Rozdział 61: Badania i rozwój 

DRUŻYNA LAVINII

Kapitan: Lavinia Clarke

Obrońca: Astoria Greengrass (Slytherin)

Szukający: Ginevra Weasley (Gryffindor)

Pałkarze: dwóch Puchonów

Ścigający: Ślizgon i dwóch Krukonów

DRUŻYNA HOOCH

Kapitan: Madame Hooch

Obrońca: Demelza Robbins (Gryffindor)

Szukający: Draco Malfoy (Slytherin)

Pałkarze: bliźnięta Lundy (Gryffindor)

Ścigający: Ślizgon, Krukon i Puchon

_____

Hermiona przygotowała cały scenariusz, aby zachęcić Harry'ego do wzięcia udziału w treningach zespołowych Lavinii Clarke w Holyhead, ale okazało się to całkowicie niepotrzebne. Harpia zaaranżowała codzienny świstoklik na boisko treningowe swojej drużyny i nie było szans, żeby Harry odmówił takiego wyjścia. “Przyjdę, aby zapewnić bezpieczeństwo” ogłosił, a Hermiona była zadowolona. Nowa koleżanka Draco z jego drużyny, Demelza Robbins, również brała udział w „zapewnianiu uczciwego środowiska treningowego”, ale wszyscy wiedzieli, że po prostu przyszła na zwiady.

To dobrze, że egzaminy odbyły się w zeszłym tygodniu - pomyślała Hermiona, ponieważ cała nauka zatrzymała się w szaleństwie otaczającym oficjalny mecz quidditcha z okazji święta Urodzin Dumbledore'a. Obie drużyny ćwiczyły każdego wieczoru, a znaczna większość uczniów oglądała drużynę Madame Hooch na boisku w Hogwarcie. Siódmo i ósmoklasiści, którzy opanowali aportację, wymykali się na boisko Harpii, a nauczyciele po prostu odwracali na to wzrok. Ernie i jego prefekci wciąż szukali spikera i spierali się, jak nazwać zespoły.

George i Ron zarabiali fortunę sowią pocztą, dostarczając do Holyhead pamiątkowe znicze oraz nielegalne świstokliki. Mała sowa Rona, Świstoświnka, pojawiła się w pokoju Hermiony z skruszonym listem z przeprosinami i prośbą, by mógł ją odwiedzić, gdy Molly wypuści go z domu. Hermiona nie wysłała mu odpowiedzi. Gdyby Molly miała na to jakiś sposób, uziemiłaby go na całe życie.

W poniedziałek po kolacji biblioteka była pusta, bo praktycznie cała ludność oglądała quidditcha. Hermiona wykorzystała ciszę, aby zbadać swój kolejny eksperymentalny eliksir: rozwiązanie, które ma wyleczyć przeklęte blizny. Jej litery „SZLAMA” wciąż swędziały w ciepłe dni i nie wykazywały żadnych oznak blaknięcia. Gdyby znalazła sposób na ich uleczenie, być może rozwiązanie pomogłoby innym weteranom wojennym, takim jak Lavender i Bill Weasley, których rany były znacznie bardziej trapiące. Pytanie Theo na OPCM dotyczące przeklętej biżuterii nasunęło jej pewien pomysł: większość rozwiązań leczniczych starało się usunąć klątwę z ciała pacjenta. Hermiona zastanawiała się, czy rozwiązanie przeciwdziałające klątwie mogłoby być bardziej skuteczne. Vasile mógł mieć ciekawe spostrzeżenia na ten temat, bo często przekleństwa wchodziły w interakcję z krwią ofiary, tworząc blizny…

- Hermiono? Czy mogę do ciebie dołączyć?

Hermiona odchyliła się na krześle. Theo stał przy jej stole, z książkami w ręku, również korzystając z okoliczności pustej biblioteki. Cieszyła się, że był bezpieczny w zamku i nie krzyczał zawieszony do góry nogami w jakiejś kryjówce Śmierciożerców, ale to nie znaczyło, że znowu byli przyjaciółmi.

Nadal patrzyła na niego, zatrzymując się na moment, a łatwy uśmiech Theo lekko się zachwiał. Potem westchnęła. To nie miało sensu. Scena w chacie myśliwych była dla Theo  chwilą jak jej troll w łazience. Nie przechodzi się razem przez niektóre rzeczy bez ponownego zostania przyjaciółmi.

- Tak, Theo - powiedziała z lekkim uśmiechem. - Możesz do mnie dołączyć.

Theo potrząsnął głową. 

- W porządku. Mogę znaleźć inny stolik...

- Usiądź, Theo - rozkazała Hermiona i była rozbawiona, widząc jego natychmiastowe posłuszeństwo.

- Nie chcę, abyś czuła się nieswojo - powiedział.

- Nie czuję się nieswojo - powiedziała i nagle zamilkła. Theo wyglądał na trochę zdenerwowanego, a to pęknięcie w jego ślizgońskiej masce uspokoiło ją. - Dobrze jest widzieć, że ktoś nadal dba o swoją edukację.

- Quidditch - splunął Theo. Feeria znaczeń w tych dwóch sylabach. Hermiona skinęła głową w pełnej zgodzie.

Wieczór minął bez rozmów między nimi. Hermiona stwierdziła, że ​​badanie przeklętych blizn jest frustrująco trudne i nie miała nastroju na przekomarzanie się ze Ślizgonem. Na szczęście poświęciła czas na zindeksowanie zasobów ksiąg dotyczących eliksirów z Działu Ksiąg Zakazanych podczas badań nad Miksturą Krwi i była w stanie opracować realne podejście do rozwiązania kwestii blizny. Ale utknęła przy metodologii warzenia. Ropa czyrakobulwy wymagała dodania po 16 obrotach zgodnie z ruchem wskazówek zegara, ale w tym momencie eliksir już by się gotował, a wysoka temperatura poważnie obniży skuteczność ropy. A co miała zrobić z ziołami Anjelica? Właściwości liści mogą hamować proces gęstnienia. Slughorn oczywiście nie mógł jej teraz pomóc. Każdy wieczór spędzał na boisku Harpii.

