzymując się w połowie kroku, gdy zauważyła, że ​​nie jest tam sama.

Powoli rozejrzała się po pokoju, widząc trzech mężczyzn, Kingsleya, Remusa i Snape'a, którzy zamilkli, a potem z powrotem na siebie, rumieniąc się wściekle, kiedy zdała sobie sprawę, że ma na sobie tylko dużą, starą koszulkę, która ledwo zakrywała jej uda i opadała z jednego z jej ramion.

- Myślałam, że wszyscy śpią - mruknęła i poprawiła ubranie najlepiej, jak potrafiła. Kiedy żadne z nich się nie odezwało, zrobiła kilka kroków do przodu i sięgnęła po mleko i szklankę, czując, jak obserwują każdy jej ruch.

- OK, już pójdę - powiedziała z lekkim uśmiechem, gdy tylko jej szklanka była pełna. - Dobranoc - szepnęła, wychodząc. Po kilku sekundach usłyszała, jak Remus i Kingsley mamroczą w odpowiedzi „Dobranoc”, ale Snape po prostu milczał.

Wciąż czując się zawstydzona, szybko weszła po schodach do swojej sypialni. Cóż, przynajmniej po czterech dniach w końcu znowu zobaczyła Snape'a. Martwiła się o niego po wielu dniach prób skontaktowania się z nim bez odpowiedzi, ale teraz widziała, że ​​wszystko w porządku. Nie mogła powstrzymać lekkiego zdenerwowania, że ​​nawet nie napisał do niej krótkiej notatki, że nic mu nie jest. Weszła z powrotem do środka, wypiła mleko, zostawiając szklankę na stoliku nocnym, obok różdżki, i wślizgnęła się do łóżka, w końcu zasypiając.

Czuła, jak coś miękkiego łaskocze jej skórę, ale nie była pewna, czy wciąż śni. Potem poczuła, jak coś ciepłego i mokrego powoli przesuwa się w górę jej uda i otworzyła oczy, zszokowana, widząc głowę Snape'a między swoimi nogami.

- Co robisz? - syknęła, spoglądając w bok, by zobaczyć Ginny, na szczęście wciąż śpiącą, ale będącą zaledwie kilka stóp dalej.

Podniósł na chwilę głowę, uśmiechając się do niej, po czym szepnął: 

- Myślałem, że nigdy się nie obudzisz.

- Co? - zapytała zaniepokojona, powstrzymując jęk, gdy polizał wnętrze jej ud. - Ginny jest tutaj, może obudzić się w każdej chwili - syknęła i próbowała go odepchnąć, ale bezskutecznie.

- W takim razie będziesz musiała milczeć - powiedział, uśmiechając się złośliwie, kontynuując swoje działania.

- Nie - zaprotestowała i potrząsnęła głową, ale jednocześnie bardziej rozłożyła szerzej nogi. Usłyszała jego chichot i już miała zaprotestować, kiedy wsunął w nią palce. Wygięła plecy w łuk i ugryzła się w ramię, by stłumić jęk, a jej druga ręka powoli zbliżyła się do różdżki, myśląc, że może mogłaby rzucić na nich zaklęcie wyciszające.

Sapnęła, gdy jego wolna ręka owinęła się wokół jej nadgarstka, odsuwając jej ramię od nocnego stolika, a następnie spychając różdżkę na podłogę. 

- Czy nie na tym polega cała zabawa? - zaszeptał.

- Cholera - mruknęła, ale przestała próbować go odepchnąć. Zamiast tego zdecydowała cieszyć się dotykiem jego palców, ust i języka. Zabranie jej do nieba zajęło mu tylko kilka minut, a każdy dotyk zbliżał ją coraz bardziej do orgazmu.

Jej ciało zareagowało na niego w sposób, o którym nigdy nie myślała, że ​​jest to możliwe, i przez chwilę zastanawiała się, czy kiedykolwiek się tym znudzi, ale w następnej sekundzie każda spójna myśl, z wyjątkiem milczenia, uciekała z jej umysłu, gdy jej ciało drżało wokół jego palców z przyjemnością.

Wciąż poruszał palcami w jej wnętrzu, przesuwając językiem po jej łechtaczce, aż opadła z powrotem, a potem całował i skubał jej ciało, aż jego twarz znalazła się na poziomie jej.

