Następnego poranka Hermiona zrobiła dokładnie to samo, co poprzedniego: lewitowała śniadanie wprost do pokoju Malfoya. Gdy przyszła, chłopak był zajęty pracą nad swoim projektem. Jego czoło pokrywały kropelki potu, wzdychał ciężko i wyglądał dość niechlujnie. 

— Malfoy, masz jakiś problem z repliką? — zapytała podchodząc bliżej. Natychmiast umieściła jedzenie na miniaturowym stoliku i zwróciła się w stronę chłopaka, ze zmartwieniem na twarzy. — Co się stało? Wyglądasz koszmarnie! — powiedziała, zauważając wyraźne rozcięcia na jego czole. 

Chwyciła jego twarz w obie dłonie i przyjrzała się z bliska ranom. Nie były głębokie, nawet go nie bolały, prawdę mówiąc nie zauważył ich do momentu, aż dziewczyna sama mu o nich powiedziała. 

— Nic mi nie jest, Granger. Przejęzyczyłem się podczas rzucania jednego z zaklęć... — powiedział, wyrywając swoją głowę jej rąk. 

— Przejęzyczyłeś się? — zmartwiła się jeszcze bardziej. 

— Tak — powiedział, odwracając wzrok w kierunku repliki. — Jedno z zaklęć było bardzo trudne do wypowiedzenia. Zgubiłem jedną z sylab…

— Sylabę? Zgubiłeś jedną cholerną, małą sylabę i skończyłeś z tym?! — krzyknęła przerażona. 

— No, tak…

— To jakiś pieprzony żart! — wykrzyknęła. Malfoy spojrzał na nią zdezorientowany tą reakcją. Popatrzyła na niego przeszywająco, jakby próbowała przejrzeć na wskroś jego duszę. — Tak właściwie to ta cała replika jest pieprzonym żartem!

— O co ci, do cholery, chodzi, Granger? — zapytał, powoli tracąc cierpliwość. Kto mógł go za to winić, skoro dziewczyna zachowywała się wobec niego tak ostro? Miał już wystarczająco dużo wrażeń jak na początek dnia, nie chciał jeszcze bardziej się denerwować. 

— Powinieneś skończyć z tym wszystkim, Malfoy. Skończyć to.. to... — Spojrzała na replikę Lucjusza, nadal nieruchomą. — To całe badziewie! — wyrzuciła z siebie gniewnie. 

Nie miał pojęcia, co doprowadziło ją do tak ognistej reakcji i po prawdzie niespecjalnie go to obchodziło. Chciał, żeby się w końcu przymknęła, bo słowa wychodzące z jej ust nie były ani trochę miłe.

— To badziewie o którym mówisz, Granger to moje dzieło — wycedził przez zaciśnięte zęby.

— Dzieło, które może cię zabić, zanim uda ci się je skończyć! — ryknęła.

Jego oczy zwęziły się w groźnym spojrzeniu. Nie miał najmniejszej ochoty na kłótnię. To był przecież niewielki wypadek przy pracy. Wprawdzie myślał, że może umrzeć, podczas gdy jego żołądek zwijał się niebezpiecznie z głodu, a tu nagle przyszła ona i już mu się wydawało, że jego wszystkie problemy będą rozwiązane, ale zamiast tego dziewczyna zaczęła się na niego wydzierać, wyzywając jego pracę od badziewi. Poważnie, czy wszystkie jego problemy musiały się kumulować dokładnie w tym samym momencie? I to jeszcze na sam cholerny początek dnia?

— Granger, czy mogłabyś skończyć tę swoją scenę? Widzisz, dopiero wstałem, zaledwie godzinę temu i mam już dość problemów na głowie. 

— Widzisz, jeśli ci tego nie powiem, to sam wprowadzisz się w sen, z którego się już nigdy nie obudzisz. 

— Granger, ja cię błagam... — powiedział, wzdychając z frustracji i pocierając skronie. 

— Nie ma żadnego błagania, Malfoy... Posłuchaj mnie. — Chwyciła go za ramię, zmuszając do popatrzenia w jej twarz. Jego wzrok był zmęczony. On był zmęczony... zmęczony niemal wszystkim. Jej spojrzenie zelżało. — Jeśli nadal będziesz przejęzyczał się w zaklęciach, to zrobisz sobie krzywdę. Masz szczęście, że to była tylko jedna sylaba. Co mogłoby być, gdybyś wypowiedział źle całą formułę zaklęcia? Wolę sobie tego nawet nie wyobrażać... Mógłbyś krwawić na całym ciele, może nawet wykrwawić się całkowicie. Mógłbyś eksplodować tutaj, na środku własnego pokoju. Albo co gorsza, wyłysieć. 

Malfoy uśmiechnął się pod nosem na myśl o ostatnim z jej przykładów. Łysy Draco Malfoy? Chyba wolałby już eksplodować. 