Po dwóch godzinach narzekania pod nosem Hermiona w końcu zrezygnowała z nocnych poszukiwań i spędziła pół godziny na organizowaniu życia Theo. Spóźniał się z czytaniem, a jego plan zajęć był w smutnym chaosie.

- Nie masz tu czasu na PORNO - powiedziała, stukając palcem w pergamin.

Theo błysnął swoim starym uśmiechem.. 

- Zawsze jest czas na porno.

- Nie uczestniczyłeś w spotkaniach - skarciła go Hermiona, a Theo przewrócił oczami. - Proszę pozwól, że dodam tu codzienną recenzję…

- O nie, nie dodasz - powiedział Theo, wyrywając jej swój plan. - Porozmawiaj ze mną o przerwie świątecznej.

Hermiona była zszokowana samym pomysłem („Co? Może zaczekaj do stycznia?”), Ale Theo nie był poruszony. Jego oczy błyszczały. 

- Hermiono, jeśli spróbujesz wcisnąć podstępnie PORNO do mojego harmonogramu, przysięgam, że spędzę wyznaczony czas na oglądaniu rzeczywistego porno - wyciągnął ostatnie słowo, a Hermiona się zarumieniła. Ślizgoni. Oni są niemożliwi.

Pomimo sukcesu poniedziałkowej sesji badawczej z Theo, Hermiona nie wróciła do biblioteki następnego wieczora. Zamiast tego skierowała się do korytarza Wróżbiarstwa, powtarzając w myślach swoją bardzo rozsądną prośbę. Jednak portret Snape'a był pusty. Hermiona rozejrzała się po opuszczonym korytarzu i wyciągnęła różdżkę, przełamując słabą osłonę wokół ozdobnej srebrnej ramy. Naprawdę szokujące. Każdy mógłby poradzić sobie z ochroną portretu Snape'a i wykorzystać to w nikczemnych celach.

Hermiona poszła do lochów eliksirów, a potem do laboratorium, a pusty portret unosił się żwawo za nią. Położyła płótno na mahoniowej szafce obok pustej klatki dla gołębi. Obraz zawierał tylko półkę z kolorowymi butelkami i bukietem lilii, ale nie miała innego wyjścia. Będzie czekać.

Nie musiała jednak długo czekać. Ledwo przelała Eliksir Krwi do dużej, ciężkiej szklanej butelki i wyczyściła kocioł w ramach przygotowań do Roztworu na Blizny, kiedy usłyszała znajomy, syczący głos.

- Więc to ty przemieściłaś mój portret. Dlaczego nie jestem tym zdziwiony - powiedział były dyrektor i profesor eliksirów.

Hermiona zignorowała go, po prostu wlała wodę deszczową do miedzianego kotła i rozpaliła pod nim mały ogień.

- Przypuszczam, że namalowana publiczność jest lepsza niż żadna, kiedy popisujesz się swoimi marginalnie adekwatnymi umiejętnościami w zakresie eliksirów, panno Granger.

Hermiona nic nie powiedziała, gdy zmiażdżyła sześć kłów węża i dodała je do kociołka. Snape patrzył na nią uważnie, gdy wyciągała słoik z rogatymi ślimakami z szafki. Wybrała cztery grube, uśmiechając się lekko, przypominając sobie rozmowę z Draco w poufnej kawiarni.

- Z pewnością nie przyprowadziłaś mnie tutaj, żebym patrzył, jak robisz lekarstwo na wrzody - zadrwił Snape. - Eliksir na poziomie pierwszorocznych, bez absolutnie żadnych… - urwał, gdy włożyła rękawiczki ze smoczej skóry i zaczęła karmić ślimaki liśćmi tojadu.

- Mówiłeś coś, dyrektorze? - zapytała, patrząc na obraz po raz pierwszy. To był naprawdę niesamowity portret. Artysta doskonale uchwycił długą linię zmarszczki między oczami Snape'a, utworzoną przez całe życie grymasów i szyderstw. Jej wzrok podążył za zakrzywioną linią jego nosa i konturem ust, po czym spojrzała na jego ciemne oczy, otoczone zasłonami czarnych włosów. Snape stał blisko ramy, uwidaczniając tylko głowę i ramiona, a Hermiona prawie zadrżała - były dyrektor mógłby równie dobrze patrzeć na nią przez okno.

- Zabijesz ślimaki tymi toksycznymi liśćmi - powiedział.

- Tak - odpowiedziała ze smutkiem, dość zmartwiona nawet po latach dodawania pająków i skóry Boomslanga do eliksirów. - Powinno to zająć około trzydziestu minut, a potem można je przydusić.

- Parzysz eliksir tojadowy?… Nie, układ pokarmowy ślimaków zmniejszyłby efekt tojadu… być może antidotum na zatrucie tojadem, śluz ślimaka… - Zmarszczka między oczami Snape'a pogłębiła się, gdy patrzył, jak Hermiona przygotowuje śluz. To był obrzydliwy proces, obejmujący skrobanie robaków małą szczoteczką, ale nigdy nie zaufałaby butelkowanemu śluzowi jako, że była to mikstura bardzo delikatna.

- Po co miałabyś potrzebować środka zagęszczającego, skoro… - zaczął Snape, gdy skrzypienie drewnianych drzwi laboratorium przykuło ich uwagę.

