Była niemal północ, kiedy Hermiona wybudziła się ze snu. Otworzyła oczy i zaspana zamrugała powoli. Pierwszym, co zauważyła po ustabilizowaniu swojej świadomości, była leżąca obok niej zielona chusteczka. Uśmiechnęła się nieśmiało na jej widok, po czym poczuła niesamowitą suchość w ustach. Z lekkim trudem podniosła się z łóżka i podeszła w stronę drzwi.

Otworzyła je powoli i zamarła zaskoczona, widząc kogoś siedzącego na podłodze przed samym kominkiem. Kominek natomiast emitował soczysty, zielony odblask płomieni, które z pewnością były zasługą proszku Fiuu.

Cofnęła się powoli w głąb własnego pokoju, zostawiając lekko uchylone drzwi tak, aby mogła podejrzeć, co dzieje się w salonie.

Bez wątpienia, postacią siedzącą przed kominkiem był Malfoy. Jego blond włosy lśniły w blasku zielonych płomieni kominka. Na myśl nasuwała jej się tylko jedna osoba, która mogłaby komunikować się z chłopakiem za pomocą kominka. Osoba ta była kobietą, o charakterystycznych czarno-srebrnych włosach. Mimo, że była już po czterdziestce i posiadała kilka zmarszczek, to nadal wyróżniała się swoją ponadprzeciętną urodą i wdziękiem.

Narcyza Malfoy wyglądała na załamaną i przejętą. Czyżby coś się stało?

Hermiona przysunęła się bliżej uchylonych drzwi, aby móc usłyszeć, o czym rozmawiali Malfoyowie. Wiedziała, że nie powinna, jednak ciekawość zwyciężyła. Czuła, że musi wiedzieć, o co chodzi.

— Matko, nie musisz się o mnie martwić. Wszystko jest w porządku, a koniec roku szkolnego już za kilka dni. Zobaczymy się wtedy i wrócę z tobą do domu, dobrze? — Usłyszała, jak Malfoy mówi do swojej matki.

Narcyza pociągnęła nosem.

Czy ona płacze? — pomyślała Hermiona.

— Wiem, synku. Chcę mieć tylko pewność, Draco. Nie chcę dowiedzieć się pewnego dnia, że mój syn również mnie opuścił... — powiedziała kobieta przez łzy.

— Mamo — szepnął chłopak. — Nigdzie się nie wybieram. Wracam do domu, do ciebie. Obiecuję — powiedział cicho.

— Nie mogę cię stracić, Draco. Tylko ty mi zostałeś... — zaszlochała.

— Nie stracisz mnie, mamo — Draco zapewniał Narcyzę. — Jestem tutaj, z tobą. Zawsze będę. Nie stracisz mnie tak, jak straciłaś ojca.

Na wzmiankę o swoim mężu, kobieta zapłakała jeszcze bardziej. Draco patrzył na nią z coraz większym zmartwieniem i bólem.

— Przepraszam cię... Nie powinienem o nim wspominać, wybacz mi... — przepraszał.

Narcyza pokręciła głową, patrząc mu głęboko w oczy.

— Już w porządku, moje dziecko. Jeśli tylko obiecasz, że nie znikniesz tak, jak on to zrobił…

— Przysięgam, przysięgam na wszystko, na Merlina, na Salazara, na wszystkich świętych, nie zniknę, nie zostawię cię.

— Dziękuję Draco. Tak tęsknię za twoim ojcem... — powiedziała łamiącym się głosem, a kolejne łzy potoczyły się po jej policzkach.

Nawet z daleka, Hermiona widziała zamglone oczy Draco, smutne i cierpiące. Współczuła jemu i jego matce. Minął już niemal rok od momentu, kiedy Lucjusz Malfoy zniknął bez żadnego śladu. Nikt nie wiedział czy zginął, czy przeżył. Nikt nie miał pojęcia, co stało się z mężczyzną.

— Wiem, że za nim tęsknisz, mamo... Robię wszystko, co w mojej mocy, żeby przywrócić go do nas z powrotem…

Narcyza spojrzała na syna zaskoczona.

— Próbujesz go sprowadzić z powrotem? Jak?

Draco uśmiechnął się lekko.

— Mam swoje sposoby.