— Przecież nie umarłem, Granger. Weź już spadaj, co…

— Ale mogłeś! I znowu opuszczasz posiłki, więc równie dobrze możesz umrzeć też z głodu. 

Nagłówki Proroka Codziennego zawirowały w jego głowie. "Ostatni dziedzic krwi Malfoyów, zmarły z wycieńczenia". "Draco Malfoy, anorektyk?". "Książę Slytherinu, oszust, zmarły". "Dziedzic Malfoyów, w niebie czy w piekle?". "Ostatnie słowo Draco: kiełbaska". "RIP Draco Lucjusz Malfoy — od tych kilku, których to obeszło".

Potrząsnął głową, próbując pozbyć się tych natrętnych myśli. Westchnął ciężko. 

— Poważnie? Myślałem, że mamy już za sobą kwestię posiłków... Nawet pozwalam ci przynosić tutaj te śniadania i znów jadam lunche i obiady, czego więcej ode mnie chcesz?

— Tu nie chodzi o to co ja więcej od ciebie chcę, cholerna fretko! — krzyknęła. 

Draco aż cofnął się z zaskoczenia. Kompletnie straciła panowanie nad sobą, krzycząc na niego w ten sposób. Ciekawe co by było, gdyby on też przestał nad sobą panować.

— A więc wracamy do nazywania mnie fretką, tak? — warknął w odpowiedzi. 

— Czemu nie umiesz tego zrozumieć, ty głupia łajzo? — parsknęła, ignorując jego pytanie. — Czemu nie umiesz nic zrozumieć? — zapytała, trącając go dłonią w ramię. 

— Bo, bo ciebie nie da się zrozumieć, dlatego! — wrzasnął zdezorientowany. 

Nie zauważył jednak małych łez, powoli formujących się w oczach Gryfonki. Trąciła jego ramię kolejny raz. 

— Jesteś zamknięty! Jak… jak zatrzaśnięte drzwi! — wskazała palcem na jego tors, dokładnie tam, gdzie ulokowane było jego serce. — To jest zamknięte na cztery spusty! Zamknięte i nie mogę tego otworzyć! — Przesunęła palec w kierunku jego skroni. — A to?! To też jest zamknięte, głuche na wszystko. Czemu ich nie otworzysz, co?! 

Gwałtownie odsunął jej palec sprzed swojej twarzy i spojrzał na nią groźnie. 

— Nie mam cholernego pojęcia, co próbujesz mi teraz przekazać, Granger, ani jakim językiem się posługujesz. Czy ty umiesz mówić po ludzku? Bo to co mówisz, nie ma kompletnie żadnego sensu!

Gorące łzy potoczyły się po jej policzkach. Malfoy był jednak zbyt wkurzony, aby się tym przejmować i tak samo było z Hermioną. 

— Jesteś niemożliwy, Malfoy! Nic od ciebie nie żądam, do jasnej cholery, to dla twojego dobra! To wszystko dla ciebie, ty paskudny, rozpuszczony bachorze!

— Nie nazywaj mnie… — próbował się bronić, jednak Hermiona nie pozwoliła mu dojść do słowa. 

Wskazała na jego czoło pokryte krwawiącymi rozcięciami. 

— Proszę cię, abyś zaprzestał tworzenia tej całej repliki, bo nie chcę, żeby przytrafiło ci się coś gorszego niż to, co właśnie sobie zrobiłeś! Nie mam pojęcia, co by było gdyby... Gdybym otworzyła te drzwi i znalazła cię leżącego na podłodze, pokrytego krwią, bez oddechu... — Spojrzała mu prosto w oczy. — Nie wiedziałabym, co mam robić... — powiedziała przez zaciśnięte zęby. 

— Boisz się, że mogliby cię oskarżyć o morderstwo małego, niewinnego Malfoya? Prawda? — zapytał oskarżycielskim tonem. 

— Czy ty zawsze musisz myśleć tylko o tym? Czy zawsze musisz zmierzać do tego, że ja myślę tylko o swoim własnym imieniu, tytule i godności? Czy nie możesz choć raz pomyśleć, że ja po prostu nie chcę, żebyś umarł?

— A nie chcesz?

— Oczywiście, że nie chcę! — przyznała. — Kiedyś może chciałam, ale teraz? Kompletnie nie! To było jeszcze zanim zacząłeś dla mnie cokolwiek znaczyć…

Malfoy był zaskoczony tym, co właśnie usłyszał. Kiedy zaczął dla niej cokolwiek znaczyć? Czy to oznaczało, że był teraz dla niej kimś innym?

Złość Hermiony powoli z niej wyparowywała, jednak łzy pozostały. Nie mogła ich powstrzymać. Kiedyś umiała bardziej nad sobą panować, jednak teraz ta kontrola niespodziewanie zniknęła. Kiedy Malfoy nadal milczał, zdecydowała się kontynuować swoją wypowiedź. 