- Gdybym wiedział, że chodzisz po kwaterze głównej ubrana w ten sposób - szepnął, uśmiechając się, spoglądając na starą koszulkę, którą wciąż miała na sobie - Wtedy wróciłbym do Zakonu znacznie wcześniej. - Potem pocałował ją łapczywie, przyciskając biodra do jej podbrzusza.

- Co ty tu robisz, u licha? - syknęła, gdy tylko przerwał pocałunek. - Gdyby się obudziła i cię zobaczyła… 

Zamiast odpowiedzieć, po prostu się uśmiechnął. Przyszedł jej do głowy złośliwy pomysł.

- Myślisz, że to zabawne, prawda? - zapytała, zginając nogi w kolanach i powoli przesuwając je bliżej bioder. Zanim zdążył odpowiedzieć, podniosła biodra i obróciła je tak, że teraz siedziała na nim okrakiem.

Nie dając mu czasu na reakcję, pocałowała go ponownie, a jej ręce z łatwością rozpięły jego spodnie. Po kilku chwilach przesunęła usta do jego szyi, a potem w dół jego klatki piersiowej. Odepchnęła go, kiedy próbował usiąść, z ostrzegawczym wyrazem twarzy, szybko zastąpionym figlarnym.

Podciągnęła jego koszulę, jej usta i język poruszały się po jego piersi i biodrach, kiedy zsuwała mu spodnie i bieliznę z nóg.

- Wciąż myślisz, że to zabawne? - zapytała z determinacją na twarzy, gdy owinęła palce wokół jego twardej jak skała erekcji, słysząc, jak tłumi jęk. Obniżyła głowę i powoli przesunęła językiem wzdłuż całej jego długości, zanim wzięła go do ust, uśmiechając się do siebie, kiedy poczuła, jak wygina się w łuk.

Używając ust, języka i obu dłoni, powtarzając każdy ruch, który wydawał się lubić, wkrótce kazała mu podciągnąć biodra do góry. Jego ręce znalazły się na jej włosach, jednocześnie pchając ją w dół, ale uważając, aby jej nie przydusić. Przejechała paznokciami w górę i w dół jego ud, sprawiając, że jęknął głośniej, a czarownica śpiąca na sąsiednim łóżku została zupełnie zapomniana o niej, ale najwyraźniej nie przez niego.

- Przestań - szepnął i w końcu odepchnął ją do tyłu, dysząc. Patrzyła, jak rozgląda się po pokoju, zanim mruknął. - Nie tutaj.

W niecałą sekundę wyciągnął ją z łóżka i za jednym machnięciem różdżki oboje byli ubrani. Wziął ją za rękę i pośpiesznie wyszedł z sypialni. Zeszli po schodach i skierowali się do wyjścia.

Gdy tylko wyszli z domu, pchnął ją mocno na ścianę, całując głęboko i unosząc, sprawiając, że owinęła się nogami wokół niego, kiedy aportował ich oboje. Po sekundzie otworzył drzwi do swojego domu i wszedł do środka, wciąż ją niosąc.

- Za daleko - mruknął do siebie, patrząc na schody, a potem znowu ją pocałował, odwrócił się i skierował do biblioteki, ledwo docierając do kanapy. Rzucił ją na poduszki sofy i sięgnął po różdżkę, sprawiając, że ich ubrania zniknęły, po czym dołączył do niej.

Nim się zorientowała, był w niej, poruszając się rozkosznie, gdy znów ją całował. Poczuła jego dłonie na jej nogach, unoszące je w górę jego ramion, i jęknęła głośno, gdy kąt się zmienił, wpuszczając go znacznie głębiej w jej wnętrze.

Przerwał pocałunek, gdy potrzeba powietrza stała się przytłaczająca i spojrzał na nią, a jego pchnięcia zwolniły. Przygryzła wargę, wyginając plecy w łuk, ale nie mogła oderwać oczu od jego. Widziała w nich coś innego, ale nie wiedziała, co to jest.

Przesunął jedną z dłoni między nich. Jego palce potarły jej łechtaczkę, gdy jego pchnięcia znów stały się szybsze i mocniejsze, wciąż nie przerywając kontaktu wzrokowego. Wkrótce znowu zaczęła dochodzić, jej mięśnie kurczyły się wokół niego i doprowadzały go do szaleństwa.