- Hermiono, jest… ewwwww! - Lavender zapiszczała, cofając się na widok poruszającej się sterty robaków leżącej na stole wraz z miską zielonego śluzu, nie wspominając o czterech umierających ślimakach, które teraz przybrały zabójczo fioletowy kolor. - Co ty robisz na Godryka?

- Tylko mały eliksir - powiedziała Hermiona, wlewając więcej śluzu do miski. - Chcesz mi pomóc?

- Nieee - powiedziała Lavender, jej twarz zmarszczyła się z obrzydzenia. - Ten zapach!

- To ślimaki - powiedziała Hermiona, marszcząc brwi. Miała nadzieję, że Hagrid miał w zapasie więcej kwiatów koniczyny.

- Fuuuuuuuuj!

- Co tu robisz, Lavender? - zapytała Hermiona. - Myślałam, że będziesz w Holyhead. - Lavender była zagorzałą fanką quidditcha, zawsze chętną do oglądania swojego smaczku miesiąca… och.

- Widziałaś Theo? - zapytała Lavender - Uczyliśmy się w bibliotece i powiedział, że musi wziąć książkę ze swojego pokoju. To było prawie dwie godziny temu!

Hermiona wzruszyła ramionami. 

- Sprawdź lochy Slytherinu. - Ten okropny obraz Zaklinacza Węża zasługiwał na rozmowę z Lavender.

- Tam właśnie zmierzam, ale zobaczyłam światło w lochu eliksirów. Myślałam, że może tu będzie. - Lavender westchnęła. - Theo jest tak utalentowany w eliksirach.

Hermiona ponownie wzruszyła ramionami i wróciła do szczotkowania robaków. Theo miał naturalny talent, to prawda, ale rzadko się przykładał. Lavender nie zauważyła chłodnej odpowiedzi Hermiony. Jej oczy lśniły, prawdopodobnie przypominając sobie seksowny sposób, w jaki Theo rozdrabniał swój ślaz na zajęciach. Potem zwróciła zimne spojrzenie na Hermionę.

- Mam nadzieję, że możemy być dorosłe, Hermiono - powiedziała. - Nie możesz winić Theo za pójście naprzód.

- Lavender…

Jej była współlokatorka uśmiechnęła się triumfalnie.

- Draco powiedział mi o prawdziwych uczuciach Theo do mnie.

- Lavender, nie możesz poklepać Draco po głowie... - powiedziała Hermiona. Lavender zamrugała. - Nie możesz poklepywać. On piecze… aaaagh! - Hermiona upuściła swojego ślimaka, przerażona, gdy przypomniała sobie słowa Draco z poufnej kawiarni.

- On piecze - powtórzyła powoli Hermiona. - PIECZENIE.

- Hermiono, wszystko w porządku? - zapytała Lavender.

Twarz Hermiony zapłonęła i nie mogła powstrzymać się od spojrzenia na Snape'a, który patrzył w milczeniu, unosząc jedną brew. Lavender wpatrywała się w Hermionę i nie zauważyła portretu.

 - Wiem… wiem… Draco… jest… bardzo… przekonujący - powiedziała ostrożnie Hermiona - Ale on… jest… on jest… - Och, zamierzała zabić tego człowieka.

- Draco powiedział, że Theo nie może oderwać ode mnie wzroku podczas kolacji. - Głos Lavender był równie senny i rozmarzony jak głos Luny. - Powiedział, że Theo przeszedł do naszego stołu do eliksirów, żeby mógł być blisko mnie.

Szczęka Hermiony opadła. 

- Lavender, Draco piecze! Draco cały czas piecze! I nie możesz tego zjeść!

Lavender zmarszczyła brwi. 

- Nie, rozmawialiśmy przed zajęciami z Obrony. Nie wiedziałam, że Draco piecze.

- On… on… - Hermiona nie miała pojęcia, co powiedzieć.

- Draco uważa, że ​​byłabym dobra dla Theo - ciągnęła Lavender. - A Luna przyszła, kiedy byliśmy w bibliotece i zobaczyła roje Miłosnych Diggli! - zarumieniła się. - Draco uważa, że ​​Theo lubi moją kobiecość…

Och, Merlinie. 

- Nie? Nie! - Hermiona płakała, machając swoją małą szczoteczką. - Nie możesz poklepywać głowy Draco! Po prostu próbuje odgarniać tobą śnieg!

Uśmiech Lavender poszerzył się. 

- Jesteś po prostu zazdrosna. Nie możesz znieść faktu, że Theo jest teraz we mnie zakochany, a Draco jest moim przyjacielem.

- Lavender, Theo nie jest z tobą w śluzie!

- Ewwww. Bardzo zazdrosna. To bardzo nieatrakcyjne… Uważaj, Draco wkrótce zmęczy się twoim harpiowym podejściem.

Lavender wyszła, a laboratorium zapadła cisza, gdy Hermiona dość agresywnie szczotkowała swoje robaki. Nigdy więcej nie zje nic u Martine.

- Nie dodawaj tego śluzu, panno Granger - powiedział nagle Snape. - Wszelkie ślady skóry lub krwi zanieczyszczą miksturę.

Hermiona skinęła głową i wytarła pędzel. Miał oczywiście rację, ale nic nie powiedziała, po prostu dokładnie wyczyściła włosie szczotki i zabrała się za kolejnego robaka. W laboratorium znów zapadła cisza, kiedy miażdżyła swoje martwe już ślimaki i dodawała je do eliksiru, który natychmiast zmienił kolor na fioletowy. Zdjęła kociołek z ognia i przykryła go, aby uniknąć niebezpiecznych oparów.

- Nie rozumiem tutaj twojego zamiaru, panno Granger - powiedział w końcu Snape. - Czy próbujesz wyleczyć wrzody wilkołaka?