— To znaczy, zanim stałeś się dla mnie takim trochę, przyjacielem…

Po tych słowach nastała między nimi głucha cisza. Spoglądali na siebie przez chwilę. Hermiona mogła zobaczyć jego zmieszanie i dezorientację, a Draco mógł zobaczyć szczerość w jej oczach. To było niczym rozmowa samych spojrzeń, niewerbalna, lecz wciąż zrozumiała…

— Kiedy ja nie mogę przestać... — szepnął po chwili Malfoy.

Patrzyła na niego miękkim już wzrokiem. Po chwili westchnęła i przytaknęła. 

— Niech ci będzie... — powiedziała cicho, spoglądając ze smutkiem w podłogę.

— Ja tylko chcę uszczęśliwić moją matkę. Nawet jeśli będę musiał poświęcić wszystko, mimo wszelkich konsekwencji, jakie mogę ponieść w przyszłości. Nawet jeśli będę musiał kłamać, chcę to zrobić — powiedział. — Kłamałbym też mówiąc, że robię to tylko dla niej, bo robię to też dla siebie. Możesz w to wierzyć lub nie, Granger, ale od pierwszego momentu, kiedy postawiłem swoją stopę w tej szkole, chciałem ją skończyć z honorami... Chciałem wywołać u moich rodziców dumę... — Spojrzał na nią z desperacją w oczach. — Chciałbym widzieć ich oboje na zakończeniu roku, Granger. Tak bardzo bym tego chciał... i mimo, że taka desperacja nie jest dobra, nie obchodzi mnie to. I tak, urodziłem się jako egoista.

Nadal milczała. Nigdy nie słyszała takich słów z jego ust. Wiedziała, że nienawidził swojego ojca, lecz nadal chciał obojga rodziców na zakończeniu roku. To było tak przykre, nie mógł mieć prawdziwego Lucjusza, więc był w stanie zaakceptować replikę, którą sam właśnie tworzył. 

— Ale twoje bezpieczeństwo…

— Nic mi nie będzie. Zapewniam cię, postaram się nikogo nie zabić, Granger. Nie wiem, czy to konieczne, ale naprawdę ci to obiecuję…

Nie potrafiła nie docenić tej obietnicy. Ten gest zdecydowanie wyciszył jej emocje. Skąd wiedział, że to ją uspokoi?

Uśmiechnęła się lekko i przytaknęła. 

— A ja nie będę zawracać ci głowy dłużej, niż to konieczne, kiedy ty nadal będziesz pracował nad repliką. 

Jego brew uniosła się nieznacznie, lecz przytaknął na potwierdzenie jej słów. 

— W porządku, jeśli to tylko ma utrzymać twoje emocje na wodzy…

W tym momencie łzy Gryfonki poszły w kompletną niepamięć. Uśmiechnęła się, ocierając policzki z resztek zaschniętych już kropelek. 

— Dobrze, niech tak będzie. 

Malfoy przewrócił oczami z rozbawieniem. Nie mógł zrozumieć, jak działał jej system emocjonalny. Jeszcze przed momentem zalewała się łzami, miotając w szale, a zaledwie po kilku minutach ponownie się śmiała, ukazując mu pełen zestaw swoich nieskazitelnie białych i prostych zębów, jakby nic się nie wydarzyło. Jakby kompletnie nic się nie stało…

Hermiona usiadła jednak na podłodze, przy samym stoliku pełnym jedzenia, które wcześniej przyniosła. 

— Chodź, zjedzmy już to śniadanie, Malfoy — zaprosiła go i zaczęła konsumować posiłek. 

Draco westchnął pokonany. 

Ech, ci cholerni Gryfoni... — pomyślał. — Dają człowiekowi tyle do myślenia... — westchnął ostatni raz i dołączył do Hermiony, cieszącej się właśnie porcją słynnych kiełbasek. 

***

Po skończonym śniadaniu oboje udali się na swoje zajęcia. Dzisiejszego dnia mieli specjalną powtórkę z Transmutacji z profesor McGonagall. Jak zwykle, zarówno Hermiona jak i Draco wypadli świetnie. Po kilku godzinach ćwiczenia różnorodnych rodzajów transmutacji, zajęcia dobiegły końca, a profesor McGonagall przywołała do siebie Prefektów, aby porozmawiać o ceremonii zakończenia roku szkolnego. 

— Więc, jak wam idzie, są postępy? A może jakieś problemy? — zapytała McGonagall. 

— Udało nam się zakupić dekoracje. Mamy już sporo planów co do organizacji. Zamierzamy również pomóc z doborem muzyki i jedzenia. Profesor Dumbledore dostarczył mi odtwarzacz mp3, o który go prosiłam, więc dziś wieczorem będziemy wybierać utwory, oczywiście razem. — Hermiona spojrzała na Malfoya przewracającego oczami. — A pan Malfoy jest odpowiedzialny za dobór jedzenia. 