Ujeżdżał ją do orgazmu, całując ponownie, gdy ich ciała poruszały się jak jedno, i dopiero gdy oboje się uspokoili, ponownie opuścił jej nogi i przetoczył się, by położyć się obok. Potrzebowała kilku chwil, aby dojść do siebie, a potem zaczęła wstawać, wiedząc, że miałaby spore kłopoty, gdyby Ginny się obudziła i zauważyła, że zniknęła. Chciała zaoszczędzić Snape'owi kłopotów z wymyśleniem wymówki.

- Jak myślisz, gdzie się wybierasz? - zapytał, a ona odwróciła się, zmieszana, ale kiedy zaczęła mówić, przerwał. - Jeszcze z tobą nie skończyłem - powiedział, uśmiechając się, kiedy owinął ramię wokół jej talii i przyciągnął ją do siebie, jego usta natychmiast dotarły do ​​jej szyi, a jego dłoń zaczęłą pieścić górę jej uda.

5 komentarzy:

  1. O taaak!!!
    Kłótnie jak to kłótnie, ale za to Sev!!! Zazdrośnik jeden 😁
    I ta nocna wizyta 😁 mega gorąca 🔥🔥🔥
    I ten brak zaklęcia wyciszającego 😁
    Jest ryzyko jest zabawa 😂
    A ta obietnica jeszcze z tobą nie skończylem 😂
    Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy 😁
    PS. Przepraszam, że nie komentuje każdego rozdziału, ale mam tyle pracy, że ledwo ciagnę ☹ ale naprawde cieszę się każdym rozdziałem jak tylko mam okazję nadrobić 😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ann, dziękuję, że masz jakikolwiek czas, żeby skomentować cokolwiek <3
      Życzę dużo motywacji i wytrwałości w pracy :* Byle do świąt <3
      Zdrówka i jeszcze raz dziękuję ci, że się tutaj pojawiasz :*

      Usuń
  2. Cholera, z Severusa niezły ogier xD Nie dość, że się jej wpakował. Do łóżka, to jeszcze jej wypuścić nie chce xD Musi go naprawdę kręcić dreszczyk emocji, niczym mojego tatę naprawa lampek choinkowych , włączonych do kontaktu xD On chyba serio sobie nie zdaje sprawy z tego, co by się odwaliło, gdyby Ginny się obudziła... Już teraz każdy patrzy na nią jak na intruza, kłamczynie i zdrajcę a ten jeszcze do jej sypialni wbija na małe co nieco... No ale na pewno mu na wyobraźnię podziałał fakt, jak zobaczył Hermione w takiej ciekawej piżamie xD No i na pewno chciał oznaczyć swój teren xD Kingsley też już nie potrafi udawać, że Hermiona jest mu obojętna. Jeśli martwi się o nią tylko dlatego, że jest członkinią Zakonu, to ja wybieram Sevmione nad Dramione (a wiesz, że moje serduszko należy do Dramionków xD). No i Harry z Ronem... No cóż, nie dziwię się wściekłości Pottera, bo to jest zrozumiałe. Facet, który go dręczył przez tyle lat i gardził nim nagle się zjawia niczym rycerz na białym koniu i przechodzi na stronę dobra... No a Sevcio jak już musi sobie poużywać, to niech to zrobi porządnie, bo Hermiona serio chyba go w najbliższym czasie opuści na rzecz Harrego i Rona... I co on biedny pocznie? Zostanie mu jazda na ręcznym xD
    Matka chrzestna bloga pozdrawia cieplutko ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matko chrzestna jak dobrze, że oswoiłaś się już ze swoim tytułem <3

      Usuń
  3. Właściwie zaczęłam zachodzić w głowę, jak Snape chciałby pomóc Zakonowi gdyby nie pojawiła się w tym wszystkim Hermiona. Byłoby to raczej niemożliwe, ale na pewno Snape już zachodził w głowę, bo jednak przygotowywał eliksir dla Herrego.
    Ale Hermiona rozpaliła ogień w Snape - jest ryzyko, jest zabawa :D Właściwie mam nadzieję, że w kolejnym rozdziale, będzie ukazana perspektywa Snape'a z tej sceny. Gdyby Ginny się obudziła...
    Harry i Ron jak zwykle narwani, bez konkretnego planu, bezsens! Zamiast najpierw skorzystać z eliksiru i wiedzieć gdzie i czym są horkruksy, to oni idą i mają wszystko gdzieś. Pewnie wyruszą, a Harry zamiast horkruksów to w Dolinie Godryka spotka stado Śmierciożerców - niech go ktoś powstrzyma, bo jak matkę kocham zaraz z nimi nie wytrzymie😂😂

    OdpowiedzUsuń