— Draco błagam, miej pewność, że nie narażasz się na żadne niebezpieczeństwo. Nie pozwolę ci ryzykować swojego życia, żeby przywrócić twojego ojca. Mogę przeżyć jego stratę, potrzebuję tylko więcej czasu, żeby przywyknąć... Gdybym miała stracić też ciebie... — Narcyza potrząsnęła głową, znów zalewając się łzami. — Tego... Tego bym nie przeżyła... Nie przeżyłabym, Draco.

— Mamo…

— Jesteś moim życiem, synku. I dosłownie, i w przenośni, jesteś moim życiem — powiedziała z desperacją w głosie.

— Tak mamo, wiem... — przytaknął.

Zapadła chwila ciszy, zanim Narcyza znów się odezwała.

— Wyglądasz tak blado, schudłeś synku.

Draco spojrzał z zaskoczeniem najpierw na nią, a potem na swoje ręce.

— T-tak... Też to zauważyłem…

— Czy ty w ogóle coś jesz? — zapytała żywo.

Nie — odpowiedziała w myślach Hermiona.

— Tak — odparł szybko chłopak. — Oczywiście, że jem. Nie opuszczam żadnych posiłków, przecież nie mógłbym przeżyć bez jedzenia — skłamał.

Narcyza chyba uwierzyła, bo przytaknęła na słowa syna.

— Po prostu uważaj na siebie, synu. Tylko o to cię proszę.

— Będę uważał, ty też uważaj na siebie, mamo — przytaknął.

Narcyza spojrzała na niego z delikatnym uśmiechem.

— Wracaj do snu, Draco. Kocham cię.

Draco przełknął ślinę i zawahał się zanim odpowiedział.

— Też cię kocham, mamo — odparł bez krzty zażenowania, czy też pośpiechu w głosie. Był szczery w swoich słowach, co przyprawiło Hermionę o szybsze bicie serca.

Zielone płomienie powoli zanikły, jednak Draco nadal klęczał przed kominkiem. Hermiona obserwowała go, wciąż zza uchylonych drzwi, kompletnie zapominając o swojej wcześniejszej suchości w ustach.

— Przywrócę dla ciebie ojca, mamo. Przysięgam... Nawet jeśli mam kłamać i opuszczać posiłki dzień w dzień aż skończę, zrobię to. Uszczęśliwię cię, nieważne jakim kosztem, bo zasługujesz na to... W pełni zasługujesz na to, mamo... — wyszeptał do samego siebie, jednak Hermiona mimo to usłyszała, co powiedział.

Jej oczy rozszerzyły się, kiedy nagle połączyła wszystkie fakty. 

Opuszczał posiłki, bo szukał sposobu na przywrócenie albo znalezienie swojego ojca! Cały czas chciał jedynie uszczęśliwić Narcyzę!

Poszukiwał Lucjusza Malfoya. Merlinie, ale to nie było możliwe! Plotki głosiły, że został zabity przez samego Czarnego Pana, więc starania Draco były bezcelowe. Musiała go powstrzymać, zanim chłopak zagłodzi się na śmierć!

Otworzyła szeroko drzwi i zeszła po schodach, prosto do salonu. Malfoy odwrócił się gwałtownie i był wstrząśnięty widokiem Hermiony idącej w jego stronę z groźną, i ewidentnie wkurzoną miną. O co chodziło jej tym razem? Na Salazara, nie miał żadnej ochoty na kolejną kłótnię. Był przecież w rozpaczy!

Malfoy wstał gwałtownie.

— Granger, co ty... — powiedział, jednak nie dane mu było dokończyć, bo Hermiona otworzyła usta z krzykiem.

— Czy ciebie do końca pojebało?! Opuszczasz posiłki, bo próbujesz odnaleźć swojego ojca, który prawdopodobnie zniknął już na zawsze z tego świata?!

— Grang…

— Niech cię cholera, Malfoy! Przepraszam, że mówię to tak wprost, ale tracisz tylko swój czas. Współczuję twojej matce, naprawdę współczuję i doceniam twoje starania, ale twój ojciec niemal definitywnie…

— Nie żyje? — dokończył za nią, spoglądając tępo w podłogę.

Hermiona westchnęła głęboko, głośno wypuszczając powietrze.