— Co… — próbował powiedzieć Malfoy, jednak Hermiona posłała mu groźne spojrzenie mówiące: No już, powiedz to, a nigdy więcej słońca nie zobaczysz, co go powstrzymało. — Tak... tak, oczywiście. Odpowiadam za jedzenie — przytaknął, patrząc na Hermionę, jakby chciał jej powiedzieć: Nie musisz mnie szantażować.

Hermiona uśmiechnęła się szeroko. 

Ha! Moje spojrzenie jednak nigdy nie zawodzi — pomyślała dumnie. 

— Wspaniale. Wiedziałam, że z pewnością podołacie temu zadaniu. Och, i gratulacje za waszą nieskazitelną powtórkę na dzisiejszych zajęciach. To wszystko. Możecie wracać do dalszych przygotowań i wybierania jedzenia i muzyki. Słyszałam, że mugolskie piosenki są całkiem przyjemne — powiedziała z zadowoleniem McGonagall. 

Oboje pożegnali się z nauczycielką i opuścili salę. Kiedy tylko wkroczyli do Pokoju Wspólnego Prefektów, Malfoy natychmiast udał się do swojej sypialni, w celu przebrania się w coś wygodniejszego od szkolnej szaty. Kiedy wrócił do salonu, zastał Hermionę siedzącą ze słuchawkami w uszach, próbującą rozpocząć poszukiwanie muzyki. 

Spojrzała na niego znad trzymanego odtwarzacza i wskazała na stół, na którym leżał świeży pergamin, pióro i słoiczek atramentu.

— Zacznij robić spis dań, a ja przesłucham piosenki. Jak skończysz, możesz mi pomóc, a później pójdziemy kończyć replikę. 

— Poważnie? Ufasz mi w doborze jedzenia? — zapytał z niedowierzaniem Draco. — Myślałem, że to tylko zagrywka dla McGonagall, żeby się nie czepiała!

— Cóż, jak widać nie była to żadna zagrywka. Mówiłam poważnie i nadal mówię o tym poważnie — powiedziała chłodno. — Siadaj i rób tę listę. 

Draco wyrzucił dłonie w powietrze. 

— Ale mówiłem ci przecież, że chcę tylko kiełbaski! — jęknął z desperacją. 

— Więc zrób listę dziesięciu rodzajów kiełbasek, nie obchodzi mnie to! — powiedziała niecierpliwie. 

— Dobra! — mruknął Draco, tupiąc uparcie i siadając przy przygotowanym pergaminie. 

Po około trzydziestu minutach, Hermiona nadal przesłuchiwała piosenki, niezdecydowana. Draco natomiast wstał i podsunął zapisany kawałek pergaminu prosto pod jej nos.

— Już! Skończyłem!

Hermiona wyjęła z uszu słuchawki i wyciągnęła dłoń po pergamin. Spojrzała również na trzymającego go Draco. Merlinie, jaki on był uroczy. Dąsał się tak dziecinnie! Ujęła listę w obie dłonie i zaczęła czytać. 

Jej oczy rozszerzyły się w zdziwieniu, a jej brwi zmarszczyły się z dezorientacją. 

— Co. To. Jest. Do. Jasnej. Cholery?! — zapytała, cedząc przez zęby każde kolejne słowo. 

— Lista jedzenia — powiedział Draco, wzruszając ramionami. Usiadł ponownie na kanapie rozciągając się. — Ale mnie to wykończyło…

Hermiona spojrzała na niego tępo. 

— To...? — Zamachała trzymaną listą. — TO cię wykończyło? To jest jedna wielka bzdura!

— Hej! — próbował się bronić. — Przeznaczyłem na to pół godziny swojego życia, nie nazywaj tego bzdurą. To moja ciężka praca. 

— Poważnie? — powiedziała, rzucając pergamin na stół. — Czy ty w ogóle przeczytałeś to, co tam napisałeś?!

— Napisałem to, czemu miałbym to jeszcze potem czytać? Znam to na pamięć. 

— Malfoy, to nie jest śmieszne! — krzyknęła. 

— Moja praca nie jest ani trochę śmieszna! — odkrzyknął w odpowiedzi. 

Kolejny raz, Hermiona spojrzała na niego groźnie. Następnie popatrzyła na listę leżącą na stole i westchnęła sfrustrowana. Przeczytała ponownie propozycje nakreślone niedbałym pismem Malfoya. 

