Niechętnie przerwał pocałunek, kiedy usłyszał, że Lupin ponownie zawołał jej imię, tym razem bliżej. Przez chwilę pieścił jej twarz, a potem się teleportował.

Przybył tam tylko po to, by upewnić się, że wszystko poszło zgodnie z jego planem, po prostu jako obserwator, ale kiedy otoczyli Szalonookiego, nie miał innego wyboru, jak mu pomóc. Miał szczęście, że była jedyną, która go widziała, inaczej miałby poważne kłopoty.

Kiedy ponownie wszedł do kwatery głównej, zastał dom pełen zamaskowanych mężczyzn, pospiesznie spacerujących i szepczących do siebie. Miał założoną maskę i zamknięte usta, gdy chodził, starając się pozostać niezauważonym i usłyszeć, co mówią inni w tym samym czasie.

- Słyszałem, że zabili Goyle'a.

- Kto ci to powiedział? Widziałem go niecałe pięć minut temu.

- Też go widziałem; powiedział mi, że muszą zabrać starego McNaira do jednego z Uzdrowicieli na zapleczu. Powiedział, że uderzyli go dość paskudną klątwą.

Szedł dalej, łapiąc po drodze fragmenty rozmów.

- … tych dwoje. Teraz ich przesłuchują. Chcą się upewnić, że klątwy Imperiusa nie zostały zniesione.

- A skąd wiedzieli, gdzie ich znaleźć?

- Nie mam pojęcia, najwyraźniej mieli informatora w ministerstwie.

Wszedł do kolejnego pokoju i zobaczył około pięciu kolejnych Śmierciożerców siedzących i plotkujących jak uczennice.

- Zabrali Rabastana do szpitala, ale nie mogą go zmusić, żeby się obudził. Bellatriks powiedziała, że ​​nie mają pojęcia, jakiej klątwy użyli. Rodolfus był wściekły.

- Powiedzieli, że zabili dwóch z tych cholernych aurorów podczas walki.

- Cóż, dobrze dla nas.

Cisza zapadła w pokoju, gdy wszedł sam Czarny Pan.

- Severusie - powiedział i skinął na niego, żeby poszedł za nim. Zawsze wiedział, kim są wszyscy, nawet w maskach.

Szli w milczeniu i weszli do pracowni. Patrzył, jak jego Mistrz usiadł na swoim krześle przy kominku, a potem zrobił to samo.

- Jak już zapewne wiesz, podane przez Ciebie informacje okazały się bardzo przydatne.

- Cieszę się, że mogłem być pomocny, mój panie - powiedział. - Czy wiesz, gdzie ich przetrzymywano?

- Tak. Poczynimy niezbędne przygotowania, aby uwolnić tych, którzy tam zostali, ale nie po to cię wezwałem.

- Nie? - zapytał, lekko zdezorientowany.

- Nie, do tego nie będziemy potrzebować informacji od twojej wiedźmy - kontynuował. - Mam dla ciebie misję. 

Czekał cierpliwie, aż znów się odezwie.

- Jak dobrze wiesz, wytwórca różdżek, którego przywieźliśmy, odmówił zrobienia dla nas nowych  i nadal walczy z klątwą Imperius. Wczoraj przełamał się i wydał nam innego różdżkarza, który mógłby być dla nas przydatny. Musimy go zdobyć. Będziesz dowodził tą misją. Chcę, żebyś przyprowadził go tutaj żywego. Weź ze sobą Amycusa i Jugsona. Nie zawiedź mnie, Severusie, nie będziesz miał kolejnej szansy.

- Kiedy będziemy…

- Wyjedziesz dziś w nocy - przerwał mu. - Jest w Australii.

- Ale inni Śmierciożercy…?

- Rodolphus też się tym zajmie. Wytwórca różdżek się ukrywa, ale jestem pewien, że go znajdziesz. Amycus zna już szczegóły. Powie ci wszystko, co musisz wiedzieć. - Zakończył i odprawił go.

Cóż, dobrą częścią tego było to, że wydawało się, że odzyskał zaufanie swojego Mistrza, a najgorsze było to, że zniknie, gdy ponownie zaatakują Zakon. Musiał poznać szczegóły ich planu bez wzbudzania podejrzeń i to szybko.

