Slughorn wesoło trajkotał o bezpieczeństwie na zajęciach eliksirów, a Hermiona sumiennie zapisywała wszystkie zasady. Nie miała zamiaru czytać na zajęciach żadnych liścików, a już na pewno nie tych od Dracona Malfoya, więc ignorowała zarówno zwój, jak i chłopaka, tak długo, jak tylko mogła, a przynajmniej do czasu, gdy musieli przygotować stół do warzenia eliksiru. Zwój wpadł do otwartej torby Hermiony wraz z książkami. Posłała Malfoyowi krótkie spojrzenie.

— To się nie uda — powiedział Slughorn, rozglądając się po sali. — Będziemy potrzebować czterech osób przy jednym stole, klaso. 

Machnął różdżką, a uczniowie zeskoczyli ze stołków, gdy zarówno one, jak i stoły, zawirowały, uderzając o siebie. Hermiona patrzyła z przerażeniem, jak stół jej i Malfoya złączył się solidnie ze stołem Rona i Lavender. 

— Bardzo dobrze — ciągnął Slughorn. — Zachowamy taki układ na cały semestr.

— Ale profesorze! — wydusił Ron. 

Slughorn uniósł wysoko swoje krzaczaste brwi. 

— Tak, chłopcze?

— To… to… to on! — Ron wskazał na Malfoya. — On!

— Nieźle powiedziane, Ronaldzie — zauważyła Hermiona, a Malfoy parsknął. 

— Z pewnością wy, odważni Gryfoni, nie boicie się pracować z kimś z mojego domu — powiedział Slughorn, a do jego jowialnego głosu wkradła się słaba nutka stali.

Ron spłonął głęboką czerwienią.

— Nie, profesorze. — Ron patrzył na Malfoya twardym jak kamień wzrokiem. 

Hermiona przewróciła oczami. Było nieskończenie wiele powodów, by nie lubić Ślizgona, ale w tej chwili nie robił nic niepożądanego. Wyglądał nawet na odrobinę zbyt zadowolonego z siebie. Miesiąc w Azkabanie zrobiłby mu wiele dobrego. Tylko na ogólnych zasadach, ale jednak. No, może dwa miesiące, by nauczyć go pokory.

Co gorsza, Hermiona musiała zająć miejsce naprzeciwko Malfoya, żeby mogli otoczyć kociołek z obu stron, co oznaczało, że siedziała obok Rona, a Lavender obok Malfoya. Dłonie Lavender drżały tak bardzo, że ledwie była w stanie poszatkować swoją porcję korzonków. Hermiona nie mogła jej winić; twarz dziewczyny nadal nosiła blizny po ataku Greybacka. Nie trzeba było być złym człowiekiem, aby popełniać czyny niosące poważne konsekwencje. Hermiona posłała Malfoyowi surowe spojrzenie, podczas gdy ten lekko przechylił głowę w stronę Lavender.

— Pozwól, że ci z tym pomogę, Lavender — powiedział cicho. — Te korzonki potrafią być kłopotliwe. 

— Nie dotykaj jej! — warknął Ron, uderzając nożem niebezpiecznie blisko własnego palca. 

— On chce tylko pomóc, Ronaldzie — powiedziała Hermiona. — Może sam chcesz usiąść obok niego? 

Lavender wzięła głęboki oddech i skinęła głową, przesuwając deskę z korzonkami w stronę Malfoya. Ślizgon pokroił je szybko i precyzyjnie.

— Już — odparł tym samym miękkim tonem, przesuwając deskę z powrotem do dziewczyny. — Gotowe. 

— P-p-przepraszam — wyjąkała do Malfoya, drżąc pod ostrym spojrzeniem Rona. 

— Nie — mruknął Malfoy. — To ja przepraszam. 

Po tych słowach przy stole zapadła głucha cisza, przerywana jedynie odgłosami siekania, pluskania i bulgotania. Suszone figi Rona wyglądały, jakby ktoś zmiażdżył je młotkiem, zamiast pokroić, ale chłopak i tak wrzucił porcję do kotła. Hermiona już rozchyliła usta, by zaprotestować, ale szybko zdecydowała się nic nie mówić. Wiedziała, co przygotowuje klasa, chociaż Slughorn nie ujawnił nazwy eliksiru, a kilka zmiażdżonych suszonych owoców niewiele by zmieniło.

Ostatecznie eliksir Rona i Lavender nie wyglądał tak źle. Nie miał co prawda tego samego perłowo-srebrnego połysku, jak ten warzony przez Hermionę i Malfoya, ale powolne ruchy mieszania w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara były prawidłowe, a blady odcień koloru niemal właściwy. Dobry ruch ze strony Slughorna, aby zacząć od stosunkowo łatwej mikstury. Każdemu z nich było potrzebne trochę sukcesu na zachętę.

