25 grudnia 1998
Jest wpół do drugiej w nocy, a Hermiona nie próbuje dotrzeć do Wieży Gryffindoru, kiedy wraz z Draconem zakradają się z powrotem do zamku.
On za to nie próbuje puścić jej dłoni.
Jednak nie prowadzi jej też do lochów – i trzeba przyznać, że jest tym trochę rozczarowana. Zawsze była ciekawa Pokoju Wspólnego Slytherinu.
— Nott tam będzie — mówi, kiedy ona o tym wspomina, ciągnąc ją za sobą przez kilka ciemnych korytarzy.
Podniecenie bulgocze w jej piersi. Będąc rezydentką Gryffindoru, wiedzącą wszystko – a co za tym idzie, jego prymuską – rzadko odczuwa radość ze skradania się i robienia tego, czego nie powinna.
I to – chodzenie na palcach ramię w ramię z Draconem Malfoyem przez zamek w środku nocy, desperacko szukając odosobnionego miejsca – jest tego uosobieniem.
Policzki bolą ją od uśmiechu, a twarz rumieni się od myśli o mrocznych możliwościach, które widziała w jego oczach podczas kolacji.
Jest tak zmęczona poleganiem na swojej samokontroli.
Teraz chce polegać tylko na swobodnym upadku.
Wkrótce Draco ciągnie ją po zbyt dobrze znanych im spiralnych schodach, aż oboje są zdyszani.
— Nie możesz być poważny — sapie, tłumiąc śmiech, gdy zatrzymują się na górze przed drzwiami.
— Alohomora — szepcze Draco, po czym szarpie za ciężki zatrzask i wciąga ją do środka.
— Klasa Wróżbiarstwa?
Hermiona obraca się powoli, rozglądając po ciemnym, opuszczonym pokoju, a on odwraca się, by zamknąć za nimi drzwi.
— Potrzebne nam miejsce z poduszkami — odpowiada i machnięciem różdżki zapala każdą świecę w pokoju, oświetlając wspomniane poduszki podłogowe przed stołami wróżbiarskimi.
Ona unosi brew.
— Nie jestem pewna, czy Trelawney pojechała do domu na święta. A jeśli jest gdzieś w zamku?
Draco zrzuca płaszcz – podchodzi do niej.
— Wtedy przewidziałaby, że to nastąpi i by zniknęła.
Hermiona się śmieje.
— Nigdy mnie nie lubiła.
— Co czyni to wszystko absolutnie, kurwa, poetyckim. — mówi i chwyta ją ze swojskością, o której nie wiedziała, że jest im przyzwolona. Jakby robił to od lat. Jakby dokładnie wiedział, gdzie jej dotknąć i z jaką siłą nacisnąć.
Całuje ją raz – jest to leniwy, roztapiający pocałunek – po czym zrzuca ją z nóg, popychając na stos poduszek. Podąża za nią.
Hermiona znowu się śmieje, odrzucając na bok torbę, a on czołga się nad nią. Zatrzymuje się. Patrzy.
Blask świec migocze nad nim jak małe fale złota i Hermiona zdaje sobie sprawę, że właśnie tak zawsze wyobrażała sobie swój pierwszy raz. Tak sądziła, że będzie on wyglądać. Prawdopodobnie nie w klasie Wróżbiarstwa i nigdy w jej najdzikszych snach nie było to z Draconem Malfoyem i nie po raz drugi, ale… świece, poduszki, wyraz jego oczu…
To materiał z fantazji.
Zastanawia się, czy powinna bać się przebudzenia.
On wciąż pochyla się nad nią, tylko patrząc. Wydaje się, że spija coś z tej sytuacji – być może absurd. Za pierwszym razem nie mieli zbyt wiele czasu na myślenie.
Hermiona wyciąga rękę. Przesuwa palcami po zimnym obrzęku jego ust. Czuje, jak on przyciska do nich wargi w pocałunku.
A potem Draco siada – przeciąga sweter przez głowę, wzburzając swoje jasne włosy.