— Tak... Prawdopodobnie nie żyje, więc nie ma sensu poszukiwać go, jeśli to bezcelowe.

Malfoy uniósł głowę i spojrzał na nią.

— Myślisz, że tego nie wiem? — szepnął. — Myślisz, że ten pomysł nigdy nie przeszedł mi przez myśl? Dla twojej pieprzonej informacji, Granger, wiem o tym doskonale! Był Śmierciożercą, służył Czarnemu Panu, jednak próbował chronić nas przed nim i dlatego ja nigdy nie zostałem Śmierciożercą. Czarny Pan nie był zachwycony tym, że mój ojciec odmówił mu oddania mnie do jego armii. Później zniknął bez śladu i nigdy nie wrócił. Co innego miałem myśleć? Że udało mu się uciec? Nie. — Potrząsnął głową. — Nieważne, jak wiele bólu mi to sprawia, ja wiem, wiem, że on nie żyje.

Hermiona spojrzała na niego. Patrzyła w jego stalowoszare oczy, które nigdy wcześniej nie były przepełnione takim smutkiem.

— Więc dlaczego go szukasz? — wyszeptała.

— Nie szukam go, Granger.

— Ale... Ale obiecywałeś swojej matce, że go znajdziesz dla niej, że przyprowadzisz jej go. Sam przyznałeś, że to dlatego opuszczasz posiłki. Co innego mogłeś mieć na myśli? — zapytała, zdesperowana prawdy. Zamierzała pytać go o nią wciąż i wciąż, i nie planowała przestać, aż dowie się całej prawdy, bez znaczenia, jak bardzo go tym irytując.

Malfoy patrzył na nią dłuższą chwilę. Atmosfera martwej ciszy stawała się coraz gęstsza, a jedynym, co można było usłyszeć, to ich dwa ciężkie i pełne emocji oddechy.

— Nie musisz wiedzieć... — powiedział w końcu. Odwrócił się do niej plecami, lecz ona była na tyle zdesperowana, że chwyciła go za ramię, zmuszając do stanięcia z nią twarzą w twarz. Chłopak zmarszczył brwi, rzucając jej wrogie spojrzenie.

— Muszę wiedzieć. Jestem Prefekt Naczelną.

Jego oczy zwęziły się. Czy ona właśnie próbowała użyć swojego autorytetu przeciwko niemu? Czy zapominała, że on jest tak samo uprzywilejowany jak i ona?

— A ja jestem Prefektem Naczelnym — odparł.

— Dokładnie... — stwierdziła. — Jesteśmy Naczelnymi, Malfoy. Nie ważne jak bardzo nie znosisz tego określenia, ale jesteśmy partnerami — powiedziała z naciskiem na ostatnie słowo.

— Partnerami? — powtórzył.

— Partnerami — zgodziła się z nim, przytakując głową.

— Nigdy nie byliśmy partnerami…

Zawsze byliśmy partnerami…

Gapił się na nią w szoku, ale i z niewielkim rozbawieniem.

— Nigdy nie chciałaś, żebym był twoim partnerem... — stwierdził rzeczowo.

— Nigdy tego nie powiedziałam.

— Ale się tak zachowywałaś.

— Bo ty też się tak zachowujesz! Ale nadal, nigdy nie mówiłam, że nie chcę, żebyś był moim partnerem.

Zamilkł, nie wiedząc co odpowiedzieć. Nie miał ochoty się kłócić. Westchnął ciężko, spuszczając wzrok. Nagle, poczuł ciepłe dłonie dotykające jego ramion i gdy spojrzał przed siebie, doznał szoku, że wykonała taki gest. Zerknął na jej obie ręce obejmujące go, a następnie skierował wzrok na jej twarz.

Patrzyła na niego z powagą i szczerością. Jego emocje złagodniały na ten widok... A niech to cholera…

— Granger…

— Malfoy — zaczęła. — Chcę, żebyś wiedział, że mnie to obchodzi. Że się przejmuję. To nie jest tylko kwestia odpowiedzialności czy popisywania się, że mogę pomóc. Przejmuję się, Malfoy. Może ciężko w to uwierzyć, ale naprawdę się o ciebie martwię — powiedziała ze spokojem, w końcu mając na tyle odwagi, żeby wyznać mu prawdę o swojej trosce.