- Nie. - Hermiona zdjęła rękawiczki ze smoczej skóry i zaczęła mierzyć kolce jeżozwierza, krojąc je na 2-calowe odcinki.

- To z pewnością wywar uzdrawiający - upierał się Snape. - Najprawdopodobniej do nałożenia na skórę. Zakładam, że dodasz również korzeń imbiru.

- Nie, ziele Anjelica - powiedziała Hermiona, unosząc słoik ze słodko pachnącymi liśćmi.

- Nie mogę sobie wyobrazić… - zaczął Snape, po czym zamilkł, intensywnie wpatrując się w coś. Hermiona spojrzała na siebie i zauważyła, że ​​podniesienie słoika spowodowało, że rękaw jej szaty opadł do tyłu, wyraźnie odsłaniając bliznę „SZLAMA”.

W laboratorium ponownie zapadła cisza, gdy Hermiona dodawała kolce i śluz z robaków, po czym wykonała serię obrotów w prawo i w lewo. Potem ponownie podkręciła ogień i dodała zioła.

- Eliksir będzie musiał gotować się na wolnym ogniu przez całą noc - oświadczył Snape. Hermiona skinęła głową i odłożyła pokrywkę kociołka. Anjelica na szczęście zmniejszyła zapach eliksiru. Snape patrzył, jak sprzątała miejsce pracy i odkładała tacę z robakami.

- Panno Granger! - Snape warknął, kiedy odwróciła się do wyjścia. Spojrzała z powrotem na portret. Twarz Snape'a była bez wyrazu - To bardzo niebezpieczny eliksir - powiedział ponuro. - Najmniejszy błąd może jeszcze bardziej pogorszyć każdą przeklętą bliznę, powodując nieludzki ból.

- Cóż, mam sześć prób, żeby to naprawić - powiedziała Hermiona.

Snape uniósł brew. 

- Sześć?

Pokazała mu swoje przedramię. 

- Sześć liter.

Zmarszczka na jego malowanej twarzy jeszcze bardziej się pogłębiła. 

- Nie radziłbym testować tego na sobie.

- Na kim powinnam zatem to przetestować? - zapytała Hermiona. - Czy przyprowadzić Lavender z powrotem?

- Zdecydowanie odradzam ci tego - warknął Snape. - Jeśli musisz przetestować tę swoją paskudną miksturę, zrób to w ambulatorium pod nadzorem lekarza.

- Pani Pomfrey nigdy by na to nie pozwoliła - powiedziała Hermiona. Grymas Snape'a był teraz jawnym grymasem.

- Zdaję sobie sprawę z lekkomyślnego lekceważenia przez Gryfonów innych osób dla większego dobra - ciągnął Snape. - Na szczęście udało ci się w to wplątać być może jedynego czarodzieja, który jest w stanie powstrzymać cię przed zabiciem się niesprawdzoną miksturą.

- Nie możesz mnie powstrzymać - warknęła Hermiona, tłumiąc swój niechętny szacunek dla gramatyki Snape'a. - Jesteś tylko cholernym obrazem.

- Mówiłem o Draco.

Hermiona gapiła się na byłego mistrza eliksirów. 

- Chcesz, żebym powiedziała Draco? Wpadnie w szał!

- Dokładnie.

Hermiona się skrzywiła. 

- Bardzo żałuję, że cię tu sprowadziłam.

- Uważam to za twoją jedyną inteligentną decyzję tego wieczoru - powiedział Snape.

- On też nie może mnie powstrzymać - wtrąciła się Hermiona. - Zrobię, co chcę, kiedy chcę, gdzie…

- Naprawdę mnie zdumiewa, że ​​wciąż żyjesz - zauważył Snape.

Hermiona sapnęła i odwróciła się, by odejść, otwierając drzwi laboratorium.

- Panno Granger - zawołał Snape i coś w jego głosie sprawiło, że się odwróciła. Malowane ręce dyrektora były przed nim splecione. - Znałem kiedyś genialnego ucznia… który również lubił eksperymentalne eliksiry.

Hermiona podeszła bliżej do obrazu, wygrywając z ciekawością.

- Próbowała stworzyć nowy eliksir ochronny - ciągnął Snape napiętym głosem. - Ale dodała zbyt wiele kolców jeżozwierza, a kiedy go wypiła. - Namalowana postać przełknęła. - Kolce zaatakowały jej gardło. To była agonia. - Jego ciemne oczy były pełne bólu.

Hermiona ledwo mogła oddychać. 

- Czy… umarła?

Snape potrząsnął głową. 

- Byłem tam… wepchnąłem jej bezoar do gardła - spojrzał na swoje ręce. - Miałem go w kieszeni, na wszelki wypadek. - Jego oczy przeniosły się na malowany bukiet lilii na stole za nim.

Hermiona wstrzymała oddech. Lily Evans, później Lily Potter. Genialna uczennica eliksirów. 

- Zapewniam cię, dyrektorze - powiedziała. - Nie podejmę żadnego niepotrzebnego ryzyka.

Snape skinął głową, a Hermiona ponownie odwróciła się, by wyjść. 

- Panno Granger.

- Tak? - sapnęła, ponownie się odwracając.

- Nie mam nic przeciwko temu eliksirowi - powiedział. - Jednak przegrzanie go byłoby śmiertelne.

Hermiona przyjrzała mu się wąsko, po czym skinęła głową. 

- Naprzeciwko drzwi mojej sypialni jest obraz przedstawiający aptekę. Powinnam cię usłyszeć, jeśli zawołasz.

Snape również skinął głową, wciąż marszcząc brwi, a Hermiona podeszła bliżej do ramy obrazu. 

- Dziękuję, dyrektorze. - trzymała jego pomalowane spojrzenie. - Dziękuję Ci za wszystko.