Chodził po pokojach, dyskretnie starając się usłyszeć, co mówią, i szukając kogoś, kogo mógłby użyć, kogoś, kto wiedział o planach ataku i kogo myśli mógł z łatwością odczytać. Zajęło mu to prawie godzinę, ale w końcu znalazł to, czego potrzebował.

Szybko wrócił do biblioteki i rozwinął kawałek pergaminu.

Musimy porozmawiać. - napisał i czekał na odpowiedź.

Jesteś tam? - nabazgrał po kilku minutach bez odpowiedzi. Odczekał trochę, a potem zdecydował, że będzie musiał znaleźć inny sposób, by się z nią skontaktować.

Opuścił budynek i gdy tylko był wystarczająco daleko, skupił się na kwaterze głównej Zakonu i teleportował się. Stanął przed domem i rzucił na siebie zaklęcie kameleona, zanim sięgnął do drzwi.

Wszedł, poruszając się powoli i upewniając się, że nikogo nie ma w pobliżu. Szedł korytarzem, zaskoczony ciężką ciszą. Podchodząc bliżej do jednego z okien, zobaczył małe podwórko. Wydawało się, że wszyscy tam są, niektórzy latają dookoła, a inni po prostu siedzą i rozmawiają, ciesząc się ciepłym, słonecznym popołudniem.

Zajęło mu chwilę, zanim ją znalazł, dosiadającą jednej z mioteł i ścigającą jednego z jej przyjaciół. Potrzebował, żeby weszła do środka, ale jak? Prawdopodobnie było to podłe, ale wycelował różdżkę w jej stronę i w następnej sekundzie upadła na ziemię. Inni wkrótce wylądowali wokół niej, śmiejąc się z jej niezdarności. Ona też się śmiała, ale jednocześnie badała krwawiące kolano.

- Hermiono, wszystko w porządku, kochanie? - usłyszał głos Molly.

- Tak, to nic. Myślę, że po prostu wejdę do środka i to wyczyszczę.

- Czy chcesz abym ci pomogła?

- Nie, zostań tutaj, dziękuję - powiedziała jej i skierowała się do domu, lekko kulejąc.

Patrzył, jak pozostali wracają do tego, co robili, a kiedy szła korytarzem w kierunku schodów, złapał ją za ramię i wciągnął do kuchni.

Na początku sapnęła w szoku, ale odprężyła się, kiedy zdjął z siebie zaklęcie kameleona i mogła zobaczyć, kto to był.

- Co Ty tutaj robisz? - zapytała. Zabezpieczył pokój, zanim odpowiedział.

- Musiałem z tobą porozmawiać. Próbowałem pergaminu, ale nie odpowiedziałaś. Włożyła rękę do kieszeni i zmarszczyła brwi.

- Musiałam go zostawić na górze - powiedziała.

- Mówiłem ci, żebyś zawsze miała go pod ręką.

- Wiem, przepraszam.

- Nie będzie mnie przez kilka dni - powiedział. - Nie będzie mnie w pobliżu podczas ataku.

- Kiedy on nastąpi?

- Jutro wieczorem. Nie jestem pewien, o której dokładnie godzinie. Będzie ponad dwudziestu mężczyzn, a kilku zostanie na zewnątrz, aby powstrzymać innych przed wyjściem.

- Nie ma wiele czasu na przygotowania.

- Dlatego musiałem cię ostrzec - kontynuował - Rodolphus znowu go poprowadzi. Będziesz musiała powiedzieć innym i być na to przygotowana. 

Odezwała się po chwili.

- Co się stanie, jeśli to zrobimy? - zapytała, a on zmarszczył brwi, zdezorientowany tym pytaniem. Minęło kilka sekund, zanim zdał sobie sprawę, o co tak naprawdę pyta.

- Nic mi nie będzie, nie ma powodu do zmartwień.

Na chwilę spoglądali sobie oczy, a ona podeszła bliżej, ale skrzywiła się, gdy poruszyła zranioną nogą.

- Pozwól, że to zobaczę - powiedział, kładąc ręce na jej talii, gdy posadził ją na stole.

Jego dotyk był delikatny, gdy badał jej kolano, a potem sięgnął po różdżkę, wymamrotał kilka słów i obrażenia zniknęły.