Szok byłby tutaj niedopowiedzeniem względem tego, co czuł. Nigdy wcześniej nie słyszał Hermiony Granger mówiącej do niego w taki sposób. Taki... taki emocjonalny, szczery. Tak kojący. Tak prawdziwy, wręcz niewiarygodny.

— Przestań. Przestań, zanim naprawdę ci uwierzę — zażądał cicho.

— Uwierz mi... — odszepnęła.

Patrzyli na siebie przez kilka długich minut. Hermiona wciąż trzymała dłonie na jego ramionach, podczas gdy on stał w bezruchu.

Hermiona nie wiedziała co czuć. On czuł ciepło jej dotyku, był tak wrażliwy, tak podatny na zranienie. Znała swój autorytet w tym położeniu, bez względu na to, że jej wzrost mówił inaczej.

Wiedziała, że ma kontrolę... I kochała to uczucie wyższości.

Jednak mimo to, nadal pamiętała, że był od niej znacznie silniejszy. Tak, mogła zepchnąć go na ziemię, rzucić na podłogę, wytrząść z niego wszystko co mogła, spoliczkować go i poniżyć tylko przez fakt, że trzymała teraz ręce na jego ramionach. Ale to była tylko kontrola fizyczna. On nie miał najmniejszego pojęcia, że umiał sprawić, iż tempo jej serca przyspieszało, a zapach doprowadzał ją do szaleństwa.

Miał przewagę w kwestii emocjonalnej. A słabością Hermiony były zdecydowanie emocje.

Uwielbiał uczucie jej dotyku. Czuł się... bezpieczny.

Nie zaszkodzi mu zaufanie jej ten jeden jedyny raz, prawda? Mimo wszystko, potrafiła uspokoić go w sposób, którego sam nie umiał pojąć. Ona chciała tylko prawdy... czemu miałby być tak samolubny?

To i tak tylko ten jeden raz. Musiał komuś to powiedzieć.

Westchnął pokonany.

— Dobrze. Ten jeden raz, uwierzę ci…

— Dziękuję... — Uśmiechnęła się kojąco.

Przytaknął, odsuwając się od jej uścisku.

— Chodź za mną i zobacz na własne oczy, jak przywracam mojego ojca do życia — powiedział, po czym ruszył w stronę swojego dormitorium. Hermiona bez zastanowienia podążyła jego krokiem.

Otworzył szeroko drzwi sypialni i wszedł do środka. Dziewczyna bezdźwięcznie weszła za nim do spowitego ciemnością pokoju. Zamknęła drzwi, a Malfoy niechętnie zaświecił światło. Uwielbiał ciemność, ale ponieważ ona mogła tego nie zrozumieć, wolał się dostosować do sytuacji.

Hermiona z trudem złapała powietrze na widok zagraconego pokoju Ślizgona. Nie był on brudny, jedynie nieuporządkowany. Książki pokrywały niemal całą podłogę oraz ponad połowę wielkiego łóżka. Ilość książek podwoiła się lub nawet potroiła od momentu, kiedy ostatni raz była w tym miejscu.

— Po co ci te wszystkie książki? — zapytała, przyglądając się wszystkim opasłym tomiszczom. Gdyby ktokolwiek wiedział, że chłopak tyle czytał, byłaby zawstydzona.

— Są niezbędne do przywrócenia Lucjusza Malfoya z powrotem... — powiedział, podnosząc jedną z nich z podłogi i kładąc ją na stosie razem z innymi książkami.

— Jak?

Malfoy podniósł kolejną z nich z podłogi, pokazując jej tytuł. Przeczytała go: Replique.

— Replique? To z francuskiego replika... Co… — Jej oczy rozszerzyły się, kiedy zrozumiała o co chodzi. — To wyjaśnia te książki, które widziałam u ciebie ostatnim razem. Jak Stworzyć Idealną Replikę i Wszystko Takie Samo. Niczym Oryginał. — Spojrzała na Malfoya, na którego twarzy malował się szok. — Ty nie... — Zaniemówiła, nie mogąc powstrzymać głośnego westchnienia, kiedy Malfoy pociągnął za zielony, jedwabny materiał, przykrywający przedmiot wielkości człowieka, który intrygował Hermionę bez końca.