— Dobra robota, dobra robota — zagrzmiał Slughorn. Leniwe wstęgi pary z kociołków zbierały się pod sufitem niczym miękkie, burzowe chmury. — Czy ktoś może mi powiedzieć, jaki eliksir właśnie stworzyliśmy?

Hermiona natychmiast podniosła rękę, jednak Malfoy ubiegł ją i zawołał jako pierwszy. 

— Auramantis!

Odwróciła się, aby na niego spojrzeć. Nie podniósł ręki! I po wszystkim tylko wykrzywił nieznacznie usta! 

— Doskonale — powiedział Slughorn. — Dziesięć punktów dla Slytherinu. Czy ktoś może podać mi inną nazwę używaną dla tego eliksiru?

— Mieszanka Nastrojów — powiedziała głośno Hermiona. Jeśli Slughorn zdecydował się ignorować podniesione ręce i zachęcać tym samym do chaosu, to czemu miała z tego nie skorzystać. 

— Ach… bardzo dobrze, panno Granger. — Brwi Slughorna podjechały praktycznie do linii jego włosów. — A co takiego robi Mieszanka Nastrojów?

— Odzwierciedla nastrój, profesorze. Mikstura zmienia swój kolor w zależności od obecnego humoru osoby ją mieszającej. 

— Tak, tak, dziesięć punktów dla Gryffindoru. — Slughorn machnął różdżką w stronę tablicy, na której pojawiła się lista kolorów i przypisanych im emocji: czerwony gniew, żółty radość, czarny strach, fioletowy smutek, zielony zmieszanie i srebrny pożądanie. Pojawiło się kilka chichotów z ostatniego koloru, co Slughorn jednak zignorował.

— A czy ktoś może mi powiedzieć, co oznacza siła odcienia koloru eliksiru? — zapytał.

— Intensywność! — Hermiona i Malfoy wykrzyknęli jednocześnie. Właśnie dlatego podnosimy ręce, pomyślała.  

— Tak, dokładnie — westchnął Slughorn. — Im jaśniejszy kolor, tym intensywniejszy nastrój. Teraz każdy z was niech zamiesza swój eliksir. Śmiało, spróbujcie. 

— To jakiś absurd — mruknęła Hermiona. — Emocji człowieka nie da się podsumować jednym kolorem. 

Zamieszała w stojącym przed nią kociołku, a mikstura zmieniła kolor na bladoróżowy. Spojrzała gniewnie i zamieszała jeszcze raz, a mieszanina przybrała czerwony odcień. Uroczo. 

— Oooo, daj mi spróbować — powiedziała Lavender. Zamieszała w swoim kociołku i zachichotała, widząc bladożółtą parę, unoszącą się w kierunku sufitu. — Udało nam się! — Poruszyła ponownie łyżką, a para stała się jeszcze bardziej żółta. 

— Dobra robota — powiedział do niej ze szczerym uśmiechem Malfoy. 

Lavender rozpromieniła się, a Ron wyrwał z jej dłoni łyżkę i zamieszał w kociołku. Mikstura natychmiast stała się czarna, a on cofnął się w panice. Hermiona nie mogła uwierzyć własnym oczom. Strach? Dlaczego Ron miałby się bać?

— Fiolki — warknął i odszedł od stołu. Hermiona spojrzała z powrotem na eliksir, zauważając słabe wiry srebra w jego atramentowej głębi, zanim płyn powrócił do swojego pierwotnego, perłowego połysku. Dziwne.

Odwróciła się w stronę Malfoya, który zawahał się, zanim niechętnie ujął łyżkę. Jego twarz zmarszczyła się w skupieniu. Oczywiście, pomyślała Hermiona. Żaden Ślizgon nie chciałby pokazać wszystkim swoich emocji. Malfoy pobieżnie zamieszał w kociołku, a ciecz zmieniła kolor na zielony. Dezorientacja. Chłopak wyglądał na całkiem zadowolonego z tego efektu, odczytując znaczenie koloru z legendy zapisanej na pergaminie, prawą ręką nadal lekko trzymając łyżkę.

— Nie grasz uczciwie — powiedziała do niego Hermiona. 

— O tak, gdybym tylko był w lepszej relacji z moimi emocjami — prychnął kpiąco. — Czy jestem zły? Czy jestem smutny? A może… — ton jego głosu nagle stał się niższy i głębszy — …podniecony?