Ona również się podnosi, pozwalając płaszczowi spaść z ramion, gdy on zaczyna rozpinać swoją koszulę. Ich oczy pozostają nieruchome. Obserwują się nawzajem, gdy się rozbierają.
On jest… wyrzeźbiony.
To najlepszy sposób, w jaki można to opisać. Smukły, ale szeroki i wysoki, z fachowo zaokrąglonymi ramionami i ostro rzeźbionymi krawędziami. Lśniący alabaster.
Ale jest też pokryty bliznami.
W Skrzydle Szpitalnym było tak ciemno, że w ogóle ich nie zauważyła. Teraz jednak, przy świetle świec i blasku księżyca za oknami, są one wręcz zbyt łatwe do dostrzeżenia.
Hermiona wzdycha. Przestaje szarpać się z zapięciem dżinsów i przysuwa szybko do przodu, przyciskając dłonie do jego klatki piersiowej.
Przez chwilę wydaje się być zdezorientowany, a potem napina się z lekkim zrozumieniem.
— Ach, tak… — mruczy z wymuszoną zwykłością. — Święty Potter zrobił ze mnie niezłe puzzle.
Hermiona przesuwa palcami po ciemnofioletowych nacięciach, tak długich i grubych, że musiały być makabrycznie głębokie. Harry nie kłamał na temat tego, co się stało tego dnia, ale z pewnością nie opisał tej sytuacji w ten sposób.
— Skąd wiesz, czym są puzzle? — pyta. Nic innego nie przychodzi jej do głowy.
— Nie jestem bez mózgu, Granger. Wiem, kim są mugole. Wszyscy musieliśmy podjąć zajęcia z Mugoloznawstwa.
Odczuwa ulgę, słysząc znajome warknięcie w jego głosie – boi się, że w przeciwnym razie mogłaby zapłakać. Zamiast tego przyciska głowę do jego piersi, zamykając oczy i wypuszczając powolny, głęboki wydech. Chce, żeby wiedział, że ona rozumie. Żeby wiedział, że jakoś sobie z tym poradzą – oboje. Ale nie może tego wyrazić słowami, więc po prostu opiera się o niego przez kilka niekończących się minut. Wzdycha, gdy jego dłoń wiruje w jej lokach.
Draco Malfoy nigdy nie będzie należał do tych głaskających jej głowę i szeptających słodkie słówka, ale odkrywa, że woli ostry nacisk jego wplątanych w jej włosy palców. Jakby zależało od tego jego życie.
Potem czuje, jak wolną ręką bawi się on koronkowym ramiączkiem jej stanika, a smutek w jej klatce piersiowej opada jak do kanalizacji, a w jego miejscu bulgocze zakazane palenie.
Odsuwa się – widzi, że wzrok Dracona przykleja się do jej gardła i jest absurdalnie zadowolona, że miała w sobie dość wiary, żeby wcześniej odpowiednio się ubrać.
— To zabawne — mówi on niskim głosem, przesuwając szorstkimi opuszkami palców wzdłuż różowych koronkowych brzegów jej stanika. Wachlarze gęsiej skórki wpływają na jej skórę.
— Nie zawsze jestem nudna — mruczy, uśmiechając się nieco nieśmiało, kiedy jego bystre oczy podrywają się, by napotkać jej własne. — To część zestawu.
Wydaje z siebie krótkie sapnięcie – prawie jak ból, ale niezupełnie – a szok przemyka po jego twarzy. W następnej chwili popycha ją z powrotem na poduszki.
— Rusz się, Granger. Stoisz mi na drodze. — I zaczyna szarpać za jej dżinsy, dzielnie próbując zdjąć je z jej nóg.
Ona się śmieje. Nigdy nie sądziła, że w takiej sytuacji będzie mogła się tak śmiać. Że poczuje się tak komfortowo.
Ale potem jej spodnie odlatują gdzieś na bok i wszystko bardzo szybko staje się poważne.