Gdy materiał opadł na podłogę, znalazła się twarzą w twarz z nieskazitelną repliką Lucjusza Malfoya.


8 komentarzy:

  1. I to wielki szok. 😮 myślałam że robi swoją replikę a tu jednak nie. Rozdział bardzo fajny bo przynsjmnorj na siebie nie krzyczą 😂

    Pozdrawiam 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama też byłam zszokowana tą repliką, bo kompletnie się jej nie spodziewałam :D W kolejnym rozdziale również będzie więcej rozmowy, a mniej krzyczenia :D

      Pozdrawiam cieplutko!

      Usuń
  2. Uwielbiam Draco z tego rozdziału, jest po prostu cudowny! Hermiona jest jak zwykle zupełnie niezdecydowana, to chyba główny motyw tego opowiadania - enocjonalne rozterki Hermiony Granger, która co innego myśli, co innego robi, co innego mówi :D

    Hm, pytałaś o pomysły co do tłumaczeń. Nic dłuższego po angielsku jeszcze nie czytałam, ale za to jest kilka nieprzetłumaczonych miniaturek autorstwa SenLinYu :D Może rzucisz na nie okiem?

    Pozdrawiam i ściskam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bardzo polubiłam takie oblicze Draco jak w tym rozdziale, kompletnie inne niż w poprzednich :D
      Hermiona to nasza drama queen <3

      Co do miniaturek - chętnie zajrzę, akurat już miałam z nią styczność na AO3, więc w wolnym czasie zobaczę, które miniaturki nie mają jeszcze tłumaczenia i kto wie, może trafią na listę moich planowanych tłumaczeń :D (jeśli masz jakieś konkretne sugestie to możesz się ze mną skontaktować na Facebooku - Vera Verto, lub Wattpadzie MeMyselfAndVeraVerto gdzie równocześnie publikuję to samo co tutaj ;) )

      Usuń
  3. Bardzo ciekawy pomysł z repliką - autorka oryginału widać miała prawdziwie rozbudowaną wyobraźnię :) Podoba mi się, że wreszcie pogadali - jak prawie dorośli ludzie, no i oczywiście najbardziej mi się podoba, że jest już kolejny rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże! Jestem oburzona zachowaniem Granger! Za taką awanturę, którą urządziła mu w środku nocy, po bardzo osobistej rozmowie z matką, na miejscu Draco powiedziałabym tylko tyle: SPIERDALAJ. Następnie wstałabym i opuściła bez słowa salon, głośno trzaskając drzwiami od swojego pokoju! Co za niewychowana dziewucha! Tak się bezpardonowo wpierdalać w czyjeś życie i to jeszcze z jakimi pretensjami! No nie mogę, jaka debilka! :D Ten Draco to ma w tym rozdziale jakaś anielską cierpliwość albo desperacko potrzebował w końcu z kimś pogadać, nawet tak niezrównoważonym jak Hermiona. O jezu, ale się wściekłam! Czytałam ten rozdział jak szalona, żeby jak najszybciej wylać swoją frustrację w komentarzu. Hahaha! :D
    Co do repliki, trochę durny pomysł. Myślę, że matka może się poznać na tym podstępie. Zresztą, kto chciałby mieć klona swojego ojca? :D No nic, czytam dalej tę pokręconą historię. :D

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Szczęka na podłodze ;) Faktycznie szok, to była naprawdę ostatnia osoba (replika!?), którą spodziewałam się zobaczyć pod tym zielonym materiałem. W każdym razie miło czytać rozdział ze względnie normalną, ludzką reakcją na siebie nawzajem :D Trochę może za bardzo "ze skrajności w skrajność", ale i tak wciąga ;)

    Mała.

    OdpowiedzUsuń
  6. Stawiająca się Hermiona w końcu normalną dojrzała rozmowa :) i w końcu brak szablonu i powielania tematów, które znajdują się w innych opowiadaniach :) replika Lucjusz - tego absolutnie nikt się nie spodziewał, razem myślę że stawia temu czoła, uda się im i pewnie niezaprzeczalnie to ich do siebie zbliży :)

    OdpowiedzUsuń