Lista posiłków na zakończenie roku szkolnego 

Autorstwa: DM, SMiCH, Prefekt Naczelny

  1. Kiełbaski

  2. Budyń

  3. Budyń z kiełbaskami

  4. Kiełbaski nadziewane budyniem (nie obchodzi mnie jak to zrobią)

  5. Pieczony indyk z kiełbaskami

  6. Pieczony indyk z polewą budyniową

  7. Pieczony indyk z nadzieniem kiełbasianym

  8. Pieczony indyk z nadzieniem budyniowym

  9. Pieczony indyk z nadzieniem kiełbasiano-budyniowym

  10. Sok dyniowy

  11. Sok jabłkowy

  12. Galaretka

  13. Fasolki Wszystkich Smaków

  14. Eklerki

  15. Kiełbasiany Zachwyt (Specjalne Różnokolorowe Kiełbaski)

P.S. Kolory kiełbasek muszą być następujące: ZIELONY, SREBRNY, CZERWONY, ZŁOTY, ŻÓŁTY I NIEBIESKI.

~Koniec Listy~

— Malfoy, bez kitu, to jest kompletne gówno. 

— Więc zrób własną listę — powiedział prosto. — Ale ja bym wybrał moją. 

Hermiona potarła czoło i westchnęła ciężko. 

— Dobra, pozmieniamy to później. Pomóż mi teraz z muzyką…

Draco wzruszył ramionami i przesiadł się na kanapę obok Hermiony. 

— Jakie piosenki potrzebujemy? — zapytał. 

— Inspirujące, może miłosne, takie, które można puścić na balu po ceremonii zakończenia roku. 

— Okej. Co ty tu trzymasz?

Hermiona chwyciła jedną ze słuchawek i włożyła do ucha podczas gdy drugą podała Malfoyowi.

— Masz, włóż ją do ucha. 

Chłopak chwycił za słuchawkę i spojrzał na nią niepewnie.

— Przecież ona cię nie zje — powiedziała Hermiona. — Włóż ją i zaczynajmy. 

Z wahaniem umieścił słuchawkę w swoim uchu. Hermiona włączyła muzykę, a Draco odskoczył od niej jak oparzony. 

— Slytherinie! — krzyknął. — Próbujesz mnie ogłuszyć tym mugolskim ustrojstwem?! — zawył. 

— Wybacz... — przeprosiła Hermiona — Zapomniałam zmniejszyć głośność. Naprawdę przepraszam, Malfoy... — powiedziała, redukując głośność na odtwarzaczu. 

— Przestań się zgrywać, dobra? Masz swój suko-tydzień, czy jak?

— Nie zgrywam się, dobra? — powiedziała spokojnie. — I do cholery to nie jest mój suko-tydzień. To się nawet tak nie nazywa, półgłówku. Mówi się okres, a nie jakiś pfff suko-tydzień. 

— Nieważne. Nie obchodzi mnie jak wy nazywacie swój suko-tydzień. To nadal jest suko-tydzień, czyli tydzień, w którym zachowujecie się jak największe suki i nieważne, czy użyjecie na to określenia okres, czy nie okres, to nadal to samo. Zgodziłem się ci pomóc, więc nie utrudniaj tego, dobra?

— No już dobrze, przepraszam. Zmniejszyłam głośność, więc już nic ci nie grozi. Możemy to już załatwić? — zapytała, powoli tracąc cierpliwość. 

Spojrzał na nią krzywo, zanim zdecydował się ponownie usiąść i włożyć słuchawkę do ucha. 

— Miej pewność, że ta rzecz nie zacznie znowu krzyczeć mi do ucha, bo nie ręczę za siebie! — ostrzegł ją. 

Hermiona jedynie westchnęła i zaczęła przeszukiwać piosenki na urządzeniu. 

Zatrzymała się przy piosence "The Climb" (Wspinaczka) autorstwa Miley Cyrus. Nie miała pojęcia, kim jest Miley, ale co do jednego mogła mieć pewność: była mugolką. Tytuł wydał jej się całkiem pociągający, więc nacisnęła przycisk 'play' i muzyka zaczęła grać. 

— Co to za piosenka? — zapytał Malfoy. 

— "The Climb" autorstwa Miley Cyrus… — odpowiedziała Hermiona

— The co? — zapytał, zniesmaczony tytułem. — Kto nazywa tak piosenki? The Climb? — powiedział z naciskiem na słowo 'climb' i zmarszczył nos w niesmaku. — Kim my jesteśmy? Jakimiś małpami?

— Oj, przymknij się, to bardzo dobry tytuł więc cichaj i słuchaj dokładnie słów. 

— Głupi mugole... — mruknął pod nosem, zanim muzyka znów zaczęła grać w słuchawkach.

Już prawie mogę ujrzeć (I can almost see it)

Ten sen o którym śnię, lecz (That dream I'm dreaming, but)

Głos w mojej głowie mówi mi: (There's a voice inside my head saying)

,,Nigdy tego nie osiągniesz'' (You'll never reach it)

— Ma całkiem przyjemny głos... — zauważył Malfoy, słuchając piosenki. 

Hermiona uśmiechnęła się szeroko. 