Przeciągnął ostatnie słowo, jakby rzucał jej wyzwanie, a Hermiona bez większego namysłu złapała go za nadgarstek, poruszając jego ręką w kółko. Eliksir znów błysnął zielenią, tym razem z silnymi pasmami srebra. Malfoy wyrwał rękę z jej uścisku i cofnął się. Eliksir powrócił do swojej pierwotnej, perłowo białej postaci. Hermiona również zrobiła krok w tył, zarumieniona.

— Coś nie tak, Hermiono? — zapytała Lavender, która z ekscytacją porównywała kolor swojego eliksiru z sąsiednim stolikiem. — Malfoy, jakiego koloru był twój eliksir? 

— Zielony — odpowiedział przez zaciśnięte zęby. Lavender drgnęła, słysząc jego ton. — Zielony — powtórzył już łagodniej. 

Głośny brzęk przerwał rosnące napięcie. Ron wrócił z dwoma dużymi szklanymi fiolkami i wręcz rzucił je na stół. Obaj mężczyźni spojrzeli na siebie gniewnie ponad blatem, pozostawiając Hermionie i Lavender zadanie przelania zawartości kociołków do fiolek, a następnie opatrzenia ich etykietami.

— Koniec zajęć! — huknął Slughorn. — Zostawcie kociołki i fiolki na stołach!

Hermiona zarzuciła torbę na ramię i spojrzała na swojego partnera od eliksirów.

— Naprawdę, Malfoy — drażniła się z nim. — Nie powinieneś wstydzić się swoich uczuć. 

Jego oczy rozbłysły. 

— Och, ale ja się niczego nie wstydzę. Pamiętaj, Granger, to nie ja wymieszałem sobie ten ostatni kolor — powiedział, po czym wyszedł z sali, zostawiając ją z uśmiechem powoli znikającym z twarzy. 

***

Następna lekcja Hermiony – zaawansowana numerologia – była całkowicie wolna zarówno od Malfoya, jak i Rona. To był jej pierwszy poranek w szkole, a ona czuła, że mogłaby po nim przespać cały tydzień. Ron trzymał się od niej z daleka podczas lunchu, jedząc po cichu, a następnie opuszczając Wielką Salę, nawet nie zatrzymując się, by porozmawiać z czekającymi na niego fanami. Malfoy siedział z dala od reszty członków swojego domu, sprawiając wrażenie, jakby sam chciał, żeby tak było. Ginny radośnie trajkotała o quidditchu, Neville o nowej specjalnej szklarni dla rzadkich roślin, a Luna dołączyła do ich stolika, by przeganiać gnębiwtryski z talerzy za pomocą wentylatora wykonanego z liści palmowych.

— Tak dużo negatywnej energii — powiedziała rozmarzona. — Mogę je trochę rozproszyć, ale ciągle wracają. 

Hermiona wyszła wcześniej z lunchu, zdecydowana pójść na zaplanowany spacer dookoła jeziora. Punkt trzeci z dzisiejszej listy. Zajęcia z obrony przed czarną magią zaczynały się dopiero jutro, więc miała wolne aż do podwójnych zajęć z zielarstwa. Przeszła ścieżką wzdłuż całego obwodu jeziora, po czym usiadła na ciepłej trawie i wyciągnęła z torby mały zwój pergaminu od Malfoya. Wyjęła różdżkę, zamierzając go podpalić, jednak po chwili zdecydowała się pociągnąć za zieloną wstążkę, pozwalając jej ześlizgnąć się na ziemię. 

Pergamin zawierał tylko kilka rzędów eleganckich run, z których każda była starannie wykaligrafowana, niczym małe dzieło sztuki.

Granger,

Tak, mam tutaj manuskrypt. I kamień runiczny. 20:00 w starej klasie zaklęć.

DLM

Pod swoim imieniem naszkicował mały kamień z malutkimi oznaczeniami, zaczarowanymi tak, by co kilka sekund się zmieniały. Ciekawy czar, kto by pomyślał, że Malfoy umiał rysować.

Hermiona nagle upuściła pergamin. Kamień runiczny? W jaki sposób te malfoyowskie gadziny dorwały w swoje ręce kamień runiczny? Prawdopodobnie go ukradli. Zamordowali kogoś, by go zdobyć. Iście bezcenny artefakt – jeśli Malfoy naprawdę posiadał kamień runiczny, to powinien trafić on do muzeum. Powinna to komuś zgłosić…

Ale wtedy nie mogłabyś go użyć, szepnął głos w jej głowie. Wyobraź to sobie, rok zajęć ze starożytnych run z użyciem prawdziwego kamienia runicznego. 

Może pozwoliłby jej skopiować oznaczenia znajdujące się na kamieniu. Mógłby, ale, o bogowie, wtedy byłby już kompletnie  nie do zniesienia. No cóż, ten człowiek i tak był nie do zniesienia, ta dzisiejsza sytuacja z eliksirem i…

— Hermiona?