Wykrzywił usta. 

- Gdybyś mogła tylko trzymać swoich głupich przyjaciół z dala od tego laboratorium, byłoby to wystarczające, dzięki.

***

Snape miał rację - eliksir Przeklętej Blizny zagotował się dwa razy tej nocy. Były dyrektor wyskoczył z urokliwego sklepu na obrazie naprzeciwko drzwi Hermiony o 1 w nocy, a jego krzyki budziły połowę dormitorium dziewcząt i przerażały każdego, kto rozpoznał głos. Hermiona pospieszyła do laboratorium w swojej piżamie z pingwinem i puszystych kapciach, aby ugasić płomienie, znosząc ostre komentarze Snape'a o głupich uczniach, którzy nie rozumieli zmienności tojadu pod wpływem ciepła. Zaczął nawet komentować jej włosy. Roztwór zagotował się ponownie dwie godziny później. Hermiona w końcu zdecydowała się spać na jednym ze stołów do eliksirów, po czym wstała wcześnie, aby sprawdzić stan eliksiru.

- Jest zgęstniały - powiedział Snape z ironią. Hermiona wiedziała, że ​​musi wyglądać na przerażoną, ale czuła niesamowitą ulgę, widząc konsystencję eliksiru podobną do owsianki, po czym cofnęła się.

- Pozwolę mu ostygnąć do dzisiejszej nocy, a potem dodam kolce jeżanki - powiedziała Hermiona, wyłączając ogień.

- Nie mieszaj go zbyt szybko - ostrzegł Snape. Hermiona skinęła głową. Wiedziała, że ​​zbyt energiczne mieszanie może spowodować nadmierne rozpadanie się kolców.

- I zabezpiecz drzwi - dodał obraz. - Te małe Puchońskie gnojki wciąż kręcą się po zamku.

Hermiona ziewała przez wszystkie swoje środowe zajęcia, a Draco rzucał jej podejrzliwe spojrzenia, nie wierząc w wersję, że uczyła się do późna. Jego podejrzenia pogłębiły się, gdy po obiedzie złapał ją przed zamkiem z trzema Piskliwymi Myszkami, które niosły kosze pełne resztek jedzenia z kuchni.

- Po prostu rozłóżcie to wszystko na ziemi - rozkazała im Hermiona, wskazując różdżką. Trzymała pusty słoik, który kiedyś zawierał Dziewiczą Ziemię. - Nie wchodźcie do świecącego kręgu.

- Co to jest, Hermiono? - zapytał Draco, podchodząc do niej z miotłą w dłoni.

- Tylko taki mały projekt - powiedziała radośnie. - Tyle wystarczy - powiedziała Myszkom i odesłała je. Leila wyglądała na skłonną się zatrzymać, ale poszła za swoimi przyjaciółmi pod wpływem surowego spojrzenia Draco.

- Jaki projekt? - zapytał Draco. - Czy to ten sam projekt, który nie pozwalał Ci zasnąć przez całą ostatnią noc? Pansy powiedziała, że ​​widziała cię w lochach, wyglądającą… ach… nieuporządkowanie.

- Lubię być „nieuporządkowana”. - Hermiona podeszła bliżej, mając nadzieję, że go rozproszy. Nie mogła mu jeszcze powiedzieć o rozwiązaniu na blizny. Tylko by się zmartwił i poległ jutro w tym głupim meczu.

Draco otoczył ją ramieniem. 

- Hmmm… intrygujące - szepnął jej do ucha. Potem podniósł głowę i westchnął. - Ale mam trening jeden na jeden z Hooch.

Hermiona starała się nie dąsać. Tak było naprawdę, jednak gołębie mogą przylecieć w każdej chwili. Draco pocałował ją delikatnie, a potem cofnął się, przeczesując ręką włosy. Sam wyglądał na dość zmęczonego.

- Coś planujesz - powiedział, patrząc na jedzenie porozrzucane na trawie. - Powiedz mi, co...

- Panie Malfoy! - krzyknął głos. Hermiona i Draco spojrzeli w górę i zobaczyli Hooch lecącą nad nimi, machającą do Draco.

- Śmiało - powiedziała mu. Za profesor majaczyła ciemna chmura ptaków i słyszała słaby dźwięk trzepotania i skrzeczenia. - Powiem Ci później.

Draco pocałował ją szybko i wsiadł na miotłę. 

- Później - powtórzył surowo i odleciał. Hermiona patrzyła, jak odchodzi, po czym schowała się za pobliskim krzakiem, prawie przewracając się o małego ucznia.

- Leila! - warknęła. - Mówiłam ci, żebyś wracała do zamku!

- Wygląda na to, że jest to bardzo nieprzemyślany plan - powiedziała Leila. - Masz szczęście, że pan Malfoy musiał odlecieć.

- Nie możesz się w to mieszać - powiedziała Hermiona. - To jest… - Głośne piski i trzepotanie zagłuszyły jej słowa i dwie czarownice natychmiast się schyliły.

- Cicho - szepnęła Hermiona. Leila pociągnęła nosem.

Hermiona uklękła na zimnej, twardej ziemi i wetknęła różdżkę w gałęzie krzewu. Stado gołębi z zapałem zjadało resztki jedzenia, a dwa ptaki walczyły o zjełczały ser.

- Terra vinctum sepere, sepere terra - szepnęła. Świecący krąg zniknął. Był tam tylko po to, by pokazać Myszkom, gdzie rzucać jedzenie, ale Dziewicza Ziemia na ziemi lśniła słabym srebrem. Hermiona ostrożnie wypowiedziała inkantację, poruszając różdżką tworząc małe, powolne okręgi.

- Mówisz, że panna Granger tu była? - Hermiona słyszała pompatyczne tony Erniego, które stawały się coraz głośniejsze.