Draco wygląda prawie dziko, gdy patrzy na jej różowe koronkowe szorty, całkowicie prześwitujące. Całkowicie odkryte. Twarz Hermiony jest gorąca.
Chłopak wydaje z siebie dźwięk, którego ona nie potrafi opisać, a potem wsuwa dłonie pod jej uda i przyciąga ją do siebie. Hermiona zdaje sobie sprawę, że nie powinno jej się podobać to, jak bardzo ją szarpie, ale podoba jej się, podoba – i nie może teraz o tym myśleć, ponieważ opiera się z różnym intencjom, których w żaden sposób nie zaplanowała.
— Malfoy, zaczekaj…
Zatrzymuje się z głową między jej kolanami. Jego palce zostawiają ślady, zaciśnięte na jej udach – cmoka językiem.
— Mówiłem ci, że to nie jest moje imię.
I jest wdzięczna za ten wybuch irytacji – to ją uspokaja.
— Nie będę cię nim nazywać, dopóki ty nie nazwiesz mnie moim.
On uderza głową o jej udo i jęczy z irytacją.
— Tyle pieprzonych sylab…
— Biedactwo.
— Her-mio-na — rozlega się głosem wibrującym przy jej skórze. — No patrz, mówienie tego zajmuje wieki.
— Tak, cóż, Draco ma tę twardą spółgłoskę, która wcale nie jest zabawna. Wymaga dużo wysiłku.
— Czy naprawdę kłócimy się teraz o fonetykę?
— Sam zacząłeś… o mój Boże!
Tłumi krzyk, gdy on nurkuje do przodu i zamyka usta na koronkowym przodzie jej szortów. Szarpie udami pod jego dłońmi – instynktownie cofa je do wewnątrz – a wstrząs elektryczny przeszywa jej kręgosłup. Wsuwa dłonie w jego włosy, desperacko próbując odciągnąć go do tyłu, kiedy on moczy materiał swoim nieoczekiwanie gorącym, mokrym językiem.
— Stop, stop! — wzdycha, odpychając go tak mocno, że jest pewna, że go to boli.
I on robi to, ale tylko po to, by wsunąć kciuki pod koronkę i całkowicie zdjąć jej szorty, zapadając się z powrotem między jej nogami imponująco szybko, zanim ona zdąży je zacisnąć.
— Nie, czekaj... nie — bełkocze nerwowo, sięgając po niego, wyrzucając nogi na zewnątrz i wijąc się.
Draco mocno szarpie ją za uda. Rozpościera je tak szeroko, że ją to kłuje – napina na chwilę mięśnie. Wzdycha, jej oczy wędrują do jego, a on po prostu się na nią gapi, kilka cali od miejsca, w którym nigdy nie spodziewała się ani nie planowała mieć twarzy żadnego chłopca.
— Hermiono? — mówi, unosząc brwi. Dźwięk jej imienia – po raz pierwszy na jego ustach – ucisza ją całkiem skutecznie.
Patrzą na siebie przez kilka napiętych sekund.
— Tak? — wydusza, ale z jej ust wychodzi jedynie pisk.
— Zamknij się, kurwa.
A potem chowa twarz między jej nogami, a jego język przechodzi do natychmiastowej ofensywy i przeciska się przez zakończenia nerwowe, których nie znała. Opada głową na poduszki, jakby ta była obciążona, jęk wyrywa się z jej gardła, a jedyne, co może zrobić, to bezradnie szarpać się i drżeć, gdy on całuje ją tam z takim samym zapałem, jakiego używa, gdy całuje jej usta.
Umysł Hermiony dokonuje wyboru spośród dwóch opcji. Może albo popaść w stan podobny do odurzenia i pozwolić swoim myślom zamienić się w papkę, albo może wszystko przesadnie racjonalizować. Uznaje, że pierwsza opcja będzie zbytnim narażeniem.
Więc myśli. Myśli, myśli i myśli, kiedy Draco Malfoy szaleje między jej nogami.
Za każdym razem, gdy nocne rozmowy w dormitorium dziewczyn zmierzały w tym kierunku, pojawiał się temat seksu oralnego, zwykle podsuwany przez Parvati.