W tym momencie padł na nią czyjś cień. Spojrzała w górę, by zobaczyć Rona majaczącego nad nią w falujących na wietrze czarnych szatach. Nie wyglądał jednak na wściekłego, a raczej na dość… zaniepokojonego?

Hermiona złapała zwój od Malfoya i ponownie zwinęła go w rulon. Dość głupie posunięcie – przecież Ron i tak nie potrafiłby go odczytać. 

— Mogę usiąść? — zapytał. 

Skinęła głową, a on opadł na trawę obok niej. W milczeniu patrzyli na jezioro.

— Wiesz, Hermiono, siódmo i ósmoklasiści mogą wychodzić do Hogsmeade co weekend. — Jego głos załamał się lekko. — Pomyślałem, że może… moglibyśmy iść na kolację. Tylko we dwoje. Do Trzech Mioteł. 

— Kolację? Chcesz zabrać mnie na kolację?

Przeczesał ręką włosy.

— Chcę ci to wynagrodzić. To krzyczenie na ciebie i mówienie… mówienie ci, co masz robić. Ufam ci, naprawdę, ale ten cały Malfoy… — Zacisnął pięści. 

Zmarszczyła brwi. 

— Ufasz mi? Ufasz mi co do czego? 

— Że nie zrobisz nic głupiego. 

— Zdefiniuj głupotę. 

Ron westchnął gwałtownie. 

— Nie wiem... Na przykład coś głupiego z Malfoyem. 

— Nie mam pojęcia, o czym mówisz. 

— Ja też nie, naprawdę — westchnął. — Nie podoba mi się, że się wokół ciebie kręci i wydaje mi się, że za każdym razem, gdy się odwracam, on tam jest… I wydaje mi się, że ty nie masz nic przeciwko.

— Oczywiście, że mam coś przeciwko. To oślizgły gad. Ale w przeciwieństwie do niektórych ludzi, nie mam okropnych napadów złości, nie wrzeszczę i nie trzaskam przypadkowymi rzeczami, kiedy coś mi się nie podoba.

Ron westchnął ponownie. 

— Wiem, dlatego chcę ci to wynagrodzić. Chodźmy na kolację w sobotę. 

Hermiona przechyliła głowę, patrząc na niego. Musiał dostać od kogoś jakąś dobrą radę i chyba faktycznie chciał ją zastosować.

— Nie wiem, Ron — powiedziała w końcu. — Martwi mnie jedno: pójdziemy razem na kolację i wszystko nagle będzie w porządku. — Wiedziała, że chłopak prawdopodobnie spróbuje ją pocałować, a ona mu na to pozwoli. — A później nagle zrobię coś, czego ty nie pochwalasz, i nie wiem, chociażby ośmielę się mieć inne podejście lub opinię od ciebie, a ty znowu się zdenerwujesz. Nie mogę i nie chcę tak żyć. To był ciężki rok i nie szukam kolejnego dramatu.

— W takim razie lepiej trzymaj się z dala od Malfoya — powiedział. — On niesie ze sobą same dramaty. 

Miał co do tego rację, ale też odrobinę się mylił. Dramat zawsze otaczał Ślizgona niczym mgła, a wzburzone fale często pojawiały się w jego obecności. Subtelnie podsycał ten dramat dla własnej rozrywki. Odkąd jednak przybył do Hogwartu, był obrażany, unikany i obserwowany w poszukiwaniu oznak zła i buntu, ale wciąż nie pękł. Cóż, ciekawe, pomyślała. Draco Malfoy jako wzór do naśladowania. Co to za nowy porządek świata?

— Może — odpowiedziała. — Ale tu nie chodzi o niego. Tu chodzi o mnie. Chcę się z tobą przyjaźnić, ale…

— Tylko przyjaźń? — zapytał, przysuwając się bliżej. 

— Tylko przyjaźń. 

— Na razie? — dodał, błyskając dawnym, figlarnym uśmiechem. 

— Na razie — odparła, uśmiechając się. Nie mogła nic na to poradzić. — Chodź tu. — Uściskała go krótko, szybko odsuwając się od jego ramion i wstając. On też podniósł się z uśmiechem. Serce Hermiony zabiło mocniej. Tego właśnie chciała: przyjaźni i może czegoś więcej. Ta wakacyjna namiętność zanikła i prawdopodobnie już nigdy nie powróci, ale co ona mogła wiedzieć? Wszystko mogło się zdarzyć. Może nawet coś nowego.

— Możesz odprowadzić mnie do szklarni. Mam teraz zaawansowane zielarstwo. 