— I słowa bardzo pasują…

Każdy krok, który stawiam (Every step I'm taking)

Każdy ruch, który wykonuję (Every move I make)

Sprawia, że czuję się zagubiona (Feels lost with no direction)

Moja wiara jest zachwiana (My faith is shaking)

Lecz muszę próbować (But, I gotta keep trying)

Muszę iść z wysoko podniesioną głową (Gotta keep my head held high)

Ponieważ zawsze będzie kolejna góra (There's always gonna be another mountain)

A ja zawsze będę chciała ją poruszyć (I'm always gonna want to make it move)

Zawsze będzie jakaś walka do stoczenia (Always gonna be an uphill battle)

Czasem będę musiała przegrać (Sometimes I'm gonna have to lose)

Lecz to nie ma znaczenia jak szybko pokonam tę górę (Ain't about how fast I get there)

Nie ma znaczenia co czeka na mnie po drugiej stronie (Ain't about what's waiting on the other side)

To wspinaczka  It's the climb)

— Oooch... — powiedział Draco zdumiony. 

Hermiona wyjęła z ucha słuchawkę i uśmiechnęła się do chłopaka. 

— I co myślisz? Mnie się podoba…

— Tak... to może być ta piosenka, której potrzebujemy... — powiedział niepewnie. 

— To jest piosenka której potrzebujemy. Jest inspirująca! Mówi o dążeniu do marzeń i krokach, które pozwolą je spełnić. Jest o walce o to, kim chcemy być w przyszłości, kiedy już skończymy Hogwart — powiedziała z ekscytacją. — Nie sądzisz? 

Draco popatrzył na dziewczynę i zauważył błysk ekscytacji w jej oczach. Jemu też całkiem podobała się ta piosenka. Ale nigdy nie polubiłby jej całkowicie, przecież była w końcu mugolska. 

— Dobrze, użyjmy jej — przytaknął. 

— Cudnie! — powiedziała, biorąc w dłoń kawałek pergaminu i zapisując na nim tytuł piosenki. — Teraz musimy poszukać dobrych... ech, piosenek miłosnych — jęknęła z niezręcznością. 

Draco przytaknął i czekał, aż Hermiona włączy kolejny utwór. Obserwował, jak naciskała ten śmieszny guzik na tym całym empetszy. Wyglądała tak... uroczo. 

Odwrócił wzrok i potrząsnął głową, próbując wyrzucić z niej te dziwne myśli. Nagle kolejny utwór zaczął grać w słuchawce. 

— A ta piosenka to co? — zapytał. 

Hermiona wzruszyła ramionami.

— Nie ma tytułu, ale znam autora. To zespół o nazwie Boyz II Men... 

— Boyz II Men? Co za głupia nazwa... — powiedział z niesmakiem. 

— Cicho, posłuchaj jej. Rytm jest w porządku, podkład też. Jest idealna na powolny taniec. 

Prychnął, ale zaczął skupiać się na słuchanym utworze, aż w końcu piosenkarze zaczęli śpiewać.

Zamknij oczy (Close your eyes)

Wypowiedz życzenie (Make a wish)

I zdmuchnij płomień świecy (And blow out the candlelight)

Ta noc jest Twoja (For tonight is just your night)

Będziemy świętować (We're gonna celebrate)

Przez całą noc (All through the night)

Naleję wina (Pour the wine)

Rozpalę w kominku (Light the fire)

Dziś Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem (Your wish is my command)

Czoło Hermiony zaczęło się unosić coraz wyżej.

Jestem na Twoje rozkazy (I submit to your demands)

Zrobię wszystko (I will do anything)

Wystarczy, że powiesz (Girl you need only ask)

— Mam złe przeczucia co do tej piosenki... — szepnął Draco. 

Będziemy się kochać (I'll make love to you)

Jak tylko zechcesz (Like you want me to)

Będę Cię tulił mocno (I'll hold you tight)

Przez całą noc (Baby all through the night)

— Wiedziałem... — Hermiona i Draco szepnęli równocześnie.

Będziemy się kochać (I'll make love to you)

Jak tylko zechcesz (Like you want me to)

Zostanę (And I will not let you go)

Tak długo jak zechcesz ('Till you tell me to)

Spokojnie (Girl relax)

Hermiona spięła się.

Nie śpieszmy się (Let's go slow)

Draco prychnął.

Nigdzie się nie wybieram (I ain't got nowhere to go)

Jesteś najważniejsza (I'm just gonna concentrate on you)

Jesteś gotowa? (Girl are you ready?)

To będzie długa noc (It's gonna be a long night)

Oboje wzdrygnęli się.

Rzuć ubrania na podłogę (Throw your clothes on the floor)

Ja zdejmę swoje... (I'm gonna take my clothes off too...)

Oboje wzięli głęboki oddech i wyciągnęli równocześnie słuchawki z uszu. Bardzo powoli spojrzeli na siebie wzajemnie. Czuli się niezręcznie. 