- Lepiej? - wyszeptał, wciąż trzymając ręce na jej nodze.

- Tak - westchnęła, a potem jęknęła, gdy jego ręce powędrowały w górę jej uda.

- Przepraszam za upadek.

- Ty to zrobiłeś? - zapytała, ale prawie ją to nie obchodziło.

- Musiałem zwabić cię z powrotem do domu - mruknął, gdy jego ręce wśliznęły się pod jej spódnicę.

Delikatne pocałunki podążały za jego dłońmi i poczuł, jak oparła się o stół, a jej dłonie były w jego włosach, przyciągając go bliżej.

Zapominając o tym, gdzie się znajdują i o tym, że każdy z Zakonu może wejść tu w każdej chwili, oplótł palce wokół jej talii, sunąc do majtek i zdjął je, a jego ręce wkrótce powędrowały z powrotem w górę jej ud.

Pocałował jej wewnętrzne uda i poczuł jak przysuwa się bliżej jego ust. Widząc, jak jest niecierpliwa, wsunął palec do środka i usłyszał, jak jęknęła z rozkoszy. Rozchylając bardziej jej uda, drugi palec dołączył do pierwszego, gdy jego usta odnalazły jej nabrzmiałą łechtaczkę, skubiąc i pocierając ją sprawiając, że jęknęła po więcej. Wkrótce wiła się w ekstazie pod jego dotykiem.

Gdy tylko zbliżyła się do swojego orgazmu, pochylił się nad nią i zastąpił palce pulsującą erekcją. Poruszając się coraz szybciej z każdym pchnięciem, jego ręce podciągały ją do góry, a jego język muskał jej piersi, przez co stwardniały jej sutki. Zarzuciła nogi na jego talię, przyciągając go bliżej, głębiej, a jej biodra napotykały każdy jego pchnięcie. Jej mięśnie skurczyły się wokół niego, sprawiając, że warczał, kiedy oboje przekroczyli krawędź punktu rozkoszy.

Dysząc, zajęło im kilka chwil, aby się uspokoić, po czym znowu wstali i poprawili ubrania.

- Powinienem już iść - powiedział.

- Ja też, albo ktoś zacznie mnie szukać

Zrobił krok bliżej i delikatnie ją pocałował.

- Jutro w nocy trzymaj się z dala od ataku.

- Nie mogę tego zrobić, wszyscy będą musieli iść.

- To będzie niebezpieczne i nie będę tam, aby pomóc, nie chcę, żebyś tam była.

- Będę ostrożna. - Obiecała. Zaczął znowu mówić, ale ona przesunęła rękę za szyję i przyciągnęła go do siebie, uciszając go pocałunkiem.

- Co ty ze mną robisz? - wyszeptał, jego oczy były zamknięte, a usta nadal dotykały jej.

Chwila została utracona, kiedy usłyszała wołającego ją Rona z korytarza.

- Wyjdź na zewnątrz i upewnij się, że wszyscy zostaną tam przez kilka chwil, kiedy będę wychodził - powiedział i cofnął się o krok, podnosząc osłony, które umieścił w kuchni i wyszedł.

- Ron, jestem tutaj - usłyszał jej głos.

- Co ci tak długo zajęło, wszystko w porządku?

- Jasne, spójrz. - Minęło kilka sekund, a potem znowu się odezwała. - Wyjdźmy do reszty na zewnątrz.

Usłyszał, jak zatrzaskują się za nimi drzwi i głosy ucichły, po czym wyszedł z kuchni i opuścił dom.

Zimny ​​wiatr uderzył go w twarz, kiedy puścił świstoklik. W Australii było już po szóstej rano, ale ulice wciąż były puste. Dwaj mężczyźni stojący obok spojrzeli na niego, czekając, co mają robić dalej.

- Daj mi papiery - powiedział, a jeden z nich wręczył mu teczkę, z której odczytał poprzedni adres wytwórcy różdżek.

- Pójdziemy najpierw tutaj i zobaczymy, czy ktoś wie, gdzie on jest.

Cała trójka z głośnym pyknięciem aportowała się przed małym domem. Wokół niego ustawiono ciężkie i potężne osłony, ale złamał je i wszedł do środka. Dokładnie przeszukali to miejsce, ale nikogo tam nie znaleźli.