***

Czas szybko mijał jej podczas zajęć. Nasiona lwiej paszczy podskakiwały i wypluwały maleńkie iskry przed zasadzeniem, a trujące nasiona bratków wymagały żmudnego piętnasto-etapowego procesu obróbki, zanim można było bezpiecznie osadzić je w ziemi. A co najlepsze, na tych zajęciach Malfoy siedział po drugiej stronie szklarni, razem z Luną, która opowiadała mu coś z ożywieniem. Hermiona usłyszała swoją przyjaciółkę, kiedy ta zrzucała na stół tace na sadzonki, równocześnie wspominając swój pobyt w lochach jego domu.

— Techniki tortur były całkiem interesujące, Draco — mówiła Luna. — Następnym razem możesz rozważyć…

Pojednanie Rona i Hermiony sprawiło, że kolacja była dla wszystkich Gryfonów zdecydowanie bardziej relaksująca, z dużą ilością wesołej paplaniny i wzajemnego dokuczania sobie przy stole. 

— Powinniśmy urządzić przyjęcie — powiedziała Ginny, machając kielichem. — Sobotni wieczór, pokój wspólny. Ron, możesz załatwić piwo kremowe.

Chłopak potrząsnął głową. 

— Nie mogę, Gin. Mam już plany. 

— Oooooch! — zawyła Ginny, patrząc na niego i Hermionę. — Randka?

— Nie randka — powiedziała. — Zwykła kolacja. Możemy dołączyć do was po. 

— Nie randka — powtórzył Ron, zanim dyskretnie mrugnął do Ginny i Neville’a, chwytając Hermionę za rękę.

Hermiona zesztywniała. Nie słuchał jej… znowu. Odsunęła rękę i spróbowała spojrzeć gdzieś indziej. Puchoni również świętowali – ich dom miał przewagę w punktach, dzięki pracy ochotników, którzy naprawiali zamek w przerwach na lunch. Zauważyła, że Ślizgoni byli ciszej niż zazwyczaj, nadal podzieleni na różne frakcje. Malfoy jadł sam, jak zwykle, pisząc coś, albo szkicując na pergaminie. Jego oczy spotkały się na krótką chwilę z jej spojrzeniem, po czym wrócił do pracy.

— Idę do biblioteki — powiedziała, wstając. Może tam znajdzie kilka książek o runach. Wtedy nie będzie potrzebowała tego cholernego kamienia.

— Przyjdź na boisko do quidditcha — powiedział Ron. — Dzisiaj są nabory do drużyny Gryffindoru. — Spodziewał się zostać obrońcą, skoro rola kapitana nie była mu dana. Ginny przytaknęła, a jej oczy błysnęły radośnie. 

Hermiona starała się wyglądać na zmartwioną, że nie chciała spędzać tych kilku godzin, drżąc z zimna, podczas gdy Ron zamierzał się przed nią popisywać.

— Mam dużo na głowie.

Ron lekko zmarszczył brwi. 

— To byłby dla ciebie wspaniały sposób, żeby wesprzeć mn... swój Dom. 

— Będę wspierać was na meczach — powiedziała, odwracając się od zmarszczonej twarzy Rona. Potem zatrzymała się i podeszła z powrotem do niego. — Rozmawialiśmy o tym, Ronaldzie — szepnęła. — Zaufaj moim wyborom, dobrze?

— Dobrze… — westchnął. 

Może to zadziała, pomyślała, wspinając się po schodach do biblioteki. Może coś się zmieni. Przecież ludzie się zmienili.

Oczywiście w bibliotece nie znalazła nic pożytecznego na temat starożytnych run, chociaż musiała jeszcze sprawdzić w Dziale Ksiąg Zakazanych. To jednak musiało poczekać na kolejny wieczór, kiedy będzie mogła wrócić tutaj z Mapą Huncwotów, którą pożyczył jej Harry. Dwukrotnie przeczytała swój runiczny esej, nie zauważając ani jednego błędu. Prawdopodobnie nawet ich tam nie było. Malfoy musiał się z nią tylko droczyć.

Mówiąc o Malfoyu… była za dziesięć ósma. Hermiona zdecydowała się z nim spotkać, a kluczowym zagraniem było w tej sytuacji opuszczenie biblioteki, zanim przyjdą szukać jej tutaj przyjaciele. 

Musiała przyznać, że dawna klasa zaklęć profesora Flitwicka była inspirującym miejscem do spotkań. Ta część zamku doznała najstraszliwych zniszczeń podczas bitwy i nie ocalały w niej żadne obrazy ani zbroje, które można by podziwiać. Hermiona ostrożnie przechodziła przez gruz, trzymając wysoko swoją zapaloną różdżkę, zanim dotarła do gigantycznego, popękanego, kamiennego łuku, który niemal całkowicie blokował drzwi do klasy. Ominęła krawędź łuku i pchnęła drzwi, które z łatwością ustąpiły. Szybko wślizgnęła się więc do środka.