Sądząc po sposobie, w jaki opowiadały o tym doświadczone dziewczyny, wydawało się, że całość kręci się wokół dużej ilości machania językiem i ogólnej niepewności. Romilda powiedziała, że osiągnięcie orgazmu jest dość trudne, ponieważ chłopcy rzadko stosują wystarczający nacisk.
A teraz Hermiona myśli, że te dziewczyny wyrządziły jej wielką krzywdę, ponieważ absolutnie nie jest przygotowana na sposób, w jaki Draco Malfoy uprawia seks oralny.
Jest absurdalnie nieskrępowany.
Hermiona nie może wyczuć tych niepewnych liźnięć i wężowych ruchów języka, których się spodziewała – on całuje ją szeroko, mokrymi i otwartymi ustami, jakby próbował wyczyścić każdą kroplę lodów z miski, nie próbując znajdować określonych miejsc lub ścieżek. Zamiast tego ssie. Ssie. Liże, ssie i mocno zaciska usta na niej, raz po raz, i na Boga, te dźwięki.
Absolutnie nie jest na to przygotowana. Jej uda drżą, a urywane oddechy opuszczają płuca. Desperacko szuka tego braku czucia, o którym wspomniała Romilda, i zamiast tego znajduje nieustannie narastające tsunami drżącej energii.
Jej umysł nagle skręca w boczną uliczkę. Zaczyna się zastanawiać, jak dla niego smakuje. Pamięta, że Parvati mówiła o pewnych chłopcach, którzy sprawiali, że stawała się świadoma. Mówili jej, że nie podobał im się jej smak. Czy ona źle smakuje? Nie może sobie wyobrazić, że smakuje dobrze. Do diabła, przez cały dzień była zestresowana i spocona, i nie spodziewała się, że jego język będzie w pobliżu. A jeśli on…
— Hermiono — Draco mówi nagle do niej, a ona zostaje wyprowadzona z bocznej uliczki swych myśli i w jakiś sposób zauważa, jak niezmiernie zadowolona jest z brzmienia tych trzech sylab swojego imienia.
— Tak? — pyta, gdy zdaje sobie sprawę, że to jest pytanie. Unosi głowę, nieprzygotowana na widok jego spojrzenia spomiędzy jej nóg. Jego wilgotnej brody i ust. Jej policzki płoną.
— Kiedy powiedziałem, zamknij się, kurwa, miałem na myśli również ten twój zbyt duży mózg.
— Ja… ja tylko… — bełkocze głupio, bez tchu. — A co jeśli smakuję…
Draco znowu szarpie ją za uda – to jego sposób na uciszenie jej.
— Ty smakujesz — zaczyna, po czym każe jej patrzeć na swoje szerokie, niechlujne liźnięcie. Zamyka oczy, a z jego otwartych ust wydobywa się jęk. — Smakujesz jak pieprzone opium.
Hermiona szarpie się, tłumiąc kolejny krzyk, nawet gdy się zastanawia.
— Opium jest gorzkie.