- Złóżmy wizytę sąsiadom - powiedział i poszedł do innego domu.

Równie łatwo łamiąc ich zabezpieczenia, przeszukał to miejsce, a następnie poszedł do jednej z sypialni i znalazł w niej śpiącą parę. Inni Śmierciożercy chcieli ich obudzić i torturować, dopóki nie powiedzą, gdzie ukrywa się mężczyzna.

- Nie mamy na to czasu - powiedział im, chcąc wrócić jak najszybciej.

Wycelował w nich różdżką i cicho sondował ich umysły w poszukiwaniu potrzebnych informacji. Było to łatwe gdy spali.

- Nic nie wiedzą - powiedział w końcu, po czym wyszedł z domu i wszedł do kolejnego.

Tym razem mieli szczęście. Mieszkająca tam starsza pani nie wiedziała, gdzie jest, ale dowiedział się, gdzie mieszka jego siostra. To byłby następny przystanek.

Słońce wzeszło, gdy weszli do domu siostry różdżkarza. Weszli do środka i otworzył pierwszy pokój, jaki znalazł. Zobaczył śpiące dziecko i ponownie zamknął drzwi, zanim inni mogli wejść. Przeniósł się do następnej sypialni. Był tam mężczyzna i obudził się, gdy weszli do środka.

- Sally? - wymamrotał, ale kiedy zobaczył trzech zamaskowanych mężczyzn stojących przy jego drzwiach, szybko sięgnął po różdżkę.

Zobaczył, jak Jugson unosi różdżkę i po chwili mężczyzna krzyczał z bólu, wyginając się w łuk na łóżku.

- Wystarczy - powiedział i klątwa została zdjęta.

- Gdzie jest twoja żona? - zapytał dyszącego mężczyznę, który tylko potrząsnął głową w odpowiedzi. Kolejny strzał światła został wysłany w jego stronę i znowu zaczął krzyczeć.

- Powiedziałem dość - powtórzył niebezpiecznie Snape i obaj mężczyźni cofnęli się o krok. Podszedł bliżej łóżka i zobaczył strach w oczach mężczyzny.

- Gdzie ona jest? - zapytał ponownie, ale nadal nie odpowiedział.

- Bardzo dobrze - westchnął i wycelował w niego różdżką. Wkrótce myśli mężczyzny pojawiły się przed nim i już znał odpowiedź na swoje pytanie. Spojrzał na zegarek przy łóżku, a potem z powrotem na mężczyznę.

- Jest w pracy. Wróci za kilka godzin. Będziemy tu na nią czekać. - Widział teraz obrazy dziecka.

- Zaczekaj na zewnątrz, upewnij się, że nikt inny nie wejdzie - powiedział dwóm Śmierciożercom i czekał, aż wyjdą z pokoju, zanim znów się odezwie.

- Nie musisz się martwić, twój syn śpi i nie zostanie zraniony. Musimy tylko porozmawiać z twoją żoną, a potem wyjdziemy.

Wiedział, że mężczyzna prawdopodobnie mu nie uwierzył, ale niewiele mógł z tym zrobić. Machnięciem różdżki przywiązał go do łóżka i nałożył na pokój zaklęcie wyciszające, zanim wyszedł na zewnątrz.

Próbował użyć legilimencji na kobiecie, kiedy przybyła, ale udało jej się ukryć przed nim swoje myśli. Nawet Cruciatus nie zmusił jej do mówienia i w końcu musiał zagrozić, że zabije jej syna, jeśli nie będzie współpracować. Nienawidził takich rzeczy.

Wiedziała, gdzie ukrywał się jej brat, ale nie miało to sensu. Miejsce to chroniło Zaklęcie Fideliusa. Musieliby znaleźć jego Strażnika Tajemnicy.

Niechętnie powiedziała im, gdzie mieszka Strażnik i wkrótce byli już w drodze.

Tym razem złamanie zabezpieczeń okazało się znacznie trudniejsze, ale w końcu dotarli do domu. Kiedy weszli do środka, Amycus uderzył w mężczyznę zaklęciem oszałamiającym. Upadł głośno na podłogę. Snape oddał strzał i zdołał rozbroić mężczyznę, a następnie również go ogłuszyć.