Po wejściu do pomieszczenia zatrzymała się i westchnęła. Wnętrze sali było prawie nietknięte – nawet książki i drobiazgi na półkach wydawały się nienaruszone. Nie były nawet lekko zakurzone. Flitwick musiał rzucić na przestrzeń jakieś potężne zaklęcie ochronne. Lampy świeciły jasno, utrzymując w pomieszczeniu ciepły i przytulny klimat.

Malfoy siedział ze skrzyżowanymi nogami na starym biurku Flitwicka, przeglądając księgę zaklęć. Podniósł głowę, bez cienia zdziwienia na twarzy na jej widok.

— Granger — powiedział. 


22 komentarze:

  1. Ale jakoś ten Malfoy dziwnie miły jest i to od samego początku hyymmm. Ron to Ron nikogo nie słucha ale zobaczymy co z niego jeszcze wyjdzie w tym opowiadaniu. Faktycznie czasami go szkoda bo zawsze jest kreowany na takiego zazdrośnika który chce Herm tylko dla siebie a może czasmi być go żal.

    Pozdrawiam. 😋

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Malfoy jest samotny, to całkiem ważny szczegół. Cała szkoła go autentycznie ostracyzuje i nienawidzi. Szkoda mi go, bo to miły chłopiec jest :c
      Ron też ma swoje powody, w końcu stracił w wojnie brata, wielu przyjaciół. Też byłabym na jego miejscu nienawistnie nastawiona ;)
      Pewnie dalsze rozdziały wyjaśnią trochę zachowań naszych bohaterów :D
      Pozdrawiam ciepluteńko <#

      Usuń
    2. Szkoda Dracona że wszyscy tak na niego reagują, chociaż Hermiona go nie odtrąca mimo tylu upokorzeń z jego strony. 😏

      Usuń
  2. Slughorn i jego pomysły... Że nikt nie ucierpiał podczas tych zajęć to jest totalna magia ;D A sam eliksir super sprawa! Zwłaszcza, jak się ma do czynienia z Malfoyem xD Oczywiście, jak już się wszystkim wydaje, z Hermioną na czele, że został na czymś przyłapany, to odwróci sytuację na swoją korzyść, gad! Aż mi szczęka opadła na jego eliksirową ripostę, tego się w ogóle nie spodziewałam xD Za to zachowanie do Lav - ech, takiego go kocham :D Niby bezczel, ale jaki uroczy :)
    Ron... Wiem, że to taki mały głupol, ale naprawdę, zawsze mi go szkoda w tych opowiadaniach. I można do niego mówić i prosić i tłumaczyć, a ten nigdy nie zawiedzie i zawsze zachowa się jak bardzo dojrzały 3-latek XD Kurtyna w dół ;p

    Aaach! Kamień runiczny! No proszę, proszę... Mam tylko nadzieję, że ich spotkanie przebiegnie bez trwałych uszkodzeń na ciele ;D
    Tupię nóżkami, w oczekiwaniu na kolejny set :*

    Mała

    PS Ulala, jakie rymy przy piąteczku... ;D Udanego weekendu, dziewczyny! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Slughorn będzie przewijał się przez to opowiadani wielokrotnie :D Lekcje eliksirów to moje ulubione - autorka była bardzo kreatywna w tym zakresie ;)
      Ron to taki uparciuch, ale ma swoje powody :D
      Ajć, kamień runiczny to nic, Kodeks to dopiero zabawa :D
      Pozdrawiam cieplutko ;*
      PS. Rymowanie się na mnie odbiło po wybrykach pod Rozejmem u Venetii Noks - całe poematy wierszowane tam się wydarzyły XD Udanego weekendu <3

      Usuń
    2. Tak mi się wydaje, że eliksiry to w każdym opowiadaniu łączą ludzi, hahaha :D
      Okej, to już nie będę dalej zgadywać, czekam cierpliwie na rozwój wydarzeń :D
      Ooo, ewidentnie coś mnie ominęło w takim razie, musze zajrzeć w te komentarze u Venetii XD

      Że tak nieśmiało zapytam, przez weekend też się coś pojawi czy przerwa? ;)

      Uściskuję,
      Mała.

      Usuń
    3. Zaraz się wyzbieram z formatowaniem i wrzucę rozdział ;)

      Usuń
  3. Kobieto, ale szybko lecisz! Nie nadążam z komentarzami, a tu już nowy rozdział!