— Przestań brać wszystko tak dosłownie i choć przez dwie sekundy nie bądź cholerną znawczynią każdej pierdoły, proszę — mówi, nawet gdy zatrzymuje się, by zassać się na niezwykle skoncentrowanym zbiorze jej nerwów. — Brałem dużo opium. Kurwa, kocham opium. Nawet nie wiesz, jak bardzo kocham opium. — Hermiona nie może uwierzyć, że on rozmawia z nią, kiedy ją liże. Po każdym zdaniu zatrzymuje się, ssie i całuje ją, aż ona widzi białe plamy przed oczami. — Ale uzdrowiciele z wydziału psychiatrycznego Ministerstwa zdecydowali, że nie zasługuję na więcej opium. Czy możesz w to uwierzyć? — Jego język opada nisko, drażni jej wejście. Ona szarpie ciałem, jęczy, a przynajmniej tak to brzmi. — A ja byłem bardzo, bardzo… — Na krótko pozwala językowi zatopić się w niej, a potem wyciąga go i wzdycha. — Bardzo niezadowolony z tego powodu, jak możesz sobie wyobrazić. — Jedna z jego dłoni uwalnia żelazny uścisk na jej udzie i przesuwa się w stronę miejsca gdzie są jego usta. Bawi się nią palcami, jakby wiedział dokładnie, skąd biorą się te wszystkie słodkie, białe plamy. — Ale teraz… — Składa tam kolejny pocałunek. — Nie sądzę, żeby mnie to obchodziło, ponieważ to… — Wsuwa w nią palec. Głowa Hermiony opada z powrotem na poduszki, a palce u nóg wbijają się w poduszki przy jego biodrach. — Ty… — Dodaje drugi palec i zaczyna nimi rytmicznie poruszać, podczas gdy jego język zaczyna pracować nad tym samym zespołem nerwów. — …Jesteś o wiele lepsza. — A potem dodaje trzeci palec, mocno ssie i zgina jeden z nich w jej wnętrzu w miejscu, którego istnienia wcześniej nie była świadoma. I to dla niej za dużo.
Hermiona krzyczy. Odsuwa się od jego ust i uścisku, i zwija się na poduszkach, szarpiąc się na nich i wijąc, gdy opływa w fale niemal bolesnej przyjemności. Ukrywa się przed nim, chowając twarz w materiale.
Pozostaje tak, zebrana w pozycji embrionalnej, aż jej oddech zwolni, a drżenie ustanie. Nawet wtedy nie może znieść patrzenia na niego.
Czuje, jak poduszki zapadają się, dostosowując do jego ciężaru, gdy się nad nią czołga. Czuje, jak jego zimna dłoń zaciska się wokół jej podbródka, odciągając jej twarz od poduszki i zmuszając ją do spojrzenia na niego.
— Myślałem, że jesteś Gryfonką. — Draco uśmiecha się. Potem celowo oblizuje usta. Zlizuje wilgoć ze swojego podbródka. Uśmiech Hermiony rozszerza się, gdy wstrzymuje oddech.
— Ty… jesteś absolutnym Ślizgonem — szepcze drżącym głosem. Ale jeszcze bardziej drży, gdy czuje, jak jego dłoń znów wsuwa się między jej nogi.
Sięga w dół, żeby go popchnąć.
— Nie, przestań... nie, ja jestem… jestem zbyt wrażliwa. — I zdaje sobie sprawę, że brzmi, jakby błagała. Rzuca się.
— Czy wyglądam, jakby mnie to obchodziło? — warczy, drugą ręką przesuwając po biodrze Hermiony, by znów ułożyć ją na plecach. Dziewczyna słyszy charakterystyczny brzęk klamry paska. Widzi błysk fioletu lecącego z boku, gdy Draco odrzuca spodnie. Dziennik wypada z kieszeni i głośno dudni o podłogę.
Jej podbrzusze nagle się różowi, co ją zaskakuje. Potem słyszy, jak jego różdżka stuka o poduszkę gdzieś po drugiej stronie.
— Jesteś… draniem — mruczy słabo, nawet gdy jej ramiona ją zdradzają, wijąc się wokół jego szyi, zapraszając go, chcąc, żeby był bliżej.
On przesuwa językiem po jej ustach. Dłonią rozchyla jej nogi.
— Wiem.
A potem zatapia się głęboko w niej.
***
Leżą w plątaninie aksamitnych poduszek, rozrzuconych ubrań i potu, nie mogąc zasnąć.
Ich pozycja nie jest zbyt czuła, ale mimo to intymna. Nigdy nie oczekiwała, że będzie się z nim przytulać. Nie ma takiej potrzeby. Nie obchodzi jej to. To – leżenie twarzą do siebie, ze splątanymi kostkami – jest więcej niż wystarczające. Ze sposobem, w jaki jego mokre od potu włosy wystają z miejsca, w którym skręciły je jej palce, i z błogim, ciężkim bólem między jej nogami.