— Nie sądzę, że chciałabym usłyszeć to na swoim balu zakończenia roku... — powiedziała Hermiona. 

— Ja to bym chciał usłyszeć to w swojej sypialni, tak szczerze. Wiesz, na specjalne okazje…

— Oj, zamknij się... Nie rozmawiajmy o tym... To takie... Niezręczne... — powiedziała z grymasem na twarzy. 

— Nie wiedziałem, że mugole potrafią być tacy... wulgarni... 

— Wulgarni? To tylko piosenka!

— Może i piosenka, ale mówi o sek…

Hermiona przerwała jego wypowiedź machnięciem dłoni. 

— Stop! Nawet tego przy mnie nie wymawiaj!

— Co za cnotka z ciebie — zaśmiał się Draco.

Hermiona spłonęła rumieńcem i natychmiast włożyła słuchawkę z powrotem do ucha, ignorując jego komentarz, gdy zaczęła znów przeszukiwać zasoby odtwarzacza. 

Draco również włożył słuchawkę do ucha, decydując o zakończeniu dyskusji o poprzedniej piosence. 

Hermiona po krótkiej chwili znalazła piosenkę o tytule 'Crazier' (Szalona) autorstwa Taylor Swift. Oboje w ciszy słuchali utworu.

Nigdy nie podążałam z wiatrem (I'd never gone with the wind)

Po prostu pozwalałam mu płynąć (Just let it flow)

Pozwalałam mu zabrać mnie tam, gdzie chce (Let it take me where it wants to go)

Póki nie otworzyłeś drzwi ('Till you open the door)

Jest tak wiele rzeczy (There's so much more)

Których wcześniej nie dostrzegałam (I'd never seen it before)

Próbowałam fruwać (I was trying to fly)

Ale nie umiałam znaleźć skrzydeł (But I couldn't find wings)

Wtedy zjawiłeś się ty (But you came along)

I wszystko zmieniłeś (And you changed everything)

Odrywasz moje stopy od ziemi (You lift my feet off the ground)

Okręcasz mnie dookoła (You spin me around)

Sprawiasz, że jestem jeszcze bardziej szalona (You make me crazier)

Jeszcze bardziej szalona (Crazier)

Czuję, że się zakochuję (Feels like I'm falling)

I ja... (And I...)

Zatracam się w twoich oczach (I'm lost in your eyes)

Sprawiasz, że jestem jeszcze bardziej szalona (You make me crazier)

Jeszcze bardziej szalona (Crazier)

Jeszcze bardziej szalona (Crazier)

Kiedy tylko chórki piosenki ucichły, oboje spojrzeli na siebie z szerokimi uśmiechami. Wiedzieli, że to była dokładnie ta piosenka, której szukali. Nareszcie ją znaleźli... Nareszcie. 

— I co powiesz? — zapytał Draco

— Wpisuję ją na listę... — powiedziała Hermiona, chwytając za pergamin i zapisując tytuł. 

— Wiesz co, ta piosenka naprawdę mi się podobała — stwierdził Draco. 

Hermiona uniosła głowę i spojrzała na niego. 

— Ale tylko trochę. Nic więcej. Tylko trochę, trochę — powiedział w swojej obronie. 

Hermiona uśmiechnęła się pod nosem takim rodzajem uśmieszku, jaki zazwyczaj towarzyszył Malfoyowi. 

— Przecież nic nie mówię. Już się tak nie broń... chyba, że rzeczywiście jesteś winny. 

— Nie jestem niczemu winny, Granger! Nawet nie lubię aż tak tej piosenki! Tylko troszkę — powtórzył. 

— Przecież nic nie powiedziałam... A ty nadal się bronisz... 

— No wariatka — powiedział

Spojrzała w jego wzburzone, szare oczy i nie mogła powstrzymać przewijającej się przez jej myśl piosenki, której dopiero słuchała.

Czuję, że się zakochuję (Feels like I'm falling)

I ja... (And I...)

Zatracam się w twoich oczach (I'm lost in your eyes)

Sprawiasz, że jestem jeszcze bardziej szalona (You make me crazier)

Zamarła. 

O czym ona, do jasnej cholery, właśnie pomyślała?

Oj nie, nie zakochiwała się. Zdecydowanie nie!

Może i się o niego martwiła, może trochę na niego leciała i nawet go całkiem lubiła ale... Ale zakochiwanie się w nim byłoby zbyt ryzykowne. 

Miłość była silnym uczuciem. Z pewnością nie żywiła do niego aż tak silnych emocji, prawda?

— Halo! Mówiłem, że idę do siebie, Granger. Czy ty mnie wogóle słuchasz? — powiedział, machając do niej ręką. 

Jej umysł wrócił do rzeczywistości po usłyszeniu jego słów. Oderwała wzrok od jego oczu, zauważając, że zdecydowanie za długo się w nie wpatrywała. 