    Podoba mi się to opowiadanie, jest takie przyjemnie leniwe. Czy to jedno z tych, w których całują się pierwszy raz w przedostatnim rozdziale? Ostatnio czytałam "W pełnym słońcu" i o matko, ile razy byłam sfrustrowana i zachwycona jednocześnie, to nie zliczę :D

    Będę wypatrywać następnego :D udanego piątku, dziewczyny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeden dzień - jeden rozdział ;) Mamy ich 79, także nie będę się bawić w rozdrabnianie :D
      To opowiadanie jest jak książka, nie żartuję, PDF będzie mieć z 1000 stron jak nic. Akcja jest budowana z taką należytością, że najlepszy pisarz by się mógł schować przed tym co Thebe stworzyła :D
      Haha, spokojnie - nie będziemy czekać na pocałunek aż 79 rozdziałów ;) Zdecydowanie krócej, ale uwierz, warto czekać. Będą takie sceny, że się rozpłyniecie!
      Pozdrawiam cieplutko i cieszę się, że zawitałaś tutaj <3

      Usuń
    2. Że tak sie wtrące: czemu mi umknęło, że to aż 79 rozdziałow!? Wiedziałam, że to długie opowiadanie, ale nie sądziłam, że aż tak! To najlepsza wiadomość! :D

      Usuń
    3. Mała*

      Się z wrażenia nie podpisałam xD

      Usuń
    4. Haha, opowiadanie jest baaardzo długie, ale bardzo ciekawe, super zbudowane i praktycznie nie mamy rozdziałów przejściowych :D

      Usuń
  4. Bardzo podoba mi się sposób narracji!
    A no i Hermiona nieco inna, ale w sumie ta sama co zawsze. Nie umiem tego określić, ale wiesz o co mi chodzi, prawda?
    Mam nadzieję, że szybko dodasz kolejną część. Nie mogę się doczekać przepychanek słownych z Malfoyem! Osamotniony Draco jest dla mnie czymś kompletnie nowym, jest to ciekawy pomysł, I bardzo się cieszę, że nie jest to kolejna historia z Prefektami Naczelnymi .
    Dodam jeszcze, że podoba mi się motyw Hermiony, która broni Draco. Chłopak swoje przeżył, nic złego teraz nie robi, a wszyscy mają go za najgorszego.
    Trochę nieskładnie, ale jest dzisiaj wykończona pracą!
    Trzymajcie się wszyscy cieplutko!

    Adirella

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hermiona jest tutaj cudna, kocham ją całym serduchem. Przez to tłumaczenie zdążyłam się do niej mocno przywiązać.
      Kolejna część wleci pewnie jak najwcześniej jutro - o ile uda mi się zebrać i nie spóźnić do pracy. O, i znaleźć grafikę na wattpada :D Ale tak pięknie komentujecie, że do południa powinna być ;)
      Hermiona ma tutaj takie czysto gryfońskie chwile - no nie wyparłaby się bycia gryfonką za nic :D
      Trzymaj się! Gdzieś mi u Venetii śmignęło, ze pracujesz w gastro - znam to, przeżyłam ten etap (i nadal przeżywam dorywczo w weekendy), trzymam kciuki mocno!
      Pozdrawiam cieplutko :*

      Usuń
  5. Ten miły Malfoy mi się podoba, ale jest dziwny. Może dla tego, że za bardzo się przyzwyczaiłam do tego, który jest złośliwy i wredny cały czas i traktuje wszystkich z góry. To jak pomógł Lavender na eliksirach było intrygujące, no i to, że ją przeprosił. Malfoy wzór do naśladowania, naprawdę ciekawe
    Co takiego się stało, że aż tak go odmieniło i jest teraz zupełnie inny. Czy to tylko maska którą nosi? Bo i wytrzymał na zielarstwie z Luną a to nie lada wyczyn, przecież każdy zna. Lune, pokręcona tak, że drugą taką znaleźć ciężko (nie, żebym nie lubiła Luny). No i to jaki jest w stosunku do Hermiony. Dlaczego aż tak bardzo mi zależy na tym, żeby jej pomóc z tymi runami... Dawny Draco na pewno by się na nią wypiął i jeszcze by kpił, że jest taka mądra a nie zna run a tu... Pozwala jej zobaczyć manuskrypt! Niby mówi, że to Hermiona mieszała w kociołku ale chyba zapomniał, że trzymała przy tym jego rękę, więc no w sumie mieszali razem! Pożądanie, no, no, kto by pomyślał że właśnie takie są ich emocje 😏 A Ron mnie wkurza jak mało kto, serio niech sobie wbije do tego swojego rudego łebka, że do niczego Hermiony nie zmusi i niczym nie przyspieszy tego co i tak nie nadejdzie. Daj sobie na wstrzymanie Ronald i szukaj uznania i zadowolenia wśród swoich fanek l.
    Czekam na kolejne tłumaczenie dziewczyny! Ściskam Was mocno a wy trzymajcie jutro rano za mnie kciuki, obym wróciła tu w jak najlepszym humorze a egzamin poszedł dobrze ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Malfoy jest samotny :c Zagubiony nawet bym rzekła, ale wszystko się wyjaśni, trzeba tylko troszkę cierpliwości ;) Ostracyzują go, a on przecież dobrym chłopcem jest :c
      Trzymam bardzo mocno kciuki za twój jutrzejszy (dzisiejszy) egzamin!
      Pozdrawiam cieplutko i zmykam spać, bo godzina nieludzka XD