W pewnym momencie on wzdycha śmiechem, wyciągając rękę, żeby pociągnąć za jeden z jej loków i obserwować jego sprężystość.
— Nawiasem mówiąc, Wesołych Świąt.
Coś ciepłego pulsuje w jej piersi.
— Wesołych Świąt — powtarza cicho. Nie mówi mu, że to jej najlepsze od naprawdę długiego czasu.
Wtedy sobie przypomina.
— Och — mówi, nie mogąc powstrzymać uśmiechu, gdy nagle siada. — Prawie zapomniałam.
Draco patrzy leniwie z poduszek, gdy ona znajduje swoją torbę. Obserwuje jej nagość, a Hermiona rumieni się, kiedy to zauważa. Szybko wraca, by znów położyć się obok niego, choćby po to, by ukryć większość swojego ciała pod poduszkami.
I wyciąga zapakowaną karuzelę z torby. Podaje mu ją, nagle trochę skrępowana. Niepewna.
— Wesołych Świąt.
Draco się śmieje.
Głośno. Niespodziewanie.
Do tego stopnia, że jest zawstydzona i zaczyna ją chować, myśląc, że chłopak się z niej nabija. Ale potem on bierze zabawkę w jedną rękę, a drugą przyciąga Hermionę do pocałunku.
W następnej chwili staje na nogach, absolutnie nieskrępowany swoją nagością. Pozostawia ją zdezorientowaną, gdy znajduje płaszcz porzucony na podłodze,.
Po chwili opada z powrotem na poduszki i wyciąga dokładnie tę samą karuzelę z kieszeni płaszcza.
— Wesołych Świąt — mówi cierpko, śmiejąc się, gdy podaje ją Hermionie.
— Jak, co? — parska, też się śmieje. — Jak to się stało? Myślałam, że nie masz mugolskich pieniędzy!
— Bo nie mam. Ukradłem ją. Wesołych Świąt.
I całuje ją, zanim zacznie się z nim kłócić.
***
Poranna uczta wigilijna jest jedną z najlepszych, a przynajmniej tak zawsze opowiadali jej Harry i Ron. Rodzaj prezentu dla nielicznych uczniów, którzy nie mają powodu by wracać do domu na święta.
Ale jest nawet lepiej, niż sobie wyobrażała, ponieważ siedzi obok Dracona Malfoya przy stole Slytherinu. Podczas gdy ona je, całkowicie przesiąknięta poświatą poprzedniej nocy, wokół nich w Wielkiej Sali jest zbyt mało uczniów, by ich zauważyć lub o nich dbać.
Zerka z ukosa, patrząc na Dracona, gdy ten sennie sączy herbatę z filiżanki. Pije ją czarną – to dziwne, teraz, kiedy wie, jak bardzo lubi on słodycze. Ale jego talerz jest pełen smakołyków, takich jak kandyzowane cukierki, pierniki i tarty z kremem migdałowym, więc przypuszcza, że niedobór słodyczy naparu nadrabia jedzeniem.
Jedzą w przyjemnej, współistniejącej ciszy. On pisze w swoim dzienniku, a ona powstrzymuje swoją ciekawość.
Ale potem przychodzi poczta, a on wypluwa na dziennik całą herbatę – przeklina i próbuje zetrzeć ciemne plamy z fioletowej okładki.
Szarpie Proroka Codziennego ze stołu, niemal rozrywając go w pośpiechu.
Hermiona cicho sączy herbatę.
— Jasna cholera — wzdycha w końcu Draco, wycierając dłonią twarz, wykrzywiając ją w grymasie. Wręcza jej Proroka z przygnębieniem, żeby mogła zobaczyć pierwszą stronę.
BOHATERKA WOJENNA I BYŁY ŚMIERCIOŻERCA ZAUWAŻENI PODCZAS ROMANTYCZNEJ ŚWIĄTECZNEJ ESKAPADY
Poniżej znajduje się ogromne, ruchome zdjęcie, na którym ich dwójka całuje się na krawędzi fontanny na Trafalgar Square.