— Pewnie, możesz już iść... — powiedziała z roztargnieniem. 

— Czy ty zauważyłaś, że kompletnie odpłynęłaś wpatrzona we mnie? — zapytał, krzyżując ramiona na piersi. — To było trochę przerażające. 

— Ja... — zawahała się, nie wiedząc co odpowiedzieć. — Po prostu idź już…

Potrząsnął głową, wstał z kanapy i odwrócił się. Poszedł w stronę swojego pokoju, zapewne po to, żeby popracować jeszcze dziś nad repliką. Hermiona została sama w salonie, wpatrując się tępo w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą siedział chłopak. 

Przez jej myśli zaczęły przelatywać wspólne chwile spędzone ze Ślizgonem. Od pierwszego momentu, kiedy się spotkali, poprzez pierwszy raz, kiedy ją wyśmiał, pierwszy raz, kiedy nazwał ją 'szlamą', pierwszy jej akt przemocy wobec niego (złamany nos), pierwszy raz, kiedy zobaczyła go w formalnym stroju (bal w czwartej klasie), pierwszy raz, kiedy podziwiała piękno jego włosów, pierwszy raz, kiedy widziała jego prawdziwy uśmiech (skierowany do Pansy), pierwszy raz, kiedy zorientowała się, że już go nie nienawidzi, pierwszy raz, kiedy oboje spędzili noc w tej samej kwaterze prefektów…

Wszystkie sceny, w których go nienawidziła... aż do scen w których kompletnie nie czuła już tej nienawiści. 

Aż do okresu, kiedy stał się dla niej kimś ważnym, specjalnym…

Momentu, kiedy miała nadzieję, że to on jest nadawcą tajemniczych listów.

— O Merlinie... — szepnęła. — Czy ja...?

Rytm jej serca przyspieszył, gdy w końcu zrozumiała. 

Wprawdzie rozumiała to już od dłuższego czasu, ale nigdy wcześniej nie umiała tego przyznać. 

Była w nim zakochana.

I to od bardzo dawna.

Bo była w nim zakochana przez cały ten czas.

Cały ten cholerny czas.


6 komentarzy:

  1. No no jak chcą to potrafią się zachować 😂 piosenki bardzo fajnie się wgrały w rozdział 😏

    Pozdrawiam. 💛

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początku obawiałam się tłumaczenia tych piosenek - no nie jestem fanką ani Taylor ani Miley, raczej nie słucham ich muzyki. Jednak uspokoiłam się widząc, jak przyjemnie wpasowały się w resztę tekstu i rzeczywiście miały sens ;)

      Pozdrawiam cieplutko!!

      Usuń
  2. Coś tam Ci już wspomniałam na fb o tym rozdziale. Mega uśmiech przy nekrologu i liście żarcia. Piosenki - niet, w ogóle jak dla mnie nie pasowały do sceny, kanonu itp., ale jak już powtarzałam miliardy razy - jestem fanką lat 80, więc Miley to dla mnie coś nie do przełknięcia :D
    Buź i dzięki - Wiesz, jak potrzebowałam tego uśmiechu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podobnie z Miley - najchętniej bym ją stąd wykopała i wstawiła coś bardziej na miejscu :D

      Usuń
  3. Śmiechłam przy tym rozdziale. Te piosenki tak bardzo amerykańskie i nastoletnie. :D Od razu przed oczami mam tłumy szalonych fanek Biebera, Swift i Cyrus. :D Chcę już kolejny list dla Hermiony! Skoro zakochana to może Draco niedługo się ujawni? :D
    Przyznam szczerze, że dziwne jest to opowiadanie. Tak chaotyczne i dziecięce, ale chcę poznać koniec historii z listami, dlatego idę dalej brnąć przez nastoletnie wybuchy emocjonalne naszych bohaterów. :D

    Buuuziaaakiii! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Suko-tydzien wygrał 🤣 śmiałam się bez opanowania 😅
    Hermiona na początku rozdziału lekko rozchwiana i choć rozumiem, że martwi się Malfoya bo jednak jak na końcu rozdziału się dowiadujemy, że jest w Jim zakochana, to takiej rozchwianej Hermiony nie lubię. Emocje, emocjami, ale Hermiona Hermioną :) ☺️
    Jadłospis Malfoya to petarda sama niektóre dania bym spróbowała za samo jak dla mnie nierealność łączenia takich smaków 🙈
    Przesłuchiwanie piosenek mile do czytania, nigdy właściwie nie skupiałam się na słowach, ale dobór muzyki pasujący do opowiadania ☺️
    No i rozmyślania na końcu, czekam aż do Draco to dotrze, a może już dotarło, bo jestem pewna, że to on jest nadawca listów do niej, a ona do niego 😍 pytanie kiedy nadejdzie moment kulminacyjny gdzie o tym sobie powiedzą 🤩

    OdpowiedzUsuń