Przeszukał jego umysł i stwierdził, że nie był tym, którego szukali. Strażnik wróci po obiedzie, a mężczyzna nie miał pojęcia, gdzie go wcześniej znaleźć.

Cierpliwie czekali, aż wróci, niezbyt zadowoleni z samego czekania, ale mimo wszystko wykonując jego polecenia.

W końcu, prawie o północy, usłyszeli otwieranie drzwi i wchodzenie do środka, tym razem był to Strażnik.

Nie mogąc czytać w jego myślach, złamanie go zajęło kilka godzin i wielu Cruciatusów, a Amycus i Jugson byli bardziej niż szczęśliwi, mogąc je wykonywać.

Stali na chodniku, między starym budynkiem a tawerną i patrzyli, jak mały dom nagle materializuje się przed nimi, gdy przypominali sobie adres, który im podano. Trudna część się skończyła.

Ujęli wytwórcę różdżek, żywego i zdrowego, i użyli innego świstoklika, by wrócić do Londynu.

Nie trwało to długo i wiedział, że jego Mistrz będzie zadowolony.

Zaprowadzili nowego więźnia do jednego z lochów i tam go zostawili. Udał się do pracowni swojego Mistrza, aby zdać relację, ale stwierdził, że jest zbyt zdenerwowany, by przejmować się wytwórcą różdżek. Większość Śmierciożerców, których wysłał do ataku na Zakon, została schwytana.

Wiedział, że najlepszą rzeczą do zrobienia w takiej sytuacji jest trzymanie się z daleka, więc szybko wyszedł z kwatery i wrócił do drzwi, kiedy usłyszał coś, co go wystraszyło. Musiał ją znaleźć i to szybko.


3 komentarze:

  1. Jaki ten Sevcio jest troskliwy! Najpierw zwalił ją z miotły a potem tak troskliwie się nią zajął xD Za bardzo się przyzwyczaił do tego, że jest na każde jego skinienie i od razu robi wszystko co jej powie. Ona też ma życie poza Tobą Severusie! Wyobraź sobie, że spędzanie czasu z przyjaciółmi, żeby postwarzać trochę pozoru jest bardzo na miejscu w jej wypadku. Wszyscy na nią patrzą z niepewnością i nieufnością, więc wybacz, że nie miała przy sobie cholernego pergaminu! Erotoman! 😅 Mówiłam na Hermione, że ona się zachowuje jak niewyżyta nastolatka, ale to Snape nie może utrzymać rąk przy sobie praktycznie wcale! Co ją zobaczy, to musi ją albo pocałować albo zwyczajnie ją przelecieć...  Oj Sevcio, Sevcio... No ja rozumiem, że to miała być forma pożegnania czy coś no ale weź już nie przesadzaj xD Zdecydowanie bardziej mi się już podobało to, jak działał w Australii. Może pomijając te momenty, gdzie torturował cruciatusem żeby wydobyć informacje, no ale jednak jest tym kim jest a raczej udaje tego kim jest i musi torturować, grozić czy nawet zabijać choć wiadomo, że wcale mu się to nie podoba. Taką sobie ścieżkę już wybrał i choć mu to nie pasuje to w jakiś sposób już się z tym pogodził jednak.
    Pozdrawiam cieplutko ❤️ I zapraszam na pierniczki 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. W takim momencie przerwany rozdział no nie co się stało 😮 Snape to dobry włamywacz wchodzi wychodzi sobie z kwatery a przy okazji u zaliczy Herm 😂

    OdpowiedzUsuń
  3. Hermiona została prawdopodobnie zraniona, czyżby szopka się skończyła i będzie musiał się ujawnić?
    No te nasze sevmione nie potrafi utrzymać raczek przy sobie, dobrze, że chociaż sam Snape zauważył, że coś się z nim stało 🙈
    Właściwie teraz sobie przypomniałam o Lupinie, on jako wilkołak miał chyba wyostrzone zmysły, ciekawe czy kiedyś wyczuje coś od Hermiony, zapach Severusa czy coś. Swoją drogą, takiego Lupina jak w tym opowiadaniu uwielbiam, zawsze gotowy pomoc, porozmawiać, spędzić czas, taki Lupin książkowy możnaby powiedzieć ☺️

    OdpowiedzUsuń