      Usuń
    2. Nie dziękuję! Mam nadzieję, że pójdzie dobrze, bo chce skończyć w końcu te studia i móc się bronić. A Draco jest mi naprawdę szkoda, bo widać, że jest bardzo samotny i praktycznie każdy boi się utrzymywać z nim jakikolowiek kontakt a nie ma nic gorszego od samotności 😔

      Usuń
    3. Oj znam ten ból, niech zgadnę, sesja poprawkowa? Mnie na szczęście ominęła ta przyjemność, ale sama ciągnę już 5 rok studiów i jak najszybciej chciałabym je skończyć :D

      Usuń
  6. W pierwszej chwili też pomyślałam, że jest miły, ale potem zaczęło mi się robić przykro. Został sam, cały czas z boku, omijany szerokim łukiem nie tylko przez resztę szkoły, ale też swoich domowników. Malfoy jest piekielnie inteligentny, więc też nie łatwo znaleźć kogoś do rozmowy i przede wszystkim wydaje mi się, że Hermiona mu zaimponowała tym, że przeszła jakby do porządku dziennego w stosunku do niego. Nie była bardzo wroga jak reszta, sama pokrzywdzona i starająca się wszystko sobie poukładać.
    Bardzo mi się podobają oboje :D
    I też coś czuję, że to będą jedni z tych bohaterów, których będę uwielbiać :D
    Muszę przyznać, że Ronald nawet mnie tu jeszcze zbytnio nie irytuje, a zazwyczaj tak mam :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Draco potem znajdzie sobie fajnych kompanów ;) (moje ulubione postaci to będą, nie żartuję :D) ale jednak minie najpierw trochę czasu :c
      Hermiona w tym roku dba o siebie, nie bawi się w opiekunkę Rona, ani drugą połówkę mózgu Harrego :D
      Jeszcze wiele przed nami i to w zakresie każdej praktycznie relacji w tym opowiadaniu, ale już nie spojleruję, idę wrzucać kolejną część :D

      Usuń
  7. Hermiona mówiąca do Rona, Ronald, delikatnie mnie przeraża :) Ale zdecydowanie bardzo dobrze, że już mu nie matkuje ani nie opiekuje, dośc przez tyle lat mu pomagała. Kolokwialnie mówiąc, koleś, nie rozumie co się do niego mówi. Uraja sobie w głowie swoją prawdę i według własnego spojrzenia, nie patrząc na innych idzie przez życie. Myśli, że wszystko mu wolno, coś czuję, że do tejdrużyny ciężko mu będzie się zakwalifikować, Ginny ma zazwyczaj swoje zasady i to, że on jest jej bratem pewnie niewiele zmieni, gra to gra. Jedyne co mnie w Ronaldzie nie dziwi to jego zawiść do Malfoya. Przez pierwsze lata, zazdrosny o pieniądze, sławę, wygląd, w cieniu najlepszego przyjaciela. Teraz nienawiść wywodzi się z uprzedzeń domowych, szkolnych, wojennych, straty brata. Tylko dlaczego Draco ma odpowiadać za zło tego świata? Przecież nie on zabijał. Nie twierdzę, że był jasnością tej wojny, jednak gdyby rodzice czy Rona, czy jakiegokolwiek innego ucznia byli Śmierciożercami to oni mieliby wybór? Wątpię.
    Draco wydaje się za to bardzo samotny. Nie mogę zrozumieć dlaczego jest sam. Gdzie wiecznie latająca za nim Pansy. Najlepszy przyjaciel Blaise... Jest miły i to jest pozytywne w tym wszystkim. Jego delikatność wobec Lavender byłą urzekająca. Myślę, że widzi, że Hermiona się go nie boi i zaszła w niej jakaś zmiana, której przyjaciele nie chcą zauważyć i specjalnie szuka z nią jakiegoś kontaktu. Też wydarzenia z Malfoy Manor, może wtedy urodziły się u niego jakieś uczucia do niej. A może po prostu uważa ją za oddanego przyjaciela i sam chciałby się nim stać.

    OdpowiedzUsuń