- Tak, proszę pana - powiedział łakomie prefekt Krukonów. - Ona i ci wichrzyciele z Hufflepuffu wyrzucali śmieci.

Hermiona posłała Leili zdesperowane spojrzenie, nie przerywając rzucania zaklęć. Leila skinęła głową i wygramoliła się zza krzaka. Ślizgonka miała na tyle rozsądku, żeby chodzić ostrożnie i nic nie mówić, dopóki nie znalazła się w pewnej odległości od gołębi, które rozdzierały stos spleśniałych bułek. Hermiona skoncentrowała się na ostatniej iteracji: „Terra vinctum!”

Skrzeczenie ptaków stało się głośniejsze, a Hermiona patrzyła z satysfakcją, zanim wstała i otrzepała liście i brud z rajstop. Leila stała dziesięć stóp dalej, gapiąc się. Ernie i Krukon zniknęli.

Dziewczynka spojrzała na nią szeroko otwartymi oczami. 

- To był test, prawda?

Hermiona skrzywiła się. Ta Myszka była zbyt mądra. 

- Może. Co powiedziałaś Erniemu?

- Że eksperymentowałaś z magicznym kompostem.

Niezła jest. Hermiona przygryzła wargę. Zawsze czuła, że ​​kuchnie w Hogwarcie zbyt marnotrawią resztki jedzenia. Być może …

Leila wciąż wpatrywała się w ptaki, dopóki Hermiona nie przegoniła jej z powrotem do zamku. 

- Pamiętaj, nie mów nikomu.

Mała Ślizgonka uśmiechnęła się złośliwie. 

- Wątpię, by ktokolwiek mi uwierzył.

***

Kolacja tego wieczoru była raczej przyprawiająca o zawrót głowy, co było winą dwóch ogromnych sztandarów Quidditcha wiszących w Wielkiej Sali. Banery reprezentowały dwie drużyny planowanych rozgrywek: Warchlaki i Kurzajki. Hermiona jęknęła, kiedy usłyszała nazwy drużyn, które wybrali ci idioci prefekci i Ernie, a teraz znowu jęknęła na widok ich sztandarów. Fioletowy sztandar warchlaków był wystarczająco zły, ozdobiony wściekłym dzikiem warczącym na tłum, oczami szalonymi z wściekłości, śliną kapiącą na podłogę. Ale kremowy sztandar kurzajek był jeszcze gorszy, z dziwnymi kulistymi kształtami skaczącymi w szczególnie obrzydliwy sposób. Draco wpadł do biura McGonagall, aby zaprotestować przeciwko nazwie, jednak  bezskutecznie. Był kurzajką i musiał znieść obrazę swojej godności.

Po kolacji Hermiona spędziła cichą godzinę z Draco w Pokoju Życzeń, tak go rozpraszając, że nie zapytał o wcześniejszą akcję z Piskliwymi Myszkami. Następnie Draco rzucił się na w pośpiechu na trening, a ona udała się do Wieży Gryffindoru, aby zdobyć Mapę Huncwotów. Musiała porozmawiać z Pansy.

Luna wychylała się przez balustradę na trzecim piętrze, machając siecią na Miłosne Diggle i przez chwilę Hermiona rozważała ukrycie się a la Draco.

Jednak Luna odwróciła się i zobaczyła ją. 

- Cześć, Hermiono - powiedziała z uśmiechem. - Szukasz Erniego?

- Z pewnością nie - powiedziała Hermiona.

- Jeśli szukasz Neville'a, on i Pansy całują się w pokoju wspólnym Gryffindoru - powiedziała Luna, opierając swoją siatkową rączkę o poręcz. Ze smutkiem pokręciła głową. - Nie widziałam wokół nich żadnego Miłosnego Diggla. 

- Może byli zbyt głośni - powiedziała Hermiona, nigdy nie mogąc oprzeć się przeświadczeniu teorii: „Co odstrasza Diggle?”.

- Och, Diggle uwielbiają głośne dźwięki, a nawet wrzaski - powiedziała Luna entuzjastycznie. - Zwłaszcza gdy...

- W porządku, Luna, muszę iść - powiedziała szybko Hermiona, cofając się i żałując, że się gdzieś nie schowała. - Powodzenia!

Praktycznie uciekła do Wieży Gryffindoru, gdzie znalazła Neville'a na sofie ważnych rozmów z Pansy na kolanach.

-… To piękny kraj - mówił Neville niskim, chrapliwym głosem. - Zielony i dość zaciszny. Nocą gwiazdy… 

- Cześć, Neville - powiedziała głośno Hermiona. - Parkinson.

- Cześć Hermiono - powiedział Neville. Zarumienił się lekko, ale nie puścił Pansy.

Pansy zmarszczyła brwi.

- Theo szukał cię dziś wieczorem, Granger. Mam nadzieję, że nie zaczynasz znowu tego wszystkiego… 

- Spokojnie, Pans - powiedział spokojnie Neville. - Hermiona by tego nie zrobiła. - Rzucił Hermionie spojrzenie, które wyraźnie mówiło: „Zapewniłem ci spokój”.

- Nie widuję się z Theo - powiedziała Hermiona, siadając naprzeciw nich. - Lavender by się to nie spodobało.

- Fuj, to jest nawet gorsze - powiedziała Pansy. Oparła się z powrotem o ramię sofy i przesunęła dłonią po ramieniu Neville'a. - Jakby kiedykolwiek poleciał na ten fioletowy żużel.

- Pans - powiedział Neville. Pansy prychnęła, ale nie powiedziała nic więcej.