— Jebana Skeeter — jęczy Draco, gniewnie wpychając cukierka do ust. — Prawdopodobnie śledziła nas przez całą noc.
— Tak — mówi cicho Hermiona, odkładając gazetę. — Zapłaciłam jej za to.
Chłopak znowu dławi się herbatą.
Hermiona splata ich ręce na stole. Spogląda z ukosa na jego przerażoną twarz.
— Uznałam, że zasłużyłeś na wielki gest.
Są niesamowici 🥰 i że dali sobie te same karuzele haha dobre to było 😂 a z tą gazeta ciekawe co powie Draco 🤔
OdpowiedzUsuńAle że co tu się właśnie stało! O jasna cholera! No takiego gestu to się nie spodziewałam i cholera miałam rację z tym nagłówkiem w Proroku Codziennym ale nie spodziewałam się, że to Hermiona sama będzie za tym stać! O żeby jasny szlag! Słów mi brakuje! No teraz udowodniła, że się wcale go nie wstydzi skoro na łamach gazety wszyscy dowiedzieli się o nich. Już widzę wkurwionego Harrego i Rona, wkurwioną Parkinson która będzie chciała sztyletować wszystkich dookoła z Hermioną na czele. W końcu zabrała jej faceta i to jeszcze można powiedzieć ogłosiła to publicznie... No teraz to dopiero będzie gadania a gadania i ciekawskich spojrzeń. Draco, powiedziałabym, że jesteś romantykiem, ale tak nie do końca xD Serio ukradłeś tą cholerną karuzelę? xD No nie mogę xD Ale czego to się nie robi z miłości xD A ten fragment o opium... O Merlinie! To było cudowne! Jak ona wgl mogła myśleć o czymkolwiek innym niż o tym, co wyprawiał z nią Draco w tym momencie wgl?! Ale to wspomnienie o opium, że jest jeszcze lepsza niż opium... Aaaaaaaa! Cudowne! Właśnie jej powiedział, że jest jeszcze bardziej uzależniająca niż jeden z najsilniejszych narkotyków! Czego chcieć więcej?!
OdpowiedzUsuń😳😳 chyba jedyne jak mogę zareagować. I to jak Draco jej się „odwdzięczył” za kolacje i te ich prezenty dla siebie. Te same karuzele. I na koniec taki szok? Ona to uknuła? To był naprawdę wielki gest
OdpowiedzUsuńMam ochotę tylko powiedzieć awwwww ❤️
OdpowiedzUsuńKurczę, czytam wszystko co publikujesz i muszę być szczera: kompletnie nie podoba mi się to opowiadanie. Bohaterowie są dla mnie zupełnie bez charakteru, a całość jest pisana strasznie górnolotnie i "poetycko" (a przy tym zbyt często pada słowo "ona").
OdpowiedzUsuńChociaż przyznam, że zakończenie tego rozdziału jest wyjątkowo udane.
Od razu zaznaczę: tłumaczenie jest bardzo dobre, to jest zarzut w stronę opowiadania, a nie Twoją!
Wypowiadam się, ponieważ czytam regularnie wszystkie trzy tłumaczenia które teraz publikujesz (Aukcja jest świetna!) i to jedyne, przy którym mam "im dalej w las, tym gorzej".
Także nie odbierz źle mojego marudzenia, po prostu musiałam.
(Jak pisałam we wczorajszym komentarzu - Kajdany kocham ponad życie, czytałam je już kilka razy; w najbliższym czasie pozwolę sobie na dłuższy komentarz na ten temat!)
PS. "Patrzy leniwie z poduszek, gdy ona znajduje swoją torbę, wpatrując się w jej nagość i wywołując rumieniec, kiedy Hermiona to zauważa." - to zdanie jest absolutnie szalone:D
Już w sumie na samym początku publikacji w postach na FB podkreślałam, że to nie jest opowiadanie, które wszystkim przypadnie do gustu - jednak stylistyka autorki oryginału, składnia i narracja, a już szczególnie ten czas teraźniejszy w trzeciej osobie robią swoje XD Onyx ma swój specyficzny charakter twórczości i wersja anglojęzyczna również spotkała się z różnym odbiorem - od uwielbienia po totalne znienawidzenie - i nie ma w tym nic złego ;) Każdy lubi co innego :D Próba omijania tych powtórzeń w stylu 'ona', 'jej', 'ją', 'jego' itp. to tutaj niezłe zabawa, bo oryginał jest tym usiany nieludzko gęsto XD Jak widać - nie zawsze się udaje, bo sens oryginału jednak trzeba zachować. Samo opowiadanie było pisane na przestrzeni ponad dwóch lat, co mimo wszystko robi swoje, szczególnie jeśli chodzi o ewolucje zarówno stylu autorki, jak i samej fabuły.
UsuńTak właśnie zastanawiało mnie, kiedy ujawni się ten odsetek osób, którym jednak nie podejdzie ten tekst :D (i dlatego publikuję trzy różne - dla urozmaicenia ;) )
Pozdrawiam cieplutko i dzięki za komentarz - wszystkie zdania są ważne :D :*
Vera
Po prostu uwielbiam to opowiadanie. Myślałam, że nie wciągnę się tak bardzo jak W kajdanach, ale tutaj Malfoy również jest takim, jakim mogłabym go sobie wyobrazić w relacji z Hermiona - zimnym, cynicznym samotnikiem. A tu dodatkowo okazuje się, że niezła z niego bestia jest ��
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
blackheart080
OMG... Dobrze, że nie przeczytałam jednak tego rozdziału na przerwie w pracy.
OdpowiedzUsuńUwielbiam jak opisana jest ich relacja !! Po prostu czuje te emocje <3
Czas spać, bo zaraz jakieś gupoty tu napisze 😂😂😂
Dobra, nawet nie wiem, jak mam to skomentować.
OdpowiedzUsuńPrzez pół rozdziału byłam lekko zawstydzona, chociaż wcale nie jestem pruderyjna, ale jednak zawsze te, hm, "przegadane", fragmenty zbliżeń wywołują u mnie niewielkie zażenowanie, nie wiem, czemu!? Może dlatego, że jakby facet w trakcie seksu oralnego zaczął mi wykładać pewne sprawy, to zamiast się skupić na przyjemności mój mózg by szalał i tyle by było z orgazmu ;) Chyba mam za dużo z faceta w seksowych sytuacjach, haha. W każdym razie, bo zbaczam z tematu, ich pokręcona relacja zdaje się idealnie wpasowywać w tę sytuację, no i całe szczęście, że to się skończyło dobrze dla Hermiony :D Za to zakończenie rozdziału... Wbiło mnie w fotel! Ot, szalona Hermiona ;) Jest pewna, że zrobiła dobrze? Hope so!
Mała
Nie wiem od czego zacząć 😱
OdpowiedzUsuńOd początku 😅
Wiedziałam, że ta randka się tak skończy, albo raczej bardzo mocno tego chciałam ♥️ ciary przeszły całe moje ciało! Genialne i poruszające, chciałoby się takich scen w nieskończoność, tym bardziej, że są napisane tak bardzo obrazowo i takim specyficznym stylem, który dosłownie uwielbiam w tym opowiadaniu.😍
Takie same prezenty tylko potwierdzają to jak nasza para do siebie pasuje.
Wspólne śniadanie to strzał w dziesiątkę.
No i w końcu zakończenie, pisząc ten komentarz tylko o tym jestem w stanie myśleć ♥️ w pierwszej chwili straciłam oddech i moje serce stanęło. To co zrobiła Hermiona to spełnienie moich marzeń dotyczących tego opowiadania ♥️ mam nadzieję, że Draco zareaguje normalnie i będzie ja wspierał, bo boję się reakcji innych uczniów, a szczególnie jednego, paskudnego, rudego człowieka 🙄
Pisałabym pewnie dłużej, ale muszę czytać dalej, bo uschnę😅🥰