- Muszę z tobą porozmawiać, Parkinson - powiedziała Hermiona. - O zadaniu na Zaklęcia. - Neville natychmiast zesztywniał. - Możesz zostać, jeśli chcesz, Nev - powiedziała. - Szczegóły są dość interesujące.

- Nie ma mowy - powiedział szybko Neville. Zdjął Pansy z kolan i położył ją na sofie z siłą, która zaskoczyła Hermionę.

- Do zobaczenia na górze - powiedział Neville, muskając dłonią włosy Pansy. Rzucił Hermionie szybkie spojrzenie. - Bądźcie ostrożne.

- Zawsze jestem ostrożna - powiedziała Hermiona. Neville parsknął i praktycznie wbiegł po schodach do sypialni chłopców.

- Lepiej, żeby to było dobre, Granger - powiedziała Pansy, teraz wyciągnięta na kanapie w ten grzeszny sposób, jak mieli w zwyczaju Ślizgoni. - Jak widzisz, muszę zaraz być gdzieś indziej.

Hermiona wzięła głęboki oddech. 

- Chcę, żebyś zatrzymała Astorię w korytarzu eliksirów przed jutrzejszym meczem Quidditcha.

Ciemne oczy Pansy przyglądały jej się leniwie. 

- Na jak długo?

- Dwie minuty, może trzy.

Pansy przesunęła palcem po dolnej wardze. 

- Nie jestem zbyt… blisko… z Astorią. Może wydać jej się to podejrzane.

- Narzekaj na mnie - zasugerowała Hermiona. - Brudny szlam, który ją okradł. Wystarczająco źle jest stracić Draco na rzecz Czystokrwistej, ale…

- Rozumiem - powiedziała Pansy. Zamrugała powoli do Hermiony, rozważając. - To może się udać.

- Wspaniale - Hermiona zerwała się na równe nogi, a Pansy również wstała z bezwysiłkową gracją. - Zatrzymaj ją tuż przed salą eliksirów, przy gobelinie Merlina.

- W porządku. - Pansy podniosła swoją małą srebrną torebkę i ruszyła po schodach. Nagle zatrzymała się i odwróciła, patrząc w dół na Hermionę, która również zatrzymała się w połowie schodów.

- Śledzisz mnie, Granger? - zapytała, a uśmiech wykwitł na jej ustach pokrytych czerwoną szminką. - Czy chciałabyś nas podejrzeć?

- Zdecydowanie nie - powiedziała Hermiona, rumieniąc się. - Potrzebuję mojej książki do eliksirów.

Pansy posłała jej znaczące spojrzenie. 

- Jesteś pewna? Możesz się czegoś nauczyć. - Jej usta znów się wykrzywiły. - Kilka ślizgońskich sztuczek dla Draco?

Palce Hermiony zacisnęły się na poręczy schodów. 

- Nie potrzebuję żadnej pomocy przy Draco.

Uśmiech Pansy poszerzył się. 

- Nie masz pojęcia, w co się pakujesz - mruknęła. - Ani jak to jest. Nie będziesz po tym taka sama.

Hermiona wytrzymała jej spojrzenie. 

- On też nie.

Pansy zamrugała, po czym skinęła głową. 

- Wierzę ci - powiedziała, podobnie jak wtedy kiedy przedostała się do Dziurawego Kotła. - Obecnie prawie nie poznaję Draco.

Ślizgonka zatrzepotała palcami i wyjęła mały kawałek pergaminu złożony w kwiatek. 

- Dobranoc, Granger. Pansy wręczyła jej papierowy kwiatek i weszła po schodach chłopców, w swojej pofalowanej postaci w dopasowanej czarnej sukience i srebrnych obcasach.

Hermiona spojrzała za nią, a potem spojrzała na złożony pergamin w jej dłoni. Stuknęła różdżką, a on otworzył się. Elegancką kaligrafią zapisano na nim trzy krótkie słowa: Nie zrań go.

_____

W NASTĘPNYM ROZDZIALE: Urodziny Dumbledore’a!

_____

Zarobiona jestem po pachy, ah, i jeszcze seminarium magisterskie mam dziś... Trzymajcie kciuki za mnie! :D

Spojler - zemsta na Astorii w kolejnym rozdziale ;) Tak jak obiecałam - będzie spektakularna.

13 komentarzy:

  1. Kciuki trzymane mocno ;) jejku jest i zemsta na Astorii w następnym rozdziale nie mogę się doczekać;) Snape tajemniczym pomocnikiem w eliksirze na to nie wpadłam przy ostatnim spoilerze. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymam kciuki :D
    I kurczę, ależ jestem ciekawa tej zemsty!!! gołębie, ziemia??? Co ona tam wymyśliła!!!
    Snape!!! :D ależ to było dobre :D ukradła obraz :D haha ale kto jej lepiej pomoże jak nie mistrz eliksirów :D rewelacja :D tęskniłam ostatnio na Snape'm chyba muszę sobie poczytać co nie co :D
    Jestem pod wrażeniem metodologii ważenia eliksirów!!! super to jest! Mam sentyment do laboratoriów ze studiów, do sprzętu, do syntez i tutaj mi się to przypomina :D Ekstra :D Zawsze mnie ciekawiło jak powstają magiczne eliksiry, a ta teoria tutaj jest super :D Są metody, składniki, które można dostosowywać :D Jaram się mega :D
    Mało Draco było i za mało Piskliwych ale te eliksiry i Snape zupełnie zapełniły pustkę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i byłabym zapomniała o moich kochanych Panville :D coś czuję, że im się uda :D Są razem cudowni :D Ta Pansy jest świetna, Neville nie jest gamoniem tylko super fajnym facetem :D

      Usuń
    2. I ja jestem zachwycona tym, jak Autorka pokazuje nam sposoby warzenia mikstur, bardzo mi się te momenty podobają! :D W książce było ich niewiele, tyle co nic właściwie, tym fajniej czyta to się w opowiadaniu :)

      Usuń
  3. Dziewczyny jak macie konto na wattpad to wpadajcie głosować szybciej przeczytamy rozdział następny

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak tak czekam na tą zemstę oby była pouczająca 😈😈hihi. Lepszego partnera do eliksirów nie mogla znaleźć Snape jest idealny 😂
    Pozdrawiam. 😙

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytałam! W końcu... Serio już mam dość swoich studiów i to już po pierwszym zjeździe. Ale do rzeczy!
    Theo znowu coś kombinuje że robi takie podchody? Tu wspólna nauka tu żarciki... Nie wiem o co mu chodzi ale ten tekst o porno mnie rozwalił xD ah ci Ślizgoni 😏 No jak tu z nimi żyć? No trzeba wytrzymać I tyle ale już mu współczuję tego, że Draco napuścił na niego Lavender... I biedny się nawet nie dowie, że to wina Smoka xD To było mega chamskie Malfoy xD Za to rozmowa Hermiony z Lavender boska xD Na miejscu Brown bym chyba pomyślała, że Hermiona się za dużo szkodliwych oparów nawdychała od tych eliksirów. No a takiego pomocnika w przygotowywaniu eliksiru się nie spodziewałam! Stawiałam na Theo na początku jak się pojawił w tej bibliotece, że może będzie jednak pomagał Hermionie a tu proszę bardzo! Sam Mistrz Eliksirów No prawie we własnej osobie. W sumie lepiej trafić nie mogła, właściwa osoba na właściwym miejscu. I miła odmiana, że aż tak na nią Severus nie warczał tylko był całkiem pomocny i miły. Wyobraziłam sobie jak się nagle pojawiał w tym obrazie w środku nocy i budził wszystkich przyprawiając ich o koszmar xD Nie mogę się doczekać zemsty na Astorii! A Hermiona chyba nie mogła sobie wybrać do tego lepszych pomocników 😁 Piskliwe Myszki zawsze gotowe do pomocy 😀 A Pansy niech się nie martwi o Draco, między nim a Hermioną wszystko jest w jak najlepszym porządku. A co do samej Pansy to naprawdę fajnie patrzy się na jej relacje z Nevem❤️
    Pozdrawiam cieplutko ❤️ idę męczyć dalej książkę do przekładu której mam już serdecznie dość 😣

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha pewnie niektórzy myśleli, że znowu śnią koszmar z Severuskiem w roli głównej :D

      Usuń
    2. Myślę, że już nikt z nich nie chciałby już tego drugi raz przeżywać xD

      Usuń
    3. Albo gorzej, Ann - że to, co się działo do tej pory, to był sen, i Sev jednak wciąż ich dręczy, hahaha :D
      Camille, piona, też obstawiałam Theo! Ech, te "zwiastuny" rozdziałów są tak... dwuznaczne (? nieee, to chyba nie to słowo), że normalnie padam za każdym razem :D

      Usuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Musiałam dwa razy czytać scenę Hermiona-Lavender, zanim załapałam, co tam się stało 😂 O matko, takiej konsekwencji zaklęcia poufności to ja się nie spodziewałam! Śmieję się w głos do teraz, hahaha :D Draco <3
    A Theo to co, jednak postanowił być teraz Hermiony przyjacielem? Huh. Nie wiem, czy powiedzenie "lepiej późno niż wcale" ma w tym przypadku zastosowanie, nie mniej mam nadzieję, że niczego głupiego nie kombinuje...! Poleciłabym mu bliższą znajomość z Lav, która chętnie przyjmie każdego jego zachowanie, ale nie będę aż tak okrutna ;P Już by bardziej do Zabiniego pasowała - nieszkodliwa, zakochana, ślepa na wszystko :D Cóż to by był za paring... ;)
    Luna i te jej Diggle :D Mam nadzieje, że nie czai się gdzieś pod dormitorium Neville'a :D:D:D Oni i Pansy to musi być naprawdę gorąca para, hihi :D
    Ha! Snape! Na to bym nie wpadła, myślałam raczej kategoriami realnego partnera :D Ale faktycznie, to najlepsza, hm, "osoba" do tej roboty :) Ten moment wspomnień o Lily mnie zmroził! I jeśli to nie odstraszyło Hermiony, to już nie wiem, co by to mogło być :/ Mam nadzieję, że ten jej eliksir dobrze się skończy...
    Ta Leila z Piskliwych Myszek to jest dobra agentka :D Ale chociaż się na coś przydała ;P

    Ściskam, z nadzieją, że przeżyłaś seminarium!
    Mała.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pomocnik do eliksirów Snape! W życiu bym na to nie wpadła!
    W ogóle co Theo robił w bibliotece? Czemu znów gdzieś tam nachodzi Hermionę, bez sensu, niech spada na drzewo. Właściwie to może ukrywał się przed Lavender - cóż ani subtelne ani oczywiste aluzje, że ma się odczepić na nią nie działają :) Natomiast zaklęcie poufności jest świetne i jak zadziałało :D
    Neville i Pansy lubię tą parę, zakochałam się w nich w opowiadaniu Rozejm i mi zostało chyba na zawsze <3
    Luna i te zwierzątka są po prostu zabawne, Luna w tym opowiadaniu jest zabawna, jej aluzje również.
    Zły pomysł ma Hermiona z tym eliksirem, co mi się zdaje, że może nie wyjść tak jakby sobie tego życzyła...

    Urodziny Dumbledore’a! -> Mecz ! :D

    Spojler - zemsta na Astorii w kolejnym rozdziale ;) Tak jak obiecałam - będzie spektakularna. -> Ahhh nie mogę się doczekać !

    OdpowiedzUsuń